Marzenia o dziecku- jednak się spełniają! Pamiętnik nagrodzony w naszym konkursie

Mój pamiętnik dedykuję wszystkim starającym się o dziecko - by nigdy nie tracili nadziei, że kiedyś pojawi się w ich życiu mały cud. A także przeciwnikom in vitro, by spróbowali zrozumieć nas, bezpłodnych. Opowiada czytelniczka miesięcznika Dziecko

06.08.2005

Dzień naszego ślubu. Piękny to dzień, pełen wzruszeń. Gdy oboje składamy sobie życzenia, jednym z pierwszych i najważniejszych jest dziecko.

05.03.2006

Od lekarza dostałam skierowanie do szpitala celem zrobienia dokładnych badań. Boję się...

06.03.2006

Mam wyniki, nie są rewelacyjne, ale nie są też bardzo złe. Podwyższona prolaktyna, podejrzenie zespołu policystycznych jajników. Od tego cyklu zaczynam monitoring owulacji. Dostałam leki, mam zgłosić się za cztery miesiące.

28.07.2006

Dziś pierwsze USG. To dziesiąty dzień cyklu, ale niestety nie ma pęcherzyka dominującego. Lekarz pociesza, że to nie znaczy, że jeszcze nie urośnie, a nawet jak nie, to są na to leki.

Ze spokojem czekam na kolejne "podglądanko".

01.08.2006

USG nie przyniosło jednak miłej niespodzianki w postaci pięknego pęcherzyka. Lekarz przepisał clostlibegyt i zalecił kolejny monitoring w przyszłym miesiącu.

25.08.2006

Kolejne rozczarowanie - jajniki nadal są drobnopęcherzykowe, bez tego jednego dominującego... Czeka mnie kolejny miesiąc z lekiem i kontrolnymi USG.

12.12.2006

Kolejne nieudane monitoringi zaczynają odbijać się na mojej psychice. Postanawiamy odwiedzić klinikę leczenia niepłodności.

15.12.2006

Już po wizycie. Doktor do rzeczy, ale nie typ miłego lekarza, z którym miałam do czynienia wcześniej. Zlecił nam masę badań. Mężowi kazał zbadać nasienie. Ja również mam zrobić badania, o których wcześniej nawet nie słyszałam - np. AMH. Mam również zrobić badanie drożności jajowodów (HSG). Lekarz uprzedził, że jest mało przyjemne, ale trwa krótko.

22.12.2006

Dziś dzień HSG. Strasznie się stresuję. Sam widok narzędzi do badania jest przerażający. Na szczęście okazuje się, że jajowody są drożne. Odbieram również wyniki pozostałych badań. Tu również dobra wiadomość - wszystkie badania w normie. Po HSG podobno łatwiej zajść w ciążę, więc liczę, że w te magiczne świąteczne dni stanie się cud.

23.12.2006

Co mnie podkusiło, żeby przed Wigilią odebrać wyniki badań męża. Wyniki są beznadziejne. Dziś nie potrafię myśleć o Świętach, myślę tylko o tym, czy mamy szansę na dziecko poczęte w sposób naturalny.

Przy wigilijnym stole rozmowy, kiedy będziemy mieć dziecko... Nikt jeszcze nie wie o naszych problemach, tak ciężko nam o tym mówić. Tym bardziej że poważny problem jest po stronie męża. W naszym społeczeństwie silnie zakorzenione jest przekonanie, że za brak potomstwa odpowiada przede wszystkim kobieta. A to nasz wspólny problem.

10.01.2007

Lekarz zaleca, by zacząć od inseminacji. Mąż dostaje sporo leków, ja gonadotropiny - zastrzyki w brzuch. Trochę się boję kłucia w brzuch, a jednocześnie cieszę się, że zaczęło dziać się coś poważniejszego. Jestem pełna nadziei.

24.01.2007

Pierwsze USG za mną. W końcu urósł jeden pęcherzyk, ale musi jeszcze trochę podrosnąć. Dostaję kolejne leki, ale czuję, że tym razem będzie dobrze.

29.01.2007

Dziś inseminacja. Co prawda pęcherzyk urósł odpowiednio, ale nie pękł mimo podania zastrzyku. Podobno ma jeszcze czas do jutra.

30.01.2007

Jednak nie pękł. Słowa lekarza zabrzmiały dla mnie strasznie - że robimy jeszcze jeden monitoring, a jak nie "pęknie", to mam dwa wyjścia - albo laparoskopia, albo in vitro.

28.02.2007

Ależ się stresuję... Dziś dzień inseminacji. Mam dwa piękne pęcherzyki. Czy tym razem podwójna dawka leków sprawi, że komórka jajowa zostanie uwolniona?

01.03.2007

Już wiem, że i tym razem nic z inseminacji nie będzie. Umawiam się z lekarzem na laparoskopię. Boję się - to będzie moja pierwsza operacja.

