Ten rewolucyjny postulat to owoc niedawnej konferencji zorganizowanej przez agendę ONZ ds. Rozwoju oraz polskie biuro Światowej Organizacji Zdrowia. W jej trakcie zaprezentowano opracowane przez WHO i niemieckie Federalne Biuro ds. Edukacji Zdrowotnej "standardy edukacji seksualnej w Europie". Co w nich znajdziemy?
Jak przytacza Rzeczpospolita - "rozwój seksualności rozpoczyna się w momencie urodzenia, więc edukację należy rozpocząć przed czwartym rokiem życia". WHO podaje też, jakie kompetencje powinno nabyć dziecko poddawane takiemu nauczaniu. Ich przykładami są: umiejętność rozmowy, przy użyciu odpowiedniego słownictwa, na tematy związane z prokreacją czy też "wyrażanie własnych potrzeb, życzeń i granic, na przykład w kontekście zabawy w lekarza". Na tym jednak nie koniec.
Światowa Organizacja Zdrowia zakłada bowiem, że w wieku 9-12 lat dzieci powinny już wiedzieć: jak w przyszłości zastosować środki antykoncepcyjne oraz prezerwatywy czy też umieć "brać odpowiedzialność za bezpieczne i przyjemne doświadczenia seksualne". Zdaniem WHO w wieku 12-15 lat dziecko powinno nabyć umiejętność samodzielnego zaopatrywania się w antykoncepcję, a młodzież powyżej 15 lat - charakteryzować się "krytycznym podejściem do norm kulturowych/religijnych w odniesieniu do ciąży, rodzicielstwa itp.".
Prelegujący podczas konferencji prof. Zbigniew Lew-Starowicz, omawiając dziecięcą seksualność, zwracał uwagę na fakt, iż już niemowlęta odczuwają orgazmy. Znany seksuolog zaprzeczył jednak, jakoby konferencja miała na celu propagowanie seksu wśród 12-latków. Podkreślał, iż optymalny wiek inicjacji seksualnej to około 20 lat, wyrażając jednocześnie troskę o tych, którzy swoją aktywność w tej dziedzinie rozpoczynają za wcześnie.
Od czasu publikacji przytaczanego artykułu w internecie dosłownie wrze. Również na forum emama znajdziemy gorący wątek poświęcony tematyce edukacji seksualnej przedszkolaków.
Niektórzy z wypowiadających się forumowiczów są zbulwersowani wnioskami z konferencji. "Za moich czasów wystarczyło powiedzieć, żeby uważać na obcych mężczyzn i nigdzie z nimi nie chodzić, nie brać cukierków itp." - pisze na forum emama użytkowniczka o nicku gazeta_mi_placi. - "A teraz dzieci są takie niekumate, że trzeba im wszystko kawa na ławę??? Może jeszcze puszczać im filmy porno, aby naocznie widziały, na co nie pozwalać dorosłym?" - dodaje. "Za moich czasów... Bla, bla, bla... - odpowiada jej kropkacom. - "Gdyby nie było problemu z wykorzystywaniem dzieci poniżej 10 lat i tym, na co mogą pozwolić dorosłym lub innym starszym dzieciom, nie ma sprawy."
Część forumowiczów zgadza się jednak z tym, że edukacja seksualna jest dzieciom potrzebna, ale w adekwatnym do ich wieku zakresie. "Oczywiście nie chodzi [...] o to aby 12-latkom mówić o pszczółkach i udawać, że sfera wczesnoseksualna jest im zupełnie obca, ale trzeba to robić z dużym wyczuciem, aby nie przegiąć w żadną stronę" - pisze forumowiczka aneta_skarpeta. - "Naprawdę można dziecko przestrzec przed pedofilem (mówię o małym dziecku) bez wdawania się w wielkie seksualne szczegóły. Trzeba zachować zdrowy rozsądek" - dodaje.
Obecni na konferencji przedstawiciele Ministerstwa Edukacji Narodowej wydają się zainteresowani zaprezentowanymi im postulatami. W rozmowie z Rzeczpospolitą, podkreślali, co prawda, że "nie są to standardy, które będą wdrażane w szkołach". Niemniej równie chętnie mówili też o propagowaniu ustaleń WHO pośród rodziców i nauczycieli w naszym kraju.
"Uważam, że w takiej wczesnej edukacji jest sens, ale szczególnie istotne jest właśnie odpowiednie kształcenie w tym względzie rodziców i kadry pedagogicznej w Polsce" - mówi mi psycholog Ewa Ulrich-Załęska. - "Wiadomo, że dzieci pytają o różne rzeczy i warto wiedzieć jak na takie pytania odpowiadać. Z drugiej strony ważne jest również, aby nauczyciele potrafili adekwatnie reagować na pewne zachowania dzieci, na przykład, kiedy jedno prosi drugie o pokazanie "co tam ma". No i jeśli uczy się dzieci czegokolwiek, trzeba to dostosować zarówno do wieku dziecka, jak i do jego aktualnych potrzeb."
A co edukacja seksualna może dać samym dzieciom? "Zależy, czego się uczy" - podkreśla pani Ewa. - "Edukacja seksualna nie powinna się zajmować wyłącznie "techniczną" stroną seksu. Myślę, że na początek, młodszym dzieciom, przyda się na przykład nauka jak odmawiać, jeśli nie mają ochoty na kontakt fizyczny. A co do starszych dzieci? Warto sobie odpowiedzieć, czy rzeczywiście mają się uczyć seksualności z filmów pornograficznych?"
Jak zatem postąpić? Zacząć edukować dzieci już na wczesnym etapie czy czekać? Powierzać edukację innym czy podejmować się jej samodzielnie? Większość użytkowników forum emama, wypowiadających się w opisywanym wcześniej wątku przyznaje, że woli uczyć dziecko o seksualności na własną rękę.
"Patrząc tylko na to, co dzieje się w polskich szkołach, to ja jednak wolę edukację seksualną załatwić we własnym zakresie - żeby żadna nawiedzona katechetka czy inna zarumieniona ze wstydu niedouczona nauczycielka nie pierniczyła bzdur" - pisze opium74. - "Oczywiście dopuszczam do świadomości, że nauczycielki bywają wyedukowane, potrafiące merytorycznie zająć się trudnym tematem... Tylko nie chciałabym takich szukać, eksperymentując na własnym dziecku." Wtóruje jej forumowiczka o nicku nad_orinoko: "Pewnie, że szkoła (czy, o zgrozo, przedszkole) to nie miejsce, gdzie dziecko powinno się dowiadywać o seksualności, a już na pewno nie w sposób, w jaki nie życzą sobie rodzice".
Z kolei psycholog Ewa Ulrich-Załęska uważa, że takie zajęcia w szkołach mogłyby być dobrym pomysłem. Zastrzega jednak, iż jej zdaniem rodzice powinni się w nie angażować, zarówno nadzorując ich tematykę, jak i asystując dziecku w ich trakcie. W decyzji, czy i jak udostępnić dziecku wiedzę o seksualności, warto kierować się przede wszystkim dobrem dziecka oraz własnymi odczuciami i standardami.