Rodzic zjeżdża na nartach, w nosidle na plecach lub chuście na brzuchu ma niemowlaka. Warto ryzykować?

Nie chcemy rezygnować z przyjemności tylko dlatego, że mamy małe dzieci. Chcemy im od maleńkiego pokazywać świat. W efekcie niemowlaki pojawiają się w miejscach niegdyś dla nich niedostępnych. Np. w nosidle na plecach rodzica na trasie na stoku narciarskim. Przesada?

Koleżanka z pracy właśnie wróciła z nart i opowiedziała mi o tym, że na stoku niejednokrotnie widziała rodzica zjeżdżającego na nartach z kilkumiesięcznym dzieckiem w nosidełku. Zapytała mnie, czy to jest bezpieczne. Intuicja podpowiedziała mi, że nie. Ale ponieważ jestem z rodzaju matek "dmuchających na zimne" i w każdej niestandardowej czynności widzę zagrożenie, postanowiłam zbadać temat.

 "Z kilkumiesięcznym dzieckiem w nosidełku na brzuchu jeździła z dzieckiem"

W polskim Internecie wątek jazdy na nartach z małym dzieckiem w nosidełku przewija się od dobrych kilku lat. Można znaleźć wiele dyskusji i forów na ten temat. Ten sposób oswajania malutkich dzieci z narciarstwem ma wielu przeciwników, ale - jak pewnie sami zauważyliście na stokach - zwolenników też nie brakuje. Na forum dyskusyjnym na temat chustowania zimą ktoś opisał taką sytuację:

Stok narciarski w Ustrzykach Dolnych. Tam mamusia związana z niemowlakiem chustą, jaką dokładnie, nie wiem. Myślę, kurczę fajnie, ale ona ma na nogach buty narciarskie i z maluchem zjeżdżała. Nawet jakbym była samą Justyną Kowalczyk, to nigdy w życiu czegoś takiego bym nie zrobiła!

Inny wpis, tym razem z forum o nazwie "Dziecko na nartach. Od ilu lat zaczynamy naukę":

Będąc kiedyś w Austrii na własne oczy widziałam na stoku matkę z kilkumiesięcznym dzieckiem w nosidełku na brzuchu! Jeździła z dzieckiem. O mało nie umarłam.

Na tematycznych grupach dyskusyjnych, na blogach parentingowych rodzice publikują też nagrania ze swoich zimowych wyjazdów, na których widać, że jeżdżą na nartach - czasami też na desce - z małym dzieckiem w nosidełku. W tle widać wyciąg, innych narciarzy. Na jednym filmie tata ma jedno dziecko na plecach, sam jest na desce, a starszak na nartach przed nim.

Instruktorzy narciarstwa zjazdowego są zgodni, że zjazdy na nartach z dzieckiem w nosidle to ryzykowny sport.

Jeden z nich na swoim blogu nie pozostawia wątpliwości, czy jeździć na nartach z dzieckiem na plecach w nosidle, czy nie.

"Na stok niemowlęcia nie zabieramy. Jeżdżenie na nartach (nawet mistrzowskie) z dzieckiem w nosidełku, chuście, na sankach jest ekstremalnie ryzykowne. Nie wolno i już!" - krótko podsumowuje w swoim wpisie.

Dawid Pietrzycki, instruktor narciarstwa zjazdowego, prywatnie tata małych dzieci, zwraca też uwagę na to, że "taka jazda" to wątpliwa przyjemność dla kilkumiesięcznego dziecka:

- Dziecko nie odczuwa żadnej przyjemności z jazdy, rodzic się stresuję, bo w każdej chwili może się przewrócić lub ktoś może w niego wpaść, a dziecko nie jest chronione. Jeżeli naprawdę chcemy zabrać malutkie dziecko na narty, to polecam narty biegowe. Można kupić sobie wózek taki jak do roweru i doczepić płozy - podpowiada instruktor.

Pediatra: "Mam prostą radę: Takich sytuacji należy unikać"

Dr Bartosz Pawlikowski, pediatra i dermatolog dziecięcy, przypomina, że dziecko pod opieką rodzica powinno być przede wszystkim bezpieczne, co w praktyce oznacza, że powinniśmy ograniczać wszelkie ryzyko do minimum.

- Rodzic, kiedy decyduje się na zjazdy na nartach z dzieckiem w nosidle czy w chuście, nie powinien nadmiernie ufać swoim umiejętnościom i też nie zapominać, że wyruszając z małym dzieckiem na trasę zjazdową, naraża siebie i dziecko na ryzyko potrącenia przez innych narciarzy.