Mam wrażenie, że wokół mnie wszyscy albo są w ciąży, albo mają dzieci. Na spacerach niemal zaglądam do wózków dziecięcych, patrzę i zazdroszczę. Zastanawiam się, czy ci, którzy mają dzieciaczki, zdają sobie sprawę ze swego szczęścia.

02.04.2007

Stawiam się o 8 rano na laparoskopię. Jest mi raźniej, bo razem ze mną będzie moja "forumowa" koleżanka, która również bezowocnie stara się o dziecko. Operacja trwa godzinę, po narkozie czuję się całkiem dobrze. Gorzej ze wstawaniem z łóżka. Ból jest duży, nie mogę nawet kichnąć. Ale ta operacja to również początek nowej nadziei dla mnie.

13.05.2007

W celu odstresowania się przed kolejną inseminacją wybraliśmy się z mężem na wycieczkę do zoo. Sama nie wiem, czemu wybraliśmy miejsce, gdzie jest pełno rodzin z dziećmi. Zobaczyłam 4-, 5-letnią dziewczynkę, bardzo zapłakaną, bez żadnej opieki. Podbiegłam do niej, pytając jej, gdzie jest mama. Dziewczynka była tylko w stanie wypowiedzieć, że się zgubiła. Wzięłam ją za rączkę i poszłam do obsługi zoo. Rety, jakie piękne uczucie móc trzymać w swojej dłoni taką maleńką dłoń... Gdy odnalazła się mama, dziecko rzuciło się jej na szyję i powiedziało "Mamusiu, tak cię kocham". Łzy zaczęły płynąć po moim policzku, nie potrafiłam tego opanować.

15.05.2007

Dziś trzecia inseminacja. Dwa piękne pęcherzyki, z których jeden już pękł, a drugi lada moment pęknie. Jestem szczęśliwa i pełna wiary. Za jakieś 14 dni mam zrobić betę. Jak bym chciała, żeby była pozytywna.

27.05.2007

Dostałam okres. Chce mi się płakać, a jeszcze mój mąż mówi, że za bardzo się spinam. Takie słowa słyszę od wielu osób. Ale jak tu się nie spinać, kiedy co miesiąc chodzę na kontrolne USG. Za namową męża robimy przerwę.

01.12.2007

Zbliżają się Święta. Słucham piosenki "A kto wie, czy za rogiem nie stoją Anioł z Bogiem, i warto mieć marzenia, doczekać ich spełnienia". Jak bardzo uwierzyłam w te słowa, do tego stopnia, że podjęliśmy decyzję o kolejnej inseminacji, wierząc, że właśnie nasze marzenia doczekają się spełnienia.

20.12.2007

Jestem załamana. Parametry nasienia męża znacznie się pogorszyły. Właściwie mieliśmy odwołać inseminację. Lekarz dużych szans nie daje. Przepisał mężowi zestaw leków i za 4 miesiące mamy sprawdzić rezultat leczenia. Nie mam na to wszystko siły.

02.02.2008

Widzę, jak bardzo starania o dziecko odbijają się na mojej psychice. Unikam nawet spotkań ze znajomymi, tak boję się pytań o dziecko, rozmów na ten temat. Tak wiele koleżanek już cieszy się z macierzyństwa, a ja? Nie potrafię znaleźć jakichś pozytywów życia.

10.05.2008

Znów pokłóciłam się z mężem o dziecko. Ciągle słyszę, że za dużo myślę o dziecku, za bardzo się spinam. Ale ja nie potrafię inaczej. Myślę o tym od rana do nocy. Zapominam o innych sprawach, zapominam czasem, że mam męża, że on ma również potrzebę bliskości. Może to znak, że nie powinniśmy być razem...

16.05.2008

Parametry nasienia poprawiły się, zatem zaczynam znów kłucie się. Mam nadzieję, że mój organizm ładnie zaskoczy, tym bardziej że mam zwiększoną dawkę leków.

28.05.2008

Inseminacja była aż na 4 pęcherzykach. Nie może się nie udać.

10.06.2008

Jutro idę na betę. Mam mdłości, bolą mnie piersi, nawet widzę ciemną kreskę na brzuchu...

11.06.2008

Beta ujemna. Żegnajcie marzenia o dziecku.

15.06.2008

Usuwam swój profil z portali społecznościowych. Nie mogę patrzeć na zdjęcia maleńkich dzieci moich kolejnych znajomych. Zazdroszczę tych ciąż, dzieci. Czuję ogromną niesprawiedliwość, że niektórym przychodzi to z taką łatwością.

24.06.2008

Podjęliśmy decyzję o in vitro. Przeszłam już 5 inseminacji. Potrzebuję czasu na zregenerowanie psychiki, no i na zebranie funduszy. Leczenie pozbawiło nas całkowicie oszczędności. Wydaliśmy ponad 15 tysięcy, a musimy znów uzbierać taką sumę. Od trzech lat nigdzie nie wyjeżdżaliśmy na wakacje, nic sobie nie kupiliśmy. Żeby chociaż przyniosło to upragniony rezultat!

