Niepłodność - dlaczego nie zachodzę w ciążę?

Dojrzeliście do myśli o dziecku. Pierwszy cykl starań przypomina miesiąc miodowy, on żartuje, że wreszcie łączycie przyjemne z pożytecznym, ty odpowiadasz zakupem kuszącej bielizny. Rok później widok upartej jednej kreski na teście ciążowym coraz częściej doprowadza was do złości, potem do żalu, wreszcie do rozpaczy. Czy to niepłodność? Dlaczego nie możesz zajść w ciążę?

Szacuje się, że na sto par w pierwszym roku starań, w ciążę zajdzie osiemdziesiąt z nich. Pozostałe piętnaście będzie potrzebowało jeszcze jednego roku prób wspartych łagodną pomocą medyczną, ponieważ dotknęła ich tzw. subfertylność.

Europejskie Towarzystwo Ludzkiego Rozrodu i Embriologii ESHRE definiuje subfertylność jako:

- łagodne lub umiarkowane obniżenie jakości nasienia

- wrogość śluzu szyjkowego

- łagodną lub umiarkowaną endometriozę (stopień I-II)

- niecelowane współżycie seksualne (poza owulacją lub nieregularne)

- nieprawidłowości dotyczące czynnika macicznego (mięśniaki, Zespół Ashermana, anomalie fizyczne (tyłozgięcie, macica dwurożna itd.)

Wbrew medycznym nazwom nie są to poważne przeszkody. Jeśli po roku nieskutecznych prób zajścia w ciążę udaliście się do lekarza i zdiagnozowano jedną z wyżej wymienionych przeszkód, Wasza szansa na ciążę jest wciąż spora, choć będziecie potrzebować na poczęcie więcej czasu niż para w pełni płodna i odrobiny pomocy medycznej. Płodność pary jest bowiem zawsze wypadkową dwóch płodności: kobiety i mężczyzny. Zdarza się, że wysoka płodność kobiety "amortyzuje" obniżoną płodność partnera. I odwrotnie. Dlatego właśnie starania o dziecko to wspólna sprawa dwójki ludzi, ponieważ niepłodność i subfertylność nie mają płci. Dotyczą zawsze pary.

Uważny czytelnik zauważył, że w rachunku zniknęło nam pięć par. Osiemdziesiąt ma już dziecko lub jest w ciąży, piętnaście wciąż stara się o dziecko łagodnymi metodami i prawdopodobnie starania zakończą się sukcesem, gdzie podziało się ostatnie pięć par?

Niepłodność - półtora miliona wystąp!

Pięć brakujących do rachunku par zostało ustawionych w szeregu z napisem "niepłodność zaawansowana". Łącznie par subfertylnych i niepłodnych jest w Polsce około półtora miliona. Aby zostać rodzicami będą potrzebowały pomocy. Ta pomoc może oznaczać terapię farmakologiczną, zabiegi endoskopowe lub chirurgiczne, inseminację, wreszcie in vitro. Szacuje się na podstawie algorytmów krajów o podobnej sytuacji demograficznej do Polski, że na jeden milion mieszkańców powinno przypadać 800 zabiegów in vitro. A więc 34 tysiące polskich par ma wskazania do zapłodnienia pozaustrojowego, reszta z 1,5 miliona poradzi sobie dzięki mniej zaawansowanym formom leczenia. Około 3000 z nich wybierze adopcję, bo tyle adopcji zawiązuje się w Polsce każdego roku.

Dlaczego ja?

Niepłodność jest chorobą niezawinioną, przydarza się tak samo jak cukrzyca, stwardnienie rozsiane czy niewydolność krążenia. Może nią zostać dotknięty każdy z nas.

Jeśli masz co najmniej dziesięć znajomych w wieku prokreacyjnym, dwoje spośród nich może mieć trudności z poczęciem dziecka. Tyle statystyki. Nie zawsze o tym wiesz, bo o niepłodności niechętnie się mówi. Nikt nie chce słyszeć złotych rad o wyluzowaniu ani rubasznych ofert pomocy "może pokazać ci, jak to się robi?". Dlatego osoby niepłodne często wolą się ukrywać za wykrętami o karierze i niewłaściwym czasie na dziecko. To bezpieczniejsza strategia niż bycie narażonym na niewybredne komentarze i docinki. Jak każda strategia ma jednak swoją ciemną stronę: jeśli ukrywamy nasz problem tracimy szansę na znalezienie zrozumienia w otoczeniu, które często zmienia swoje podejście do niepłodności po dowiedzeniu się, że ta choroba dotknęła kogoś bliskiego.

To dlatego, bo zbyt długo zwlekaliście!

Niektórzy usiłują racjonalizować cudzą chorobę wskazując, że ludzie chorzy są sami sobie winni. Gdyby jedli mniej słodyczy nie zachorowaliby na cukrzycę. Gdyby uprawiali sport nie mieliby problemów z krążeniem. Gdyby tylko zdecydowali się na dziecko po maturze, dziś nie byliby niepłodni.

