Tysiące ludzi chcą ratować Alfiego. Lekarka: Jestem zła na tych, którzy żerują, dając nadzieję rodzicom

Dramat chorego Alfiego Evansa z Liverpoolu i jego rodziców porusza tysiące ludzi. Celebryci, dziennikarze, politycy, prezydenci europejskich krajów, zwykli ludzie, a rzadziej lekarze, odważnie wyrażają swoje poglądu o sposobie leczenia dziecka.

23-miesięczny Alfie Evans z Liverpoolu cierpi na ciężką, niezdiagnozowaną dotąd chorobę neurologiczną. Na co choruje Alfie Evans? Przeczytaj >> Chłopczyk przebywa w szpitalu Alder Hey w Liverpoolu od grudnia 2016 roku.

23 kwietnia, tj. w poniedziałek wieczorem dziecko zostało odłączone od aparatury podtrzymującej życie. Opiekujący się nim lekarze, którzy reprezentują przed sądem interesy chłopca, ocenili, że dalsza terapia "nie jest w jego najlepszym interesie" i może być nie tylko "daremna", ale także "nieludzka". Zgodnie z brytyjskim prawem to lekarze występują jako reprezentanci interesów dziecka. Nie zawsze muszą być one zbieżne z opinią rodziców. Rodzice twierdzą jednak, że Alfie po odłączeniu do aparatury nadal oddycha i chce żyć.

Sąd rodzinny w Manchesterze odrzucił wniosek rodziców Alfiego o zgodę na przewiezienie syna do Włoch w celu dalszego leczenia w watykańskim szpitalu Bambino Gesu w Rzymie. Sędzia zgodził się z opinią lekarzy, że taka podróż byłaby niebezpieczna dla życia dziecka. Według lekarzy i sądu możliwe jest jedynie przewiezienie chłopca do domu lub hospicjum. Rodzice złożyli odwołanie od tej decyzji. Chcą leczyć syna we Włoszech.

Nadzieje we włoskich lekarzach?

W dniu odłączenia chłopca od aparatury podtrzymującej życie włoskie ministerstwo spraw zagranicznych zdecydowało o pilnym nadaniu chłopcu włoskiego obywatelstwa i zapewniło o gotowości przewiezienia go do kraju w dowolnym momencie. Lekarze z włoskiego szpitala są gotowi podjąć próbę dalszego ratowania życia dziecka, między innymi na polecenie papieża Franciszka, który w zeszłym tygodniu przyjął na audiencji ojca Alfiego.

Przed szpitalem w Liverpoolu, gdzie nadal przebywa 23-miesięczny Alfie Evans, protestują codziennie setki osób. Są tam po to, aby wspierać walkę rodziców o życie syna. Ponad 253 tys. ludzi podpisało się w internecie pod petycją do królowej Elżbiety II i brytyjskiego parlamentu, w której proszą o interwencję w sprawie dwulatka.

Protestujący przed szpitalem w LiverpooluProtestujący przed szpitalem w Liverpoolu Peter Byrne / AP

"Jestem zła na kolegów po fachu, że dają złudne nadzieje"

Na łamach poczytnego brytyjskiego dziennika "Independent" o tragicznym przypadku Alfiego Evansa napisała Samantha Batt-Rawden, lekarka, doktor intensywnej terapii. W swoim tekście przyznała, że rozumie rodziców, którzy walczą o życie swojego dziecka za wszelką cenę. Wyznała, że jej syn w przeszłości bardzo poważnie zachorował i wiele tygodni spędził przy aparaturze podtrzymującej życie. Mimo to lekarka w gorzkich słowach podsumowała członków "Armii Alfiego", którzy szturmowali drzwi szpitala Alder Hey, gdzie przebywa chłopiec.

Jestem nieprawdopodobnie zła na tych, którzy żerują na bezbronnych rodzicach, oferując im nadzieję tam, gdzie jej nie ma.

W tekście zatytułowanym "As an intensive care doctor and a mother whose own baby son was critically ill, the Alfie Evans case makes me angry". (pol. "Jako lekarkę i matkę, której syn był krytycznie chory, denerwuje mnie sprawa Alfiego Evansa") Batt Rawden krytykuje również swoich kolegów po fachu, którzy "oferują leczenie bez dowodów". 

Prezydent RP: "Cud życia może być silniejszy od śmierci"

Nie tylko Brytyjczycy poczuli, że powinni przyczynić się do ratowania życia chłopca.

Prezydent RP, Andrzej Duda, w nocy z wtorku na środę napisał po angielsku na swoim profilu na Twitterze:

Alfie Evans musi zostać uratowany! Jego dzielne małe ciało ponownie udowodniło, że cud życia może być silniejszy od śmierci. Być może wszystko, czego potrzeba, to trochę dobrej woli decydentów w tej kwestii. Alfie, modlimy się za Ciebie i Twój powrót do zdrowia!

