Tak często, jak chcą. Na tym właśnie polega karmienie piersią na żądanie. Zdaniem Światowej Organizacji Zdrowia to najlepszy sposób żywienia dziecka przez co najmniej sześć pierwszych miesięcy życia. Ale tu dwa zastrzeżenia. Pierwsze dotyczy noworodków. Jeśli maluch jest wyjątkowym śpiochem, w dwóch pierwszych tygodniach życia warto go budzić w nocy na posiłek, bo to stabilizuje laktację. Drugie zastrzeżenie dotyczy niemowląt przekarmianych - bo i to się zdarza. Jeśli każde kwilenie malucha interpretujemy jako oznakę głodu, to jesteśmy na dobrej drodze do uzależnienia go od jedzenia. Bardzo często dziecko potrzebuje po prostu naszej bliskości, tego, by je wziąć na ręce, ukołysać. Jeśli zamiast tego dostaje pierś, uczy się, że jedzenie jest najlepszym sposobem poprawy samopoczucia.
W pierwszych czterech miesiącach życia, zanim zaczniemy rozszerzać ich dietę, również powinny jeść tak często, jak tego potrzebują.
Tak i nie. Dziecko karmione piersią nadal dostaje ją wtedy, gdy się jej domaga. Podobnie z mlekiem z butelki. Ale proszę pamiętać, że to już są spore niemowlęta, które mają jakiś własny rytm dnia. To dobry czas na utrwalanie tego porządku. Zwykle pierwszą zupkę podaje się w porze obiadu, koło południa, po powrocie ze spaceru. Ale jeśli dziecko zdradza zainteresowanie zupką dopiero wieczorem, niech ją jada właśnie wtedy. Stopniowo przyzwyczai się, że o pewnej porze może się spodziewać czegoś na ząb, a o innej raczej nie.
Dobrze też zacząć powoli uczyć niemowlę, że czasami na jedzenie trzeba trochę poczekać. Bo np. mama jest zajęta albo musi też przygotować coś dla starszego dziecka. To nie jest narzucanie reżimu, ale uczenie zasad współżycia w grupie i liczenia się z potrzebami innych.
Nie. Posiłków jest mniej, bo są obfitsze i bardziej sycące, poza tym ich zjadanie dłużej trwa. Niemowlęta nadal karmione piersią rzadziej się jej domagają, a maluchom karmionym sztucznie stopniowo zastępuje się mleko innymi pokarmami. Najedzone dziecko nie będzie się przecież rwało do stołu, więc przerwy między posiłkami są dłuższe. Chyba że rodzice wykształcą w maluchu złe nawyki, wtykając mu do rączki biszkopt czy chrupkę, by nie marudził. W ten sposób zaburzają jego łaknienie. Maluch nie ma szans, by naprawdę poczuć, że jest głodny, i nauczyć się odczytywać sygnały z własnego ciała. Jedzenie przestaje być dla niego tym, czym być powinno - sposobem na zaspokojenie potrzeb energetycznych organizmu. Staje się sposobem na nudę, irytację, smutek czy samotność.
To nie znaczy, że rodzice muszą zawsze sztywno trzymać się rytmu dnia i nigdy nie wolno im uspokoić dziecka jedzeniem. Czasami można dać coś do łapki, kiedy maluch domaga się jedzenia między posiłkami, ale wtedy lepiej, żeby to był owoc, a nie wafel czy bułka. Niech te przegryzki pozwalają mu poznawać nowe smaki.
Od chwili, gdy dziecko przestaje być karmione piersią, aż do czasu, gdy odkryjemy, że mamy w domu czupurnego nastolatka, optymalną liczbą posiłków jest pięć. Trzy główne: śniadanie, obiad i kolacja. I dwa mniejsze, czyli drugie śniadanie i podwieczorek, które pozwalają bez wilczego głodu dotrwać do posiłku głównego.
