Posłuchaj mnie mamo, posłuchaj mnie tato!

Czy próbowałaś kiedyś zapytać o coś męża, gdy oglądał mecz piłkarski albo ulubiony serial? Jeśli tak, to wiesz, jak się czuje twoje dziecko, gdy chce ci coś powiedzieć, a ty zupełnie nie zwracasz na nie uwagi.

Moje dziecko nie ma takich problemów, zawsze go wysłucham twierdzisz z przekonaniem. Czyżby?

A wczoraj? Córka chciała ci opowiedzieć, co się zdarzyło w przedszkolu, a ty oganiałaś się od niej jak od natrętnej muchy. Tak, tak, wiem: byłaś zmęczona, w pracy miałaś ciężki dzień. No i ile razy można słuchać, że zupa mleczna jest wstrętna, a chłopaki ciągną dziewczynki za włosy. Ale pomyśl, jak czuło się twoje dziecko?

A teraz wyobraź sobie, że córka ma nie pięć lat, ale piętnaście i właśnie wróciła ze szkolnej wycieczki. No i jak było? pytasz przejęta. - Normalnie - wzrusza ramionami i zamyka się w swoim pokoju. Jak się będziesz czuła?

Dlaczego nie słuchamy własnych dzieci? Czyżby nie obchodziło nas, co mają nam do powiedzenia? A może po prostu nie umiemy ich słuchać?

Słyszysz, ale czy słuchasz?

Często ojciec odgradza się od dziecka gazetą i zdaje się go w ogóle nie słyszeć. Żadne szarpanie za rękaw "Tato, posłuchaj!" nie robi na nim wrażenia. Jest jakby w dźwiękoszczelnej kabinie.

Matka słyszy, ale wcale nie słucha. Z przylepionym uśmiechem potakująco kiwa głową i niezależnie od tematu rozmowy zadaje to samo pytanie: "Co było na obiad w przedszkolu?" albo "Odrobiłeś lekcje?". Oprócz wiktu i opierunku dzieci potrzebują uwagi i zainteresowania rodziców. Są im niezbędne niemal jak powietrze. Tylko wtedy czują się potrzebne i kochane. Łatwiej sobie radzą ze swoimi problemami i stresem.

Dla małych dzieci jesteśmy niemal całym światem, niepodważalnym autorytetem, ostoją, opoką. Nic dziwnego, że gdy coś się dzieje w ich życiu, chcą się nam zwierzyć. To prawda, że ich zmartwienia z naszego punktu widzenia wydają się błahe: kożuch w mleku, brzydka sukienka, obrażalska przyjaciółka. Ale dla maluchów to są problemy życiowe.

Kto ma wysłuchać, kto poradzić, jeśli nie my? Rozmowa z dzieckiem to nasz podstawowy rodzicielski obowiązek. Taki sam, a może nawet ważniejszy od wykarmienia i odziania syna czy córki.

Czas na rozmowę

Nie znaczy to jednak, że gdy dziecko chce nam coś powiedzieć, trzeba natychmiast wszystko rzucać i siadać do rozmowy.

Jeśli jesteś bardzo zajęta, powiedz po prostu: "Kochanie, wiem, że masz mi coś ważnego do powiedzenia, ale w tej chwili nie mogę rozmawiać. Gdy tylko skończę, usiądziemy razem i wszystko mi opowiesz". Maluch będzie wiedział, że jego problemy są dla ciebie ważne i to, co ma do powiedzenia, rzeczywiście cię interesuje. I cierpliwie zaczeka, aż znajdziesz dla niego czas.

Czasem dziecko naprawdę nie może czekać. Dotyczy to zwłaszcza maluchów. Zanim skończysz gotować obiad albo plotkować z sąsiadką, twój trzylatek dawno zapomni, co miał ci do powiedzenia, a zlekceważony dwulatek dostanie ataku furii (wtedy już na pewno nie dowiesz się, o co mu chodziło).

