Ile mięsa w diecie najmłodszych?

Co jest zdrowsze - drób czy wieprzowina? Ile jest prawdy w obiegowych opiniach o niezdrowej wołowinie i hormonach w mięsie? Zapytaliśmy doc. Janusza Książyka z Centrum Zdrowia Dziecka *

Mięso to źródło białka, żelaza i witamin (m.in. B12, nieobecnej w pokarmach roślinnych). Zawiera także tłuszcz, który dostarcza dziecku energii. Dlatego rodzice nie powinni pochopnie rezygnować z podawania go maluchowi.

Małe dzieci intensywnie rosną - w pierwszym roku życia potrajają swą wagę i przybywa im około 25 cm wzrostu, w drugim i trzecim roku życia - kolejne 20 cm i ponad cztery kilogramy. Do końca okresu przedszkolnego urosną jeszcze o kilkanaście centymetrów i zwiększą wagę o kolejne sześć, siedem kilogramów. Już nigdy potem wzrost nie będzie tak szybki.

Organizm dziecka musi otrzymywać odpowiedni budulec do rozwoju nowych tkanek. Podstawowymi "cegiełkami" są aminokwasy zawarte w białkach (dziesięć z nich - obecnych wyłącznie w produktach pochodzenia zwierzęcego - to niezbędne składniki pokarmowe).

Pewne źródło

W polskiej tradycji kulinarnej dzieciom podaje się najczęściej cielęcinę i drób. Ale to nie znaczy, że dwulatek nie może zjeść combra zajęczego czy sznycla ze strusia. Żaden rodzaj mięsa mu nie zaszkodzi, byle tylko dieta była urozmaicona.

Ważne, żeby mięso podawane maluchowi było świeże i pochodziło z pewnego źródła. Warto wybierać produkty renomowanych zakładów mięsnych - niekoniecznie dużych, ale takich, które mają certyfikat ISO lub wprowadzają system HACCP. Chodzi o to, by firma regularnie poddawała się zewnętrznym kontrolom. Informację o tym można znaleźć na stronach internetowych poszczególnych zakładów mięsnych.

Powinniśmy też wybierać chude mięso, ponieważ zawiera ono więcej białka - powyżej 20 proc., a tłuszczu zaledwie 1-2 proc. Jak wiadomo, nadmiar tłuszczu zwierzęcego w diecie nie jest zdrowy.

Bez wywaru

Ważne, by mięso było odpowiednio przygotowane. Małym dzieciom raczej się go nie smaży (co nie znaczy, że trzylatek nie może od czasu do czasu zjeść schabowego czy szaszłyka z grilla). Najlepiej upiec je w folii lub udusić. Równie dobre jest gotowane, ale maluchom podaje się je samo - bez wywaru. To dlatego, że w czasie gotowania do wywaru przechodzi dużo tłuszczu. A jeśli jest on przygotowany na kościach, mogą się w nim znaleźć metale ciężkie.

Maluchy nie powinny też jeść podrobów. Zawierają one bardzo dużo cholesterolu (np. w 100 g móżdżku cielęcego jest go aż 2500 mg, a w tej samej ilości zadniej cielęciny ok. 70 mg). To oczywiście nie znaczy, że dziecko w ogóle nie może wziąć do ust wątróbki albo cynaderek. Niewielka ilość od czasu do czasu na pewno nie zaszkodzi. Nie poleca się również podawania dzieciom surowego mięsa (tatara, carpaccio, sushi).

Ale uwaga! Jedzenie ma być przyjemnością - jeśli zatem rodzina zasiada do wytwornej kolacji, a na przystawkę podawany jest tatar, którego maluch chce spróbować, to dla podtrzymania dobrej atmosfery można mu na to pozwolić.

Zagrożenia prawdziwe i fałszywe

Od czasu do czasu w mediach pojawiają się informacje o zagrożeniach związanych z jedzeniem mięsa: pryszczycy, ptasiej grypy, choroby szalonych krów. Nie należy ich przeceniać. Pamiętajmy, że wołowinę jadają miliony ludzi na świecie, a przypadki choroby u ludzi są naprawdę bardzo rzadkie (jeden na milion mieszkańców).