Takie oceny sprawiają ból. Głównie dlatego, ponieważ świadczą o ignorancji mówiących. Ale też dlatego, bo w obliczu choroby liczy się teraźniejszość i możliwość pomocy, a nie analiza dzieciństwa i młodości.

Coraz mniej płodni mężczyźni

Plagą ostatnich dekad staje się niepłodność męska. Światowa Organizacja Zdrowia regularnie obniża normy nasienia, ponieważ jakość spermy na całym świecie spada. Od 50 lat obserwujemy niekorzystny i wzrastający wpływ zanieczyszczeń środowiska na funkcję jąder, a w efekcie pogorszenie jakości nasienia. Co gorsza 71,5% niepłodności męskiej to tak zwany Zespół OAT: idiopatyczna niepłodność męska o nieznanej etiologii. Skutecznej terapii przyczynowej nie ma. Takiej parze można zaproponować in vitro lub- jeśli plemników jest wystarczająca ilość i mają odpowiednią jakość- inseminację. Celem leczenia niepłodności nie jest bowiem poprawienie jakości plemników i śluzu szyjkowego, a uzyskanie ciąży, donoszenie jej i urodzenie zdrowego dziecka.

Przedwczesna menopauza i brak plemników

- Miałam bardzo nieregularne miesiączki, w końcu stały się tak rzadkie, że nie pamiętałam już daty ostatniej - mówi 24 letnia Marta - kiedy poszłam do lekarza, aby to wyjaśnić, dumał długo nad wynikami moich hormonów, w końcu skierował mnie na badanie AMH (badanie rezerwy jajnikowej - przyp.aut.). Okazało się, że weszłam w przedwczesną menopauzę.

Kobiety takie jak Marta nie mają szans na biologiczne potomstwo. Ich jajniki przestały już produkować komórki jajowe, nie ma czego zapładniać, ciąży po prostu nie będzie. W tym samym szeregu stoją mężczyźni, u których diagnozuje się azoospermię: całkowity brak plemników w ejakulacie. Oni również nigdy nie będą mieć biologicznych dzieci, natura odebrała im na to szansę. Nie pytając o wiek, plany na przyszłość i liczbę dzieci, o których marzyli.

Robert (34), mąż Joanny (27) nigdy nie przypuściłby, że azoospermia będzie dotyczyć akurat jego. Azoospermia nie ma najczęściej związku z potencją, nie daje objawów, mężczyźni bez plemników są tak samo sprawni seksualnie jak mężczyźni płodni. Dlatego ani Robert, ani Joanna nie niepokoili się, kiedy po roku starań o ciążę nie było efektu. "W 2010 roku w ramach kampanii "TATA-najważniejsze słowo dla mężczyzny" postanowiliśmy zbadać nasienie męża, ot tak, dla pewności, bo badanie było za darmo, więc co nam szkodzi? Wpatrywaliśmy się w kartkę z wynikiem przez kilka minut. "Brak plemników w ejakulacie"- to musiał być błąd, ktoś schrzanił badanie!" opowiada Joanna. Ale błędu nie było, kolejne badania potwierdziły diagnozę. Robert był bezpłodny. W odróżnieniu od niepłodności bezpłodność oznacza trwałą i nieomijalną niemożność zajścia w ciążę. I nie jest uleczalna.

- Mam dwadzieścia cztery lata, bez przesady! - dodaje Marta. - Sądziłam, że to kupa czasu na dziecko, nigdy by mi do głowy nie przyszło, że powinnam zacząć w okolicach siedemnastki, aby w ogóle mieć szansę na ciążę. Menopauza to coś, co wydarza się kobietom po czterdziestce, tak sądziłam.

Marta nie ma partnera, więc nie wie, czy w przyszłości zdecyduje się na adopcję społeczną lub prenatalną, a może wybierze bezdzietność. Joanna i Robert czekają na dziecko, Joanna jest w siódmym miesiącu ciąży. Jak to możliwe?

Dziecko, które przychodzi dzięki darowi

Inseminacja z użyciem nasienia dawcy jest najstarszą metodą wspomaganego rozrodu. In vitro to przy niej niemowlę. Pierwszy udokumentowany zabieg inseminacji z wykorzystaniem gamet dawcy wykonano w... 1884 roku. Niewiarygodne? A jednak. Pacjentką była kobieta, której mąż "stracił możliwość prokreacyjną w wyniku choroby przebytej w dzieciństwie".

Co to była za choroba? Nie wiemy, opis przypadku jest lakoniczny. Wiemy za to, że dziewięć miesięcy później urodził się zdrowy chłopiec.

Zabiegi z użyciem gamet dawców i dawczyń stanowią ok. 10% wszystkich zabiegów wspomaganego rozrodu. Poddają się im ludzie, którzy w inny sposób nie zostaną rodzicami, a z różnych względów nie chcą lub nie mogą skorzystać z adopcji. Najczęściej są to właśnie pary bezpłodne.

