Ginekolog: "Czekanie na to, że najpierw wykończę dom, a później pomyślę o dziecku, to dla mnie życiowy błąd"

Spotykają się na studiach i umawiają, że do 30-tki praca, podróże, samochód, dom, a dopiero potem dziecko. Tymczasem, z każdym kolejnym rokiem trwania związku, maleją szanse na ciążę. O tym, dlaczego długoletnie pary tak często mają problemy z poczęciem pierwszego dziecka mówi doktor n. med. Grzegorz Mrugacz

Wyobrażmy sobie taką sytuację. Para z długoletnim stażem wreszcie decyduje się powiększyć rodzinę. Kobieta odstawia tabletki, ale niestety, po miesiącach starań, ciąży nie ma. To częsta sytuacja?

Częsta to mało powiedziane. Uśpienie płodności na lata, to jedna z głównych przyczyn zwiększonych kłopotów z płodnością. Dodatkowo na naszą niekorzyść działa rozwój cywilizacyjny, poczynając od elektroniki, która nas otacza, poprzez chemię w środowisku, w żywności, w lekach, które dostajemy od dziecka. Kiedy dołożymy do tego czynnik czasu, czyli przesunięcia chęci uzyskania ciąży w czasie, średnio o około 10 lat, to jakbyśmy sami prosili się o kłopoty.

Zobacz wideo Czy Małgorzata Rozenek-Majdan rozmawia z synami o in vitro?

Przyjmowanie antykoncepcji przez wiele lat to zagrożenia dla płodności?

Nie przekładałbym tego tak bezpośrednio. Oprócz antykoncepcji bardzo istotny jest też upływ czasu. Powiem w ten sposób: w niektórych przypadkach antykoncepcja blokuje normalne funkcjonowanie układu rozrodczego u kobiety, czasami pogłębia zmiany czy nieprawidłowości, które w tym funkcjonowaniu istniały jeszcze przed rozpoczęciem zażywania tabletek. Tak się dzieje np. w przypadku policystycznych jajników. Po dłuższym czasie stosowania antykoncepcji przy policystycznych jajnikach, coraz trudniej będzie wywołać owulację. Kobieta biorąca przez kilka lat tabletki przechodzi różne choroby układu rozrodczego. Częstsze stany zapalne mogą wynikać chociażby z tego, że życie seksualne przy antykoncepcji jest bujniejsze. Mogą pojawić się zrosty, torbiele, mięśniaki, które mają czas urosnąć i obniżyć szanse zapłodnienia w przyszłości. Obserwuję pacjentki i widzę, że często bywa tak, że kobieta zachoruje na torbiel, zoperuje się i dalej bierze tabletki, nie myśli o tym, że w przyszłości z jej płodnością może już być tylko gorzej.

A taki przykład: mają po 30-lat, za sobą kilkuletni związek, ale nadal nie planują dziecka. Może powinni sprawdzić, ile zostało im jeszcze czasu na to, aby uzyskać ciążę w przyszłości?

Obniżenie się możliwości uzyskania prawidłowych komórek jajowych, co w konsekwencji ma zaowocować ciążą, następuje dużo wcześniej niż kobiety myślą. Jeśli przyjmiemy, że menopauza rozpocznie się w 42 roku życia, to może być taka sytuacja, że już 10 lat wcześniej zacznie obniżać się potencjał rozrodczy. Tu nie chodzi o to, że nie będą produkowane pęcherzyki, będą, ale może nie być w nich prawidłowych komórek jajowych. Tych prawidłowych jajeczek jest niestety dużo mniej niż mogłoby się wydawać. W przypadku pary, której sytuację pani nakreśliła, dobrze byłoby gdyby kobieta zbadała hormony, w tym AMH (ocena rezerwy jajnikowej), FSH (hormon przysadkowy). Warto zgłosić się na USG do ginekologa, który potrafi ocenić strukturę i potencjał jajnika w sensie zasobności pęcherzyków. To jest i proste i trudne zarazem, potrafi to ocenić tylko doświadczony lekarz. Mężczyzna powinien wykonać seminogram, czyli badanie nasienia i zobaczyć co tam się dzieje.

Kobieta płaczeKobieta płacze Shutterstock, autor: fizkes

Spotkałam się ze stwierdzeniem, że jeśli związek trwa kilka lat i nie ma ciąży w pierwszych latach, to bez względu na to czy była stosowana antykoncepcja czy nie, szanse na ciążę takiej pary, z każdym kolejnym rokiem spadają do kilku procent na cykl. Czy ten pogląd ma uzasadnienie w medycynie?

Jeśli statystycznie podejdziemy do tematu, to jest to prawda. I to jest udowodnione w wielu badaniach i nie ma co negocjować z wynikami. Dlaczego tak się dzieje? U zdrowych par, w ciągu kilku czy kilkunastu cykli, powinien nastąpić taki cykl, kiedy wszystko się zgra, złoży i dojdzie do zapłodnienia. Jeśli to się nie przytrafi, to znaczy, że jest zdrowotny problem, który trzeba zdiagnozować. Jeśli rozmawiamy o parach niezdiagnozowanych, to mamy sytuację tego typu, że dalsze oczekiwanie - przy założeniu, że się nic nie robi - wiąże się z coraz mniejszym prawdopodobieństwem uzyskania ciąży. Czasem przyczyny są banalne i podejmując leczenie łatwo je usunąć. Jednak zdarza się, że przyczyny niepłodności są bardziej skomplikowane. I dlatego jeśli mamy np. dwa lata nieskrępowanego pożycia, a mimo wszystko nie ma ciąży, to oczekiwanie, że w następnym roku uda się zajść w ciążę, jest pozbawione zdroworozsądkowych podstaw.

