Z in vitro rodzą się sztuczne dzieci, a podczas sztucznego zapłodnienia morduje się zarodki - największe mity na temat in vitro

Ludzie pragnący mieć dziecko i korzystający w tym celu z pomocy medycyny muszą mierzyć się z wieloma trudnościami natury medycznej, finansowej, psychologicznej i emocjonalnej, ale chyba żaden z tych problemów nie jest tak przykry, jak konfrontacja z licznymi mitami funkcjonującymi wokół niepłodności i in vitro.

In vitro to sztuczne zapłodnienie. Chcecie mieć sztuczne dziecko?

Zastanówmy się nad tym. Mamy plemnik mężczyzny. Mamy komórkę jajową kobiety. Obie gamety pochodzą z gonad męskich i żeńskich. Nie wyrosły na drzewie i nie wyprodukowano ich w fabryce. Są równie naturalne jak krew płynąca w żyłach każdego homo sapiens, która również bywa bankowana i pobierana, a mimo to nikt o zdrowych zmysłach nie nazywa transfuzji krwi sztucznym zabiegiem.

Jeśli plemnik połączy się z komórką jajową może powstać zarodek. Jeśli zarodek będzie zdrowy, nie będzie uszkodzony genetycznie. Jeśli organizm kobiety zapewni optymalne warunki dla przyjęcia zarodka, zarodek rozwinie się w płód, a następnie urodzi się jako noworodek.

Niezależnie od tego, czy począł się ustrojowo czy pozaustrojowo, będzie zwyczajnym noworodkiem potrzebującym policzalnej ilości pieluszek i niepoliczalnej ilości miłości.

Podczas in vitro morduje się zarodki

"Ta bzdura nabrała w polskiej dyskusji o in vitro statusu prawdy objawionej- mówi Magda, mama dwuletnich Patrycji i Kasi urodzonych dzięki in vitro- Ty mówisz o chorobie, miłości i dzieciach, przeciwnicy odpalają z mordowaniem zarodków. W sumie nie chce mi się nawet już tego komentować, po prostu wzruszam ramionami i robię swoje. Jak ktoś nie uważał na biologii w szkole to ja go nie wykształcę".

Co więc mówi biologia? Mówi na przykład to, że ilość poczęć naturalnych nie równa się ilości porodów. Ta dysproporcja jest w przypadku gatunku ludzkiego wręcz miażdżąca: szacuje się, biorąc za odniesienie algorytmy płodności zdrowych par, że na 100 zapłodnień jedynie 30 będzie mieć swój finał na porodówce. Co stanie się z siedemdziesięcioma embrionami, które powstały w wyniku współżycia? Obumrą. Najczęściej zostaną usunięte z organizmu kobiety jeszcze w okresie przedimplantacyjnym czyli przed zagnieżdżeniem w macicy. Kobieta nawet nie będzie świadoma tego, że przez kilka dni była w ciąży i powstał w jej organizmie zarodek.

Podczas in vitro powtarzamy proces naturalnie zachodzący w jajowodzie kobiety. Możemy doprowadzić do połączenia plemnika z komórką jajową, możemy obserwować, czy plemnik tę komórkę zapłodni i - jeśli tak się stanie - możemy trzymać kciuki, aby zarodek sobie poradził. To jest: okazał się być zdrowy, a organizm kobiety zadziałał prawidłowo. Reszta - w rękach Losu, Natury, Boga i... chromosomów. Jeśli zarodek będzie uszkodzony, jeśli organizm kobiety nie przyjmie zarodka, do ciąży nie dojdzie. Dlatego w przypadku zapłodnienia in vitro najwyższe raty ciąż oscylują w granicach 40-50%, o ile kobieta ma dobrej jakości komórki jajowe, uda się wybrać zdrowe plemniki, a organizm kobiety będzie w najwyższej gotowości do ciąży. Podobnie jak w zapłodnieniu naturalnym.

Na tym wózku jadą wszystkie pary starające się o dziecko. Te płodne, te niepłodne, te współżyjące w sypialni i te korzystające z pomocy medycyny.

Paradoks początku życia polega również na tym, że zawsze związany jest z ryzykiem śmierci potencjalnego życia, nad czym nie mamy i nie będziemy mieć kontroli. Nie nazywamy tego jednak "mordowaniem zarodków", a ewolucją, która dała nam w prezencie, jako gatunkowi, wysoką płodność dopisując drobnym druczkiem wysoki współczynnik selekcji preimplantacyjnej.

Dzieci urodzone dzięki in vitro są chore

Ten mit budzi szczególnie dużo złości w rodzicach dzieci poczętych metodą in vitro. "Kiedy urodził się mój syn, mówi Darek, tata Frania urodzonego dzięki in vitro ICSI, widziałem podejrzliwość w oczach niektorych znajomych, zupełnie jakby spodziewali się, że Franek będzie mieć sześć palców u nóg albo przynajmniej wszczepiony chip. W końcu na co głupsze pytania o jego zdrowie, zacząłem rzucać kąśliwą odpowiedzią "nazwaliśmy go Franek na cześć Frankensteina", bo na głupotę ludzką czasem jedynym lekarstwem jest głęboki sarkazm".