Dziecko w drugim i trzecim roku życia potrzebuje średnio 1200 kcal dziennie. Śniadanie powinno mu dostarczyć 300 kcal. Jeśli zje kromkę ciemnego chleba z masłem i żółtym serem, pomidora z cebulką i popije niepełną szklanką mleka, to kalorii będzie w sam raz. Obiad złożony z filiżanki krupniku, małego kotlecika cielęcego, ziemniaka, sałaty z winegretem i mało słodkiego kompotu dostarczy
potrzebnych 360 kcal. To naprawdę nie wymaga zdolności matematycznych. Wystarczy zdrowy rozsądek i preferencja dla zdrowej kuchni opartej na mało przetworzonych produktach zbożowych, nabiale, oliwie z oliwek, warzywach, owocach, nasionach i orzechach. Jeśli mamy wrażenie, że kalorii jest danego dnia za mało, nieco starszemu dziecku, po trzecim roku życia, które już dobrze gryzie, możemy dać kaloryczną przekąskę w postaci np. garści orzechów, a młodszemu - budyń.
Nie polecam, bo grozi próchnicą. Po umyciu zębów dziecko może co najwyżej napić się wody albo niesłodzonej herbatki ziołowej. W mleku zawarta jest laktoza, czyli cukier, a ten jest pożywką dla bakterii. Ciepłe mleko - jak twierdziły nasze babcie - jest najzdrowszym środkiem nasennym, więc jeśli w domu mamy taki rytuał, nic nie stoi na przeszkodzie, by tę szklankę mleka podać. Ale później trzeba umyć zęby. Niektórym dzieciom w nocy chce się pić. Przygotujmy im więc szklankę wody, a nie soku. No i pamiętajmy, że póki są małe, powinny jeść i pić w obecności dorosłych, bo mogą się zakrztusić.
To pierwszy posiłek po długiej nocnej przerwie. Bez tego zastrzyku kalorii gorzej pracujemy umysłowo. To szczególnie dotyka dzieci w wieku szkolnym. Nie tylko są mniej sprawne na pierwszych lekcjach, ale jeszcze grozi im to, że zaspokoją głód batonikiem ze szkolnego sklepiku - przekąską niewątpliwie energetyczną, ale złożoną z samych tłuszczów i węglowodanów prostych. To kiepska alternatywa dla domowego śniadania. Żywieniowcy o tym trąbią, ale i tak w wielu domach śniadań się nie jada albo połyka się coś naprędce.
Radziłbym nie rezygnować z domowego śniadania. Może być bardzo lekkie, np. kubek mleka czy kakao, ale przecież do przedszkola trzeba dojść, przebrać się w kapcie, poczekać, aż posiłek zostanie podany. To wszystko trwa.
Może tak być. W przedszkolu dostają pierwsze i drugie śniadanie, obiad i podwieczorek. Posiłki z pewnością zdrowe i zbilansowane. Po powrocie do domu niektóre są zbyt głodne, by doczekać do kolacji. Warto im wtedy podać "podwieczorek bis", najlepiej jakiś owoc, warzywną sałatkę, jogurt.
Jeśli jest zdrowy, a te dwa posiłki są urozmaicone, to nie ma powodów do obaw. Można mu w porze tych niezjadanych posiłków proponować np. mleko czy kefir do picia, żeby na pewno miał w diecie dostatecznie dużo wapnia. Przemiana materii jest sprawą bardzo indywidualną. Niektórym dzieciom wystarcza rzadsze jedzenie, inne tę samą porcję kalorii muszą mieć rozłożoną na wiele małych porcji. Jeśli są szczupłe, to mogą jeść i dziesięć razy w ciągu dnia. Dbajmy tylko o to, by posiłek był posiłkiem, a nie bezmyślnym przegryzaniem przed telewizorem.
Absolutnie obowiązkowe. Niezbędny zastrzyk energii, który dziecko powinno otrzymać wkrótce po wstaniu z łóżka.
Niewielka przekąska - najlepiej podać ją na dwie, trzy godziny przed obiadem. To odpowiednia pora na świeże lub suszone owoce.
Największy posiłek w ciągu dnia. Powinien pokrywać ok. 30% zapotrzebowania energetycznego i składać się z dwóch, trzech niewielkich dań.
Druga nieduża przekąska w ciągu dnia. Dobra okazja do poznania nowych smaków. Niejadkom warto podsunąć kefir albo budyń.
Tak jak śniadanie powinna dostarczać ok. 25% dziennego zapotrzebowania energetycznego. Podajemy ją dziecku na godzinę, dwie przed snem.