W zdrowych rodzicach zdrowy duch! Z maluchem na rowerze

To prawda, że narodziny dziecka zmieniają całe życie rodziców. Z kilku rzeczy faktycznie trzeba zrezygnować, ale na pewno nie z uprawiania sportu! Zapaleni piłkarze i siatkarze będą wprawdzie musieli kilka lat poczekać, aż zagrają ze swoim dzieckiem, ale ile frajdy można mieć chociażby ze wspólnej jazdy na rowerze.

Każdy rodzic potwierdzi, że odrobina ruchu dobrze by mu zrobiła. Żeby rozruszać plecy, bolące od podnoszenia dziecka, ramiona od noszenia go po schodach, kolana obolałe od wspólnego raczkowania (bo żeby zauważyć te wszystkie okruszki, które dziecko próbuje wsadzić do buzi, trzeba samemu wylądować na czworakach), i po prostu po to, żeby dobrze się poczuć. Wiosna przyszła, robi się coraz cieplej, więc może ruszyć na wspólną rowerową wycieczkę?

Kosztowne początki przyjemności

Zanim jednak zaczniemy eksplorowanie okolicznych tras, będziemy musieli odwiedzić sklep rowerowy. Zakładamy, że rodzice mają już rower lub dwa. Ale jak zabrać na niego naszą pociechę? - Żeby bezpiecznie wozić dziecko ze sobą na rowerze musimy zainstalować specjalny fotelik dla dziecka. U nas w sklepie kosztują one od 259 zł do 429 złotych. Niemało, ale taki fotelik starcza całe szczęście na kilka sezonów - tłumaczy Jacek Opolski, menadżer warszawskiego sklepu Biker.

Jeśli nie mamy aż tylu pieniędzy, możemy poszukać czegoś tańszego. W "Decathlonie" najtańszy fotelik kosztuje niecałe 130 złotych. Zanim wybierzemy konkretny model poprośmy o radę sprzedawcę. Nie ma sensu przepłacać, jeśli będziemy z dzieckiem jeździli tylko na krótkie przejażdżki po osiedlowych alejkach. Ale jeśli planujemy regularne, długie wyprawy, to wtedy musimy wybrać po prostu najwygodniejszy i najbezpieczniejszy fotelik.

Kiedy możemy ruszać na wycieczki? W foteliku może siedzieć dziecko ważące minimum 9 kilogramów. Bardzo ważne: obowiązuje tu podobna zasada jak przy instalacji fotelika samochodowego przodem do kierunku jazdy. Czyli dziecko musi już pewnie siedzieć i dobrze trzymać główkę!

Maksymalny "udźwig" takiego fotelika to, w zależności od firmy, od 22 do 25 kilogramów. Według statystycznych średnich taką wagę dzieci osiągają około 6. roku życia. Zresztą prawdopodobnie wcześniej nasze dziecko stanie się "za długie" niż za ciężkie - nogi dziecka muszą opierać się specjalnym podnóżku, inaczej nasza pociecha może nimi machać niebezpiecznie blisko szprych i łańcucha.

W sklepach można też znaleźć foteliki o mniejszej maksymalnej wadze dziecka. Przed ich zakupem zastanówmy się dobrze. Jeśli fotelik jest przeznaczony dla malucha do 15 kilogramów, to nasza pociecha wyrośnie z niego około 3. roku życia.

Kilka słów o bezpieczeństwie

Fotelik rowerowy montuje się najczęściej pod siedzeniem, na głównej ramie. Przykręca się do niej specjalną kostkę, do której dołącza się fotelik za pomocą dwóch prętów. Dzięki temu fotelik wpina się i wypina dosłownie jednym ruchem. Dziecko siedzi dokładnie za naszymi plecami, nad tylnym kołem, a wyprofilowane metalowe pręty, na których spoczywa fotelik, zapewniają dobrą amortyzację. W niektórych damkach z instalacją takiego fotelika mogą być jednak problemy, dlatego najlepiej iść do sklepu z własnym rowerem, żeby wszystko do siebie pasowało.

