Sześć rodzin zdradza nam patenty na udane podróże z maluchami. Skorzystacie?

Zabierają ze sobą ukochane poduszki dzieci, przed podróżą robią dzieciom szkolenie z tego, jak mają się zachować, kiedy się zgubią, zabierają ze sobą tylko pewne i sprawdzone gadżety dla dziecka, pakują do walizki kredki i grzałki - co jeszcze robią podróżujący rodzice z dziećmi, aby podróż była przyjemnością.

1. Rekreacyjny wyjazd powinien być wypoczynkiem dla całej rodziny

Jagoda – mama 6 - letniego Kacpra i 3- letniej Leny przyznaje, że dla jej rodziny najważniejszy jest spokój:

 - Wychodzimy z założenia, że rodzinne wyjazdy mają służyć wypoczynkowi wszystkich, także najmłodszych, dlatego bardziej uciążliwe podróże odkładamy aż dzieci podrosną.

Tradycją stały się już nasze wyjazdy nad morze – trochę kierujemy się sentymentem z dzieciństwa, a trochę radami naszej lekarki pediatry (i syn i córka często chorują na górne drogi oddechowe).

Podróż musi być komfortowa przede wszystkim dla kierowcy. Nie wyobrażam sobie pokonywania kilkuset kilometrowej trasy z awanturującymi się dziećmi, dlatego nie liczymy, że dzieci będą cały czas spały w czasie jazdy albo bawiły się z nami w zgadywanki, bo z tym bywa różnie - u nas podstawa to samochodowy odtwarzacz DVD i spory wybór bajek do oglądania. Mąż prowadzi samochód a ja „obsługuje” dzieci – pod ręką mam oczywiście wielką torbę z najpotrzebniejszymi rzeczami jak ubrania na zmianę i mokre chusteczki. Zabieramy też drobne przekąski – staram się, żeby nie było to nic, czym można się łatwo zadławić, czyli np. wafelki, banany. Dłuższa przerwa na odpoczynek i jedzenie wypada po ok. trzech godzinach jazdy. Starannie planujemy miejsce postoju, żeby dzieci mogły tam także rozruszać się i pobawić. Niestety nie wszystkie stacje i przydrożne zajazdy są sensownie przystosowane dla dzieci.

Wypoczynek dla całej rodzinyWypoczynek dla całej rodziny fot. Istock/MONKEYBUSINESSIMAGES

2. Dzieci przystosowują się łatwiej niż myślimy

Andrzej – tata 2 - letniej Majki zapewnia, że rodzice nie muszą rezygnować ze swoich podróżniczych pasji:

 - Małe dzieci to wcale nie ograniczenie. Jeśli się lubi, od czasu do czasu, odpocząć trochę od cywilizacji, to po prostu podróżuje się z nimi, tak jak zwykle. Jeszcze przed pojawianiem się Majki mieliśmy wśród znajomych wiele rodzin spędzających wakacje nie w hotelach i pensjonatach ale np. pod namiotem, więc wiedzieliśmy jak to wygląda. Dzieci, wbrew obawom niektórych rodziców, naprawdę łatwo się przystosowują do każdej sytuacji i warunków, to rodzice niepotrzebnie piętrzą trudności i sami stawiają sobie granice. Myślę, że większy problem robi się, gdy dzieci podrastają – zaczynają się rodzinne dyskusje, gdzie chcemy jechać i co dla kogo jest fajne. Na razie naszej córce jest po prostu wszystko jedno, to my wybieramy cel wyprawy. Musimy tylko wziąć pod uwagę, że to my będziemy dźwigać na plecach ją i jej rzeczy.

Stawiamy na praktyczne sprzęty, ale tylko takie, które już nam się sprawdziły – np. nosidełko, które dziecko zaakceptowało i wiemy, że będzie chciało spędzać w nim nawet po kilka godzin dziennie. Nie zabieramy zbędnych gadżetów i zbyt wielu zapasów – wszędzie gdzie jeździmy w najbliższej okolicy żyją przecież ludzie z dziećmi, więc i my sobie poradzimy. Zabieramy też dmuchaną wanienkę – to bardzo potrzebny sprzęt do „obsługi” niemowlaka czy młodszego dziecka a i dorosłym się przydaje.

