-
Byłem gorącym zwolennikiem reformy edukacji i jeszcze miesiąc temu gorąco namawiałem wszystkich do wysyłania sześciolatków do pierwszej klasy. Sam chciałem mojego syna zapisać do lokalnej podstawówki. Wszystko zmieniło się po niedawnej wizycie w tejże placówce. Okazuje się, że sześcioletnie dzieci są może gotowe na szkołę, ale nie vice versa.
-
POLECAM:
rzecznikrodzicow.pl/referendum-edukacyjne-ratuj-maluchy-i-starsze-dzieci-tez#overlay-context=materialy-do-referendum-edukacyjnego
a tak nawiasem, to wszystko rozbiega się o pieniądze. Jeśli dzieci szybciej pójdą do szkoły, to szybciej o rok skończą edukację i Państwo mniej kasy wyłoży. -
Ja też poszedłem do szkoły jak miałem 6 lat, wtedy to była zerówka, w której uczyłem się tego, czego dziś dzieci mają mieć w 1 klasie (m.in. czytania i pisania), tego się jakoś nie boję dla mojego dziecka.
Wiadomo, że prawdziwy problem to sprawa, że wszystkie 6-latki mają pójść do pierwszej klasy w 2014 roku naraz z 7 latkami. Żeby nauczycieli ze szkół nie zwalniać i wszystkim dzieciom dać dostęp do przedszkoli, bo w 2015 roku idą wybory! Tylko jest strach, że idea dobra, a wyjdzie byle jak i po polsku (np. brak ławek , łazienek dla mniejszych dzieci i 100 innych problemów organizacyjnych), a więc co trzeba?
Trzeba przetestować system na obecnych 6-latkach. -
To źle skierowane pytanie. O dojrzałości szkolnej dziecka decydują badania a nie opinie rodziców. W czasach komuny i PGR-ów, czasach trudnych, do każdego dziecka szedł nauczyciel do domu, ten, który będzie uczył klasę 1, by zobaczyć, poznać dziecko i jego warunki życia, przeprowadzić wywiad z rodzicami, jednym słowem uzyskać materiał, który albo kwalifikował do nauki, albo do poradni na badania. To były prymitywne narzędzia, ale były, jakiekolwiek a dziś? Ludzie na ulicy odpowiadają na pytania o rozwój dzieci, nawet wiedzą, że dla takiego komputer to pestka, a więc geniusz... . Na tym MEN tworzy oświatę w POlsce!
-
pytanie powinno być: CZY SZKOŁY SĄ GOTOWE NA PRZYJĘCIE, BADŹ CO BĄDŹ, MALUCHÓW?? Czy mają przygotowane pomieszczenia, czy nauczyciele są przeszkoleni, czy dzieci będą bezpieczne na terenie szkoły, czy starsi uczniowie nie będą zagrożeniem...itp. Wszystkie te wątpliwości pozostają, MEN nie rozwiał w moim mniemaniu żadnej z nich
-
Weźcie pod uwagę, że nie każde dziecko 6-letnie ma dobrze rozwiniętą koncentrację, orientację przestrzenną, sprawność manualną itp. - to, co jest wymienione w ramach zajęć zerówki przedszkolnej. Te elementy będą decydować o powodzeniu szkolnym lub niepowodzeniu Waszych dzieci w klasie I.
Z własnego doświadczenia - moja 6-letnia córka w klasie I okazała się mieć problemy z tym wszystkim, odrabianie zadań było żmudne, do dziś bardzo słabo czyta itp. Wiele wysiłku włożyłam w to, żeby ostatecznie powtarzała klasę I, bo w końcu ten materiał opanowała - a jest kompletnie niedojrzała do tego, by stawić czoła klasie II jako najmłodsza z całej klasy. Natomiast obecnie zasadą jest promowanie dzieci do klas dalszych bez względu na braki.
