"Skąd się wziąłem?" - jak rozmawiać z małymi dziećmi o seksie

- Dzieci doskonale wyczuwają, kiedy kręcimy - mówi dr Alicja Długołęcka, edukatorka seksualna, w rozmowie z Karoliną Stępniewską.

Karolina Stępniewska: Skąd się biorą dzieci?

Alicja Długołęcka, edukatorka psychoseksualna: - Jeśli to pani pyta, to odpowiedź brzmi: różnie. To zależy od osób dorosłych, od tego, jakie były ich motywacje. Niekoniecznie z miłości. Czasem biorą się z przypadku i nieokiełznanej namiętności, czasem z planowanego stosunku seksualnego, a czasem z kompletnie nieplanowanego, ale z miłości. Czasem biorą się też z gwałtu, a czasem z in vitro.

A w wersji dla czterolatki? Skąd się biorą dzieci?

- Nie ma jednej dobrej wersji dla każdego czterolatka. Tak samo, jak w przypadku pytania nas dorosłych "Jak być szczęśliwym w związku?" nie ma jednej dobrej odpowiedzi, bo dla każdego znaczy to coś innego. Każda rodzina jest inna. I dlatego każdy rodzic może inaczej odpowiedzieć na to pytanie- w zależności od tego, o czym świadczy swoim życiem. Dla dziecka najważniejsze jest, żeby ta odpowiedź była prawdziwa. Może to slogan, ale dzieci doskonale wyczuwają, czy mówimy im prawdę, czy kręcimy. Wyczuwają też, kiedy się wstydzimy i nie wiemy jak odpowiedzieć. Oczywiście powszechnie zakładamy, że mamy problem z przekroczeniem pewnego tabu, czyli mówienia o seksie.

Zobacz wideo

Zakładamy i mamy.

- Dlaczego odbieramy to jako tabu? W dzisiejszych czasach ludzie są w różnych związkach, w różnych konfiguracjach, a kobiety mają bardzo różny stosunek do swojej seksualności. To wszystko ma wpływ na dziecko już od momentu, kiedy jesteśmy świadomi jego istnienia. To, jak kobieta i mężczyzna będą myśleli seksie, o ciąży, o zmianach w ciele czy o porodzie, będzie miało wpływ na odpowiedź, której udzielimy, kiedy dziecko będzie miało 4 lata. Oczywiście spodziewamy się, że taka pani jak ja powie, że najlepiej powiedzieć czterolatkowi, że wzięło się z miłości. Tak by było najfajniej, ale jestem realistką i wiem, że to niekoniecznie prawda.

Czy to znaczy, że czterolatkowi można powiedzieć, że wziął się z przypadku?

- Nie! I na tym właśnie polega problem. Sztampowa odpowiedź - że wziął się z miłości i przytulania - może nam sprawiać problem, jeśli czujemy, że niekoniecznie mówimy prawdę albo jesteśmy na takim etapie w związku, że mówiąc prawdę powinniśmy powiedzieć dziecku, że kiedyś owszem - wzięło się z miłości, ale że teraz to niekoniecznie wygląda tak, jak wtedy , kiedy się pojawiło na świecie.

Potraktować to jako zaproszenie do rozmowy o tym, że miłość ewoluuje?

- Nie z czterolatkiem! Mnie się bardzo podobało to, co kiedyś powiedział Wojciech Eichelberger, że pytanie "Skąd się wziąłem?" jest faktycznie pierwszym egzystencjalnym pytaniem, jakie zadaje mały człowiek. Dziecko w tym wieku nie pyta o kondycję związku rodziców albo kwestie techniczne, bo na to przyjdzie czas nieco później. Dlatego książka, którą napisałam jest dla dzieci starszych z klas 1-3, góra 4, jeszcze przed okresem dojrzewania. To okres, w którym dziecko rozwija się poznawczo w niezwykłym tempie i jest bardzo zainteresowane zdobywaniem szczegółowych informacji o świecie. Dziecko mniejsze oczywiście też rozwija się poznawczo i też jest ciekawe, ale odbiera świat bardziej emocjami. Ma świetną intuicję. Dlatego takie pytanie z ust kilkulatka jest dla nas takie trudne - trudno na nie uczciwie odpowiedzieć. Wracając do tego, co powiedział Eichelberger, najlepszą odpowiedzią jest ta, że jest na świecie dlatego, bo było chciane, bo chcieli tego rodzice. Tylko należy pamiętać, że dziecko wyczuje, jeśli ta odpowiedź nie będzie szczera i nie uwierzy rodzicowi. Jeśli zakładamy jakiś modelowy scenariusz, to odpowiedzią jest "Bo bardzo tego z tatą/mamą chcieliśmy".

Ale skąd wzięło się w brzuchu?

- Jestem za prawem dziecka do pełnej informacji, ale wszystko ma swoją kolejność. Musimy mieć świadomość, że dziecko nie pyta o szczegóły techniczne. Ono może się zapytać, co tata robi z mamą, jeśli przyłapie ich na stosunku, ale nie będzie kojarzyło tych czynności z pojawieniem się na świecie dziecka. Dlatego podkreślam, że jest to pytanie przede wszystkim egzystencjalne.

Jednak wielu przedszkolaków zna słowa, których ja w ich wieku nawet nie słyszałam. Wiedzą, że istnieją plemniki i jajeczka, że one muszą się połączyć i że z tego bierze się dziecko w brzuchu mamy. I czasem te małe dzieci wychodzą poza egzystencjalną stronę zagadnienia i pytają po prostu, jak ten plemnik taty znalazł się w brzuchu mamy. Co wtedy? Jak bardzo techniczna ma być nasza odpowiedź?