Kiedyś produkowano również powszechnie foteliki montowane z przodu, przed kierownicą. Teoretycznie mają tę zaletę, że możemy z dzieckiem bez problemu rozmawiać w czasie jazdy. Ale są one dużo bardziej niebezpieczne (w razie wypadku), a poza tym ciężar dziecka powoduje, że rower staje się bardzo trudny w prowadzeniu. Dlatego większość firm produkuje tylko foteliki montowane za naszym siedzeniem.

Zwróćmy też uwagę na kilka detali. Fotelik powinien mieć podnóżek, w który można wpiąć nóżki dziecka - żeby nie machało nimi przy kołach. Niektóre modele mają regulowane podnóżki, które można dopasować do wzrostu naszej pociechy (to ważne, jeśli nasze dziecko będzie wysokie, ale szczupłe). Dobrze, żeby fotelik miał specjalne plastikowe zabezpieczenia, które chronią przed wkręceniem się w koła jakiegoś zwisającego elementu ubranka dziecka.

Przed zakupem sprawdźmy, czy fotelik ma odpowiednio wysoki zagłówek. Tylko wtedy główka dziecka będzie dobrze chroniona. Zwróćmy też uwagę, czy fotelik jest wystarczająco miękki, żeby naszemu małemu pasażerowi wygodnie się siedziało. No i pamiętajmy, że najbezpieczniejsze są pięciopunktowe pasy bezpieczeństwa, a najważniejsze jest to, żeby dziecko nie mogło ich samo odpiąć.

- Im droższy fotelik tym większe możliwości jego regulacji: droższe foteliki można bardziej odchylić do tyłu, przez co dziecku będzie wygodniej na przykład w czasie snu - dodaje Jacek Opolski.

Na foteliku nie skończą się nasze wydatki. Musimy pamiętać o kasku dla dziecka (i oczywiście dla siebie!) - to koszt około 100 złotych. - Warto również zamontować lusterko, dzięki któremu będziemy widzieli na przykład, czy nasze dziecko nie wychyla się z fotelika, żeby chwycić za gałęzie - radzi innym rodzicom Marek Utkin, służbowo zajmujący się komunikacją rowerową w Biurze Drogownictwa i Komunikacji Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy, a prywatnie zapalony cyklista, który najpierw swoją córkę dzielnie woził na foteliku, a teraz jeżdżą już wspólnie na rowerowe wycieczki.

Jeszcze jedna sprawa: jeśli chcemy jeździć wieczorem, pamiętajmy też o odblaskach.

Trening czyni mistrza

Wszystko kupiliśmy? Świetnie, ale teraz czeka nas trochę treningu. - Trzeba pamiętać, że dziecko waży dość dużo. Fotelik umieszczony jest nad tylnym kołem, więc ten ciężar wpływa na sposób jazdy na rowerze - mówi pan Marek. I podpowiada przyszłym fanom rodzinnego jeżdżenia, jak przygotować się do wycieczek. - Można zainstalować fotelik i przypiąć do niego plecak napełniony tak, by ważył tyle ile dziecko - tłumaczy. Wtedy zobaczymy, że rower zachowuje się inaczej niż normalnie. Kiedy np. zatrzymujemy się na światłach, musimy mocniej trzymać rower, żeby się nie przewrócił. Ostrożniej musimy wjeżdżać na krawężniki. - Fotelik wprawdzie amortyzuje część wstrząsów, ale tylko w pewnym zakresie. Dziecko nie będzie zachwycone, jeśli fotelik będzie skakał i wibrował - mówi Marek Utkin. Takie odruchy chroniące naszą pociechę warto wyrobić sobie zanim wyruszymy z dzieckiem na długą przejażdżkę!

