Cesarskie cięcie

Rośnie ich liczba. Zarówno w naszym kraju, jak i na świecie. Cesarskie cięcie to dla wielu przyszłych mam po prostu alternatywa porodu naturalnego. Bezpieczna, pozbawiona wysiłku i przewidywalna. A jedynym śladem cięcia jest niewielka blizna na brzuchu mamy. Czy oby na pewno tylko tyle?

Pani Profesor, jedna trzecia porodów w Polsce to cesarskie cięcia. Tymczasem według Światowej Organizacji Zdrowia tylko od 5 do 15 proc. ciąż faktycznie wymaga rozwiązania chirurgicznego.

Przytoczę jeszcze jedną statystykę. W naszym kraju 7 na 10 porodów, które odbywają się w prywatnych szpitalach, to cesarskie cięcia. Tymczasem w klinikach uniwersyteckich proporcja jest odwrotna: tylko 3 na 10 ciąż jest rozwiązywanych zabiegowo. A przecież to właśnie tutaj trafiają najcięższe, najtrudniejsze przypadki.

Wniosek nasuwa się sam: cesarskie cięcie w wielu wypadkach wcale nie wynika z konieczności medycznej, tylko z życzenia kobiety.

Co w tym złego? Może należy to przyjąć jako znak czasów?

W żadnym razie. Chciałabym stanowczo podkreślić, że cesarskie cięcie nie jest fizjologiczną drogą porodu. Powinny to zrozumieć przyszłe mamy, które uważają, że zabieg na życzenie to jedna z prawidłowych opcji zakończenia ciąży.

I nie jest to tylko opinia neonatologów. Polskie Towarzystwo Ginekologiczne również nie rekomenduje wykonywania cesarskich cięć bez wskazań medycznych.

Dlaczego?

Zacznijmy od podstaw. Cięcie cesarskie to zabieg ratujący życie dziecka. Czasem życie mamy. Są dramatyczne sytuacje, kiedy na izbie przyjęć pojawia się krwawiąca kobieta z wypadniętą pępowiną czy oddzielającym się łożyskiem. Wtedy cięcie musi być wykonane w ciągu minut. Nie ma o czym dyskutować. Albo gdy pojawiają się zaburzenia czynności serca płodu czy objawy niedotlenienia. To przypadki nagłe.

Zdarza się także, że kobiety nie mogą urodzić siłami natury - np. ze względu na urazy kręgosłupa, miednicy, nasilone wady wzroku, zmiany ośrodkowe w układzie nerwowym, albo w sytuacji, gdy dziecko jest za duże (przy czym warto zauważyć, że im bardziej doskonałe są metody oceny stanu płodu, tym mniej wskazań do cesarskiego cięcia). Poza sytuacjami nagłymi decyzja o cesarskim cięciu powinna być głęboko przemyślana. Mam wrażenie, że niektóre kobiety traktują ją zbyt lekko. Nie mają widocznie pełnej wiedzy o konsekwencjach zabiegu dla dalszego życia dziecka, ich samych i przyszłych ciąż.

A co z kobietami, które bardzo długo czekały na dziecko, musiały się o nie bardzo starać? Czasem słyszę, że obawiają się ryzyka związanego z porodem naturalnym, mówią, że znają scenariusz cesarskiego cięcia i mają pewność, że wszystko wydarzy się w przewidywalny sposób.

To mit. Przekonanie o tym, że poród fizjologiczny może przybrać niebezpieczny obrót, świadczy o tym, że rodzące nie mają zaufania do personelu medycznego. Dysponujemy przecież zaawansowanymi metodami do monitorowania stanu dziecka, w tym oceny czynności serca. Wykwalifikowane położne i lekarze potrafią zadbać o bezpieczeństwo dziecka i matki. Mam wrażenie, że problem leży także w tym, że wiele kobiet zwyczajnie boi się porodu. Jak sobie z tym poradzić? To chyba zadanie dla psychologów i szkół rodzenia. Ja, jako neonatolog, chciałabym, żeby przyszłe matki planujące cięcie cesarskie "na zimno", czyli niepoprzedzone skurczami, miały świadomość tego, że zabieg może mieć wpływ na życie ich dziecka i ich kolejne ciąże.

