"Krocze nie śni mi się po nocach"

Zwykle mówią do mnie "panie doktorze". Prostuję, że jestem położnym. Pytają wtedy, jak to się stało?

Rodząca kobieta generalnie wie, na czym będzie polegała nasza współpraca, więc to, że jestem mężczyzną, nie stanowi raczej dla niej problemu. To panowie są podejrzliwi. Groźni. Nie uśmiechają się. Bacznie obserwują i patrzą mi na ręce. Zwłaszcza na początku, bo w końcu, przeważnie, i oni się otwierają.

Jasne, że czasem się zdarza, że ona do niego mówi: wyjdź i zostaw mnie samą. No i on wychodzi, a ja zostaję. Rozumiem, że może mnie za to nie lubić.

No dobra, zdarzyło się i tak, że kobieta poprosiła o zmianę. Powiedziała, że nie będzie ze mną rodzić i już.

Przykro mi się zrobiło i trochę się przestraszyłem. Że jeśli to się zacznie powtarzać, to mi nie pozwolą wykonywać zawodu. Albo przeniosą na noworodki. Na szczęście chwilę potem odmówiła mojej koleżance.

Ale może już czas, żebym się przedstawił.

W ogóle ten czas przed główną akcją porodową to jest właśnie ten moment, w którym pracuję nad zaufaniem i nad kontaktem. Bo kobieta musi mieć zaufanie do osoby prowadzącej. Musi się czuć zaopiekowana i bezpieczna. Dlatego robię, co do mnie należy, ale też pytam, troszczę się o samopoczucie mojej podopiecznej. Dla tej kobiety jej poród to przecież wyjątkowa rzecz. I tak ją traktuję. A przy okazji staram się wyczuć, jaką ma wizję. Bo jedna lubi na wesoło, druga na smutno, trzecia z facetem, czwarta sama, a piąta w ogromnym towarzystwie. To trzeba wyczuć i za tym iść.

No więc już się przedstawię. Mam na imię Marek. Mam 28 lat i jestem położnym w Szpitalu Wojewódzkim w Zielonej Górze. Nie piję. Jestem absolutnym wrogiem palenia. Wady? Jasne, że mam. Na przykład brak cierpliwości. To nie najlepiej jak na położnego, prawda? Mam też bzika na punkcie punktualności. Normalnie nie mogę, jak ktoś się spóźnia.

Moja mama była urzędniczką na poczcie, tata kierowcą. Wciąż mieszkam z rodzicami. Trochę mnie denerwują, ale generalnie dobrze mi się z nimi żyje. Mam ugotowane, uprane, mogę poleniuchować. Lubię leniuchować. Coraz częściej jednak myślę, że warto już by było się usamodzielnić. Jestem kawalerem, ale mam dziewczynę. Może za rok się wyprowadzę. Mam też brata i siostrę. Siostra jest księgową. Ma męża i dzieci.

Nie, nie odbierałem porodu siostry.

Po pierwsze dlatego, że gdy ona rodziła dzieci, to nawet nie myślałem, że mógłbym być położnym. Jest o dziesięć lat starsza. Po drugie zasada jest taka, że osobom bliskim, jeśli nie ma takiej potrzeby, nie wolno porodu przyjmować. Raz asystowałem przy porodzie bliskiej koleżanki. Emocje były tak wielkie, że mi odebrało zdolność logicznego myślenia.

Porodu swoich dzieci też bym odbierać nie chciał. I mam nadzieję, że nie będę musiał. Chciałbym to przeżywać jako ojciec, a nie położny. Oczywiście, że chcę mieć dzieci. I to na pewno nie jedno.

Ale może wrócę do tego, dlaczego wybrałem taki zawód. Po prostu byłem ciekaw, jak to się wszystko dzieje. Jakim cudem. Nawet teraz, gdy już pracuję na sali porodowej, to mnie fascynuje. Jak ono się przeciska? Jak z takiego małego ziarenka rodzi się takie coś?

Zawsze miałem dużo zwierząt w domu.

Jakieś ślimaki, chomiki, świnki morskie, rybki, psy. Jak tylko były w ciąży, to je obserwowałem. A suce, jak się szczeniła, to asystowałem. Nie dała do siebie podejść, stałem i patrzyłem. A potem się cieszyłem. Bo urodziło się nowe życie. Bo ona dała radę.

Poza tym byłem najzwyklejszym chłopcem na świecie. Miałem kumpli, grałem w piłkę, łaziłem po drzewach.

Po podstawówce poszedłem do zawodówki. Uczyłem się na stolarza. Chciałem mieć jakiś zawód. Fajnie mieć jakiś zawód. Ale nie podobała mi się ta monotonia. Znalazłem pracę w firmie budowlanej i dalej się uczyłem. W zaocznym liceum. A potem zdałem maturę. Mam kuzynkę, rówieśnicę, zastanawialiśmy się razem, co robić dalej. I pewnego dnia ona mówi, że pójdzie do zawodowego studium medycznego. No to ja też. Że będzie pielęgniarką. No to ja też. To znaczy ratownikiem medycznym. Fajnie jest ratować ludzi, myślałem. Byłem przecież harcerzem. Poszliśmy do tego studium i okazało się, że to już nie studium tylko studia. Filia Akademii Medycznej. To było coś. A potem zobaczyliśmy, że mają też położnictwo. Gdyby to nadal było studium, to sprawa byłaby zamknięta, bo w regulaminie było napisane, że tylko kobiety mogą być położnymi. A studia, to co innego. Studiować może każdy.