No i przede wszystkim: nie ruszajmy w długie trasy, jeśli ostatni raz jeździliśmy 10 lat temu. - Nie można zaczynać od zera, Musimy mieć trochę zaprawy. Jeżdżenie z dzieckiem wymaga więcej wysiłku niż samemu - przestrzega pan Marek.

Bierzemy misia w teczkę

My mamy już nogi na pedałach, gotowi do jazdy. Dziecko w kasku przypięte pasami do fotelika ciekawie się rozgląda... Start! Nie, nie, nie - stop! A jedzenie, pieluchy, butelki, smoczki, zabawki, kremy, rzeczy do przebrania, śliniaczki, słoiczki, łyżeczki...? Drodzy rodzice, nie wierzcie folderom reklamowym: Wasz maluch również w czasie rowerowej wycieczki będzie brudził pieluchę, zgłodnieje lub zacznie marudzić. - Trzeba być do tego dobrze przygotowanym. Trudno o dobrą zabawę, gdy dziecko będzie cały czas płakało - zaznacza Marek Utkin.

Gdzie jednak zapakować ten cały osprzęt naszego malucha? Duża część fotelików wymaga zdemontowania tylnego bagażnika. - Można kupić torbę na kierownicę, ceny zaczynają się od 100 złotych - mówi Jacek Opolski z Bikera. - Albo możemy zainwestować w bagażnik na przednie koło, tzw. "low-rider". To kosztuje, razem z sakwami powyżej 200 złotych - dodaje.

Możemy też zarzucić dobytek w plecaku na własny grzbiet. - Byle plecak nie był za duży, bo będzie kończył się tuż przed nosem naszego dziecka - śmieje się Marek Utkin. Taki plecak ma jednak dużo zalet. - Dzieci lubią aktywnie spędzać czas. Możemy w kieszeni plecaka schować bidon i od czasu do czasu poprosić naszego małego pasażera, żeby nam go podał - mówi pan Marek. Oczywiście jeśli jedziemy z rocznym, niemówiącym jeszcze maluchem, to tej funkcji plecaka nie użyjemy.

Jeżeli siodło naszego roweru ma klasyczne sprężyny, a nie elastomery, warto jest kupić (lub uszyć z jeansu lub zamszu) pokrowiec na siodło, który będzie osłaniać sprężyny i chronić przed włożeniem w nie palców przez dziecko.

Karmienie i pedałowanie

Niezależnie od tego do czego zapakujemy dobytek, nie zapomnijmy o kilku niezbędnych akcesoriach. Musimy mieć coś chroniącego przed deszczem. - Bardzo dobrze sprawdza się taki przezroczysty pokrowiec na wózek. Można go błyskawicznie zarzucić - podpowiada pan Marek. Przyda się też poduszka w kształcie podkowy dla dziecka. Bo przytrzyma mu główkę, kiedy nasz mały pasażer zaśnie, co przecież małym dzieciom może się zdarzyć.

Warto pamiętać o tym, żeby zaczynać od krótszych tras i stopniowo przyzwyczajać dziecko do coraz dłuższych wycieczek. Trzeba je zaplanować tak, żeby były zgodne z rytmem dnia naszej pociechy: małe dziecko ma przecież swoje pory przewijania, karmienia i snu! - Polecam takie planowanie trasy, żeby unikać hałasu, który dla dzieci jest bardziej dokuczliwy niż dla dorosłych - mówi Marek Utkin. A może po prostu zafundować dziecku dodatkową atrakcję i wyjechać za miasto pociągiem, a na rower wskoczyć dopiero w lesie? Warto to przemyśleć.

I ostatnia praktyczna rada: pamiętajmy, żeby dziecko (szczególnie na wiosnę i jesienią) ubrać trochę cieplej. Nas rozgrzeje pedałowanie, a ono będzie tylko się rozglądało.

Tak przygotowani możemy ruszać w drogę!

Więcej o:
Copyright © Agora SA