Papier, kredki, cały świat

Dlaczego rysowanie jest tak ważne dla dziecka?

Nie ma chyba malucha, który nie lubiłby kolorowych kredek. I warto go zachęcać do rysowania, choćby dlatego, że to doskonała zabawa. Ale nie tylko dlatego.

Z kredą w ręku dziecko:

uczy się panować nad ruchami dłoni;

poznaje kolory i kształty;

rozwija umiejętność obserwacji;

ćwiczy pamięć i wyobraźnię.

Jedna wielka kreska

Roczny maluch nad kartą papieru to raczej wyjątek. Ale niektóre umiejętności zdobyte w tym wieku stanowią podstawę do późniejszego rysowania.

Dziecko potrafi złapać drobne przedmioty kciukiem i palcem wskazującym (a więc kiedyś będzie mogło tak trzymać kredkę) i skupia się na chwilę gdy słucha wierszyka lub ogląda obrazek (a więc będzie mogło się skoncentrować na własnym rysunku).

Pierwsze obrazki, które powstają w wieku kilkunastu miesięcy, nie przedstawiają kompletnie nic - zarówno z punktu widzenia obserwatora, jak i twórcy.

Malucha fascynuje sam fakt, że dzieje się coś niezwykłego, i to dzięki niemu: on rusza ręką z jakimś patyczkiem, a biała kartka zmienia swój wygląd. Na tej samej zasadzie jeszcze nie dawno dziwiło go, że rozlega się pisk, gdy naciśnie gumowa zabawkę, albo że gdy pomacha ręka, dzidziuś w lustrze też macha.

Początkowo maluch trzyma kredkę całą dłonią i wodzi nią po kartce, nie odrywając ręki - powstaje w ten sposób jeden długi wielołamańcowy zygzak. Dopiero potem, kiedy dziecko co jakiś czas unosi rączkę, pojawiają się pojedyncze kreski. A jeszcze później - zaokrąglone zawijasy.

Człowiek, drzewo, dom

Pod koniec trzeciego roku życia dziecka któryś z zaokrąglonych zawijasów zechce się zamknąć i powstanie kółko.

Podobnie jak w dziejach ludzkości, także w dziejach małego człowieka jest to ogromny krok naprzód. Kółko plus kilka kresek tworzą bowiem na kartce głowonoga, przedstawiającego, w zależności od intencji twórcy, "mamę", "tatę", "babcię" albo - nieco później - jego samego.

Ciekawe, że na rysunkach prawie wszystkich małych dzieci ręce i nogi wyrastają wprost z głowy, tak jakby maluchy dopiero później uświadamiały sobie, że maja także tors.

Coraz umiejętniej łączone kreski pozwalają trzylatkowi narysować dom i drzewo (te motywy pojawiają się na obrazkach dzieci na całym świecie). Potem z miesiąca na miesiąc przybywa szczegółów: głowie wyrastają uszy i włosy, nodze stopy, a rękom palce...

Maluch uczy się, że można narysować kilka rzeczy na jednym obrazku: drzewo przy domu, tatę przy samochodzie. W dodatku nie wszystko musi być w jednym kolorze. To ten piękny czas, kiedy dziecko nie przejmuje się, "jak jest naprawdę", i tata na jego obrazku jest większy od samochodu, a słońce ma kolor fioletowy.

Pięciolatek jest w stanie zmieścić coraz więcej szczegółów na coraz mniejszej powierzchni.

Potrafi się koncentrować nieporównanie lepiej niż rok, dwa lata temu, więc może dłużej pracować nad każdym rysunkiem. Na jego kartkach pojawiają się więc rozbudowane sceny z wieloma postaciami ("Rycerz uwalnia księżniczkę z wieży", "Ja i tata w wesołym miasteczku"), a proporcje i kolory stają się coraz bardziej zbliżone do rzeczywistych.

Kryzys twórczy

Jeśli nie zgasi się entuzjazmu malucha, nie będzie się wcale przejmował, że jego obrazki nie są fotograficzną kopia rzeczywistości. Dzięki temu może rozwijać swój niepowtarzalny indywidualny styl. Zmienia się to zazwyczaj dopiero w szkole, a czasem już w przedszkolu. Wtedy możesz usłyszeć pełne żalu albo złości: "Nie wyszedł mi ten piesek. W ogóle nie jest podobny!". A wszystko to za sprawę czyjejś krytycznej uwagi ("To ma być pies?") labo jakiegoś Jasia czy Julki, którzy malują najpiękniej z całej klasy, którym nie sposób dorównać.

Jeśli dziecko przeżywa akurat kryzys twórczy, staraj się je przekonać, że jego dzieła są jedyne w swoim rodzaju, że bardzo ci się podobają, że nigdy czegoś podobnego nie widziałaś.