O czym więc powinny wiedzieć?

Zacznijmy od tego, że skurcze macicy są naturalnym sygnałem oznaczającym zakończenie ciąży. To znak, że dziecko przygotowuje się do przyjścia na świat. Rozpoczyna się złożony proces biochemiczny, podczas którego w jego ciele następuje wyrzut szeregu substancji, np. hormonów tarczycy i nadnerczy, katecholaminy. Są one, upraszczając, odpowiedzialne za stres płodu. Jest on niezbędny do tego, żeby noworodek prawidłowo zaadoptował się do życia pozamacicznego.

Druga bardzo ważna rzecz w przebiegu porodu to samo przeciskanie się malucha przez kanał rodny. Podczas tej podróży jego płuca przygotowują się do podjęcia oddychania. Wiadomo, w życiu płodowym płuca są niepotrzebne - dziecko oddycha dzięki wymianie łożyskowej. Pęcherzyki płucne są wypełnione płynem płucnym. Żeby niemowlę mogło oddychać poza łonem matki, płyn musi zostać wchłonięty do naczyń chłonnych i krwionośnych. Podczas przeciskania się dziecka przez kanał rodny miednica mamy uciska jego klatkę piersiową, wyciskając 80 proc. płynu, a jedynie 20 proc. wchłania się do naczyń chłonnych i żył. Dzięki temu po urodzeniu pęcherzyki płucne noworodka będą się mogły prawidłowo rozprężyć i wypełnić powietrzem.

Domyślam się, że u dziecka urodzonego przez cięcie ten proces przebiega nieco inaczej. Czy to oznacza dla niego kłopoty?

To zależy, czy zabieg wykonano po pojawieniu się skurczy, czy "na zimno". Noworodek, który rodzi się drogą cięcia cesarskiego bez rozpoczętej czynności skurczowej, ma utrudniony start. Dotyczy to przede wszystkim oddychania. 100 proc. płynu w pęcherzykach płucnych musi być wchłonięta samoczynnie. Trwa to znacznie dłużej niż u dziecka urodzonego fizjologicznie. Skutek jest taki, że noworodki po cięciu cesarskim zdecydowanie częściej mają zaburzenia oddychania. Może to być zespół przejściowego przyspieszenia oddechów noworodków, zespół zaburzeń oddychania i nadciśnienia płucnego. Często nie ma żadnych powikłań, czasem bywają łagodne, czasem bardzo nasilone. Tego nie da się przewidzieć.

W najgorszej sytuacji są tzw. późne wcześniaki. Neonatolodzy bardzo obawiają się sytuacji, gdy kobieta w 37. czy 38. tygodniu ciąży nie wytrzymuje, chce jak najszybciej urodzić i życzy sobie cięcia. Trzeba to powiedzieć głośno: zabieg cesarskiego cięcia przed zakończeniem ciąży to dla dziecka sytuacja niekorzystna. Zaznaczam jednak, że równie dobrze powikłania mogą dotknąć donoszone noworodki z cesarskiego cięcia.

Termin "zaburzenia oddychania" brzmi bardzo teoretycznie. Co to właściwie oznacza dla niemowląt?

Konsekwencją chorób, o których wspominałam, jest przedłużony pobyt w szpitalu, także na oddziałach intensywnej terapii. Nierzadko konieczność stosowania zaawansowanych i kosztownych procedur medycznych.