Zrecenzowanych badań nad metodą in vitro jest w chwili obecnej ponad 37 tysięcy. W tym analizy sprawdzające na przestrzeni kilkunastu lat zdrowie i kondycję dzieci urodzonych tą metodą. Wiemy z tych badań kilka ważnych rzeczy. Na przykład to, że niepłodność jako choroba jest czynnikiem ryzyka. To logiczne: ludzie mający problemy z poczęciem mają mniej komfortową sytuację zdrowotną niż ludzie płodni. Niezależnie więc od tego, czy ich dzieci urodzą się dzięki in vitro, inseminacji czy w wyniku leczenia farmakologicznego bądź osławionej "naprotechnologii", raty ryzyka okołoporodowego będą w tej grupie nieco wyższe niż w grupie ludzi starających się o dziecko krócej niż rok. To jednak nie wpływ metody leczenia, a wpływ samej choroby, której skala niestety narasta. W podobnej sytuacji są ludzie chorzy na choroby chroniczne takie jak cukrzyca, epilepsja i inne. Oni również są w grupie ryzyka, ponieważ ich choroba istniała jeszcze przed poczęciem dziecka, ma więc wpływ na ogólną kondycję: może być im trudniej donosić ciążę, mogą wystąpić powikłania okołoporodowe.

Wiemy także, iż bezdyskusyjnym czynnikiem ryzyka w każdej ciąży jest ilość płodów. Każda ciąża niepojedyncza wiąże się automatycznie ze zwiększonym ryzykiem porodu wcześniaczego i komplikacji. Tak nie musi się stać, ale tak się może stać.

W przypadku in vitro często transferuje się dwa zarodki, więc statystycznie częsciej w tej grupie dochodzi do ciąż bliźniaczych i trojaczych. To jednak znów nie ma związku z samą procedurą in vitro, a z decyzją lekarza, ile zarodków transferować. Współczesne zalecenia medycyny rozrodu mówią coraz głośniej o SETcie czyli transferze pojedycznego zarodka. Właśnie dlatego, aby minimalizować ryzyko ciąży mnogiej, za to zwiększać szanse donoszenia ciąży i urodzenia zdrowego noworodka. Warto jednak zaznaczyć, iż warunkiem SETu jest możliwość mrożenia pozostałych zarodków oraz refundacja zabiegu. Na przykład Słowenia wprowadziła dofinansowanie do in vitro jedynie w przypadku, w którym transferowany jest tylko jeden zarodek.

In vitro to świadectwo egoizmu. Świat i tak jest przeludniony, więc lepiej adoptować dziecko

Na ogół autorzy tych słów posiadają już swoje dzieci, a ich zapędy moralizatorskie ograniczają się jedynie do par, które jeszcze nie zostały rodzicami. Prognozy demograficzne dla Polski są jednymi z najbardziej ponurych w Europie, więc rozsądniej byłoby się raczej martwić o to, kto zapracuje za kilkadziesiąt lat na nasze emerytury.

Potrzeba przedłużenia gatunku jest jedną z instynktownych potrzeb każdego gatunku od słoni począwszy a na rzekotkach skończywszy, więc piętnowanie jej akurat w przypadku człowieka nie wydaje się być szczególnie logiczne.

Rodzicielstwo adopcyjne jest zaś jedną z możliwości wyjścia z niepłodności, ale nie każda para jest gotowa na to, aby zostać rodzicami adopcyjnymi, nie każda para ma również taką możliwość. Pomijając jednak kwestie gotowości do rodzicielstwa adopcyjnego, w Polsce co roku zawiązuje się ok. 3000 adopcji, przy czym niepłodność dotyka półtora miliona par, z czego ponad trzydzieści tysięcy par ma wskazania do leczenia metodą in vitro, ponieważ dotknęła ich niepłodność zaawansowana. Warto zaznaczyć, ze ta liczba co roku się odnawia, a więc każdego roku nowa, trzydziestotysięczna grupa staje przed dramatem zaawansowanej niepłodności.

Powiedzieć i Rozmawiać

Za decyzją o adopcji prenatalnej powinny stać namysł, dojrzałość i miłość. Jest to forma adopcji ze wszystkimi jej konsekwencjami, czyli wychowywaniem dziecka niespokrewnionego biologicznie z jednym lub z obydwojgiem rodziców. Stawia przed rodziną ważne pytania o prawo dziecka do wiedzy o swojej tożsamości genetycznej, a przed prawodawcami wyzwanie zabezpieczenia praw wszystkich stron procesu: rodziców, dawców i przyszłych dzieci. Od 25 lat polscy prawodawcy nie wywiązali się z tego zadania co sprawia, że adopcja prenatalna jest w Polsce nadal przestrzenią nieuregulowaną.

Stowarzyszenie NASZ BOCIAN w czerwcu 2012 roku zaingurowało pierwszą w Polsce kampanię społeczną poświęconą właśnie adopcji prenatalnej. Jej celem jest otworzenie debaty publicznej na tę problematykę, a także uwolnienie rodzin powstałych dzięki adopcji prenatalnej od brzemienia wstydu i negatywnie rozumianej wyjątkowości. Patronami kampanii są m.in. Towarzystwo Przyjaciół Dzieci i europejskie organizacje pacjenckie. Częścią kampanii są regularne panele transmitowane przez Internet, w których zaproszeni do studia eksperci odpowiadają na pytania widzów zadawane za pośrednictwem czata, komunikatora Skype i przez telefon.

Źródła:

European Association of Urology Guidelines 2009, wg WHO 2000.

Reproductive Medicine, N. de Haan, M. Spelt, R. Gobel, Amsterdam 2010, ESHRE.

European IVF Monitoring 2010, raport polski.

Niepłodność i Rozród Wspomagany, Poznań 2011, wydawnictwoTermedia.

In vitro - za i przeciw Lekarz tłumaczy

Kiedy inseminacja ma sens? Lekarz odpowiada

In vitro: stymulacja różnymi lekami Lekarz tłumaczy

Więcej o:
Copyright © Agora SA