Mężczyzna, kobieta i niemowlę [PAMIĘTNIK MATKI]

17 dni z życia świeżo upieczonych rodziców - opowieść naszej czytelniczki wyróżniona w konkursie na pamiętnik zorganizowanym przez miesięcznik ?Dziecko? w 2011 roku.

29 grudnia

Słońce wstało o 7.35. Na spacerze nasza spanielka Fifi znalazła, zgubioną tydzień wcześniej, ulubioną czerwoną piłkę. Po śniadaniu spakowaliśmy się i pojechaliśmy do szpitala. Trzy godziny później przyszła na świat nasza córka Nadia.

31 grudnia

Jak zachowuje się matka, gdy jej mąż po raz pierwszy zobaczy swoje nowo narodzone dziecko? Płacze jak bóbr! Bo się zachwycił, bo wziął na ręce, bo w czółko pocałował, zmienił pieluchę, włożył kaftanik i znalazł milion, obiektywnie na razie nie istniejących, podobieństw do siebie. Kosmiczny sylwester! Drugi taki już się nie powtórzy. Nowy Rok przywitaliśmy dorodną kupką.

4 stycznia

Jedziemy do domu! Zadanie dla nas - czekać na wypis i Tatę. Tata się spisał. W połowie. Nadia mogła przebierać w śpioszkach, kaftanikach i śpiworkach, ale mnie nie przywiózł kurtki, czapki, a nawet butów. Hierarchia ważności w rodzinie ustaliła się błyskawicznie.

5 stycznia

Pierwsza kąpiel. Poprzedzona pięcioma filmami instruktażowymi na youTube i lekturą kilku poradników. Samo zgromadzenie rzeczy niezbędnych: wacików, kremów, ręczników, pieluch, zajęło mnóstwo czasu. Stres ogromny. Dla nas oczywiście. Dziecko bawiło się świetnie. Po tym wszystkim ja też musiałam wziąć prysznic. Wystarczył szampon do włosów.

10 stycznia

Laktator jest najlepszym przyjacielem kobiety karmiącej. Wróć. Najlepszym przyjacielem kobiety karmiącej jest mąż, który w poszukiwaniu tego laktatora w nocy objeżdża wszystkie apteki.

15 stycznia

Nadia z ukochanego "Bobiczka" stała się irytującym, choć nadal kochanym "Lelakiem" (z jej ust wydobywa się ciągłe lelelelelele.). Nobla temu, kto mi powie, co robić z dzieckiem, które nakarmione, przewinięte, utulone, zabawione nadal wyje!!! Moje dwa fakultety mogę sobie wsadzić w kieszeń!

17 stycznia

Przybyła odsiecz. Mama Mamy, która przewija, sprząta, rozmawia z dzieckiem, pierze i prasuje. Właściwie tylko nie karmi. Po trzech dniach z babcią moje dziecko odkryło, że wózek jeździ, łóżeczko kołysze się na boki, a ręce opiekunów zapewniają mu niesamowitą mobilność. Domaga się więc ciągłego noszenia i bujania. Babcia twierdzi, że nie ma z tym nic wspólnego - niemowlęta nie uczą się przecież tak szybko. Cóż, nasze jest w takim razie wyjątkowe.

25 stycznia

Dni są trudne, ale noce to już prawdziwy odlot. Moje koleżanki zarzekają się, że ich dzieci śpią w swoich łóżeczkach. Chyba mają jakieś wyjątkowe dzieci. Moje - chce spać ze mną. Nie licząc się zupełnie z rozmiarami małżeńskiego łóżka, które przewidziane jest dla dwojga. Na jednej jego połowie śpimy więc my - Tata wciśnięty w najodleglejszy kąt, bez szans na kołdrę, ja z rękami w górze (mam nadzieję, że to chociaż dobrze robi na biust). Druga połowa należy do Nadii.

Usypianie to jeszcze inna bajka. Mnie, przy odrobinie szczęścia, zajmuje to godzinę. Godzinę tulenia, kołysania i śpiewania. Tacie - pięć minut, po których zwykle zasypia - on, nie Nadia.

1 lutego

Wyczytałam, że każde dziecko rodzi się ze słuchem absolutnym, który tępi się później stopniowo, bo w domach po prostu nie słucha się muzyki na co dzień. Skoro to nie sprawa genetyki ani rodzinnych tradycji (tu bylibyśmy na straconej pozycji), postanowiłam, że nie popełnimy tego błędu. W końcu przez całą ciążę śniła mi się mała dziewczynka na scenie z fortepianem i konferansjer zapowiadający: przed Państwem - Nadia Kapsa! W naszym domu zagościły więc nokturny, mazurki i polonezy. Żadnej reakcji, dopóki Tata nie odkrył dla Nadii Misia Gummy!!! Nie Gershwin czy Chopin, tylko prymitywne "Nuki, nuki" podbiły serce mojego dziecka.