13.07.2008

W pracy odwiedziła mnie koleżanka, mama bliźniaków. Zaczęła opowiadać, że bycie mamą nie jest takie piękne, jakby się wydawało. Zaczęła narzekać i jednocześnie zazdrościć mi braku dziecka, wolnego czasu. Nawet nie próbuję tłumaczyć, jak fatalnie się czuję, jak to odbija się na mojej psychice, na moim związku. Już nie jestem tą samą radosną dziewczyną co trzy lata temu.

20.08.2008

Podjęłam decyzję o leczeniu u psychologa. Mój mąż nie potrafi tego zrozumieć, mówi, że przecież z nim mogę porozmawiać. Ale on przy każdej rozmowie powtarza tylko, że za bardzo się spinam. Ale jak wyluzować? Duże oparcie dają mi "forumowe" koleżanki z "Bociana", które mają taki sam problem. Niektóre starają się nawet po 10 i więcej lat. Nie ma to jak rozmowa z ludźmi, którzy powiedzą "wiem, co czujesz", a nie "wyobrażam sobie, co czujesz".

15.02.2009

Przygotowania do in vitro. Dziś zaczynam wyciszać organizm - takie sztuczne klimakterium. Ciekawe, jak się będę czuła - niektóre kobiety narzekają na uderzenia gorąca, zawroty głowy.

27.02.2009

Dziś mam histeroskopię. Liczę, że to ostatni bolesny zabieg, i że będę mogła podejść do procedury.

08.03.2009

Włączam kolejne zastrzyki. Chyba jestem nienormalna, ale cieszę się na to kłucie. Łącznie będzie 5 wkłuć - oby starczyło miejsca na moim brzuchu.

20.03.2009

Jest około 16 pęcherzyków, punkcja wyznaczona na 22.03. Brzuch mam cały siny od zastrzyków. Boli, nie mogę nawet się lekko dotknąć, ale liczę, że to zaprocentuje.

22.03.2009

Dzień punkcji. Pobrane 16 pęcherzyków, z czego w 8 były poważne zmiany morfologiczne. Troszkę mnie to wystraszyło.

23.03.2009

Boli mnie brzuch po punkcji, jest taki duży, jakbym była w 5. miesiącu ciąży. Z dobrych wiadomości - zapłodniło się 6 komórek. Moje 6 dzieciaczków, już je kocham. Tak bardzo się boję o nie, o ich dalszy rozwój.

27.03.2009

Dziś zabieram dwójeczkę moich Maluchów do domu. Przetrwały jeszcze dwa moje "Eskimoski", po które na pewno wrócę bardzo szybko. Widziałam na USG, jak dwa zarodeczki lądują w mojej macicy. Piękny widok! Patrzyłam na ten medyczny cud natury, na który w sposób naturalny nie miałam szans, i łzy popłynęły mi po policzku. Boję się nawet wybrać do toalety, żeby moje Maluchy przypadkiem nie wypadły.

30.03.2009

Jeszcze 6 dni i dowiem się, czy się udało, ale jestem dziwnie spokojna. Dużo mówię do moich Dzieci, proszę, by zostały, opowiadam, jak będzie im dobrze po drugiej stronie brzucha. Chodzę na plac zabaw, patrzę na dzieci, głaszczę brzuch i wierzę, że za rok i ja będę spacerować z moim największym Szczęściem. Nawet już nie patrzę z zazdrością na inne mamy i ich dzieci.

07.04.2009

Dziś rano zrobiłam betę, teraz 3 godziny czekania, 3 godziny niepewności... Dzwonię, ręce mi się trzęsą, pytam, chwila napięcia... Nagle słyszę "Gratuluję pani, beta 136,7". Beczę do słuchawki z radości. To jedna z piękniejszych chwil w moim życiu. Za 3 dni powtórka bety.

28.04.2009

Dzisiaj USG. Pojawia się lęk - że to może pusty pęcherzyk ciążowy, chyba nie mogę po prostu uwierzyć w swoje szczęście... Gdy na USG widzę małą, czarną, pulsującą kropkę, mam oczy pełne łez. To niesamowita chwila, którą zapamiętam do końca moich dni. Moje kochane dziecko rośnie we mnie.

09.12.2009

Za mną 9 pięknych miesięcy, ale i sporo stresów. Było kilka komplikacji, musiałam leżeć plackiem niemal 5 miesięcy, ale dla Córeczki jestem gotowa na wszystko.

11.12.2009

Jakie to cudowne tulić w ramionach własne dziecko. Nie jestem w stanie opisać swojego szczęścia. Często przeciwnicy in vitro mówią, że in vitro nie leczy niepłodności. Ja uważam, że leczy... Pojawienie się dziecka uleczyło moją psychikę i mój związek. Półtora roku temu wylewałam morze łez, a teraz jestem innym człowiekiem. Szczęśliwym człowiekiem.

Więcej o:
Copyright © Agora SA