Trójka rodziców biologicznych? To możliwe, a niedługo może też legalne!

Nowatorska metoda może wyeliminować niektóre choroby dziedziczne - wystarczy wprowadzić DNA trzeciej osoby do zarodka, zastępując nim zmutowane geny. Wielka Brytania rozważa zalegalizowanie procedury. Inżynieria genetyczna budzi liczne kontrowersje, pytamy więc polskiego bioetyka, prof. Hartmana, czy takie rozwiązanie jest etyczne.

Dzięki nowej metodzie rodziny obciążone ryzykiem przekazania potomstwu nieuleczalnej choroby o podłożu genetycznym, mogłyby skorzystać z DNA trzeciej osoby do poczęcia zdrowego dziecka. Fragment DNA dawcy byłby niewielki i nie wpływałby znacząco na tożsamość poczętego w ten sposób człowieka, eliminowałby jednak na zawsze poważne schorzenia występujące w jego rodzinie. Temat jest kontrowersyjny, jak każdy, który dotyka kwestii ingerowania w materiał genetyczny człowieka, dlatego Minister Zdrowia Wielkiej Brytanii, Jeremy Hunt, poprosił rodaków o zabranie głosu w sprawie. Jeśli wynik konsultacji społecznych będzie pozytywny, Wielka Brytania, jako pierwszy kraj na świecie, dopuści możliwość tego typu działań na ludzkich zarodkach.

Uwolnić rodzinę od chorób

Brytyjska gazeta "The Daily Telegraph" donosi, że w samej Wielkiej Brytanii jedno dziecko na 200 cierpi na jakąś formę choroby mitochondrialnej (wynikającej z mutacji w DNA mitochondrialnym) - zaburzenia mogą być niewielkie, ale mogą też obejmować nawet 90% struktury mitochondrium. W większości przypadków, gdy defekt jest niewielki, nie daje on objawów chorobowych. Jednak u jednej osoby na 6,5 tys. ludzi zaburzenia są tak znaczące, że powodują rozwój poważnych chorób, m.in. zaniku mięśni czy ataksji (neurologicznego schorzenia powodującego poważne zaburzenia koordynacji ruchowej). Jak podaje gazeta, 99,8 proc. naszego DNA otrzymywanego od matki i ojca, w tym wszystkie cechy naszego wyglądu, mieści się w jądrze komórkowym. Jednak niewielka część genów znajduje się także w mitochondriach, znajdujących się poza jądrem i jest dziedziczona jedynie ze strony matki. Te genomy odpowiedzialne są za powstawanie niektórych poważnych chorób.

Nowa technika, stworzona przez brytyjskich naukowców z Newcastle University, miałaby zapobiegać przekazywaniu mutacji w genach znajdujących się w mitochondrium, poprzez usunięcie jądra komórkowego z komórki jajowej kobiety i umieszczenie go w pozbawionej takiego jądra komórce jajowej dawczyni. Następnie doprowadzano by do zapłodnienia przy zastosowaniu standardowej procedury in vitro, a mitochondria, w których występują zmutowane geny, zostałyby na zawsze usunięte z danej rodziny. Podobna technika może zostać zastosowana w przypadku ludzkiego zarodka - wymagałaby usunięcia DNA z jądra komórkowego matki i ojca i umieszczenia tych genów w zdrowym embrionie dawcy, pozbawionym jego genów jądrowych. W rezultacie dzieci odziedziczyłyby tożsamość swoich rodziców biologicznych, ale zarówno u nich, jak i u przyszłych pokoleń ich dzieci, mtDNA (DNA mitochondrialny) pochodziłoby od dawcy, kończąc tym samym rodzinną historię występowania ciężkiej choroby.

Trójka rodziców - to trzeba przemyśleć

Jakakolwiek ingerencja w materiał genetyczny człowieka to temat sprzyjający licznym kontrowersjom natury etycznej, dlatego też Minister Zdrowia Wielkiej Brytanii poprosił o wspomniane konsultacje społeczne, którym nadzoruje Urząd ds. Zapłodnienia i Embriologii Człowieka (HFEA). Mieszkańcy tego kraju do 7 grudnia będą mogli wyrazić swoją opinię na ten temat poprzez utworzoną specjalnie w tym celu stronę internetową. Zaplanowano również dwie publiczne debaty, podczas których będzie można zapoznać się ze szczegółami dotyczącymi techniki i wyrazić swoje zdanie. Raport z wyników konsultacji społecznych zostanie opublikowany w marcu 2013 roku. Na razie organizacja Progress Eductaional Trust, wspierająca szerzenie wiedzy o dopuszczalnych etycznie działaniach w zakresie zapłodnienia pozaustrojowego i badań genetycznych, przeprowadziła ankietę wśród 800 Brytyjczyków. 2/3 respondentów opowiedziało się za legalizacją procedury.

