"Najszybciej zachodzą w ciążę kobiety, których waga mieści się między 20 a 24 BMI". Dieta na płodność - nowa moda?

Niedożywienie i nadmierna szczupłość często wiążą się z zaburzeniami płodności. Większym jednak problemem jest nadwaga i otyłość - mówi dietetyczka, Alicja Kalińska. W rozmowie z Joanną Biszewską podaje, jakie zmiany warto dokonać w swojej diecie, aby na świecie pojawiło się wymarzone i upragnione dziecko.

Książka harwardzkich naukowców "The Fertility Diet" (pol. "Dieta płodności") wydana w 2007 r. obudziła duże nadzieje wśród par leczących się z powodu niepłodności. Dzięki tej publikacji w nawykach żywieniowych zaczęliśmy doszukiwać się przyczyn niepłodności, dieta stała się sposobem na poprawienie parametrów nasienia czy wyregulowanie cyklu. Wiemy już, że utrata wagi, w przypadku osób przy kości, może być kluczem do odzyskania płodności. Dowiedziono, że niektóre produkty wpływają zbawiennie na płodność.

Joanna Biszewska: Czy przygotowując się do trzeciej ciąży zwracała Pani uwagę na to co je?

- Alicja Kalińska: Tak, dbałam o to, aby dieta moja i męża była zróżnicowana. Duża część zasad diety płodnościowej to nic innego jak prawidłowe, zdrowe żywienie. Pomimo tego na ciążę czekaliśmy rok. Podczas jednych z pierwszych badań, które zrobiliśmy na początku starań o dziecko, okazało się, że dorobiłam się niedoczynności tarczycy. Rok czasu leczyłam się u endokrynologa. Udało się "ustawić" hormony tarczycy. Kiedy na początku ciąży zrobiłam ogólne badania, okazało się, że wszystkie wyniki są wzorowe. Wierzę, że to zasługa diety.

Myśli Pani, że starający się o ciążę są świadomi tego, że dieta może pomóc lub zaszkodzić płodności?

- Nie jest to powszechne, ale jest coraz więcej świadomych ludzi. Jednak często jest tak, że jeśli u pary zostanie zdiagnozowana przyczyna niepłodności m.in. natury biochemicznej, hormonalnej, mechanicznej, to takie osoby mocno skupiają się na leczeniu, rzadziej na diecie.

Tymczasem, są pewne składniki diety, które mogą sprzyjać poprawie płodności. I u par dopiero zaczynających starania, i u tych, które już bezskutecznie próbują od dłuższego czasu.

W ostatnich latach zmieniło się podejście lekarzy do diety par starających się o dziecko. Dzisiaj duże kliniki leczenia niepłodności zatrudniają dietetyków. Czyli są dowody na to, że dieta propłodnościowa czy propłodnościowa redukująca działa?

- Najwięcej naukowych badań, które potwierdzają, że dieta ma większy lub mniejszy wpływ na poprawę płodności robi się w Stanach Zjednoczonych. W przypadku kobiet naukowcy starają się dowieść, że dieta można wyregulować cykl, a w przypadku panów może poprawić jakość nasienia, zwiększyć ilość plemników.

Zauważyła Pani, że w ostatnich latach jest więcej par, które przychodzą do dietetyka, bo mają problemy z zajściem w ciążę?

- Pierwsza para w celu ustalenia diety propłodnościowej zgłosiła się do nas siedem lat temu. Wtedy jeszcze pokutowało myślenie, że kobieta w czasie leczenia niepłodności powinna się koncentrować na terapii i dążyć do celu za każdą cenę np. swojej wagi, która gwałtownie rośnie podczas terapii hormonalnych, opuchniętych nóg, złego samopoczucia, huśtawek nastroju. Zdarzało się, że zaglądały do nas panie, które w trakcie leczenia niepłodności, po różnych terapiach hormonalnych dużo przytyły i chciały schudnąć, aby lepiej się poczuć. Z mojego punktu widzenia to jest bardzo ważne, aby kobieta podczas leczenia niepłodności nie zapominała o sobie.

Ale nawet najlepiej dobrana dieta nie sprawi, że nagle odejdą wszelkie kłopoty i pojawi się ciąża po latach żmudnego leczenia i starań.

