Tymczasowy tatuaż z henny wypalił dziecku dziury w ręce. Blizny zostaną do końca życia

Tymczasowy tatuaż wykonany henną, który miał zniknąć z końcem lata, zostanie z 7-letnią Madison do końca życia. W formie blizn, które są efektem poważnego poparzenia chemicznego barwnikiem użytym do zrobienia ozdoby.

Tymczasowe tatuaże wykonane henną to coraz popularniejsza pamiątka z wakacji, którą oferują nie tylko uliczni "tatuażyści" na miejskich deptakach, ale też hotele i kurorty na całym świecie.

Są uznawane za bezpieczne na tyle, że rodzice pozwalają je robić swoim dzieciom. Tak, jak Martin Gulliver, który nieświadomy zagrożenia zgodził się na to, by jego 7-letnia córka Madison ozdobiła sobie rękę rysunkiem z henny na wakacjach w Egipcie.

Zaczęło się od swędzenia

Początkowo nic nie wskazywało na to, że z tymczasowym tatuażem jest coś nie tak. Dopiero, kiedy cała rodzina Gulliverów wróciła do domu w Wielkiej Brytanii, 7-latka zaczęła się skarżyć na swędzenie. Tatuaż został więc zmyty, ale w miejscu wzorów pojawiło się zaczerwienienie i bąble.

Najpierw rodzice Madison próbowali leczyć zmiany skórne maściami ze sterydami, które polecił im lekarz. Stan ich córki pogorszył się jednak na tyle, że w końcu dziecko trafiło do szpitala, gdzie potężne bąble w końcu zostały wycięte, a ręka opatrzona.

Madison już do końca życia będzie miała na ręce bliznyMadison już do końca życia będzie miała na ręce blizny fot. youtube.com/watch?v=FRmibLLOQYk

Teraz Madison przez pół roku musi nosić specjalną opaskę mającą za zadanie choć trochę zmniejszyć blizny, które według lekarzy będzie mieć już do końca życia.

Po zbadaniu próbek wydzieliny z ran, okazało się, że ich powstanie to efekt oparzeń chemicznych. Henna stosowana do wykonywania tymczasowych tatuaży może zawierać duże ilości p-Fenylenodiaminy (PPD), czyli toksycznego związku, który ma silne właściwości uczulające.

W małych stężeniach PPD, zwana również "sztuczną henną", jest stosowana między innymi w kremach przeciwsłonecznych czy farbach do włosów, ale dzieci nie powinny mieć z nią kontaktu, bo są na nią bardzo wrażliwe.

 

Ku przestrodze

Rodzice Madison nie mieli o tym pojęcia. Chcąc oszczędzić innym rodzicom widoku krzyczącego z bólu własnego dziecka, które będzie okaleczone do końca życia, postanowili upublicznić to, co spotkało ich córkę.

Para poinformowała też o wszystkim hotel, w którym Madison zrobiła sobie tatuaż. W odpowiedzi państwo Gulliver dostali informację, że to "nie wina użytej henny, tylko wrażliwej skóry ich dziecka". Mimo to jego właściciele zadecydowali o usunięciu ze swojej oferty tatuaży z henny, wyrażając przy tym nadzieję, ze Madison szybko wróci do zdrowia.

Zobacz też:

Kolejne dziecko zmarło przez meningokoki. Rodzice: gdy pojawią się plamki, pozostają już minuty

Blogerka ostrzega przed kąpielami w fontannach: "Skutecznie ochłodziłyśmy dziecko gronkowcem"

Grzałka turystyczna. Pamiętacie ten niezbędnik życia w PRL-u? Zapytaliśmy dzieci, czy widzą do czego mógł służyć ten przedmiot? [WIDEO]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.