Wakacje z babcią

Kiedy twoja mama zaproponowała, że latem weźmie malucha na dwa tygodnie wakacji, nawet się ucieszyłaś. Dziecko będzie pod dobrą opieką, a wy nareszcie będziecie mieli czas dla siebie. Im jednak bliżej wyjazdu, tym więcej ogarnia cię wątpliwość.

Babcia uwielbia wnuka, a on kocha babcię i dobrze się z nią czuje, ale... Gdy są razem, zawsze się trochę denerwujesz. Złości cię, że babcia rozpuszcza malucha, nie potrafi mu niczego odmówić (a on oczywiście owija ją sobie wokół palca). Traktuje go jak dzidziusia, zapina mu kurtkę, zakłada buty, nosi na rękach! Przecież on skończył już cztery lata. I jeszcze to jedzenie. Tyle razy prosiłaś, żeby nie chodziła za dzieckiem z łyżeczką ani nie dawała mu słodyczy. Niestety, babcia jest niereformowalna. Nawet jeśli przytakuje ci i przyznaje rację, wiesz, że gdy tylko zamkną się za tobą drzwi, i tak zrobi swoje. A teraz miałabyś zostawić ją z synkiem sam na sam aż na dwa tygodnie?

Przede wszystkim musisz sama sobie odpowiedzieć na pytanie, czy jesteś gotowa na kompromis, bo bez niego się tu nie obejdzie. Jeżeli powierzasz mamie swoje dziecko, okazujesz jej zaufanie. Nie możesz więc narzucać jej sposobu, w jaki ma się nim zajmować, ani oczekiwać, że będzie wszystko robić tak jak ty chcesz. Ona kocha twoje dziecko po swojemu. O wiele spraw naprawdę nie warto kruszyć kopii, ale są też takie, w których po prostu nie można ustąpić - dla dobra dziecka. Jeśli więc masz wątpliwości, przyjrzyj się im dokładnie. I rozważ wszystkie za i przeciw.

Rozpieszczanie

Chyba wszystkie kochające babcie trochę rozpieszczają wnuki (zwłaszcza jeśli nie zajmują się nimi na co dzień). Wbrew obawom rodziców nie ma w tym nic złego.

Odpowiedzialność za wychowanie dzieci spoczywa przede wszystkim na rodzicach. To oni muszą wyznaczać granice i myśleć o obowiązkach. Babcie nie muszą się o to troszczyć. Dlatego mogą sobie pozwolić na więcej luzu. Są bardziej wyrozumiałe i pobłażliwe dla malucha. Gdy zajmują się nim, starają się poświęcić mu cały swój wolny czas. Nie przejmują się więc tak bałaganem przy zabawie, cierpliwie odpowiadają na niekończące się pytania z serii "dlaczego", a bajki na dobranoc potrafią czytać całymi godzinami.

W swojej chęci dogodzenia dziecku znacznie częściej niż rodzice ulegają jego zachciankom. Mały łasuch ma ochotę na placuszki z jabłkami? Babcia już podejmuje stosowne działania w kuchni.

Początkujący Indianin potrzebuje namiotu? Za chwilę wyciągnięte z pawlacza koce utworzą tymczasowy wigwam. Do kolekcji aut przydałaby się nowa ciężarówka?

Po najbliższym spacerze koło kiosku brak zostanie uzupełniony.

Rodzice często widzą w takim postępowaniu zagrożenie, bo obawiają się, że wywoła ono eskalację żądań dziecka. Niepotrzebnie, cztero- czy pięciolatek rozumie, że babcia pozwala na nieco więcej niż mama, i korzysta z tego, ale to mama wciąż jest dla niego największym autorytetem. I dwa tygodnie pobytu z nawet najbardziej pobłażliwą babcią tego nie zmienią. Za to kiedyś czułe rozpieszczanie babci będzie pewnie dla twojego dziecka jednym z najpiękniejszych wspomnień z dzieciństwa.

Niedobrze jest jednak, jeśli babcia nie potrafi się dziecku sprzeciwić. Jest bezradna wobec jego łez czy krzyku. Ulega wszelkim kaprysom dla świętego spokoju. Nie rozumie, że czasem dla dobra malucha trzeba powiedzieć mu "nie". W czasie pobytu u niej dziecko potrafi spędzić cały dzień przed telewizorem albo w ogóle nie myć zębów, bo po prostu tak chce. A babcia, zamiast wymyślić sposób na przełamanie jego oporu (np. niezwykłą zabawę w ogrodzie czy wspólne szorowanie zębów przed lustrem), po prostu się poddaje. Wtedy warto się zastanowić, czy rzeczywiście maluch powinien spędzić z nią dwa tygodnie.

