Czy niemowlę naprawdę potrzebuje kredek?

Uwielbiam kupować artykuły plastyczne dla dzieci. Niestety co najmniej połowa okazuje się nabyta na wyrost. Dlatego myślę, że warto znać fazy rozwoju plastycznych zainteresowań dzieci w wieku 0-3 lata, żeby przedwcześnie nie uszczęśliwiać ich zestawem akwarelek w 100 kolorach.

Szukając nowości do przeglądu dziecięcych gadżetów, trafiłam na kredki w kształcie ogromnych migdałów przeznaczone dla maluchów od piątego miesiąca życia. Kredki te zostawiają spieralne ślady na tkaninach. Rozumiem więc, że dziecko może ich używać malując swoje bodziaki, bluzki mamy, krawaty dziadka, pościele, kocyki, foteliki - słowem wszystko co ma w zasięgu ręki. Pięknie. I kredki piękne. Ale dla niemowlaka? Nie żebym miała coś przeciwko twórczości artystycznej najmłodszych. Przeciwnie. Wiadomo, że małe dziecko powinno rysować. Inaczej ominie je ważny trening manualny, koordynacji ręka-oko, wzroku, kreatywności a nawet samodzielności. Pytanie brzmi jednak: kiedy tak naprawdę obkupienie naszego Picassa materiałami plastycznymi ma sens?

Faza wczesny Picasso

Zainteresowanie rysowaniem najczęściej pojawia się u dziecka w okolicach ukończenia pierwszego roku życia. Między 11 a 14 miesiącem Picasso odkrywa, że są specjalne przedmioty, które zostawiają ślady na otoczeniu. Bardzo mu się to podoba, więc zaczyna tworzyć swoje pierwsze prace składające się z kresek i kropek. Na tym etapie interesuje się też barwami. Dlatego najlepsze będą dla niego białe kartki i kilka kolorów flamastrów. Wiem, wiem - przygotowaliście już na tę okazję piękne kredki w stu kolorach i blaszanym opakowaniu, niestety trzeba je odłożyć na później. Ślad kredki jest zbyt delikatny, żeby zachęcić malucha do dalszych prób plastycznych.

Roczny Picasso, właściwie taki zbliżający się do dwulatka, może już zmierzyć się z cieńszą kreską, ale nadal musi być ona wyrazista. Dobrze sprawdzają się długopisy i ołówki, ale miękkie czyli z oznaczeniem "B". W okolicach drugich urodzin można pokusić się o zapoznanie dziecka z farbami. Wystarczy kilka intensywnych kolorów. Plakatowych, bo akwarelki są zbyt trudną techniką nawet dla starszych dzieci.

Po drugich urodzinach dziecko najczęściej wie co chce narysować. I choć dla nas są to nadal bazgroły, to pojawiają się wśród nich owale, zaplanowane kreski, inne, magiczne kształty. Mały artysta chętnie przedstawia przedmioty z najbliższego otoczenia. I tak, to właśnie w tym momencie zaczyna się etap zgadywanek: "Ooo, jak pięknie narysowałeś pęknięte jajko! To nie jajko? Balon, talerz, bułeczka? Kosiarka dziadka?! No oczywiście, przecież od razu widać... Uff!".

Trzylatek nadal rysuje to, co zna z otoczenia, ale coraz bardziej interesuje się ludźmi i zwierzętami. Świadomie używa koła i kresek, zaczyna przywiązywać wagę do szczegółów i stąd na przykład na głowie mamy mogą pojawić się oczy. Albo chociaż jedno. Albo trzy. Kto wie. Oczywiście nadal są to rysunki do odczytywania metodą zgadywanek.

Faza kserokopiarki - gdzie to pomieścić?

Co jeśli mamy dziecko, które produkuje prace z szybkością kopiarki najnowszej generacji? No cóż, możemy się cieszyć, bo najczęściej znaczy to, że przeszło już fazę tworzenia dzieł plastycznych na naszych dokumentach do pracy, ścianie, rodzicielskiej łydce, w notesie, na kartce z listą zakupów, w szafce pod zlewozmywakiem. W chwili kiedy maluch zostaje poważnym twórcą dobrze jest pomyśleć o SYSTEMIE ARCHIWIZACJI jego prac. Chyba, że lubimy tonąć w stertach kartek. I tektur. I dziwnych konstrukcji. Przede wszystkim zbieramy, podpisujemy na odwrocie - imię, nazwisko, data, wiek. Ja podpisywałam rzadko i teraz żałuję. Jak zbierać? To już trzeba zdecydować samemu. Jedno jest pewne - nie unikniemy wyrzucenia części prac. Auć.

Mój system jest prosty. Zbieram wszystko do dużego pudła aż się zapełni. Wyjmuję, przeglądam, wzruszam się, popłakuję, zamęczam wszystkich dookoła "a zobaczcie to", "a to jakie piękne". Po czym wybieram prace reprezentatywne: czyli z 20 kartek kropek, kresek i słoneczka, zostawiam jedną. Drugim kryterium jest samodzielne wykonanie prac, czyli nie zostawiam na przykład kolorowanek. Pozostawione prace płaskie opisuję. Resztę wyrzucam. Z chirurgicznym zdecydowaniem. Nie jest to łatwe, ale zapewniam: boli tylko w chwili wykonania. Prace przestrzenne, na przykład z plasteliny, fotografuję i utylizuję.

Faza "A ja rysować nie będę!"

Wasze dzieci mają z twórczością ZUPEŁNIE INACZEJ? Nienawidzą rysować, za to układają obrazki z jedzenia? I bardzo dobrze. Opisałam fazy uśrednione, które w różnych odmianach i tempie występują u większości maluchów. Co nie znaczy, że każde dziecko musi się w nie wpasować. Ważne, żeby w pewnym momencie w ogóle zaczęło bawić się rysowaniem.

Zresztą większość dzieci i tak ma własny kodeks małego artysty. U nas na przykład zaobserwowałam taki: "Każdą płaszczyznę da się zarysować. Farby najlepiej wyglądają na ubraniach. Smak to podstawa - ktoś musi sprawdzić czy ta kredka smakuje tak dobrze, jak wygląda? Najlepszym ręcznikiem są spodnie. Własne. Albo sąsiada. Bawimy się plasteliną trzy minuty, następnych piętnaście wcieramy ją w tapicerkę mebli. Ostatecznie w dywan".

Na zakończenie mam dla was słodką ciekawostkę. Spotkaliście się już z szyciem maskotek z rysunków dzieci? Kiedy to odkryłam, od razu zamówiłam dwa stworki: konika i mamę, narysowane przez moje dzieci, kiedy poszły do przedszkoli. Czyli gdzieś po trzecich urodzinach. Efekt możecie zobaczyć na zdjęciach . Polecam, cudowna pamiątka i dla rodziców i dla dzieciaków.

Copyright © Agora SA