Kiepska relacja z rodzicami? Zmieni się, gdy będziesz mieć własne dzieci

Gdy zostajesz rodzicem, zaczynasz przypominać swoją mamę i tatę. Niemożliwe? Naukowcy dowodzą, że właśnie tak jest, a największym zagrożeniem dla naszych relacji z rodzicami są nasi partnerzy. Rozluźnione więzi mogą się jednak zacieśnić dzięki naszym własnym dzieciom. Jak?

Dorastając powtarzamy, że nigdy nie będziemy tacy jak nasi rodzice. To naturalna część poszukiwań własnej tożsamości i miejsca na świecie. Wraz z upływem czasu coraz częściej zauważamy jednak, że jesteśmy podobni do swoich matek i ojców - nie tylko fizycznie, ale także w sposobie bycia, w zdaniach, które wygłaszamy, w poglądach na życie. Nierzadko przyjmujemy to ze zdziwieniem, czasem z niechęcią.

Holenderski naukowiec Freek Bucx doszedł do wniosku, że najbardziej upodabniamy się do własnych rodziców, kiedy sami zostajemy rodzicami. Dodał również, że nasze relacje z własnymi rodzicami najbardziej psuje nielubiący ich partner. Na szczęście dzieci mogą to naprawić. O co tutaj chodzi?

Wszystkiemu winni zięciowie i synowe

Holender przyjrzał się relacjom dorosłych dzieci (18-35 lat) i ich rodziców (50-75 lat). Odkrył, że czynnikiem, który wpływa najbardziej negatywnie na tego typu kontakty, jest relacja między naszymi partnerami a ich teściami, czyli naszymi rodzicami. Analizując odpowiedzi ponad tysiąca dorosłych, doszedł do wniosku, że jeśli ukochany lub ukochana nie darzy sympatią naszych rodziców, szansa na osłabienie więzi z nimi znacząco wzrasta. Psycholog Agata Marszałek wyjaśnia, że pogorszenie relacji z rodzicami na pewnym etapie naszego życia nie jest niczym niezwykłym: - Normalną koleją rzeczy jest to, że młody dorosły rozluźnia swoją więź z rodzicami: inwestuje w swoją przyszłość, pracę, próbuje układać swoje życie, szuka partnera życiowego lub silniej angażuje się w już istniejący związek oraz wchodzi w silne emocjonalne relacje z innymi ludźmi ważnymi dla jego partnera lub partnerki - twierdzi psycholog.

To, że do osłabienia więzi dochodzi, kiedy nasi partnerzy nie lubią naszych rodziców, też nie jest zaskakujące - siłą rzeczy widujemy ich w takiej sytuacji rzadziej i bardziej skupiamy się na naszej własnej, "nowej" rodzinie. Czasem problem może przybrać inną postać: niechęć może wychodzić ze strony samych rodziców, nieakceptujących naszego partnera lub partnerki - wtedy te kontakty także ulegają pogorszeniu: - Chcąc utrzymać swoją nową relację i być wiernym swojej decyzji, młody dorosły toczy niejako walkę z rodzicami lub teściami, która niekiedy kończy się oddaleniem od pary podważającej jego/jej wybór - wyjaśnia Agata Marszałek.

Wnuk na zgodę

Dobra wiadomość jest taka, że nasze dzieci mogą wszystkich ze sobą pogodzić. Jak? Freek Bucx zauważa, że wraz z pojawieniem się w rodzinie wnuków, dorosłe dzieci zaczynają zazwyczaj częściej widywać swoich rodziców i ich relacje poprawiają się. Częściowo może być to także zasługą upływającego czasu - wszystkie strony konfliktu mogły przyzwyczaić się już do rzeczywistości i zaakceptować ją. Tej naprawy więzi nie zawdzięczamy jednak tylko upływającemu czasowi i częstszym kontaktom z własnymi rodzicami, a teraz także dziadkami naszych dzieci. Zostając rodzicami często zauważamy, że zaczynamy upodabniać się do swoich matek i ojców. Z holenderskiego badania wynika, że zaczynamy mieć wtedy wspólne poglądy na kwestie dotyczące m.in. małżeństwa i podziału obowiązków domowych.

Agata Marszałek uważa, że własne rodzicielstwo pozwala nam także spojrzeć na swoich rodziców z trochę innej perspektywy: - To, co do tej pory było dla nas zupełnie niezrozumiałe (nadopiekuńczość, przewrażliwienie, kontrola), zyskuje nieco inny wydźwięk, ponieważ często staje się naszym własnym doświadczeniem - wyjaśnia psycholog. - Nie ma się co oszukiwać: pomimo ogromu otaczających nas informacji, to właśnie rodzice i teściowie - mimo tego, że wychowywali nas w innych czasach - stają się olbrzymią skarbnicą wiedzy. "Mądrości" dotyczące wychowania - zarówno te, z którymi się zgadzamy, jak i te, które nam nie pasują - są cenne dla młodego rodzica. Te pierwsze kształtują nasz sposób bycia rodzicem przez powielanie wzorca rodzicielskiego naszych rodziców i teściów, natomiast te, które przypominają nam niefajne i bolesne chwile naszego dzieciństwa, dają nam możliwość konfrontacji i niepopełniania błędów, które w negatywny sposób odbiły się na naszym własnym dzieciństwie.

Rodzicom łatwiej pokochać teściów

Pojawienie się w naszym życiu dzieci sprzyja również osłabieniu niechęci wobec teściów, ponieważ - jak zauważa Agata Marszałek - pozwala nam bardziej ich docenić. - Bardzo prozaicznym czynnikiem, który wpływa na wzajemne zbliżenie młodych z teściami, może być po prostu czas, który ci drudzy mogą zaoferować w pomocy nad dzieckiem - mówi psycholog o powodach takiej zmiany. - W dzisiejszym świecie jest to wartość olbrzymia. Świadomi młodzi rodzice wiedzą też, że mimo wielu uprzedzeń, które mogą żywić do swoich przyszywanych rodziców, są oni istotnym elementem pomagającym budować swoim wnukom poczucie ciągłości, tożsamości i przynależności - wyjaśnia.

Relacja rodzice-dziecko jest nie tylko jedną z najważniejszych w naszym życiu, jest też jedną z najdłuższych. - W trakcie jej trwania nieustannie zmieniamy się zarówno my, jak i nasi rodzice, zmienia się kontekst w jakim żyjemy i role, które względem siebie pełnimy - podkreśla Agata Marszałek. Informacja, że nasze dzieci mają tak ogromną moc sprawczą, że potrafią naprawiać relacje, wnosić w życie nową nadzieję i zbliżać do siebie ludzi, niesie ze sobą dużo otuchy. Jeśli ktoś, na kanwie modnych ostatnio rozważań, zastanawia się, po co w ogóle mieć dzieci, może odpowiedź znajdzie właśnie w doniesieniach z Holandii: po to chociażby, żeby zbliżyć się znowu do własnych rodziców i żeby zacząć ich (nareszcie?) rozumieć.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.