Przeciwnicy rozwiązania podkreślają, że oprócz odwiecznego dylematu czy ingerencja w ludzkie DNA jest moralnie uzasadniona, w tym przypadku dochodzi kwestia samego dziecka poczętego dzięki DNA osoby trzeciej: jak ten fakt wpłynie na poczucie własnej tożsamości, czy dawca DNA mitochondrialnego powinien mieć jakieś obowiązki względem tego dziecka i czy ono może w przyszłości kontaktować się z trzecim "rodzicem biologicznym"? Lisa Jardin, przewodnicząca HFEA, twierdzi, że zagadnienie cieszy się ogromnym zainteresowaniem całego społeczeństwa, a nie tylko rodzin, dla których ta procedura miałaby kolosalne znaczenie. Podkreśla, że trzeba wyważyć potrzebę posiada zdrowych dzieci z ewentualnymi konsekwencjami dla samych dzieci i reszty społeczeństwa.

Czy to w ogóle etyczne?

Dotychczas pary obciążone ryzykiem przekazania potomstwu choroby genetycznej, mogły skorzystać z diagnostyki preimplantacyjnej (PGD), polegającej na wyeliminowaniu zarodków obciążonych wadami genetycznymi przed przeprowadzeniem zabiegu zapłodnienia in vitro. Komitet Bioetyki przy prezydium PAN w ogłoszonym w czerwcu 2012 roku stanowisku, podkreśla, że jedną z racji moralnych przemawiających na korzyść PGD jest fakt, że diagnostyka preimplantacyjna daje parom obciążonym genetycznie szanse na urodzenie zdrowego dziecka, "a co za tym idzie, na zrealizowanie ich pragnienia o posiadaniu zdrowej rodziny. Nie ulega wątpliwości, że dla wielu osób rodzicielstwo jest fundamentalnym warunkiem poczucia sensu życia. Oczywiste jest też, że każdy rodzic życzy jak najlepiej swemu dziecku, a w szczególności pragnie, aby nie było ono ciężko chore". W tym sensie metoda, która jest przedmiotem debaty publicznej w Wielkiej Brytanii, mogłaby również spotkać się z aprobatą bioetyków. Czy tak jest rzeczywiście?

Profesor Jan Hartman, kierownik Zakładu Filozofii i Bioetyki Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, pytany o wątpliwości natury etycznej w przypadku metody proponowanej przez Brytyjczyków, odpowiada zdecydowanie: - Jeśli jakaś technika wspomaganej prokreacji uznana jest przez specjalistów za wystarczająco bezpieczną, to nie widzę żadnej innej kwestii etycznej, która mogłaby w jej kontekście powstać. Sprawy metafizyczne, w rodzaju obaw, czy "manipulowanie życiem" nie obraża Boga, nie należą do etyki i nie mają żadnego publicznego znaczenia. Jak koś nie chce korzystać z in vitro, nikt go nie zmusza.

Nie ulega jednak wątpliwości, że u części społeczeństwa praca nad materiałem genetycznym, w tym wprowadzenie do ludzkiego zarodka DNA "trzeciego rodzica", wywołuje obiekcje. Profesor Hartman je odrzuca: - Jakie obiekcje? Ktoś jest skrzywdzony? Ktoś doznaje jakiegoś uszczerbku? A może dziecku będzie przykro, że ma troje rodziców i dlatego nie powinno w ogóle się urodzić? Wszelkie ograniczanie praw rozrodczych, a więc utrudnianie ludziom korzystania z możliwości posiadania potomstwa, jest niegodziwością - podsumowuje profesor. Niedługo okaże się czy społeczeństwo brytyjskie podziela zdanie prof. Hartmana. Jeśli tak, Wielka Brytania ma szansę w ciągu najbliższych pięciu lat stać się pierwszym krajem na świecie zezwalającym na modyfikowanie ludzkiego materiału genetycznego, a przy okazji może przerwać dramat wielu rodzin dotkniętych poważnymi chorobami mitochondrialnymi.

Czy wprowdzenie do zarodka DNA trzeciej osoby, w celu uniknięcia choroby genetycznej u dziecka, powinno być legalne?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.