Nie zdawałem sobie sprawy, że pielęgniarka zajmuje się człowiekiem, a położna kobietą.

Tylko i wyłącznie. No i to położna przyjmuje porody. To mnie przekonało. Poza tym na ratownictwo medyczne miało być wiele egzaminów, a na położnictwo tylko test z biologii. Jak powiedziałem, gdzie zamierzam zdawać, wszyscy się zdziwili. Ale byli przekonani, że się nie dostanę. W końcu to AM. Jak się dostałem, to ojej, taki byłem dumny. Rodzice zresztą też. Koledzy się uśmiechali. Położny? Co to za zawód dla mężczyzny? Mieszkam w Krośnie Odrzańskim, a to jest miasteczko wojskowe, więc oni w większości wojskowi. Niektórzy zazdrościli, no, bo wiadomo, intymna sfera kobiet. Inni z obrzydzeniem, że oni by nie mogli. Z tego samego powodu.

Kurcze, ludziom się wydaje, że ja ciągle patrzę w krocze, a ja najczęściej patrzę w oczy. A przy tym rozmawiam. To jest moja praca. Krocze to ostatni etap.

No dobra, na początku to może rzeczywiście był to dla mnie kłopot, ale teraz krocze to dla mnie po prostu jest miejsce, w którym się wizualizuje dziecko.

I nie śni mi się po nocach, a porody tak.

W ogóle jeśli chodzi o moje podopieczne, to jestem im bliższy niż one mnie. Jak idę po ulicy, to one mnie pozdrawiają, machają dziećmi, a ja czasem nawet ich nie poznaję. Bo to jest jednak tylko i wyłącznie praca.

Ale wróćmy na studia. Na roku byłem ja i 27 koleżanek. Super. Była też jedna doświadczona położna, która ciągle mi powtarzała, że nie powinienem się tutaj zgłaszać. Bo poród to intymna sfera kobiet. Ona mi życzyła, żebym te studia skończył, ale potem nie znalazł pracy. Nie było to miłe, ale ja jestem baran, zodiakalny, więc się zaciąłem i już. Koleżanki też mi najpierw coś o tej intymnej sferze zaczęły opowiadać, ale potem, jak mnie poznały, jak zobaczyły w działaniu, to przestały. Widocznie poczuły, że jej nie naruszam. Tylko że to było potem, bo najpierw to bardzo się bałem, jak przetrwam pierwszy poród. Wyobrażałem sobie, że będą krzyki, płacze, wyzwiska, krew na ścianach. Jednym słowem miazga. Jak na tych filmach, które oglądaliśmy.

Bałem się, że zemdleję.

Że nie będzie mi się podobało. Okazało się, że rzeczywistość wygląda znacznie lepiej. I nie zemdlałem, a koleżanka tak.

A potem skończyłem studia i złożyłem podanie do tego szpitala, w którym miałem praktyki. Niestety, okazało się, że na porodówce komplet. No, ale mogą mnie zatrudnić na bloku operacyjnym albo na intensywnej terapii noworodków. Wybrałem to drugie, bo miałem bliżej do porodówki. Jak była potrzebna pomoc, to czasem nas wzywali. Dziewięć miesięcy tam pracowałem, i to była taka moja zawodowa ciąża. Aż koleżanka zaszła w ciążę i zwolniła miejsce.

Pamiętam mój pierwszy poród. Ten, w którym to już ja byłem prowadzącym. Bardzo się stresowałem i bardzo chciałem się opanować. Na szczęście ta pani nie rodziła pierwszy raz. Ona sobie prze, ja fartuch, rozkładam zestaw do porodu, myję kroczę na jałowo i zaraz już widzę, że główka się wychyla. Wszystko, czego mnie uczono, zaczęło się układać. Moje dłonie gdzie trzeba, jak trzeba. Teraz przyj, teraz nie, jeszcze, mocniej, ostatni wysiłek, dasz radę, już!

Wyjąłem dziecko, to była dziewczynka, położyłem kobiecie na brzuchu. Byłem szczęśliwy. Wszyscy byli szczęśliwi. Adrenalina. Ogromny strzał. Uwielbiam to. Że wszystko dobrze. Że płacze. Zawsze jest tak samo.

Nie ma fajniejszej pracy niż położnictwo.

No, może to ratownictwo.

MAŁO MĘŻCZYZN

W Polsce zarejestrowanych jest 45 panów położnych. Najwięcej w Poznaniu i Warszawie - po sześciu. Potem jest Krosno - pięciu.

Ani jednego nie ma w Gdańsku i Katowicach.

W ogóle w 26 spośród 45 okręgów nie ma ani jednego pana położnego.

Więcej o:
Copyright © Agora SA