Miganie z niemowlętami

Skrzyżowane na klatce piersiowej ręce - kocham. Stykające się pod kątem prostym palce dłoni - dom. Uderzenie dłonią w udo - pies. Prawda, jakie to proste? Nawet niemowlęta mogą się nauczyć języka migowego.

Psychologowie i lingwiści wpadli na pomysł, żeby do komunikacji z małymi dziećmi, które jeszcze nie potrafią mówić, a mają wiele do przekazania, wykorzystać język migowy. Okazało się, że niemowlęta, z którymi ćwiczy się regularnie, szybko opanowują znaki migowe i potrafią je w fantastyczny sposób wykorzystać. Na całym świecie, szczególnie w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Wielkiej Brytanii, Niemczech, we Francji, powstają kursy dla rodziców z dziećmi i podręczniki migania. Nauka migania z niemowlętami od kilku lat jest możliwa w naszym kraju. Na razie głównie w Warszawie.

Zajęcia z migania

Stołeczny Klub Koko od kilku lat organizuje kurs Bobomigów dla rodziców z dziećmi.

- To przeniesiona na polski grunt metoda SIGN2BABY, oparta na PJM, Polskim Języku Migowym - tłumaczy Danuta Mikulska, która opracowała Bobomigi.

Podczas cyklu złożonego z 10 zajęć rodzice przyswajają ok. 200 znaków w działach tematycznych, np. jedzenie, zabawa, zwierzęta. Spotkania odbywają się raz w tygodniu i trwają godzinę, a udział w nich to dla niemowlaków (i ich rodziców) wspaniała zabawa. Nauce migania towarzyszą piosenki, wierszyki, masażyki. Maluchy mają okazję grać na bębenkach, dzwoneczkach, oglądać swoje miny w lustrze, słuchać bajek, turlać się po podłodze, bujać na kolanach rodzica... Scenariusz jest urozmaicony i dynamiczny, tak żeby dzieciaki nie znudziły się, a mali i duzi uczestnicy mieli okazję wielokrotnie powtórzyć nowe znaki.

Teoretycznie naukę migania można zacząć, gdy dziecko ma mniej więcej pół roku: zaczyna siadać i intensywnie interesować się komunikowaniem. Większość rodzin rozpoczyna kurs około ósmego miesiąca życia. Miganie jest tak wciągające, że najczęściej maluch nie kończy na jednym cyklu, ale kontynuuje zajęcia aż do drugiego, a nawet trzeciego roku życia.

W Polsce można migać z dziećmi także w amerykańskim języku migowym. Autorzy programu Migusie (Baby Signs) zachęcają, żeby pokazywać maluchom znaki już od pierwszych miesięcy życia. Polscy trenerzy organizują spotkanie wprowadzające w program (zapraszają na nie nawet przyszłych rodziców) i dystrybuują materiały. Zapewniają, że dzięki poradnikowi, płytom i książeczkom rodzice mogą z łatwością samodzielnie uczyć maluchy migania.

Zabawa przede wszystkim

Instruktorki Bobomigów z Klubu Koko podkreślają, że miganie ma być dla dziecka zabawą. Nie należy wywierać na nie presji ani oczekiwać określonych rezultatów.

Każdy mały człowiek opanowuje znaki we własnym tempie. Jedne lubi bardziej, inne mniej. Dużo zależy od jego indywidualnych możliwości i tego, czy rodzice regularnie migają w domu. Jeśli mama i tata wiele razy w ciągu dnia, wypowiadając określone słowo, np. jedzenie, wykonują odpowiadający mu gest, szansa, że dziecko zamiga ten znak, jest bardzo duża.

Wspólny język

- Główną motywacją rodziców zapisujących się do nas na Bobomigi jest dogadanie się z dzieckiem - zauważa Danuta Mikulska. - Rodzice mają dość zgadywania, czy ich maluchowi chodzi o jabłko, wodę, czy chrupka. Czy jest zmęczony, czy chce się przytulić.

Tymczasem, gdy już maluch opanuje nieco znaków, okazuje się, że znacznie chętniej niż potrzebami dzieli się tym, co go porusza i interesuje. Na przykład podczas spaceru "opowiada" o tym, co się wokół niego dzieje, albo przypomina sobie o wydarzeniach sprzed kilku godzin czy dni. To jedyna możliwość zajrzenia do świata małego dziecka i poznania jego myśli.

Więź

Zgodnie z oczekiwaniami rodziców dzięki miganiu z czasem komunikacja między nimi a dzieckiem się usprawnia. Jednak w Bobomiganiu chodzi o coś więcej. Jednym z podstawowych "skutków ubocznych" jest zacieśnienie więzi między rodzicem a dzieckiem. Żeby bowiem porozumienie się za pomocą znaków było możliwe, mama i tata muszą się nauczyć uważnego bycia z maluchem. Patrzenia mu w oczy. Obserwowania jego twarzy. Wyczulenia na jego gesty. I vice versa. To pomaga w zacieśnianiu więzów. I procentuje na całe życie.

Badania naukowe dowodzą, że migające dzieci wyrastają na empatycznych i rozumiejących język ciała dorosłych.

Inne długofalowe korzyści to: lepsza pamięć (także przestrzenna), rozwój zdolności językowych, stymulacja zdolności manualnych, ułatwiona nauka czytania, pisania, liczenia.