- Zawsze mnie to dziwi: skoro informujemy dziecko o tym, że kobieta ma w brzuchu komórki jajowe, a mężczyźni mają jakieś małe nasionka-plemniki w mosznie, to na czym polega problem z powiedzeniem mu o stosunku seksualnym? Jeśli tłumaczymy mu przebieg ciąży albo jeśli dziecko wie, że wychodzi w trakcie porodu przez pochwę.... Właśnie od tego należałoby zacząć. Przeraża mnie w naszym kraju to, że dzieci wiedzą o "jajeczkach" i "nasionkach", a nie znają nazw swoich narządów płciowych. Chłopiec ma mosznę i penisa i to są nazwy poprawne. Dziewczynki są w gorszej sytuacji, bo one według wiedzy potocznej mają w tym wieku tylko "pupę", a przecież w rzeczywistości mają waginę i wargi sromowe .

To taka pseudo nowoczesność - wiele dzieci ma wiedzę o jajeczkach (co w sumie jest mylące, bo komórka jajowa ma niewiele wspólnego z jajem kurzym!) i o plemniczkach, a tak naprawdę nie ma wiedzy podstawowej. Ta kolejność jest niefortunna. Unikamy, jako dorośli, odpowiedzi na najważniejsze pytania. Najważniejsze, jak już ustaliłyśmy, jest pytanie o powód istnienia, a drugie w kolejności powinno być pytanie związane z tym, że mamy narządy płciowe i one muszą się stykać, żeby komórki męskie dostały się do żeńskich. Dzieci mają wiedzę, z której nic nie wynika. Nie wiedzą na przykład, że istnieje pewna forma kontaktów fizycznych dorosłych i że ona jest przyjemna.

- W porządku, w takim razie, w którym momencie powinniśmy zacząć mówić dziecku o tym, że istnieje taka forma kontaktów? Kiedy należy je zacząć uświadamiać?

- A jeśli ja zadam pani pytanie, kiedy należy powiedzieć dziecku o śmierci?

Odpowiedziałabym, że w momencie, w którym ten temat wypływa, np. umiera ktoś z otoczenia dziecka.

- No właśnie. U każdego dziecka będzie to inny wiek. Kompletnie nie ma tu jakiejś zasady. Każda rodzina jest inna i tak naprawdę zależy to po pierwsze od tego czy rodzice się kochają - w sensie emocjonalnym, a po drugie czy kochają się w sensie fizycznym. Będę tu bardzo uparta: jeżeli udajemy, że nie mamy problemów, to kłamiemy dziecku. I później dzieciaki w okresie dojrzewania bezlitośnie nas w tym punktują i nienawidzą nas za tę obłudę. Mówię tu o pani pokoleniu czy o moim - doskonale widzieliśmy obłudę pokolenia naszych rodziców.

Czyli według Pani w rozmowach z dzieckiem o seksie należy wyjść od uczciwości względem siebie?

- Tak, właśnie od uczciwości. Być może w wielu przypadkach pewne tematy należy pominąć milczeniem. Mogą być po prostu dla nas za trudne w danym momencie. To nie znaczy oczywiście, że mamy wtedy dziecku w ogóle nie odpowiadać. Zamiast tego możemy mu opowiedzieć zasłyszaną historię czy wykorzystać opowieści prezentowane w filmach. Jest mnóstwo okazji i nie wolno ich przegapić. Chciałabym rozbić ten klasyczny schemat "jak się dziecko zapyta". A dlaczego ma się pytać i skąd ma wiedzieć o co?

Nie czekać aż samo zainicjuje rozmowę?

- Ależ absolutnie nie. Nie czekać! Dlaczego w tym temacie mamy czekać? A czy mamy też czekać aż zapyta właśnie o śmierć? Możemy przecież o tym porozmawiać z dzieckiem, jeżeli umrze ciocia albo mama kolegi z przedszkola zginie w wypadku. Dziecko nie musi się o to zapytać. Może przecież przeżywać trudne emocje z tym związane. Mogło na przykład widzieć seks na filmie albo w sypialni rodziców i nie rozumieć, co widziało - nie będzie wtedy wiedziało o co pytać albo zada pytanie tak, że wcale nie zrozumiemy, że pyta o seks.

Najczęściej czekamy jednak, ale jednocześnie boimy się, że dziecko dowie się o seksie od rówieśników w szkole, a nie od nas.

- Oczywiście, że się dowie. Dlatego obowiązkiem dobrego rodzica jest informowanie dziecka o świecie. Nie da się porównać poziomu jednego dziecka z poziomem drugiego. To jest związane z tym jak się komunikujemy, jak jesteśmy wykształceni, co czytaliśmy, jaką mamy swobodę psychologiczną, jaki mamy stosunek do kwestii związanych z ciałem. To jasne, że każdy z nas, na miarę własnych możliwości, powinien na bieżąco informować dziecko o wszystkim. Jeżeli mama i tata mają czas, chęć i uwagę dla dziecka, to opowiadają mu o tym, jak się robi naleśniki, ale też o tym, jak się dorośli całują. I dlaczego całują się inaczej niż dziecko witające się z babcią. I dlaczego czasami dorośli leżą razem na golasa, co robią i że sprawia im to przyjemność.

Przeczytaj również drugą część rozmowy z dr Długołęcką Granice intymności: nagość w domu i masturbacja dziecięca

Alicja Długołęcka - autorka książek dla dorosłych, edukatorka psychoseksualna, doktor nauk humanistycznych. Autorka książki dla dzieci w wieku 7-9 lat, zatytułowanej "Zwykła książka o tym, skąd się biorą dzieci", wyd. Czarna Owieczka.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.