- Nie, ale są sytuacje, w których dieta odegra dużą i ważną rolę. Chociażby w przypadku osób z nadwagą. Zdarza się coraz częściej, że lekarz ginekolog, już na pierwszej wizycie, odsyła grubszych pacjentów do dietetyka. Wiemy, że nadwaga i otyłość przyczynia się do problemów z płodnością. Jeśli nie ma innych zdiagnozowanych przyczyn niepłodności np. fizjologicznych czy mechanicznych, to zrzucenie wagi i odpowiednia dieta pomogą parze spłodzić dziecko.

Co na pewno zagraża naszej płodności?

- To diety wysokowęglowodanowe. Ich głównymi składnikami są oczyszczone węglowodany, czyli żywność przetworzona jak biały ryż, biały makaron, chipsy, słodycze, białe pieczywo. Taki sposób odżywiania często prowadzi do insulinooporności lub inaczej hiperinsulinemii. Jest to stan, gdy zbyt częsta podaż łatwostrawnych cukrów powoduje gwałtowny wzrost poziomu glukozy we krwi i związana z tym nadprodukcję insuliny by temu stanowi zaradzić. Taki długotrwały sposób odżywiania powoduje to, że tkanki naszego ciała robią się niewrażliwe na działanie insuliny. Insulinooporność ma wpływ na kłopoty z płodnością zarówno u kobiet jak i u mężczyzn, w związku z zaburzeniami bilansu hormonów niezbędnych do reprodukcji. U kobiet oporność na insulinę jest ważnym mechanizmem patogenetycznym sprzyjającym upośledzeniu owulacji.

To oznacza, że starający się o dziecko powinni wykluczyć ze swojego menu oczyszczone węglowodany?

- Dieta opierająca się o wysokooczyszczone węglowodany utrudnia zajście w ciąże, ale to nie znaczy, że wszystkie węglowodany trzeba całkowicie z diety wyrzucić. Można spróbować znaleźć złoty środek. Jeśli nie ma możliwości skorzystania z porad specjalisty dietetyka czy doradcy żywieniowego, można zwrócić się do lekarza i poprosić o najprostsze informacje dotyczące diety cukrzycowej. Korzystać w swej codziennej diecie z produktów węglowodanowych o niskim IG (indeksie glikemicznym) i to już powinno dać rezultat.

Tłuszcze trans to kolejny wróg płodności?

- Izomery trans nienasyconych kwasów tłuszczowych są wielkim wrogiem przede wszystkim kobiecej płodności. Występują one w wielu, choć nie wszystkich półsyntetycznie otrzymywanych stałych tłuszczach roślinnych - takich jak margaryny twarde i masło roślinne. Znajdziemy je w przemysłowo wytwarzanych ciastach i ciasteczkach, batonikach, czekoladkach, żywność typu fast-food, frytkach, chipsach, paluszkach i zupach w proszku. Utwardzany roślinny tłuszcz jest tani, wydłuża trwałość produktów, poprawia wygląd wypieków. Energia pochodząca z izomerów trans przyczynia się do ryzyka niepłodności spowodowanej zaburzeniami owulacji.

W literaturze fachowej czytamy, że przyjacielem płodności są kwasy tłuszczowe Omega 3. Dlaczego?

- Kwasy omega-3, znajdziemy między innymi w morskich rybach np. popularnym i lubianym łososiu, w olejach a przede wszystkim lnianym, rzepakowym szczególnie tym tłoczonym na zimno, w oleju z pestek winogron, oliwie. Ważny jest stosunek kwasów tłuszczowych omega 3 do omega 6. Nadmiar omega 6 w naszej diecie może sprzyjać rozwojowi stanów zapalnych, a omega 3 działają na nie hamująco, a przez to sprzyjają dobrostanowi, który jest niezbędny, aby udało się zajść w ciążę. O pozytywnym wpływie kwasów tłuszczowych omega 3 można pisać bez końca.

@ Czy przed ciążą trzeba usunąć mięśniaki i nadżerki? Odpowiada lekarz ginekolog i położnik

Czytając internetowe fora dotyczące niepłodności można dowiedzieć się, że kobieta starająca się o dziecko powinna sięgać po wątróbkę, bo zawiera dużo żelaza. To rzeczywiście sztandarowy produkt sprzyjający płodności?