A przy założeniu, że przez kilka lat była stosowana antykoncepcja? Wówczas szanse zapłodnienia na cykl też spadają do kilku procent?

To trochę inna sytuacja. Odstawiamy antykoncepcję i przez rok staramy się o dziecko. Kiedy się nic przez kilkanaście miesięcy nie wydarza, należy szukać pomocy. I najczęściej - w przypadku kiedy są kłopoty z uzyskaniem ciąży - wychodzi słabość nasienia, owulacji, mięśniaki, torbiele na jajnikach. Antykoncepcja nie jest bezpośrednią przyczyną niepłodności, ale na pewno doprowadza do uśpienia czujności. Myślimy, że po 5 czy 10 latach przyjmowania tabletek wciąż jesteśmy tacy sami. A to nieprawda, nie jesteśmy, bo minęło kilka lat, a upływ czasu nie sprzyja płodności.

A może pary z długoletnim stażem mają kłopoty z poczęciem pierwszego dziecka, bo po wielu wspólnych latach seks nie jest już tak intensywny jak w pierwszych latach znajomości?

Myślę, że kiedy libido dramatycznie spada, to i związek chyli się ku końcowi. Prawda jest taka, że jak seks wydarzy się dwa czy trzy razy w miesiącu, a do tego w dni płodne, to powinno wystarczyć. Oczywiście przy założeniu, że wszystko jest w porządku, partnerzy są zdrowi i płodni, a kobieta zna swoje ciało i wie, kiedy namówić partnera na romantyczną kolację.

Małżeństwo przez lata nie mogło mieć dzieci, a po rozwodzie, ona zachodzi w ciążę z innym mężczyzną. Czy winna była monogamia?

Nie zgadzam się z tym. Taka sytuacja pokazuje, że przyczyna niepłodności tkwiła u partnera, a której np. nie udało się wykryć w badaniu nasienia. Jeśli kobieta po długim związku zachodzi w ciążę z innym mężczyzną, to znaczy tyle, że pierwszy partner był niepłodny.

Czyli nie ma czegoś takiego jak "uodpornienie" na plemniki męża/partnera?

Chodzi o czynnik immunologiczny, z którym my lekarze mamy problem. Być może coś takiego istnieje i da się to w niektórych przypadkach naukowo potwierdzić lub przynajmniej wykazać na tyle, aby brać to pod uwagę. Tyle tylko, że możliwości leczenia niepłodności o podłożu immunologicznym właściwie nie mamy. Jeśli chodzi o światową literaturę, to w zasadzie jest to temat marginalny i nie do ugryzienia przez mądre postępowanie. U nas temat czynnika immunologicznego jest nadinterpretowany. Możliwości terapeutyczne są niestety niewielkie, a istnieje spore ryzyko, że stosowanie terapii zaawansowanych immunologicznie, np. szczepienia partnerów, mogą nie być obojętne dla potencjalnej ciąży i dla organizmu.

Czynnik immunologiczny, czyli tak naprawdę co? Alergia na plemniki partnera?

Tak, ale tego nikt do końca nie udowodnił. Mówimy o tzw. czynniku szyjkowym, kiedy organizm kobiety produkuje przeciwciała przeciwko plemnikom. Obecne w śluzie szyjki macicy przeciwciała tworzą barierę i blokują dotarcie plemników do komórki jajowej. Pomimo tego, że mamy możliwości wykonania inseminacji czy in vitro, często u par u których zdiagnozowaliśmy niepłodność o podłożu immunologicznym, nadal nie uzyskujemy ciąży, chociaż wszystkie bariery zostały zlikwidowane. Nie jestem zwolennikiem ślepej wiary, że czynnik immunologiczny to przyczyna niepłodności. Leczenie poprzez manipulowanie na układzie odpornościowym, bo tak to trzeba powiedzieć, moim zdaniem jest leczeniem niebezpiecznym.

Aby w przyszłości uniknąć długotrwałego, kosztownego leczenia niepłodności, wszyscy powinniśmy decydować się na dzieci jak najszybciej i w pierwszych latach związku?

To indywidualne wybory, zostawmy każdemu decyzję z osobna. Od siebie powiem tak: najpierw dziecko, potem samochód. Później drugie dziecko, a po tym mieszkanie. Życie przeważnie tak mobilizuje, że jak już są dzieci, to i samochód się kupi i dom wybuduje. Dzieci są chyba najfantastyczniejszą motywacją do życia. Czekanie na to, że najpierw wykończę dom, a później pomyślę o dziecku, a takich par jest mnóstwo, to dla mnie życiowy błąd. Zgłaszają się do mojej kliniki pary w wieku 36-38 lat, mają wszystko, tylko nie dzieci. I dla mnie to znak, że przybrali złą strategię na życie. Przestrzegałbym przed takim pojmowaniem priorytetów. Ale jak powiedziałem wcześniej, wybór należy do każdego z nas.

Dr Grzegorz Mrugacz jest specjalistą ginekologii i położnictwa. Dyrektor medyczny Kliniki Leczenia Niepłodności, Ginekologii i Położnictwa 'Bocian' w Białymstoku. Posiada ponad 25-letnie doświadczenie w diagnostyce i leczeniu niepłodności. Autor wielu artykułów naukowych opublikowanych w prestiżowych pismach medycznych zajmujących się tematyką niepłodności m.in. "British Journal of Obstetrics and Gynecology", "Fertility and Sterility" i "Journal of Assisted Reproduction and Genetics". Wiceprezes Polskiego Towarzystwa Medycyny Rozrodu, członkiem Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego, należy do grupy ekspertów wspierających ogólnopolską kampanię społeczną "Tato, Najważniejsze Słowo Dla Mężczyzny".

Więcej o:
Copyright © Agora SA