Pytajcie przedszkolanek, na ile rozwinięte są Wasze dzieci, konsultujcie się w poradniach, nie podejmujcie takich decyzji pochopnie. Bo szkoda, by dziecko zaliczyło falstart i miało poczucie, że mu się coś nie udało już na początku. -
-
To, co zostało wyżej napisane, jest O.K; ale nijak ma się do naszych szkół. Postulat, aby dzieci słać wcześniej (w wieku 6 lat do szkół) jest słuszny. Problemem jest jednak to,że w szkołach pracują osoby nieprofesjonalne, choć z kwalifikacjami na papierze. Polscy nauczyciele wczesnoszkolni nic nie robią w publicznych placówkach - moje dziecko po roku pobytu w zerówce umie tyle, ile w domu nauczyło się; nie mówiać o tym,ze nauczyciel po 7 miesiącach nie zdołał poznać swojego ucznia (w ocenie półrocznej przypisał submisje, podczas gdy w domu wszyscy jesteśmy nieco pod butem córki, itd.) Moja rada, jako profesora akademickiego, kontrolujcie nauczycieli waszych dzieci, sprawdzajcie czy pracuję, czy realizują program czy wracają do domu "spoceni pracą" po 5 godzinach pracy. Przy okazji zapraszam do lektury felietonów na temat kondycji polskiej pedagogiki:
blogi.newsweek.pl/Tekst/spoleczenstwo/645161,w-zerowkach---zamiast-literek-i-cyferek-patriotyzm-o-ideologicznosci-wychowania-przedszkolnego.html
Polscy pedagodzy, specjaliści od edukacji przedszkolnej i wczesnoszkolnej, opracowali w 2008 roku dokument nazwany Podstawą wychowania przedszkolnego. Dokument jest przejawem niezwykłej „choroby ideologicznej”. Zgodnie z tym dokumentem, w klasie zerowej z pewnością nasze dzieci nie nabędą miłości do wiedzy, pędu do poznawania świata, skłonności do perfekcyjnego rozwiązywania zadań. Nasiąkną patriotyzmem, ludowością, grzecznością i dbałością o czystość. Dlatego potrzebujemy anty-pedagogicznej krucjaty !!!!
blogi.newsweek.pl/Tekst/spoleczenstwo/644020,katastrofalna-kondycja-polskiej-pedagogiki.html
Polska, typowa szkoła wyższa jest lepsza w dziedzinie naukowego uprawiania pedagogiki jedynie od typowej szkoły wyższej w Gruzji, Rosji, Czarnogórze, na Białorusi, w Azerbejdżanie, Albanii, Mołdawii i na Ukrainie. W Izraelu na publikację tekstu pedagogicznego, który spełnia międzynarodowe standardy naukowości, trzeba przeciętnie czekać w losowo wybranej szkole jedynie 116 dni, podczas gdy w Polsce ponad 45 lat. Jeden polski „pedagog-naukowiec” pisze pracę spełniającą międzynarodowe standardy akademickie w ciągu prawie 395 lat.
blogi.newsweek.pl/Tekst/spoleczenstwo/644373,pedagogika-polska-na-tle-afryki.html
31-sze miejsce zajmowane przez Polskę w afrykańskim rankingu osiągnięć naukowych szkół wyższych w dyscyplinach pedagogicznych jest ze względów oczywistych skandalem. Wynik ten zawdzięczamy rozdrobnieniu ilościowemu szkół wyższych w Polsce. Ale nawet redukcja połowy z tych szkół poprawiłaby naszą pozycję jedynie do 25-go miejsca w Afryce. Nadal bylibyśmy gorsi od Etiopii (kraju targanego suszami i głodem), Sierra Leone (jeden z najbiedniejszych krajów świata), Rwandy (potarganej nie tak dawno krwawą rzezią domową) czy pustynnej Namibii.
blogi.newsweek.pl/Tekst/spoleczenstwo/643887,beznadzieja-szkol-skutkiem-ideologicznosci-polskiej-pedagogiki.html
Okazuje się, że polski profesor lub doktor pedagogiki jest w stanie napisać rocznie niespełna 70 słów tekstu naukowego w języku angielskim, który mógłby być przedmiotem oceny przez badaczy z innych krajów. 70 słów rocznie oznacza, że rodzimy „specjalista-naukowiec-pedagog” pisze tygodniowo około dwóch słów mających jakąś
Aby ocenić zaloguj się lub zarejestrujX
barakudaa
Oceniono 26 razy 20
Ale na "całym" świecie dzieci nie mają jednej nauczycielki na 25 dzieci i nieprzystosowanych sal w szkołach i głupich programów nauczania.Zresztą "całym światem" jest tez Finlandia gdzie jest najwyższy dochód na osobę a dzieci ida do szkoły w wieku 7 lat.A emigrantki które zwiały z Polski nie powinny wypowiadac się o polskich warunkach szkolnych.