Skąd właściwie pomysł, że dziecko ma nas zawsze słuchać? [WYWIAD z Jesperem Juulem]

Język osobisty bardzo pomaga w komunikacji z dziećmi. A to dlatego, że dzieci kochają was bezwarunkowo. Wierzą, że mają najlepszych rodziców na świecie. Ufają wam w 250 proc. I chcą was szanować - mówi Jesper Juul, duński pedagog i terapeuta.

Justyna Dąbrowska: Czy ma Pan swoją definicję miłości?

Jesper Juul: Nie, nie mam. Ale wiem, że jest, bo jej doświadczyłem (śmiech).

A co to są granice?

Najczęściej rozumie się je jako zasady – każda rodzina ma garść zasad, według których postępuje. W Europie pojawił się ostatnio konserwatywny trend, by używać zasad do rozwiązywania konfliktów. A to nigdy nie działa. Albo inaczej, działa tylko wtedy, kiedy godzimy się na stosowanie przemocy. Przemoc to metoda perfekcyjna. Dzięki niej dzieci zachowują się tak, jak my chcemy. Trzeba jej tylko używać często i konsekwentnie. Tyle, że ta metoda działa tylko do momentu, gdy dzieci stają się nastolatkami. Wtedy następuje czas zapłaty.

No dobrze, ale co robić, jeśli dwulatek zaczyna na ulicy krzyczeć, wyrywać się i chce biec na ulicę. Mam go puścić, nie używając przemocy?

To ciekawe – rodzice na całym świecie używają tego samego przykładu – co mam zrobić, jeśli moje dziecko chce przejść przez ulicę? Odpowiedź jest prosta – zatrzymać je. Ale nie krzyczeć, bo ono nie ma pojęcia, że robi coś, czego nie powinno. To, co się dzieje z dwulatkami, jest bardzo interesujące. Zapewne wszyscy rodzice obserwują
ten fenomen – w pewnym momencie dwulatek zaczyna mówić „Nie”. I zawsze przy tym wygląda na szczęśliwego. Niestety, rodzice przyjmują to osobiście. Myślą sobie „On/ona chce mnie sprowokować, robi to specjalnie”.

A tak nie jest?

Żeby kogoś sprowokować i wiedzieć, jak to zrobić, trzeba mieć umysł 6-, 7-latka. Dwulatki tego nie potrafią. One w ten sposób manifestują swoją niezależność. Częściowe „oddzielenie się” od rodziców. I to z tego powodu są takie szczęśliwe. Kiedy mówią „Nie”, wyrażają coś w rodzaju: „Ty jesteś tobą, i ja jestem sobą. Nie jestem tobą, czy to nie wspaniałe?”. Jeśli macie dwulatka, sprawdźcie sami. Gdy mówi „Nie”, spójrzcie na niego, dajcie mu buziaka, a potem róbcie swoje. Jakieś 30 sekund później dziecko zrobi to, o co je prosiliście. Albo i nie (śmiech). Ale to jest cena za życie wśród wolnych ludzi. Jeszcze nie udało się stworzyć metody, dzięki której dziecko byłoby cały czas posłuszne. Ostatnie międzynarodowe badania wykazały, że dzieci
do piątego roku są nieposłuszne przez 60 proc. czasu. Więc nie wiem, skąd właściwie wziął się ten pomysł, że dziecko ma nas zawsze słuchać.

Czyli posłuszeństwo nie jest takie ważne?

Dzieci są trochę jak kobiety. Kobiety też nie są już posłuszne, nie słuchają, gdy mówi im się: „Tego nie możesz robić”. Zaczynają mówić bez pytania, mają opinie na wszystkie tematy, negocjują na wszystkich polach. Jeśli chcemy mieć władzę nad kobietami (i nad dziećmi), to przygotujmy się na kłopoty (śmiech).

Pan żartuje, a to jest poważna sprawa. W swoich książkach mówi Pan o tym, by rozmawiając z dziećmi, używać „języka osobistego”. Jak mówić tym językiem?