3. Dla malucha nie ma jak w domu

Ania - mama dwójki dzieci: Hani (5 lat) i Maćka (nieco ponad dwa latka) stara się, by dzieci z dala od domu czuły się bezpiecznie:
 - Przez pierwsze miesiące po porodzie syna nie robiłam nawet planów wyjazdowych, bo musiałam pomału i na spokojnie ułożyć świat i dom z dwójka dzieci. Jednak kiedy syn skończył rok, uznaliśmy z mężem, że nadszedł czas wspólnych wakacji. Zdecydowaliśmy się pojechać w czwórkę na Minorkę.

Zabrałam zapas pieluch i jedzenia dla syna wyliczony na pierwsze trzy dni. Założyłam, że po takim czasie będziemy już na tyle "ogarnięci" w nowym miejscu, że będziemy wiedzieli, gdzie kupić podstawowe produkty dla naszego roczniaka.
Moje dzieci prowadzą raczej systematyczny tryb życia, prawie zawsze chodzą spać o 20.00 i są przyzwyczajone do zasypiania w swoich łóżeczkach.  Jadąc na wakacje zawsze zabieram dla nich poduszki z ich domowych łóżek i ulubione przytulanki. Dzięki temu, kiedy zasypiają w nowym miejscu zapach poduszek przypomina im bezpieczeństwo i spokój. Myślę, że dzięki temu są też pozytywnie nastawione do nowego miejsca, czują się "jak w domu".
Podróżując z małymi dziećmi staramy się z mężem utrzymać rytm życia i dnia naszych dzieci. Nie lubimy rewolucji i wolimy nie serwować dzieciom terapii szokowych. Dbamy o to, aby młodszy miał czas na popołudniową drzemkę, aby dzieci jadły regularnie posiłki. Zdarza nam się "zaszaleć" z dziećmi, np. spacerujemy wieczorem dłużej niż robimy to w Warszawie, nie panikujemy, kiedy się dzieci ubrudzą, pomoczą, czy odbiegną gdzieś dalej od nas, ale wszystko w granicach rozsądku.

Wypoczynek dla całej rodzinyWypoczynek dla całej rodziny fot. Istock/CHOREOGRAPH

5. Jak przetrwać w lotniskowej dżungli

Dorota – mama 7- letniej Weroniki i  4 - letniej Julki starannie zaplanowała długą podróż w szczycie wakacyjnego sezonu:

 - Sporym wyzwaniem był dla mnie tegoroczny wyjazd na wakacje w Grecji: samolotem, a następnie promem i autokarem. Bałam się, że w ogromnym tłoku i pośpiechu moje wiecznie biegające dzieci po prostu się zgubią. Doszłam do wniosku, że nauczenie ich wyraźnego i zrozumiałego przedstawiania się jest nierealne. W stresie i tak nie potrafiłyby się dogadać z obcą osobą, mówiącą w innym języku. Opaski – identyfikatory, które kupiłam, tylko je uwierały i cały czas próbowały je zsuwać, więc nie zważając na okropne skojarzenia, zapisałam im imiona i nazwisko, wraz ze swoim numerem komórki, trudno zmywalnym długopisem na przedramionach.

Mieliśmy maksymalnie duży bagaż podręczny a w nim wiele ubrań na przebranie się i zmianę temperatury oraz kocyki a nawet karimatę, żeby w przypadku jakiegoś skandalicznego opóźnienia lotu dzieciaki mogły spać na podłodze, oraz ogromne ilości jedzenia. Wcześniej upewniłam się, że na naszej trasie zabronione  są tylko płyny a jedzenie na drogę można bez problemu przewozić. Polecam takie rozwiązanie, bo ceny w barach i restauracjach na lotniskach mogą niemiło zaskoczyć. Do bagażu podręcznego spakowałam też kostiumy kąpielowe całej rodziny, bo gdyby zagubiły się wraz z walizką nadaną na bagaż i nie moglibyśmy wykąpać się w basenie tuż po dotarciu na miejsce, dzieciaki nigdy by tego nie wybaczyły liniom lotniczym i nam.

Zabawka uniwersalna, bez której nigdzie się nie ruszamy to kredki. Nie zabieramy za to zabawek, którymi nasze dziewczynki zwykle bawią się w domu - są za duże, łatwo brudzą się, a w nowym miejscu dzieci i tak momentalnie rzucają je w kąt i nigdy sobie o nich nie przypominają, aż do powrotu do domu, wtedy znów ukochane misie wracają do łask.”