Zaburzeniom oddychania zwykle towarzyszą mniej lub bardziej nasilone zaburzenia krążenia. Pamiętajmy, że układy oddechowy i krwionośny są ze sobą powiązane. Jeśli pęcherzyki się nie rozprężą, naczynia krwionośne, które je otaczają, nie zaczną prawidłowo pracować. To sprawia, że u noworodków urodzonych drogą cesarskiego cięcia "na zimno" bez czynności skurczowej nie dochodzi do przestawienia krążenia płodowego na krążenie noworodkowe. To stan co prawda rzadki, ale poważny i zagrażający życiu.

W oparciu o liczne badania wiemy, że nie tylko u wcześniaków, ale także u donoszonych noworodków z cesarskiego cięcia częściej występują takie powikłania jak sepsa czy hipoglikemia. W tej grupie obserwuje się też zwiększoną liczbę zgonów. Tyle mówi statystyka. Praktyka neonatologów potwierdza, że dzieci urodzone naturalnie rzadziej wymagają stosowania skomplikowanych procedur medycznych, a w konsekwencji szybciej wychodzą do domu.

A co z utrudnionym po zabiegu kontaktem noworodka z mamą? Czy rozstanie na pierwszych kilka godzin po porodzie ma konsekwencje tylko natury psychologicznej?

Nie, nie tylko. Kontakt z mamą w tzw. złotych godzinach jest istotny dla odporności dziecka. Kiedy noworodek leży po porodzie na brzuchu mamy i uspokaja się po stresujących wydarzeniach ostatnich godzin, jednocześnie dochodzi do zasiedlenia jego skóry przez bakterie mamy. Dzięki temu na skórze i w przewodzie pokarmowym noworodka powstaje bariera ochronna. Równie ważne dla jego odporności jest przeciskanie się przez kanał rodny mamy - dziecko ma w tym czasie kontakt z florą bakteryjną pochwy i odbytu matki. Tymczasem noworodek z cesarskiego cięcia przychodzi na świat w środowisko jałowe. Jakie mogą być tego skutki? To nie przypadek, że dzieci z cesarskiego cięcia częściej chorują na astmę, wskazuje się też na zwiększoną podatność na alergie.

Co z karmieniem piersią? Pierwsze chwile z mamą to zwykle u dzieci urodzonych fizjologicznie czas przystawienia do piersi.

Rzeczywiście, w "złotych godzinach" dziecko dostaje odrobinę siary. Co to za fantastyczne mleko! Tych parę kropli zawiera najwięcej immunoglobulin (przeciwciał) i białka, a także witamin, czynników przeciwzapalnych i korzystnych bakterii, które kolonizują układ pokarmowy niemowlęcia. Trudno przecenić ich znaczenie dla przyszłej odporności i metabolizmu malucha. Mleko już nigdy potem nie ma takiego wyjątkowego składu. Tymczasem pierwsze chwile po zabiegu cięcia nie sprzyjają podaniu siary. Niemowlę jest zwykle odseparowane od matki. Kobieta jest zmęczona i pod wpływem środków przeciwbólowych. Minie trochę czasu, nim dojdzie do siebie. Mamy po cesarskim cięciu nie tylko od razu nie podają dziecku piersi z siarą, ale w ogóle mają utrudniony start do karmienia. Dalsze karmienie piersią, szczególnie w pierwszych dniach, często wymaga wysiłku. Sporo kobiet po cesarskim cięciu się zniechęca. To wielka szkoda i strata dla dziecka.

Ale wielu mamom po zabiegu udaje się karmić.

Na szczęście! Bo karmienie piersią jest w mózgu kobiety. Steruje nim ośrodkowy układ nerwowy. Zmotywowanej matce cesarskie cięcie nie przeszkodzi w laktacji. Ba, pokarm pojawia się nawet u kobiet, które adoptują dzieci. Nie twierdzę więc, że zabieg cięcia przekreśla karmienie. Ale je komplikuje. Także o tym warto pamiętać, rozważając cesarskie cięcie na życzenie.

Więcej o:
Copyright © Agora SA