Dancewicz: Gdyby coś mi się stało, powierzyłabym synka znajomej parze homoseksualnej

Po burzy wokół okładki ?Newsweeka? prezentującej parę mam lesbijek zapytałam kilka znanych osób, czy pary homoseksualne powinny mieć prawo do wychowywania dzieci.

Michał Piróg, tancerz: Ja nie powinienem być gejem, bo mam mamę i tatę

Seksualność rodzica nie ma żadnego znaczenia, wpływu na dziecko. Seksualność nie jest chorobą, nie jest też nabyta. Gdyby była wyuczona, to ja nie powinienem być gejem, bo mam mamę i tatę. A jestem. Pary homoseksualne jak najbardziej powinny mieć prawo, żeby adoptować dzieci. Oczywiście wcześniej zbadane i sprawdzone, tak jak pary heteroseksualne starające się o adopcję. Zwłaszcza, że rząd nie jest w stanie zapewnić porzuconym dzieciom domu i życiowego startu.

Pytanie tylko, jak wpłynie na dziecko negatywna reakcja ze strony otoczenia. Wiem, co przeżywali moi znajomi, którzy mieli inny kolor skóry czy wyznawali inną religię. Odrzucenie przez rówieśników jest na pewno bardzo trudne i przykre. A dzieci, jak wiadomo, wynoszą taką nienawiść z domu. Dlatego przede wszystkim trzeba edukować rodziców, ludzi mojego pokolenia, żeby przedstawiali dzieciom świat jako różnorodny, kolorowy, przez to piękny. A chronili przed prawdziwymi niebezpieczeństwami. Tym bardziej, że świat się zmienia, dzieci co innego widzą na ulicy, w mediach, szkole, a w domu słyszą coś zupełnie innego, nie przystającego do rzeczywistości i żyją w konflikcie. Ale nie obawiałbym się tego ostracyzmu aż tak bardzo. Wiem, że pary z tych tzw. trudnych modeli są bardziej świadome i przygotowują dzieci na różne trudności.

Renata Dancewicz, aktorka: Przeciwnicy homoseksualnych rodzin są strasznie niekonsekwentni

Państwo nie powinno uszczęśliwiać ludzi na siłę i stawiać absurdalnych zakazów. Ja jestem sobie w stanie wyobrazić sobie taką sytuację, że mnie i mojemu partnerowi stanie się coś złego. W takiej sytuacji opiekę nad synkiem powierzyłabym jednej z dwóch znajomych par homoseksualnych. Wolałabym, żeby był chowany przez kochającą się parę niż trafił do domu dziecka, wioski dziecięcej czy jakichś przypadkowych osób. Płeć rodziców, ich orientacja seksualna nie mają dla mnie żadnego znaczenia. I jeżeli ktoś chce przechodzi przez te wszystkie procedury adopcyjne, to powinien mieć prawo do bycia rodzicem. Tyle jest niechcianych dzieci, które czekają na dom.

Poza tym przeciwnicy homoseksualnych rodzin są strasznie niekonsekwentni. Z jednej strony oskarżają gejów o bycie hedonistami, lekkoduchami, którzy zmieniają partnerów jak rękawiczki. Przecież tacy ludzie nie chcą poświęcać swojego zabawowego życia dla dziecka i wielkiej odpowiedzialności, jaka się z nim wiąże. A tu się okazuje, że jednak są w stanie? To jest jakieś pomieszanie. Gdyby to ode mnie zależało, to traktowałabym ich dokładnie w ten sam sposób, jak pary heteroseksualne i jeśli spełnialiby kryteria, to nie robiłabym żadnego problemu przy adopcji. Odmawianie im prawa do dziecka jest czymś haniebnym. Społeczeństwo musi się tylko z tym oswoić, ale się oswoi, tak jak z rodzinami pachtworkowymi, w których rodzice wchodzą w nowe związki.

Abradab, raper i producent muzyczny: Sprawa nie jest taka prosta

Z etycznego punktu widzenia każdy człowiek powinien mieć prawo do posiadania i wychowywania dzieci. I każda kochająca się rodzina powinna takie prawo mieć. Ale sprawa nie jest taka prosta. nikt nie żyje w próżni i obawiam się, że w tym momencie nasze społeczeństwo może nie być gotowe, żeby zaakceptować pary homoseksualne, które wychowują dzieci. Jest to kwestia przyzwyczajenia, oswojenia się z tym nowym zjawiskiem, ale jak wiadomo, to dzieje się bardzo powoli.