6. Cały świat stoi przed nami otworem

Ania – mama 3 – letniej Hani może z dumą powiedzieć, że jej córka jest już doświadczoną  globtroterką:

 - Córeczka miała 6 miesięcy, kiedy postanowiliśmy zwiedzić samochodem Litwę i Łotwę. Spakowaliśmy wszystko: i mleko, i pieluchy, i tysiąc ubranek, i zabawki, i kosmetyki. Niepotrzebnie. Wystarczyło wejść, jeszcze w Polsce, na stronę internetową pierwszego lepszego hipermarketu, a byśmy wiedzieli, że wszystko jest tam dostępne i w porównywalnych cenach.
Na krótkie wycieczki i do zwiedzania miast polecamy zabierać ze sobą nosidełko - można z nim wszędzie wejść, dziecko mamy ciągle pod kontrolą, a nam też łatwiej się przemieszczać. I nosidełko niewiele waży, a to w podróży bardzo istotne.
Dobrze jest też przygotować sobie wcześniej plan podróży- gdzie, jakie przesiadki, ile trwające. Uniknie się wtedy niepotrzebnego stresu, który i dziecko odczuwa.
Gdy Hania miała 9 miesięcy wybraliśmy się w dłuższą podróż - lecieliśmy przez Dubaj do Hong Kongu, a później na Filipiny.
Przed podjęciem jakiejkolwiek decyzji o wyjeździe, zawsze analizujemy zagrożenia chorobowe. Przed wylotem musieliśmy mieć pewność, że jesteśmy zabezpieczeni przed chorobami tropikalnymi, biegunkami i odwodnieniem. Szczepiliśmy się, konsultowaliśmy z pediatrą, z lekarzem medycyny podróży i mieliśmy pełną apteczkę. Kolejnym krokiem - równie ważnym, było wykupienie dobrego ubezpieczenia podróży.
Nie wiedzieliśmy, czego się spodziewać w filipińskich wioskach, więc połowę naszego plecakowego bagażu zajmowały pieluchy i mleko w proszku. I to był błąd, bo nawet w najmniejszej wiosce, w której turystów było brak, znajdował się mały sklepik, w którym i pieluchy i mleko były dostępne.
Do samolotu, dla małych dzieci, które nie potrafią ssać landrynek dobrze jest zabierać lizaki – pomagają na zatkane uszy.
W egotycznych miejscach trzeba zwracać szczególną uwagę na świeżość jedzenia. Wyznacznik jest prosty - gdzie stołuje się dużo lokalnej ludności, tam jest świeżo. Hani dawaliśmy już ryż, obrane owoce, gotowane warzywa. Była zachwycona nowymi smakami, nowymi ludźmi, nowymi impulsami. Widać było nagły rozwój dziecka.

W tak dalekie podróże trzeba brać jak najmniej bagażu, który tylko powoduje dużo utrudnień w momencie, gdy mamy na plecach jeszcze naszego skarba.
Błędem było zabieranie ręczników, wystarczyłby jeden - dwa, lekkie i szybkoschnące. Niepotrzebne było zabieranie wielu ubrań- lepiej na miejscu kupić proszek do prania i raz na kilka dni wszystko poprać.

Ostatnia nasza podróż to wyjazd na Madagaskar. Tu już mądrzejsi o wcześniejsze doświadczenia, wzięliśmy tylko to co niezbędne, czyli np. grzałkę i metalowy kubeczek. Zawsze można było wyparzyć butelkę, zrobić sobie herbaty, a miejsca zajmowało nam to niewiele. Nie braliśmy ręczników ani wielu ubrań. Dwie pary butów wystarczyły, zarówno nam jak i dziecku. Zabawek brak, bo wystarczy być bardziej niż zwykle kreatywnym, a zabawka znajdzie się wszędzie, na każdym kroku. Scyzoryk też się przydaje. Jeśli chodzi o gotówkę, to zabieranie jej na cały wyjazd jest zbyt ryzykowne - bankomaty są na całym świecie. Z dzieckiem podróżuje się łatwiej i przyjemniej. Ludzie życzliwiej Cię postrzegają, zawsze się uśmiechną i pomagają.
Decydując się na wyjazd z małym dzieckiem, należy pamiętać, że ponad wszystko ważne jest jego samopoczucie. Jeśli mamy plany, a dziecku one nie odpowiadają - marudzi, nie ma na nie ochoty, trzeba wziąć to pod uwagę i się dostosować, wtedy będzie się miało gwarancję udanych wakacji.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.