Rozgrzewka przed przedszkolem

Po wakacjach twoje dziecko idzie do przedszkola? Warto wykorzystać najbliższy czas na to, by poćwiczyć kilka umiejętności, które ułatwią mu start.

Przedszkole to dla dziecka prawdziwa rewolucja w życiu. Wszystko jest nowe: ludzie, miejsce, zasady i oczekiwania. Chcielibyśmy pomóc malcowi przystosować się do nowej rzeczywistości, w miarę możliwości ograniczyć stres - tylko jak to zrobić?

Przede wszystkim spróbujmy zmniejszyć dawkę tych szokujących dla malca nowości. Ludzi i miejsce dziecko może trochę poznać w czasie zajęć adaptacyjnych w przedszkolu. Warto się na nie zapisać, jeśli są organizowane w naszej placówce.

Możemy też się postarać, żeby przedszkolne zasady i oczekiwania nie były dla malucha całkowitym zaskoczeniem. Dzieci w domu są zwykle wyręczane w wielu sprawach, bo kontakt z opiekunem jeden na jeden na to pozwala. Teraz jednak, dla dobra malucha, warto przestać go wyręczać, żeby był bardziej samodzielny i od września dobrze radził sobie w przedszkolu.

Jakie umiejętności mogą okazać się cenne na początku i jak je rozwijać? Wskazówek udzielili nam nauczycielka pracująca w przedszkolu Anna Lesiuk-Dąbrowska oraz rodzice dzieci, które przedszkolną adaptację mają już za sobą.

Wyzwania dla przedszkolaka - Sam dasz radę!

Pierwszym wyzwaniem jest tzw. samoobsługa. Bez niej maluch też oczywiście "nadaje się" do przedszkola. Opanuje ją na miejscu. Jednak wprowadzenie go w temat wcześniej może mu oszczędzić sporo stresu. Bo przecież jeśli coś znamy i już trochę umiemy, nie jesteśmy tacy zagubieni, jak przy zetknięciu z nowością.

Potraktujcie naukę samoobsługi nie jak tresurę, tylko wspólną zabawę w robienie nowych rzeczy. Wiadomo, że w obecności mamy zwykle działa fenomen dwóch lewych rączek, więc efektów nie można się spodziewać od razu. Ale zabawna demonstracja w wykonaniu rodzica - np. jak ręka-piesek, wąchając głośno, szuka w bluzce wejścia do tunelu - powinna zachęcić do naśladownictwa. Niech maluch czuje, że robi coś sam, bo jest już duży. Że może, a nie, że musi, bo inaczej mama będzie zła.

To warto ćwiczyć przed rozpoczęciem przedszkola:

Samodzielne jedzenie - stawiamy przed maluchem talerz, sztućce (zwykłe, nie plastikowe) i zachęcamy, by wziął się do roboty. Nie dokarmiamy go, gdy się ociąga. Przyzwyczajamy dziecko do tego, że posiłek nie ciągnie się w nieskończoność, tylko trwa określony czas (w przedszkolu zwykle pół godziny), a potem talerze są zbierane.

Rozbieranie i ubieranie się - w przedszkolu malec będzie przebierać się w piżamę przed leżakowaniem i zakładać ubrania wierzchnie przy wychodzeniu na dwór. Na początek można dla ułatwienia rozkładać ubranie przed dzieckiem na podłodze - spodenki przodem do góry (tylko wsunąć nóżki), bluzka przodem do dołu (wystarczy podnieść ją i naciągnąć na głowę), kapcie noskami skierowane "od dziecka".

Mycie rąk i zębów - ćwiczymy całą sekwencję, począwszy od zakasania rękawów, a skończywszy na wycieraniu rąk. Wszystko bez pomocy rodzica.

Korzystanie z toalety bez pomocy - niech maluch próbuje w domu sam opuścić spodenki, usiąść na toalecie, zrobić co trzeba, wytrzeć co trzeba, wstać, opuścić klapę, spuścić wodę, podciągnąć spodenki, umyć ręce. Nie od razu wszystko się uda, to zrozumiałe.

Wyprawka do przedszkola:

Odpowiednie ubrania. Ułatwią trenowanie samodzielności (w domu i w przedszkolu). Najlepsze są dresy lub rozciągliwe legginsy, góra łatwo wkładana przez głowę, swobodna, miękka, z niezbyt obcisłymi rękawami (aby łatwo było je podwinąć do mycia rąk), ubranie wierzchnie na suwak. Stanowcze "nie" mówimy wszelkim guzikom, zapinkom, szelkom, wiązaniom, sztywnym materiałom i nadmiernej elegancji.

Łatwe do założenia buty i kapcie. Zwykle u maluchów najlepiej sprawdzają się buciki zapinane na rzepy lub gumki ściągające. Niektóre dzieci nieźle radzą sobie też z suwakami.

Rzeczy, które maluch zna. Dlatego wyprawkę do przedszkola dobrze jest kupić i pozwolić dziecku nosić kilka tygodni wcześniej. Chodzi o to, żeby malec zdążył przyzwyczaić się do nowych ubrań i butów i potrafił bez większego trudu rozpoznać je jako własne.

W świat bez adwokata

Polityka niewyręczania dziecka dotyczy nie tylko samoobsługi. Chodzi także o to, by nie wyręczać go w kontaktach z innymi, nie mówić za nie, nie być pośrednikiem w jego rozmowach z rówieśnikami i dorosłymi. Zachęcajmy więc malucha do tego, by sam zadawał pytania i odpowiadał innym, by próbował rozwiązywać swoje problemy (np. na placu zabaw).

