W mojej pracy na co dzień widuję dzieci, które zrobiły sobie coś groźnego pod nieobecność rodziców.
Moje doświadczenie pokazuje, że w domu dochodzi do wielu wypadków i dlatego nie powinno się (do 10., 12. roku życia) zostawiać dzieci samych. Nigdy nie jesteśmy w stanie przewidzieć, na jaki pomysł wpadną nasze dzieci ani co się z nami stanie w czasie krótkiej nieobecności.
Sam jako dziecko miewałem najprzeróżniejsze pomysły (włącznie z rozniecaniem ogniska pod kołdrą i badaniem różnych urządzeń elektrycznych znajdujących się pod napięciem). Razem ze starszym bratem stanowiliśmy niekiedy, nawet w obecności rodziców, mieszankę wybuchową, i to wcale nie z opóźnionym zapłonem.
Przykro mi to mówić, ale jako pediatra z blisko 30-letnim stażem stykam się nierzadko z mrożącymi krew w żyłach zdarzeniami, których głównymi aktorami są dzieci, a reżyserami nieodpowiedzialni rodzice. Wystarczy zacząć od zatruć tlenkiem węgla ulatniającym się z niesprawnych piecyków gazowych, ciężkich przypadkowych zatruć lekami, utonięciem w wanience (gdy matka na chwilkę wyszła sprawdzić, czy nie wygotowała się zupa), a kończąc na oparzeniach, porażeniach prądem, zachłyśnięciach i upadkach z dużej niekiedy wysokości.
Nasza obecność nie chroni dzieci w stu procentach przed niebezpiecznymi wydarzeniami, może je jednak znacznie ograniczyć ryzyko. Pomysłowość malców jest nieograniczona, wyobraźnia także. Nawet nie przychodzi nam do głowy, co dziecko może uznać za fantastyczną zabawę!