Taka historia przydarzyła się również Małgorzacie: zaszła w ciążę w sposób naturalny, ciąża przebiegała prawidłowo. Do szóstego miesiąca. Wdało się zakażenie wewnątrzmaciczne, dziecka nie udało się uratować, jajników Małgorzaty również nie. W wieku 30 lat straciła nie tylko dziecko, ale również szansę na kolejne dzieci.

Dla takich kobiet jak Małgorzata i Marta jedyną szansą na ciążę jest skorzystanie z daru komórki dawczyni lub z adopcji zarodków. Dla mężczyzn takich jak Robert ta szansa to skorzystanie z nasienia dawcy lub z adopcji zarodków. Adopcja prenatalna daje parze możliwość wspólnego przeżywania ciąży, wychowywania dziecka spokrewnionego genetycznie z jednym z rodziców, uniknięcia procedury adopcyjnej i cieszenia się dzieckiem od chwili narodzin. Dla niektórych par adoptujących zarodki ważnym argumentem etycznym jest, że dają w ten sposób szansę urodzenia zarodkowi, którego jego genetyczni rodzice nie mogą przyjąć.

Co roku w Polsce według raportu EIM (European IVF Monitoring) przeprowadza się ok. 240 adopcji zarodków, ok. 2000 zabiegów inseminacji z wykorzystaniem nasienia dawcy i ok. 350 zabiegów in vitro z komórką jajową dawczyni.

Pary przystępujące do adopcji prenatalnej to nie tylko osoby z przedwczesną menopauzą lub azoospermią. To także byli pacjenci onkologiczni, którym naświetlania (szczególnie w obrębie jamy brzusznej) odebrały płodność. Ale to również nosiciele wad genetycznych, których nie chcą przekazać potomstwu i pary, w których mężczyzna ma tak złe parametry nasienia, że nawet in vitro ICSI nie rokuje pozytywnie. Niekiedy adopcję prenatalną wybierają pary, których własne procedury in vitro zakończyły się porażką.

Wideo z debaty "Jak rodzi się życie? O dawstwie ustami embriologów (i nie tylko!)":

Powiedzieć i Rozmawiać

Za decyzją o adopcji prenatalnej powinny stać namysł, dojrzałość i miłość. Jest to forma adopcji ze wszystkimi jej konsekwencjami, czyli wychowywaniem dziecka niespokrewnionego biologicznie z jednym lub z obydwojgiem rodziców. Stawia przed rodziną ważne pytania o prawo dziecka do wiedzy o swojej tożsamości genetycznej, a przed prawodawcami wyzwanie zabezpieczenia praw wszystkich stron procesu: rodziców, dawców i przyszłych dzieci. Od 25 lat polscy prawodawcy nie wywiązali się z tego zadania co sprawia, że adopcja prenatalna jest w Polsce nadal przestrzenią nieuregulowaną.

Stowarzyszenie NASZ BOCIAN w czerwcu 2012 roku zaingurowało pierwszą w Polsce kampanię społeczną poświęconą właśnie adopcji prenatalnej. Jej celem jest otworzenie debaty publicznej na tę problematykę, a także uwolnienie rodzin powstałych dzięki adopcji prenatalnej od brzemienia wstydu i negatywnie rozumianej wyjątkowości. Patronami kampanii są m.in. Towarzystwo Przyjaciół Dzieci i europejskie organizacje pacjenckie. Częścią kampanii są regularne panele transmitowane przez Internet, w których zaproszeni do studia eksperci odpowiadają na pytania widzów zadawane za pośrednictwem czata, komunikatora Skype i przez telefon.

Najbliższy panel odbędzie się 17 sierpnia o godzinie 18.00, a zaproszonymi gośćmi będą m.in. embriolodzy, prawniczka i mama, która zdecydowała się przekazać do adopcji prenatalnej tzw. nadliczbowe zarodki. Tytuł panelu to "Jak powstaje życie? O dawstwie ustami embriologów (i nie tylko!)".

Postaramy się odpowiedzieć na pytania o co tak naprawdę chodzi w zapłodnieniu in vitro, czy mrożenie zarodków może je uszkodzić i jakie prawa posiadają w chwili obecnej dzieci urodzone dzięki adopcji prenatalnej.

Zapraszamy do uczestnictwa za pośrednictwem transmisji wirtualnej dostępnej pod linkiem:

http://www.transmisja.net.pl/index.php?transmisja_id=42

Link zostanie aktywowany 17 sierpnia punktualnie o godzinie 18.00

Źródła:

European Association of Urology Guidelines 2009, wg WHO 2000.

Reproductive Medicine, N. de Haan, M. Spelt, R. Gobel, Amsterdam 2010, ESHRE.

European IVF Monitoring 2010, raport polski.

Niepłodność i Rozród Wspomagany, Poznań 2011, wydawnictwoTermedia.

,Dentysta_w_ciazy.html

Więcej o:
Copyright © Agora SA