Przez pierwszych 50 odtworzeń przebrnęłam bez mrugnięcia okiem. Kolejnych 50 wprawiło mnie w zdenerwowanie. Teraz na dźwięk "I am a Gummy Bear" wpadam w szał. Każdy, kto trafił w sieci na tego zielonego "potwora", wie, o czym mówię.

15 lutego

Ostatnio wiele rzeczy robimy po raz pierwszy: pierwsze karmienie, pierwsza kąpiel, pierwsza zmiana pieluszki. Dziś pierwszy spacer. Warunki idealne. Temperatura - 2°C, słońce czerwcowe, zero wiatru. Decydujemy, że wychodzimy. No i się zaczęło...

Body, śpioszki i kaftanik? A może dresik? Tak, dresik będzie lepszy. Ale w dresiku będzie miała gołe nogi. powrót do wariantu ze śpioszkami i kaftanikiem. Czapka. I śpiworek. Ale śpiworek i kocyk, czy tylko śpiworek? O Matko!!! Pot z nas spływa! Nadia wygląda jak kosmonauta - zero ruchu w rękach i w nogach. Trzyma fason. Wychodzimy. Stop! ZAPOMNIELIŚMY O KREMIE!!!

Godzina przygotowań, 15 minut spaceru. Czy to są właściwe proporcje?

20 lutego

Własnym uszom nie wierzę! Mądra mądrością dziesiątek matek i babek zarzekałam się, że nigdy, przenigdy to z moich ust nie wyjdzie. Wystarczyły dwa miesiące. Wypowiedziałam to nieszczęsne zdanie. Zdanie, które grzebie w gruzach wysiłki nawet najbardziej zaangażowanego w wychowanie dziecka ojca. A zaczęło się tak niewinnie:

Ja: Trzymaj jej główkę!

Tata: Przecież trzymam.

Ja: Źle trzymasz, bo leci. A w ogóle to męczysz ją.

T.: Jak mogę ją męczyć, skoro się uśmiecha.

Ja: To nie uśmiech, tylko grymas. Połóż ją do wózka.

(Kładzie. Dziecko krzyczy w niebogłosy)

T.: Widzisz, lepiej jej było na rękach.

Ja: Nieprawda, zimno jej albo ma mokro.

(Przykrywam kocem - płacze, sprawdzam pieluszkę - sucho, płacze)

T.: Lepiej jej było na rękach.

Ja: Chce smoczka.

T.: No. chyba nie chce.

Ja: Źle wkładasz. Trzeba jej podrażnić dolną wargę.

T.: Skąd wiesz?

Ja: Matka zawsze wie najlepiej (sic!)

T.: Skoro wiesz najlepiej.

Poszedł oglądać telewizję. A ja zostałam z wrzeszczącym dzieckiem, które nie chciało smoczka, było najedzone i miało sucho.

Chyba chciało na ręce.

4 marca

Różowy dla dziewczynek, niebieski dla chłopców? Nuda! Nadia ma wszystko zielone. Niezawodne babcie i ciotki przywróciły dziś jednak różową równowagę. Różowa pościel, różowe śpioszki i czapeczka, a nad głową Karuzela Małej Księżniczki. Też różowa. Nadia wygląda pięknie.

7 marca

Bilans na dziś:

300 pieluch - x złotych;

10 paczek chusteczek - y złotych;

szczepienie - z złotych;

pierwszy świadomy uśmiech - bezcenne.

12 marca

Czego zdążyło mnie już nauczyć moje dziecko? Że gdy zapada w drzemkę, trzeba szybko odkurzyć, zmyć podłogę, podgotować obiad i wziąć błyskawiczny prysznic.

Czego dziecko nauczyło Tatę? By w tej samej sytuacji szybko zamknąć oczy i zasnąć, bo taka okazja może się tego dnia już nie powtórzyć.

16 marca

Goście na kolacji w pakiecie ze śniadaniem? Podejrzewałam, że to jeszcze za wcześnie.

Co to oznaczało dla naszej trójki? Dla Nadii - coś ładnego do kolekcji ciuszków, z których błyskawicznie wyrasta, dla mnie - niebezpieczny brak snu, nie do odrobienia przez kolejny tydzień, dla Taty - potężnego kaca.

19 marca

Jak tak dalej pójdzie, to zbankrutujemy.

Z oczywistych powodów to Tata wziął na siebie robienie zakupów. W efekcie przygotowywane przeze mnie kilkupunktowe listy rozrastają się w sklepie do litanii. W torbach znajduję potem kremik najnowszej generacji (którego Nadia nie potrzebuje), buciki (których nie włoży przez następnych kilka miesięcy), pacynkę (z którą spała tylko jedną noc), kolorowe świnki do wózka (które ledwo widzi), niebieskie ogrodniczki (bo takie piękne)!!!

25 marca 2011

Dwa i pół miesiąca i 6 kilogramów. Mnie się Nadia wydaje nieco grubawa. Dla Taty jest "dorodna".

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.