- Unikałabym wątróbki, jest to filtr każdego organizmu żywego i oprócz łatwo przyswajalnego żelaza ma przy okazji całą tablicę Mendelejewa. Wątróbka jest też bogatym źródłem witaminy A, która jest dla nas niezbędna, lecz jako witamina rozpuszczalna w tłuszczach jest bardzo łatwo magazynowana w naszym organizmie, a jej nadmiar może być toksyczny. Jeżeli ktoś lubi wątróbkę, to można oczywiście po nią sięgać, ale nie stawiałabym na wątróbkę jako na najlepsze źródło żelaza. Wybrałabym szlachetne, chude czerwone mięso. Jeżeli z jakiś względów nie możemy jeść mięsa, to źródła żelaza poszukajmy w natce zielonej pietruszki i w burakach. Badania mówią, że spożycie żelaza pochodzącego również z żywności roślinnej (produkty zbożowe, nasiona roślin strączkowych) zmniejsza prawdopodobieństwo wystąpienia niepłodności spowodowanej zaburzeniem owulacji.

Soczewica to kolejny produkt ważny dla diety par starających się o dziecko?

- Tak, bo bardzo propłodnościowe jest białko pochodzące z nasion roślin strączkowych, a tych w Polsce jemy za mało. Na szczęście spożycie np. soczewicy zwiększyło się, to dobrze rokuje na zmianę naszych kulinarnych gustów i powrót do zapomnianych strączkowych. W soczewicy znajdziemy witaminy z gr. B, cynk i oczywiście białko roślinne potrzebne do budowy komórek i tkanek koniecznych do produkcji nasienia i komórek jajowych. Sięgajmy zatem jak najczęściej po groszek, soję, orzechy ziemne i fasole z jakiegokolwiek gatunku. Mają dużo składników mineralnych i błonnika, tego nie znajdziemy w białku zwierzęcym.

Ważnym składnikiem diety propłodnościowej są witaminy. Gdzie ich szukać? W owocach i warzywach czy sięgać po suplementy z apteki?

- Jeśli wiemy, że do tej pory nie prowadziliśmy się higienicznie i podejrzewamy, że nie dostarczaliśmy odpowiedniej ilości witamin i minerałów w codziennej diecie, to trzeba założyć, że mamy niedobory. Można w tej sytuacji zrobić badania i oznaczyć np. żelazo, witaminę B12, witaminę E, D, sód, potas. Większość niedoborów jesteśmy w stanie uzupełnić w czasie trzech miesięcy. Można to zrobić jedzeniem i na to bym stawiała. Jeżeli chodzi o suplementy, mogą nam pomóc, ale niestety większość suplementów wchłania się w bardzo niewielkim stopniu. Opierajmy się o opinię naszego lekarza i wybierajmy preparaty, w których składniki są pozyskiwane z naturalnych a nie syntetycznych źródeł.

Witamina E jest często zwana witaminą płodności. Dlaczego?

- Witamina E u mężczyzn zwiększa ruchliwość plemników. Warto pomyśleć o jej odpowiedniej podaży. Naukowcy z Uniwersytetu Wisconsin dowiedli, że spożywanie jednego miligrama wapnia i 10 miligramów witaminy D każdego dnia może zwiększyć płodność u mężczyzny. Może więc po badaniach i stwierdzonych brakach wit. E w organizmie rozważyć suplementowanie.

Niedobór tłustego nabiału w naszym jadłospisie zmniejsza wydzielanie hormonu gonadotropowego, a nadmiar tłustych produktów mlecznych ma niekorzystne działanie na poziom we krwi cholesterolu frakcji LDL, zwiększa ryzyko miażdżycy. Ile razy dziennie sięgać po nabiał?