Orientacja seksualna rodziców może wpływać na dziecko. Wielu heteroseksualnych ojców nie chce mieć homoseksualnego syna. Ale to też się zmienia. Ja jestem heteroseksualnym rodzicem i nie wymagam, żeby moje dziecko było tej samej orientacji, co ja. Można się spodziewać, że pary homoseksualne też nie będą oczekiwały, że ich dziecko będzie miało homoseksualną orientację.

Beata Tyszkiewicz, aktorka: Co to nam da, że będziemy oburzeni

Jakkolwiek byśmy się nie oburzali, to homoseksualiści zawsze byli i będą, a także są i będą rodzicami. Sytuacja obyczajowa cały czas się zmienia. A ja lubię przewidzieć, jak świat się zmienia i to akceptować. Przykład z mojego domu: moja starsza córka, gdy miała naście lat, musiała być o godzinie 10 w domu, młodsza, gdy dorastała, wracała już o 12. I nawet nie proponowałam młodszej powrotu o 10, bo tylko bym się ośmieszyła. Trzeba utrzymać pewien dystans do problemu i zmian. Co to nam da, że będziemy oburzeni. Zmiany i tak się dokonają. Najgorszy wpływ na dziecko mają zwaśnione pary, przemoc w domu, a to czy jest w nim dwóch tatusiów czy dwie mamusie, to nie ma znaczenia. Teraz i tak większość dzieci ma dwóch tatusiów czy dwie mamusie, bo ludzie się rozwodzą i wchodzą w nowe związki. Takie okładki jak ta z Newsweeka wielu oburzają, a przecież tylko pokazują rzeczywistość. Czas na okładkę z rozwiedzionymi rodzicami, którzy wychowują dzieci w nowych związkach. To jest trudniejsza sytuacja dla dziecka, bo tam jest niezdrowa konkurencja między np. byłą żoną, a obecną partnerką taty. A to że para homoseksualna wychowuje dziecko nie ma znaczenia, te pary żyją na ogół w zgodzie, nie ma tam agresji, oni marzą o dziecku. Nie wierzę, żeby dziecko mogło być w takich rodzinach krzywdzone.

Andrzej Mleczko, rysownik: Świat się od tego nie zawalił, a moralność nie upadła

W wielu krajach o bardziej zaawansowanej demokracji homoseksualiści mogą adoptować i wychowywać dzieci, jakoś świat się od tego nie zawalił, a moralność nie upadła. Ale ja nie mam konkretnego zdania na ten temat. A jak nie mam zdania, to zachowuję się tak jak za komuny: gdy nie miałem wyrobionej opinii na jakiś temat, to brałem "Trybunę Ludu" i wiedziałem, że jest dokładnie na odwrót niż w tej gazecie, teraz, jak mam wątpliwości, to kupuję "Gazetę Polską" i wiem, że jest dokładnie na przeciwnie niż tam jest napisane. Ponieważ poglądy tej gazety są ogólnie znane, to i moje także. Przypuszczam, że ewentualny problem, jaki może mieć dziecko wychowywane przez pary homoseksualne, wynika wyłącznie z negatywnych reakcji otoczenia i ostracyzmu, który może źle się na nim odbić, z niczego innego.

Magdalena Środa, filozofka: To czy rodzice są hetero czy homoseksualni, to sprawa absolutnie drugorzędna

Ta okładka jest ważna dla przełamywania stereotypów, ponieważ wcale nie jest tak, że dzieci wychowywane przez homoseksualistów stają się homoseksualistami. Homoseksualiści rodzą w rodzinach heteroseksualnych. A jak słyszę, jakie potworności dzieją się w tzw. rodzinach tradycyjnych, to mi się włos jeży na głowie. W rodzinach homoseksualnych dzieci nie są maltretowane ani mordowane. Dobra rodzina to taka, która zapewnia dziecku miłość, bezpieczeństwo i rozwój. Powinniśmy walczyć z przemocą, agresją w rodzinie, a to czy rodzice są hetero czy homoseksualni, to sprawa absolutnie drugorzędna.

Rodzina tradycyjna, do której tak nawołują prawicowi politycy to wymysł z XIX wieku, to domy, w których dzieci nie były wychowywane przez rodziców, a przez nianie, guwerantki. Pełnej tradycyjnej rodziny nigdy nie było. Zawsze jednego z rodziców nie było w domu, bo np. pracował. Cóż to za rodzina, w której ojciec zajmuje się potomkami rozwalony na kanapie?

Więcej o:
Copyright © Agora SA