Mam prostą radę: Takich sytuacji należy unikać. Upadek z wysokości klatki piersiowej dorosłej osoby, czyli około 1-1,5 m, to ryzyko urazów głowy. Głowa jest najcięższą częścią ciała dziecka i zazwyczaj uderza pierwsza - to jedno. A po drugie, należy pamiętać, że jazda z dzieckiem w nosidle przyspiesza utratę ciepła przez dziecko, to może skutkować wyziębieniem

- ostrzega pediatra, który wcale nie jest przeciwny wycieczkom z małym dzieckiem w góry w sezonie zimowym.

Zdaniem pediatry, zimowy czy wczesnowiosenny wyjazd w góry to doskonały sposób, by wzmocnić odporność dziecka. Jeśli temperatura nie spada poniżej -10 stopni Celsjusza, można spokojnie spacerować z maluchem po dolinkach nawet przez dwie, trzy godziny.  Lepiej jednak nie wybierać się z niemowlęciem w wyższe partie gór, gdzie zwykle jest zimniej i bardziej wietrznie.

- Z malutkim dzieckiem najlepiej wyruszyć na stok, kiedy na dworze jest najcieplej, tzn. między godziną 12 a 14 - doradza lekarz. - Jeśli jest bardzo zimno, należy zwracać uwagę na zachowanie dziecka. Dopóki wydaje się zadowolone, wszystko jest najprawdopodobniej w porządku. Jeśli jednak po pewnym czasie zaczyna marudzić, wiercić się w wózku, być może jest mu już zimno. Temperaturę ciała dziecka należy kontrolować na karku, uszach i twarzy, paluszkach u rąk i wrócić do ciepłego pomieszczenia, zanim dziecko mocno zmarznie.

Wózek, nosidło czy sanki?

W górach z małym dzieckiem. Wózek, nosidło czy sanki?W górach z małym dzieckiem. Wózek, nosidło czy sanki? fot: pexels.com

Małe dziecko w górach może przemieszczać się w wózku, ale też w nosidle (pod warunkiem, że nie jest to zatłoczona trasa zjazdowa) czy w sankach.

- Dzieci, które przenoszone są w odpowiednich nosidłach i rydwanach na kołach lub płozach, będą bezpieczne - tłumaczy dr Pawlikowski. - W warunkach łatwych, tj. na płaskim terenie z niewielkimi, łagodnymi wzniesieniami, można poruszać się tak pojedynczo. W warunkach trudniejszych dobrze jest, gdy silniejsza osoba dorosła ciągnie rydwan, a słabsza podąża za nim, by kontrolować, czy nie dzieje się nic złego.

W naszym tekście „Góry na zdrowie” podpowiadaliśmy, kiedy wybrać wózek, a kiedy sanki:

"Wielu rodziców woli, zamiast w wózku, wozić dziecko na sankach. To dobre rozwiązanie, jeśli malec już chodzi (i od czasu do czasu rozgrzewa się, wędrując na własnych nogach), ale niemowlęciu może być na sankach zimno. Jeżeli wozicie malucha w spacerówce, włóżcie do niej ciepły, nieprzemakalny śpiwór. Warto też wziąć ze sobą chustę lub nosidło. By malec nie zmarzł, ubierzcie go ciepło. Zwróćcie uwagę głównie na nóżki i rączki, bo one wychładzają się najszybciej. Niezbędne są grube skarpetki (na tyle luźne, by dziecko mogło poruszać palcami nóg), ciepłe butki (jeśli dziecko nie chodzi, z polaru z warstwą ociepliny, a nie skórzane) i zimowe rękawiczki bez palców".

Lekarz pediatra i dermatolog przypomina też o tym, aby zimą zabezpieczyć skórę dziecka przed mrozem:

- Na mróz można stosować kremy dedykowane, które zawierają naturalne składniki: masło shea, olej macadamia. Są tłuste i bezpieczne. Jeśli nie mamy nic takiego, wystarczy wazelina kosmetyczna, tak jak to robią himalaiści. Tłusta skóra bardzo dobrze znosi niskie temperatury bez ryzyka odmrożenia.

 Powinno cię również zainteresować:

Wozisz dziecko w foteliku samochodowym ubrane w grubą kurtkę? Lekarz przestrzega. Filmiki w sieci też

Podrzucanie, samolocik. Lekarz: 'to może być niebezpieczne'. Na jakie zabawy jeszcze uważać?

Dermatolog: Zwykła wazelina za 7 zł może pomóc milionom dzieci

 

Więcej o:
Copyright © Agora SA