Nie biję dziecka, ale daję klapsy - Polacy o karach cielesnych

"Lanie jeszcze nikomu nie zaszkodziło" - według sondażu CBOS twierdzi tak co trzeci Polak. Czy wciąż bijemy dzieci?

Czteroletnia dziewczynka przebiega przez jezdnię, bo chce pokazać mamie, jaka jest szybka. Matka zamiera na widok samochodu ciężarowego, zbliżającego się z dużą prędkością. Udało się - jej córka była wystarczająco szybka, ale strach, którego doświadczyła kobieta był tak wielki, że wciąż drżą jej nogi. - Zobaczysz, jak wrócimy do domu dostaniesz takie lanie, że popamiętasz! - mówi do dziewczynki. Następnie kontynuuje zakupy, kupuje chleb i serek homogenizowany. Jej córka płacze i boi się powrotu do domu. Nie rozumie dlaczego spotka ją kara - przecież zdążyła przebiec i nic się jej nie stało, chciała tylko pochwalić się przed mamą, że naprawdę dobrze biega. To lata 70. Czy od tego czasu coś zmieniło się w naszym społeczeństwie w podejściu do karania dzieci?

Klapsy są w porządku, bicie - nie

Wyniki badania "O dopuszczalności stosowania kar cielesnych i prawie chroniącym dzieci przed przemocą", przeprowadzonego przez CBOS, ukazują jasno, że Polacy mają problem z zakwalifikowaniem klapsów jako kary cielesnej. 73% z nas akceptuje stosowanie klapsów, a jednocześnie 51% sprzeciwia się karom fizycznym. Jak to pogodzić? Anna Golus, inicjatorka kampanii "Kocham. Nie daję klapsów" i autorka książki "Już bez bicia? Spór o klapsa", zauważa, że z tych wyników możemy wyczytać jeszcze jedną rzecz - Ukazują, że dla 22% Polaków klaps nie jest biciem. Według mnie tak wielka część naszego społeczeństwa popiera stosowanie klapsów między innymi dlatego, że naprawdę nie uważa ich za przemoc, bicie, a nawet karę cielesną - tłumaczy. - Gdyby zadać im pytanie o to, czym według nich jest klaps, wielu z nich - a być może nawet większość - odpowiedziałaby, że to np. sposób na uratowanie dziecku życia w sytuacji zagrożenia albo metoda na przerwanie histerii. Dla wielu Polaków jest to również sposób komunikowania się z małym dzieckiem, które nie rozumie jeszcze wszystkich poleceń.

"Nikt z nas nie chce cierpieć"

Co trzeci ankietowany Polak twierdzi, że "lanie jeszcze nikomu nie zaszkodziło". W tej grupie przeważają starsi respondenci - 46% z nich podpisałoby się pod tym stwierdzeniem. Częściej wierzą w słuszność tego powiedzenia mężczyźni, a im wyższe wykształcenie ankietowanego, tym mniejsze poparcie dla tej tezy.- To zrozumiałe, że tylu Polaków uważa, że "lanie nie szkodzi" - kwituje taki wynik Anna Golus. - Twierdząc inaczej, musieliby przyznać, że sami w dzieciństwie byli krzywdzeni przez własnych rodziców. Nikt z nas nie chce cierpieć, więc nie każdemu udaje się uporanie z własnymi emocjami, odczuwanymi w momencie otrzymywania kary cielesnej. Aby uznać, że kary cielesne są złe, nieskuteczne i niepotrzebne, najpierw należy przyznać, że to, czego samego doznało się w dzieciństwie, było złe, nieskuteczne i niepotrzebne. Uświadomienie tego sobie wymaga natomiast sięgnięcia pamięcią do prawdziwych emocji i myśli dziecka i niejako przeżycia ich na nowo. A to boli. Nikt nie chce cierpieć, łatwiej więc uznać, że "dzięki biciu wyrosłem na porządnego człowieka", "zasłużyłem na to", etc.

- Aby nie cierpieć, usprawiedliwiamy więc własnych rodziców, a także samych siebie - kontynuuje. - Odwołujemy się do "tradycji" bicia dzieci - "ja byłem bity, ojciec był bity, dziadek był bity i wszyscy wyrośliśmy na porządnych ludzi". Jednak wcale tej tradycji nie znamy... Nie wiemy, że nie ma czegoś takiego jak "przysłowiowy klaps", jak tradycja dawania klapsów. Nie wiemy, że klaps to nowy "wynalazek", ostatni "rozdział" historii bicia dzieci. Nie wiemy, że w dawnych czasach dzieci naprawdę umierały w wyniku stosowania kar cielesnych.

Mniej bicia?