- Obecne mody żywieniowe bardzo często mówią: wybieraj nabiał typu light. Lepiej jest wybierać nabiał jak najmniej przetworzony, bo więcej szkody może nam uczynić syrop glukozowy dodawany do jogurtów niż zawarty w nich tłuszcz. Poza tym nabiał - poza serami żółtymi i pleśniowymi - nie jest specjalnie najważniejszym dostawcą tłuszczu w naszym codziennym jadłospisie. Najlepiej jeśli nabiał pojawi się w dwóch posiłkach dziennie. Zadbajmy o to, aby były to produkty z mleka pełnotłustego, jak najmniej przetworzone. Nie sięgajmy po produkty zawierające syrop glukozowo-fruktozowy ani po te odtłuszczone. Od kubka tłustego jogurtu, kefiru, maślanki, kilku łyżek tłustego białego sera czy twarożku nie przytyjemy. A jeśli dieta jest zrównoważona i zawiera odpowiednie ilości warzyw i owoców nie powinien nam się podnieść poziom cholesterolu LDL. W momencie kiedy usuwamy z mleka tłuszcz, zmieniamy jego skład, zostaje samo białko i wapń, ale już nie ma witamin tłuszczorozpuszczalnych. Tłuszcz mleczny bierze udział w produkcji hormonów płciowych, na pewnym etapie jest niezbędny. Eliminując go całkowicie z diety, zabieramy czynnik odpowiedzialny za odpowiedni balans hormonów płciowych. Dowiedziono naukowo, że na niepłodność spowodowaną zaburzeniami owulacji korzystnie wpływają tłuste produkty mleczne.

Dietetycy zalecają inną dietę płodności dla kobiet, a inną dla mężczyzn?

- Te diety mocno się zazębiają. Jednak w przypadku panów zwracamy uwagę na to, aby dobrać składniki wpływające na poprawę budowy czy ruchliwości nasienia. U mężczyzn ważnymi składnikami są cynk i selen, biorą udział w prawidłowym procesie tworzenia plemników czyli sprzyjają temu, że komórki rozrodcze są zdrowe. Niedobór cynku powoduje obniżenie poziomu testosteronu i zmniejszenie ilości nasienia. Ars amandi podpowiada aby cynku i selenu szukać w ostrygach i podawać przy okazji romantycznej kolacji, ale ponieważ nie jest to popularny składnik polskiej diety, to zalecam sięganie po orzechy (brazylijskie, włoskie) nasiona, pestki np. dyni, kasze. To najlepsze nośniki cynku i selenu.

Co jeszcze serwować przyszłemu tatusiowi?

- W przypadku panów, oprócz odpowiedniego spożycia mikroskładników, duże znaczenie ma prawidłowa struktura diety. W diecie przyszłego taty powinny znaleźć się warzywa i owoce, chude mięso, ryby, pełnoziarniste pieczywo, kasze, nasiona roślin strączkowych, ciemnozielone warzywa. Warto ograniczyć tłuszcze pochodzenia zwierzęcego, alkohol, słodycze, słodkie napoje, słone przekąski. Wysokie spożycie tłuszczu i białka, niskie spożycie węglowodanów złożonych, błonnika i antyoksydantów prowadzi do kumulowania nadmiaru tkanki tłuszczowej. U Panów głównie w okolicach pępka i w jamie brzusznej (tłuszcz trzewny) czyli z punktu widzenia zdrowotnego bardziej niebezpieczny typ kumulowania energii. I nie chodzi tu o nadwagę czy nawet otyłość tylko o nieprawidłową zawartość tkanki tłuszczowej w organizmie mężczyzny, co w rezultacie może prowadzić do zaburzeń płodności. Dlatego tak ważne jest, aby przyszły tata postarał się wpłynąć na poprawę zawartości tkanki tłuszczowej w swoim organizmie. Za prawidłowy uważa się w różnych opracowaniach najczęściej przedział 10-20% tkanki tłuszczowej w organizmie rozłożonej równomiernie w całym ciele.

Nadmierne otłuszczenie ciała obniża jakość nasienia. Dlaczego?

- Im wyższa masa ciała, tym niższy poziom testosteronu. Nadmiar tkanki tłuszczowej zaburza u mężczyzn proporcje pomiędzy estrogenem i testosteronem, powoduje zmniejszenie produkcji komórek niosących materiał genetyczny. Nie ma dla mężczyzn ustalonego fertilityzone, czyli idealnego dla płodności przedziału wagowego. Myślę jednak, że najlepiej trzymać się w normie BMI. Nie ważne czy bliżej jest górnej granicy czy dolnej, ważne, aby nie wykraczać za dużo poza te widełki.