Gdy maluch skończy cztery, pięć lat, możesz wyznaczyć w domowym planie dnia specjalny czas na rozmowę. Musi to być czas tylko dla was, kiedy nikt i nic nie będzie wam przeszkadzać. Nie będziecie spieszyć się do pracy, do przedszkola, na ważne spotkanie. Z czasem dziecko nauczy się, że właśnie wtedy ma mamę czy tatę tylko dla siebie, może porozmawiać, zwierzyć się, poradzić. I będzie na to czekać.

Sam na sam w łazience

O taki czas tylko dla was najłatwiej podczas kąpieli. Polecam to zwłaszcza zapracowanym tatusiom, którzy wracają do domu wieczorem i dopiero wtedy mogą zająć się potomkiem. Kiedy maluch pluska się w wannie, usiądź przy nim na stołeczku (nie na brzegu wanny, bo to niewygodne i długo nie wytrzymasz) i po prostu słuchaj. Zdziwisz się, ile ma ci do powiedzenia. Jeśli twoje dziecko jest skryte i niechętnie mówi o sobie, delikatnie wciągnij go w rozmowę.

Opowiedz, jak to było w twoim przedszkolu, jak się kiedyś okropnie pokłóciłeś z bratem i jakiego psikusa zrobiliście babci. Ani się spostrzeżesz, gdy synek zacznie z przejęciem opowiadać, jaka ohydna była zupa w przedszkolu i jak później pobił się z najlepszym przyjacielem i pani postawiła ich obu do kąta. Gdyby nie sam na sam w łazience, pewnie nigdy byś się tego nie dowiedział. I zachodziłbyś w głowę, czemu maluch jest w takim złym humorze.

Pogaduchy do poduchy

Maluchy na ogół uwielbiają rozmowy na dobranoc, bo nareszcie mogą być tak blisko rodziców. I to zarówno dosłownie (mama jest tuż obok i można się do niej przytulić), jak w przenośni (na ucho można powiedzieć tacie znacznie więcej niż przy kolacji). Pytaj malucha o kolegów, panią w przedszkolu, o to, co się wydarzyło, gdy nie byliście razem. Stawiaj pytania otwarte, na które nie wystarczy odpowiedzieć "tak" lub "nie". Gdy zamiast zagadnąć "Fajnie było na wycieczce?", spytasz "Co ci się najbardziej podobało na wycieczce?", dowiesz się znacznie więcej. Uwaga! Wieczorne szeptanki bywają niebezpieczne. Gdy przyłożysz głowę do poduszki, możesz nieoczekiwanie wpaść w ramiona Morfeusza. I wtedy z pogawędki z maluchem nici.

Rodzinne łoże i stół

Niedzielne poranki w rodzicielskim łożu mają wiele zalet wieczornych szeptanek, ale brakuje im tej odrobiny intymności. W obecności obojga rodziców i młodszej siostry trudniej się otworzyć. Ale można się przytulić i wspólnie pomarzyć, a to też jest bardzo miłe.

Wspólna kolacja, w czasie której obowiązuje absolutny zakaz włączania telewizora, to dla starszych dzieci odpowiednik niedzielnych poranków w rodzinnym łożu. Czas, kiedy cała rodzina może być razem, czas na szczerą rozmowę. Musicie tylko uważać, żeby spotkanie przy stole nie zamieniło się w przesłuchanie ("Co było w szkole?") albo nudne wykłady ("Ja w twoim wieku...").

Spacer we dwoje

Nie uwierzysz, ile możesz usłyszeć na krótkim spacerze z maluchem. Wędrówki po parku czy po osiedlowych alejkach wyjątkowo skłaniają do zwierzeń.

Pamiętaj, że każde dziecko musi mieć swój własny czas w łazience czy pogaduchy do poduchy - chwilę, w której mamę lub tatę ma tylko dla siebie.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.