Raczej nie zgaduj, co przedstawia rysunek, bo jeśli okaże się, że domniemany jeż jest akurat stonogą, dziecko nie poczuje się pewniej. Lepiej powiedz: "Cóż za fantastyczne kolory', "Ależ tu się dużo dzieje na tym obrazku" albo po prostu poproś, żeby ci o nim samo opowiedziało.

Niekiedy pomocna okazuje się zmiana techniki. Obrazki można przecież tworzyć także:

palcem i farbą;

gąbką maczaną w farbie;

z wydzieranego kolorowego papieru;

z wycinanych fragmentów gazetowych zdjęć.

Ale co mam namalować?

Każdemu może się zdarzyć moment twórczej niemocy. Staraj się więc raczej nie mówić "narysuj coś" albo "no to sobie porysuj", chyba że twój maluch jest już bardzo zapalonym artystą. Lepiej podsuwać propozycje tematów, np. portret własny lub ukochanego psa, mój (albo wymarzony) dom, spotkanie z ufoludkiem, scena z "Czerwonego Kapturaka" lub innej baśni...

Ważne, żeby temat poruszał twórcę. Może to być jakieś mocne przeżycie z niedawnej przeszłości, w zależności od charakteru i temperamentu dziecka: wizyta w ogrodzie zoologicznym, urodziny kolegi, spotkanie ze ślimakiem w ogródku albo z tata na boisku. Zawsze dobrze jest zerkać na powstające dzieło. Oczywiście nie po to, żeby krytykować, lecz żeby dawać wyraz swojemu zainteresowaniu. A gdy zauważysz, że entuzjazm twórczy wygada, możesz pytaniami delikatnie podsuwać dalsze pomysły ("A czym ten ufoludek przyleciał na Ziemię?", "Gdzie mieszka ten smok?", "Czy ta mała małpka ma mamę i tatę?", "Dokąd idzie ten chłopiec?").

Niektórzy dają dziecku książeczki z obrazkami do kolorowania. Są tanie i nic w nich nie trzeba wymyślać. Nie wydaje mi się to dobrym pomysłem. Może kolorowanki wyrabiają precyzję rączki (bo chodzi o to, żeby kredka nie wyszła poza linię), ale z pewnością nie rozwijają wyobraźni.

Minimum bałaganu

Jeśli wykorzystujecie techniki alternatywne, które mogą doprowadzić do zamalowania wykładziny lub sklejenia rąk, mebli i ubrań:

wybierz takie miejsce, w którym ewentualne szkody najłatwiej da się usunąć (np. pokrytą terakotą podłogę w kuchni);

cenniejsze meble w pobliżu przykryj folia lub starymi gazetami;

miej pod ręką wilgotną szmatkę, choćby po to, żeby w razie potrzeby móc szybko wytrzeć maluchowi ręce, gdy będzie musiał pilnie pobiec do łazienki.

Barwny świat emocji

W twórczości dzieci, podobnie zresztą jak prawdziwych dorosłych artystów, odbijają się ich emocje. także dlatego warto się przyglądać dziecięcym obrazkom.

Tematyka, barwy, nastrój mogą czasem więcej powiedzieć o tym, co dzieje się z naszym dzieckiem, niż ono samo.

Jeżeli więc zauważysz w rysunkach synka lub córki jakąś gwałtowną zmianę (np. dotychczas były pełne zieleni, błękitu i żółci, a teraz są czarno-brązowe albo zamiast krasnoludków pojawiły się na nich olbrzymy o ogromnych paszczach), spróbuj porozmawiać z dzieckiem. Na początek o samym obrazku, ale może dojdziesz do czegoś głębszego (np. strachu przed agresywnym kolegą w przedszkolu albo zazdrości o młodsze rodzeństwo). Może się też okazać, że alarm był fałszywy, a ohydny potwór to nowa, szczególnie modna postać z telewizyjnego serialu i szanującemu się przedszkolakowi po prostu nie wypada go nie rysować.

Zajrzyjmy do teczki

Gdy tylko dziecko zacznie tworzyć pierwsze rysunki, załóż mu jego artystyczną "teczkę personalną". Wkładaj do niej co bardziej charakterystyczne obrazki (nie ma się co łudzić, jakaś selekcja będzie niezbędna, jeśli nie chcesz zginąć pod sterta papierów). Nie zapomnij opatrzyć każdego datą, a także tytułem, gdy mniej więcej w wieku dwóch lat twórca sam zacznie je już nadawać. Dzięki temu będziesz mogła obserwować postępy swojego malucha, a po latach ten zbiór stanie się dla niego wspaniałą pamiątką.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.