Nadopiekuńczość

Rodziców często denerwuje nadopiekuńczość babci. Mają wrażenie, że w jej towarzystwie maluch jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki znów staje się bezradnym dzidziusiem.

Nagle nie potrafi założyć butów, umyć rąk, sam zjeść zupy. A babcia natychmiast rusza na pomoc, niepotrzebnie (zdaniem rodziców) przysparzając sobie pracy.

Jeśli nadopiekuńczość przejawia się tylko w ten sposób, nie trzeba się nią przejmować. Dla babci zapięcie dziecku kurteczki, zawiązanie sznurowadeł czy nakarmienie zupą nie tylko nie stanowi żadnego problemu, ale wręcz sprawia jej to przyjemność. Wreszcie może się poopiekować ukochanym wnuczęciem do woli, tak się przecież za nim stęskniła. Nie martw się więc, że się przepracowuje. Nie ma też obawy, że cztero- czy pięciolatek w ciągu dwóch tygodni oduczy się zakładania butów czy samodzielnego jedzenia. Po powrocie bez trudu przestawi się na właściwe tory.

Gorzej sprawa wygląda, gdy nadopiekuńczość babci przejawia się w przesadnym strachu o dziecko. Lęk o małego człowieka i chęć chronienia go są oczywiście jak najbardziej naturalne, ale nie mogą one podcinać dziecku skrzydeł, uniemożliwiać mu poznawania świata i uczenia się na własnych błędach. Jeżeli babcia na placu zabaw biega za maluchem, nieustannie powtarzając: "Nie wspinaj się, bo spadniesz", "Nie biegaj, bo się przewrócisz", a w domu we wszystkim go wyręcza, "bo jeszcze sobie zrobi krzywdę", to wysłanie dziecka z nią na wakacje naprawdę nie ma sensu. To będą zatrute dwa tygodnie zarówno dla niego, jak i dla niej.

Problemy z jedzeniem

Dla wielu rodziców w kontaktach z babcią największy problem stanowi jedzenie. Starsza pani często przywiązuje do niego nadmierną wagę.

Babcia często za punkt honoru stawia sobie, żeby wnuk zjadł obiad, i potrafi chodzić za nim z łyżeczką i karmić niczym tuczoną gęś. Na plac zabaw zawsze zabiera kanapkę, banana i słodki soczek, który co chwila podtyka maluchowi. I jest przekonana, że gdyby nie ona, ten niejadek nie zjadłby niczego.

Jeżeli maluch w domu normalnie je i nie jest grubaskiem, nie warto za bardzo przejmować się tą sprawą. Przez kilkanaście dni babcia nie zaszczepi mu niezdrowego stosunku do jedzenia, najwyżej trochę rozleniwi. Jeśli jednak dziecko ma nadwagę, lepiej, żeby wakacje spędziło z rodzicami. Przesadna troskliwość babci o jego pełny brzuch na pewno nie wyszłaby mu na zdrowie.

Konflikty często dotyczą słodyczy. Zdarza się, że wszelkie w domu zakazane, niezdrowe, pełne barwników i konserwantów łakocie u babci są na porządku dziennym. Maluch opycha się nimi, a babcia zdaje się zupełnie nie wiązać tego z brakiem apetytu przy kolacji.

Zamiast się denerwować, warto spróbować ustalić wspólną taktykę. Na przykład: maluch może zjeść coś słodkiego, ale raz dziennie, najlepiej po obiedzie, i koniecznie musi potem umyć zęby (babcię przekona argument, że powinno to wpłynąć na poprawę apetytu wnuka). Na ten deser może dostać lody, kawałek domowego ciasta, chałwy czy czekolady, ale nie batonik, nie lizak ani żelki. Babcia, która przecież chce dla wnuka dobrze, na pewno pójdzie na taki kompromis. Zwłaszcza jeśli przed wyjazdem wyślesz ją z maluchem na wizytę kontrolną do zaufanego dentysty (a wcześniej poprosisz go o podpartą odpowiednimi argumentami krótką prelekcję dla wdzięcznej publiczności).

Alergia nie dopuszcza kompromisów.

Dziecku z alergią pokarmową pewnych rzeczy jeść po prostu nie wolno.

Jeżeli babcia tego nie rozumie, prawdopodobnie niestety nie będzie przestrzegać właściwej diety. To może maluchowi zaszkodzić, lepiej więc na razie nie powierzać go babci na wakacje.

Więcej o:
Copyright © Agora SA