Miganie zamiast mówienia?

Wielu rodziców, słysząc o nauce migania niemowląt, obawia się, że korzystanie ze znaków opóźni rozwój mowy.

- Nic podobnego - przekonuje Danuta Mikulska. - Znaki zawsze towarzyszą słowom. Obserwujemy wręcz, że migające dzieci zaczynają mówić szybciej od swoich równieśników. Pamiętajmy, że komunikacja werbalna jest znacznie bardziej efektywna niż porozumiewanie się za pomocą gestów. Te drugie są potrzebne tylko przejściowo, jako rodzaj trampoliny. W swoim czasie maluchy naturalnie rezygnują z migania.

Magda Badowska, mama dwuletniej Mai i ośmiomiesięcznej Lenki

Kilka dni temu poprosiłam Maję, żeby na chwilę zajęła czymś płaczącą w niebogłosy siostrę. Patrzę, a starsza córka pochyla się nad Lenką i miga jej bajkę zaczynającą się od słów "Dawno, dawno temu, za górami, za lasami ". Byłam w szoku. Nawet nie wiedziałam, że Maja pamięta takie znaki!

Maja zaczęła uczyć się migać około dziesiątego miesiąca życia. Jakiś miesiąc później zamigała w domu swój pierwszy znak - poprosiła, żeby zapalić światło. Na zajęcia często chodziliśmy razem z mężem (który był zresztą pomysłodawcą). Jeśli nie było go z nami, pokazywałam mu w domu znaki. Są bardzo proste, wręcz intuicyjne, i łatwo je zapamiętać. Mamy też słownik na płycie DVD. Powtarzaliśmy znaki w codziennych rozmowach, śpiewaliśmy z córką piosenki z zajęć, czytaliśmy jej książeczki, pokazując znaki. Kiedy wróciłam do pracy, na kurs migania zaczęła chodzić z Mają niania. Na początku wyczułam z jej strony sceptycyzm. Jednak kiedy tylko niania zobaczyła, jak szybko córka to łapie i jak to ułatwia komunikację z nią, stała się entuzjastką. Muszę przyznać, że spacery z migającą Mają bywały męczące - mała, siedząc w wózku, ciągle machała rączkami i trzeba się było co chwilę zatrzymywać, żeby zobaczyć, co ma do przekazania.

Miganie to zabawa dla cierpliwych i konsekwentnych rodziców. Po pierwsze, trzeba się zmobilizować i powtarzać znaki. Po drugie, trzeba się stale skupiać na dziecku. Na początku próby migania są niezbyt czytelne - można je pomylić ze zwykłymi gestami. Konieczne jest zejście do poziomu dziecka i poświęcenie mu czasu. Inaczej nie da się prawidłowo odczytać tego, co ma do powiedzenia.

Już niedługo zacznę chodzić na kurs migania z Lenką. Bardzo się na to cieszę! Maja mówi dużo i ładnie, jednocześnie wciąż się uczy nowych znaków migowych na zajęciach dla starszych dzieci połączonych z zabawami twórczymi. Chciałabym, żeby w przyszłości rozwijała znajomość języka migowego.

Agnieszka Rzewuska-Paca, mama czteroletniego Jasia i dwuletniej Zuzi

O miganiu niemowląt usłyszałam jeszcze w ciąży. Wydało mi się to tak fajne, że nie mogłam się już doczekać, kiedy Jaś skończy sześć miesięcy i "dorośnie" do zajęć. Sama nauka migania była fantastyczna. Zajęcia miały stałą strukturę i sporo elementów się powtarzało: np. piosenka na powitanie, bajka o przygodach słoni, gra na instrumentach, puszczanie baniek, tor przeszkód, piosenka na pożegnanie. Dzieci czuły się więc bezpiecznie. Do tego co tydzień pojawiało się też mnóstwo nowych elementów. Pamiętam np., że przy okazji zajęć o kolorach wyjmowaliśmy z puszki kolorowe folie i patrzyliśmy przez nie na świat. Prosta sprawa, ale sama bym na to nie wpadła. Albo wkładanie słomek do butelki PET - to przebój w naszym domu.

Radość z zajęć była ważna, ale, jak się okazało, miganie Jaśka miało nam się bardzo przydać. Synek dość późno zaczął mówić (miał dwa lata). Wiele rozumiał i wiele miał nam do przekazania, ale nie potrafił tego zrobić słowami. Bez znaków migowych byłoby nam ciężko. Najfajniejsze, że Jasiek komunikował nam nie tylko swoje potrzeby. Pamiętam, jak kiedyś stanął wieczorem przy drzwiach, pokazując znak zjeżdżalni. Przypomniał mu się plac zabaw. Byłam zaskoczona, że roczne dziecko potrafi przekazać tak skomplikowaną myśl.

Miganie zanikało u niego stopniowo, kiedy uczył się wymawiać kolejne słowa. Podobnie z jego młodszą siostrą. Zuzia jest teraz na etapie przejściowym: część znaków już wyeliminowała (np. gdy tylko nauczyła się mówić hau, znak określający psa zniknął), inne (np. picie) jeszcze są w użytku. Jaś co prawda z siostrą nie miga - kiedy się urodziła, zdążył już przejść na mowę. Za to rozumie, co pokazuje Zuzia i potrafi przybiec, żeby mnie o tym poinformować.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.