Polacy w większości twierdzą, że nie stosują kar cielesnych jako metody wychowawczej - 74% z nas deklaruje, że nigdy nie uderzyło dziecka, a 14%, że nie pamięta, czy takie zdarzenie miało miejsce. W ciągu ostatnich 3 lat liczba rodziców przyznających się do bicia zmniejszyła się z 19% do 12. Anna Golus twierdzi, że to jej nie przekonuje: - Wszystko zależy od tego, jakie pytanie postawiono w sondażu. Jeśli bowiem pytanie brzmiało "Czy BIJE Pan/Pani dziecko?", to dziwne, że AŻ tylu respondentów odpowiedziało twierdząco. Zwykle bowiem osoby stosujące obecnie kary cielesne - a zwłaszcza klapsy - nie określają tego mianem "bicia". Przypuszczam, że procent polskich rodziców stosujących kary cielesne (zwłaszcza w postaci bicia ręką) jest znacznie wyższy. Zmiana świadomości społecznej nie dokonuje się z roku na rok. Od lat liczba zwolenników i przeciwników kar cielesnych jest mniej więcej ta sama (50/50), podobnie jak liczba osób, które popierają klapsy oraz osób, które nie uważają klapsów za bicie.

Czy kampanie społeczne przeciwko biciu są szkodliwe?

Z opublikowanego niedawno raportu traktującego o niepokojach współczesnych matek, zleconego przez firmę AXA w ramach programu społecznego "Wspieramy mamy", wynika, że nie wszystkie kobiety doceniają kampanie społeczne przeciwko biciu. Autorka raportu, socjolożka Małgorzata Sikorska, twierdzi, że chociaż matki zgadzają się z ideą, że nie należy bić dzieci, to tego typu kampanie mają negatywny wpływ na ich relacje z potomstwem. "Ten wątek pojawiał się w wywiadach w mniejszych miastach bardzo często - pisze socjolożka. - Okazuje się, że przekaz kampanii trafił przede wszystkim do dzieci, które wykorzystują go w negocjacjach z rodzicami. Mamy opowiadały, że w sytuacjach konfliktowych, gdy chcą ukarać dziecko, gdy podnoszą na nie głos lub pouczają, zdarza się, że dzieci sprzeciwiając się matkom nie tylko straszą, że zawiadomią policję, ale zdarza się, że skarżą się też nauczycielom i sugerują, że są w domu bite".

W wypowiedziach matek pojawia się zarzut, że kampanie przeciw przemocy służą dzieciom do mszczenia się na rodzicach. Anna Golus, inicjatorka jednej z takich kampanii, komentuje: - Cóż, szczęśliwe dziecko nie ma powodów, by "mścić się" na rodzicach - nieważne, czy jest bite, czy nie. Jeśli więc jakieś dziecko "doniosło" na rodziców i skłamało, mówiąc, że jest bite, to albo kłamało by zwrócić na siebie uwagę, której brakuje mu w domu, albo kłamało, rzeczywiście chcąc dokonać za coś zemsty. W każdym razie rodzice powinni raczej zastanowić się nad tym, dlaczego dzieci chcą się mścić, zamiast oskarżać twórców kampanii przeciw przemocy w rodzinie o dawanie dzieciom "narzędzia do zemsty". Poza tym współczesne dzieci uczą się o swoich prawach również w szkole, więc poznają "argumenty" wykorzystywane w "negocjacjach" z rodzicami nie tylko z takich kampanii.

Trening rózgą - bicie po chrześcijańsku?

Niedawno opinią społeczną w Polsce wstrząsnęła informacja o książkach, które są swoistymi poradnikami bicia dzieci. Dzięki akcji "Książki nie do bicia" - nagłośnieniu sprawy, petycjach, szumowi medialnemu oraz interwencji Rzecznika Praw Dziecka, wydawca dwóch z nich wycofał je ze sprzedaży - bardzo niechętnie jednak, czego wyraz dał w oświadczeniu zamieszczonym na stronie internetowej wydawnictwa. Na półkach księgarń nadal jednak znajdują się książki, które zachęcają do używania kar cielesnych jako metody wychowawczej, twierdząc, że jest to zgodne z nauczaniem Pisma Świętego. Wielu chrześcijan nie zgadza się jednak z tezą, że Bóg każe bić dzieci - tym większe więc kontrowersje wokół tych pozycji.

Należy pamiętać, że kary fizyczne względem nieletnich - klaps również podlega tej definicji - są w Polsce zabronione. W sierpniu 2010 roku weszła w życie nowelizacja ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie, która wprowadziła zakaz bicia dzieci. W tym świetle wspomniane książki po prostu zachęcają do łamania prawa. Rzecznik Praw Dziecka skierował sprawę przeciwko dwóm z nich do prokuratury (jedna została już umorzona) i zaapelował do wydawców o wycofanie ze sprzedaży pozostałych pozycji.

Mama robi z córką zakupy w osiedlowym sklepie spożywczym. Dziewczynka ma około 5. lat i histerycznie domaga się lizaka. Sprzedawczyni rzuca porozumiewawcze spojrzenie innej klientce i kręcąc ze zdegustowaniem głową, mówi: - Moja tylko raz zrobiła taką akcję. Jak dostała w tyłek, to się opamiętała i już nigdy się nie odważyła. Pupa nie szklanka, proszę pani! - Jest 2012 rok, a 73% Polaków przyznałoby jej rację.

Konsultacja: Anna Golus, inicjatorka kampanii "Kocham. Nie daję klapsów" i autorka książki "Już bez bicia? Spór o klapsa"

Więcej o:
Copyright © Agora SA