Warto pomóc dzieciom chronić ich osobisty język. To jedyny język, który pomaga rozwiązywać konflikty w relacjach opartych na miłości. Wszyscy go potrzebujemy. Jako partnerzy, rodzice, jako dzieci. Osobisty język, który gdzieś w nas tkwi od urodzenia, jest bardzo prosty. To jest: „Ja chcę, ja nie chcę, lubię, nie lubię, zrobię to, nie zrobię tamtego”. Język osobisty jest bardziej efektywny w komunikacji z dziećmi. A to dlatego, że dzieci kochają was bezwarunkowo. Wierzą, że mają najlepszych rodziców na świecie. Ufają wam w 250 proc. I chcą was szanować. Ale niekoniecznie chcą szanować jakieś generalne, odgórnie ustalone zasady. Jeśli dziecko robi coś, co rodzicom się nie podoba, to rodzice patrzą albo tak (Juul robi groźną minę), albo są tacy (robi słodką minę), czyli „za bardzo przyjaźni dzieciom”. Rodzice, z jakiegoś powodu, starają się nauczyć dzieci języka społecznego. Gdy maluch mówi: „Chcę ciastko”, rodzice i dziadkowie mówią: „Powiedz proszę”. Nie mam nic przeciwko językowi społecznemu, jest ważny w kontaktach z innymi ludźmi. Ale nie musimy go uczyć dzieci od razu. Jeśli zwracacie się w ten sposób do innych,
same to podchwycą.

Nie srogim, nie słodkim... To jakim warto być?

Prawdziwym, przyjaznym. Jeśli dziecko biega po pokoju, a tobie to przeszkadza, powiedz: „Chcę, żebyś usiadła tu, obok mnie, na 10 minut”. Jeśli macie zdrowe dziecko, to ono powie: „Ale ja tego nie chcę”. Możecie powiedzieć: „Widzę, ale chcę i jestem pewna/y, że wytrzymasz”. Jeśli to jest dwulatek, to pewnie powie: „Nie”, ale poczekaj 15 sekund i on usiądzie przy tobie. Rodzice pytają, ile razy trzeba to powtórzyć. Jakieś 15000 razy. Dzieci nie przyjmują tych wszystkich naszych zasad, wartości, granic, póki nie skończą 4-5 lat.

Czyli mamy być szczerzy i naturalni?

Mam pewien problem ze słowem szczerość. Wolę słowo „autentyczność”. 

W Polsce dyskutujemy na temat klapsów, zdejmujemy z półek księgarń książki, w których są instrukcje, jak karcić dzieci. Jakby Pan przemówił do tych rodziców, którzy uważają, że klaps to nic takiego?

To zależy. Jeżeli dają klapsa dziecku i czują się z tym źle, pomógłbym im znaleźć alternatywę. Jeżeli dają klapsa i uważają, że to jest dobre dla dziecka – nie marnowałbym czasu na rozmawianie z nimi. Czy danie klapsa dziecku krzywdzi je? Tak, krzywdzi. A przede wszystkim narusza waszą relację z dzieckiem. Jest wielka
różnica między klapsem z bezradności, a klapsem, który zostaje wymierzony w poczuciu prawa. W pierwszym przypadku można zawsze wrócić i powiedzieć: „Nie powinienem był tego zrobić”. Proponuję rodzicom coś takiego: usiąść i wyobrazić sobie dziecko za 20 lat. Jakie cechy powinno posiadać, jak będzie dorosłe? Czy chcę, żeby było silne i zdrowe? Czy chcę, by było ciche, grzeczne i posłuszne? Jedna możliwość to pacyfikowanie dziecka. A druga: pokazanie mu, jak być odpowiedzialnym.

*Jesper Juul

Duński terapeuta rodzinny i pedagog o światowej renomie, jeden z liderów przełomu we współczesnej pedagogice. Propaguje idee szacunku i współdziałania w relacjach z dzieckiem.

To także może cię zainteresować:

Dzieci mówią o zdrowym jedzeniu. "Wszystko jest zdrowe dla mnie, nawet słodycze"

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.