To warto ćwiczyć przed pierwszym dniem w przedszkolu:

Sygnalizowanie potrzeb (pić, siusiu, kupa etc.), zgłaszanie próśb - nie tylko rodzicom, ale też innym dorosłym, którzy mogą pomóc. Jeśli na przykład w czasie wizyty u cioci dziecku zachce się pić, zachęcamy je: "Podejdź do cioci i poproś o coś do picia". Gdy malec chce pogłaskać psa sąsiadki, mówimy: "Zapytaj panią, czy możesz".

Proszenie o pomoc - to bardzo cenna umiejętność, która często może dziecku oszczędzić frustracji. Wiele maluchów w domu nie musiało nigdy o nic prosić, bo czujny opiekun, widząc najmniejsze kłopoty, spieszył z pomocą. W przedszkolu, w grupie dzieci jest inaczej. Widzimy, że malec nie może otworzyć pudełka z flamastrami? Nie pędźmy od razu z odsieczą. Dajmy dziecku szansę poprosić o wsparcie.

Dogadywanie się z innymi dziećmi - nie strońmy teraz od placów zabaw, klubów malucha, przyjęć urodzinowych i wszelkich form zabawy w grupie. Starajmy się też nie wspomagać dziecka zbytnio w kontaktach z rówieśnikami. Oczywiście ingerujmy, kiedy jest to naprawdę konieczne, ale nie chodźmy za malcem jak cień, cały czas reprezentując jego interesy.

Krótkie rozstania

Jeśli maluch przebywa ciągle pod opieką jednej osoby, dobrze byłoby teraz pokazać mu, że ta osoba może zniknąć na trochę, a potem o umówionej porze wrócić - i świat się nie zawali.

To warto ćwiczyć, żeby przyzwyczajać nowego przedszkolaka:

Zostawanie kilka godzin bez rodziców pod opieką innej osoby (babci, cioci, niani, sąsiadki). A może wasza sąsiadka ma dzieci, z którymi malec mógłby się pobawić?

Żegnanie się - czułe, wesołe, lecz w miarę sprawne, połączone z umówieniem się, kiedy rodzic wróci (np. po obiedzie - bo przecież godziny nic maluchowi nie mówią).

Budowanie zaufania - mama mówiła, że przyjdzie po dobranocce i przyszła. Obiecała, że wróci po mnie, gdy zjem podwieczorek, i wróciła. Czyli może, gdy zostawia mnie w przedszkolu, i mówi, że przyjdzie po obiedzie, można jej wierzyć? Dotrzymywanie obietnic, np. w kwestii pory odbierania dziecka z przedszkola, jest ogromnie ważne w procesie adaptacji. Nigdy nie rzucajmy słów na wiatr, a jeśli już się do czegoś zobowiążemy, zróbmy wszystko, żeby dotrzymać słowa.

Poranny trening

ANNA LESIUK-DĄBROWSKA nauczycielka wychowania przedszkolnego:

W początkach przedszkola poranki są najtrudniejsze. Maluch jest przyzwyczajony do leniwych początków dnia. A tu nagle reżim - pobudka, śniadanie, ubieranie, niezrozumiałe tempo i nerwowa atmosfera. Wszystko to zwiększa niepokój dziecka. Dlatego poranki także warto zawczasu przećwiczyć. Możemy zacząć od budzenia dziecka codziennie o godzinie zbliżonej do tej, o której będzie wstawać we wrześniu. Potem ustalony porządek działania - chwila zabawy, śniadanie, mycie zębów, ubieranie i wyjście, choćby do sklepu czy na plac zabaw (powtarzalność i przewidywalność zdarzeń dają maluchowi poczucie bezpieczeństwa). Po takim treningu wrzesień nas nie zaskoczy!

Rodzice piszą:

TOMASZ, tata Piotrka (5 lat): Na pierwszym zebraniu nauczycielka prosiła, by uczyć chłopców, że mają sami trzymać sobie siusiaka w toalecie. Rodzice się śmiali, ale i trochę czerwienili...

MARTA, mama Kaliny (4 lata): Gdy córka szła do przedszkola, martwiłam się, jak to będzie z wycieraniem pupy po kupie, bo zupełnie sobie z tym nie radziła (na polecenie: "wytrzyj pupę", wycierała pośladek). A słyszałam, że w niektórych przedszkolach panie w ogóle nie pomagają dzieciom w toalecie. Na szczęście trafiliśmy na inne podejście. Nauczycielka wytłumaczyła nam, że trzylatkom jeszcze trudno jest robić coś, czego nie widzą. Panie zachęcały do samodzielności, ale poprawiały po dzieciach, gdy to było konieczne.

PAULINA, mama Zosi (4 lata): W pierwszych dniach córki w przedszkolu nauczyłam się, że w obietnicach trzeba być bardzo ostrożnym, bo dzieci rozumieją wszystko dosłownie. Obiecałam Zosi, że przyjdę po nią po podwieczorku (trwa mniej więcej do 15). Gdy dotarłam do przedszkola o 15.20, okazało się, że córka od 20 minut stoi przy drzwiach do sali i czeka. Pani zasugerowała, że jeśli zamierzam przychodzić bliżej 15.30, lepiej powiedzieć dziecku: "Zjesz podwieczorek, pobawisz się trochę i wtedy po ciebie przyjdę".

Więcej o:
Copyright © Agora SA