Również dziennikarz Wojciech Cejrowski od kilku dni na swoim profilu na portalu społecznościowym aktywuje swoich fanów do tego, aby nie siedzieli cicho, tylko wyszyli na ulice i walczyli o prawo do leczenia dla chłopca. W jednym ze swoich postów Cejrowski napisał o akcji polskich kierowców TIR-ów:

Polscy kierowcy TIRów wystawiają za szybę kartki z napisami w obronie Alfiego, w południe staną i będą symbolicznie trąbić, czwartek, godz. 12.00

Cejrowski na swoim profilu zaprasza m.in. do katedry w Białymstoku na różaniec w intencji Alfiego Evansa.

W innym poście apeluje: Proszę Wszystkich - szczególnie grupy modlitewne, księży i zakony - o modlitwę. Polaków w Liverpoolu i całej Anglii, by protestowali na miejscu ile mogą. Proszę, żeby Państwo przekazywali dalej te informacje i prosili swoich znajomych o modlitwę. Zabijanie dzieci w szpitalach (nie tylko brytyjskich) jest coraz częstsze. Nie mam pomysłu jak to zatrzymać, ale jakiś nasz bunt jest niezbędny - kończy Cejrowski.

Wicepremier Beata Szydło w TVP1 mówiła, że "nie możemy pozwolić, żeby na oczach całego świata umierało bezbronne dziecko i żeby nie było żadnej woli pomocy".

Według wicepremier powinniśmy tworzyć grupę wsparcia dla rodziny małego Alfiego.  

Ktoś może powiedzieć, że to może będzie tylko pusty, symboliczny gest, ale im więcej będzie naszych głosów i wskazanie, że są kraje, które są gotowe nieść pomoc, może to coś pomoże 

- mówiła wicepremier w środę w TVP1.

Ludzie gromadzą się i palą świece

Przed brytyjskim konsulatem w Krakowie ludzie gromadzą się, palą świece, układają pluszaki, solidaryzując się z rodzicami Alfiego.

W Rzeszowie Salezjanie zapraszają wiernych do udziału we mszy, która odbędzie się dzisiaj, tj. 26 kwietnia, o 18.00. Na portalu społecznościowym czytamy, że będzie to  "Msza Święta o uratowanie Alfiego Evansa".

- Zbierzmy się jak największą grupą i poślijmy do Boga nasze prośby o ratunek i zdrowie dla tego Malucha - zachęcają do udziału we mszy internauci.

W Koszalinie obrońcy życia spotykają się dzisiaj o 18.00 pod pomnikiem Jana Pawła II. Na spotkanie zapraszają w sieci hasłem: Alfie EVANS MA PRAWO ŻYĆ #AlfiesArmyKoszalin.

Tysiące "zwykłych" ludzi wyraża swoje opinie na temat prawa do życia chorego dziecka. W gąszczu komentarzy z hasztagiem #PolandForAlfie, które zalały polski internet, czytamy:

Oprawcy jak w obozach decydują o życiu człowieka, nie do nich należy decyzja, kto ile ma żyć
Jakich dożyliśmy czasów, że człowiek decyduje o życiu innego człowieka... Jeśli wola życia jest i tego pragną rodzice, a cały świat chce nieść pomoc, nadzieja umiera ostatnia

"Mniej opinii, więcej faktów"

Przypadek chorego Alfiego Evansa porusza tysiące ludzkich serc. Ludzie wyrażają swoje zdanie na wiele sposobów. Piszą posty - można je liczyć w tysiącach - udzielają się w internetowych dyskusjach, protestują pod konsulatami, pod szpitalem w Liverpoolu, modlą się, bo wierzą, że ktoś krzywdzi to dziecko.

Nadal mało jest jednak uzasadnienia punktu widzenia, który reprezentują lekarze i sąd. Opinie niezależnych ekspertów - jeśli już są - giną w gąszczu emocjonalnych wypowiedzi.

Kilka godzin temu na Twitterze wypowiedział się londyński pediatra, autor bloga juniordoctorblog, dr Dominic Pimenta. Lekarz w krótkim zdaniu napisał:

Jestem głęboko zaniepokojony przypadkiem  #AlfieEvans. To, czego desperacko potrzebuje ta tragiczna sprawa, to mniej opinii, a więcej faktów

Pediatra w sprawie Alfie EvansaPediatra w sprawie Alfie Evansa fot: klatka z Twittera/profil Dr Dominica Pimenta

Poruszyła Was historia Alfiego Evansa? Piszcie na adres: edziecko@agora.pl. Wybrane listy opublikujemy za zgodą ich Autorów.

Powinno cię również zainteresować:

Sąd apelacyjny odrzucił protesty rodziców Alfiego Evansa. Chłopiec musi zostać w Liverpoolu

Więcej o:
Copyright © Agora SA