A jak jest w przypadku kobiet? Jaka waga sprzyja płodności?

- Najszybciej zachodzą w ciążę kobiety, których waga mieści się między 20 a 24 BMI. Przy czym zbyt niska masa ciała, mimo, że jest prawidłowa np. 19 BMI może już powodować kłopoty z zajściem w ciążę. Niedożywienie i nadmierna szczupłość często wiążą się z zaburzeniami płodności.

Większym jednak problemem jest nadwaga i otyłość. Skutkuje opornością na insulinę, w niektórych przypadkach nadwagę kojarzy się z zespołem policystycznych jajników (PCOS).

Nadmiar tkanki tłuszczowej ukrytej w obrębie talii, upośledza działania narządów wewnętrznych. Tkanka tłuszczowa trzewna zaburza naturalny cykl wytwarzania hormonów przez jajniki. Cykl jest nieregularny, kobiety z dużą nadwagą często mają miesiączki nieregularne, nawet co kilka miesięcy, albo raz w roku. Dopiero gubienie zbędnej tkanki tłuszczowej, a nie samo odchudzanie, powoduje, że cykl wraca do normy. Przy PCOS bardzo trudno uruchomić spalanie tkanki tłuszczowej na poczet deficytu energetycznego. Często wraz z PCOS równolegle występuje insulinoodporność i choroba tarczycy Hashimoto. Te trzy czynniki powodują, że panie tyją się na potęgę, a trudno jest im schudnąć. Utrata wagi jest możliwa, ale tylko z pomocą odpowiedniej terapii hormonalnej i diety.

Według ostatnich doniesień ze świata nauki witamina D może wspomagać redukcję masy ciała i w ten sposób korzystnie wpływać na płodność. Czy zauważyła Pani tę zależność?

- Ja w ogóle zalecałabym, aby zbadać sobie poziom witaminy D. Niestety badanie to nie jest refundowane, a należy do tych droższych, więc niewiele osób decyduje się na nie. Co trzeci z nas ma niedobór witaminy D. I nie jest to tylko kwestia braku ekspozycji na słońce, problem w tym, że witamina D jest źle przyswajana. Ta witamina jest niezbędna do produkcji cholesterolu potrzebnego do trawienia tłuszczu, produkcji hormonów, budowy mózgu. Przy zaniżonym poziomie witaminy D, trzeba ją suplementować, ale koniecznie pod okiem lekarza.

Zna pani pary, którym dieta pomogła spełnić marzenia o dziecku?

Tak, odpowiednio opracowana dieta skutkuje szczególnie u osób z nadwagą, ze stwierdzoną insulinoodpornością. Często po zrzuceniu zbędnych kilogramów, dostosowaniu się do reguł zdrowej diety, z czasem pojawia się ciąża. Jednak trzeba zaznaczyć, że nawet najbardziej sumiennie prowadzona dieta płodnościowa nie pomoże jeśli np. u kobiety stwierdzono niedrożność jajowodów, albo mężczyzna ma bardzo mało i słabej jakości plemników. W takich sytuacjach dieta nie zastąpi leczenia w klinice. Stosowanie diety płodnościowej nie jest gwarantem ciąży, ale to podobnie jak in vitro czy inne metody wspomaganego rozrodu. Daje szanse, ale nie daje pewności. Warto jednak stosować jej reguły. Nic nie kosztuje, jest zdrowa, dostępna dla każdego, nie daje efektów ubocznych, uczy zdrowych nawyków żywieniowych, czyli daje same benefity.

mgr inż. Alicja Kalińska, Dyrektor Centrów Dietetycznych SetPoint w Warszawie, dietetyk, doradca żywieniowy. Doradca żywieniowy, dietetyk z 13 letnią praktyką, absolwentka Wydziału Nauk o Żywieniu Człowieka i Konsumpcji Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie. Specjalistka m.in. z zakresu żywienia kobiet w ciąży, matek karmiących, dzieci, a także wpływu diety na płodność.

Więcej o:
Copyright © Agora SA