Nie należy się też przejmować doniesieniami o karmieniu zwierząt, a zwłaszcza drobiu, hormonami. To zbyt kosztowny sposób tuczenia, by mógł być stosowany na dużą skalę.

Problemem jest natomiast dodawanie do pasz antybiotyków. Zwierzęta hodowane na skalę przemysłową trzymane są w warunkach sprzyjających epidemiom. Profilaktycznie podaje im się więc antybiotyki, które przenikają do mięsa, z odchodami zwierząt dostają się do gleby, a przez to przenikają do innych produktów spożywczych, a nawet do wody. Zmienia się przez to cała mikrobiologia środowiska, w którym żyjemy. Ale to jest raczej zagrożenie ekologiczne, a nie medyczne. W końcu nikt nie trafia do szpitala z powodu zjedzenia mięsa.

Zresztą niedługo ta sytuacja powinna się zmienić, bo urzędnicy unijni planują wprowadzić przepisy zabraniające podawania antybiotyków w paszach.

Oczywiście, jeśli ktoś ma możliwość kupienia np. drobiu z gospodarstwa ekologicznego, to warto z tego korzystać.

Najbardziej niepokojące są informacje o tzw. "odnawianiu" mięsa w hurtowniach i supermarketach. Mięso na granicy przydatności do spożycia preparuje się, tak by wyglądało na świeże, i ponownie metkuje. Jeżeli dowiemy się tego o jakimś sklepie, powinniśmy go bojkotować, żeby handlowiec boleśnie odczuł skutki swojej nieuczciwości.

Porcja dla dziecka

Dzieci potrzebują więcej białka niż dorośli. W ciągu dnia powinny go dostawać około 2 g na kilogram wagi ciała. Przeciętny dwulatek waży 12,5 kg, co oznacza, że powinien zjadać codziennie około 25 g białka. Trzylatek waży średnio 15 kg, a zatem jego norma to około 30 g białka. Ale jak to się przekłada na codzienne gotowanie?

Cennym źródłem białka jest nabiał. Jeśli maluch wypija codziennie około 4 szklanek mleka (jogurtu, kefiru), to otrzymuje co najmniej 1/3 ilość potrzebnego mu białka. Reszty dostarczy jeden niewielki (100 g) kawałek mięsa.

Oczywiście, dzieciom, które lubią mięso, można dawać go więcej. A jeśli malec wyjątkowo mięsa nie lubi (co zdarza się często), zamiast tego można mu podać rybę lub dwa jajka. Dietetycy szczególnie zalecają jedzenie ryb morskich, ale słodkowodne również można podawać dzieciom (tyle że zwykle są bardziej ościste).

Najnowsza, opracowana przez Amerykanów piramida żywieniowa ma u podstaw codzienną aktywność fizyczną, do której dzieci nie trzeba namawiać, bo są z natury ruchliwe. Według niej drób i ryby powinniśmy jeść dwa razy dziennie, a czerwone mięso - bardzo rzadko. Warto pamiętać, że ta piramida to po prostu zestaw wytycznych. Jej budowa piramidy musi być różna w zależności od wieku, stanu zdrowia, trybu życia - inny kształt przybierze w przypadku kobiety w ciąży, a inny - pracującego górnika. Dzieci dotyczy ona w tym sensie, że nawyki żywieniowe kształtują się właśnie w dzieciństwie.

Wędlina w zastępstwie?

Niektóre dzieci nie lubią mięsa, ale chętnie jedzą wędliny, które też zawierają białko, żelazo i potrzebne witaminy. Teoretycznie zatem mogłyby zastąpić mięso. Ale nie powinny, bo jest w nich zbyt dużo soli oraz związków chemicznych, które nie są obojętne dla zdrowia.

Rodzice, podając dziecku wędliny, powinni wybierać tylko te wysokogatunkowe i chude. Lepiej kupować je w małych ilościach - tyle, ile dziecko zje w ciągu jednego, dwóch dni. Najbezpieczniej jest wybierać przetwory renomowanych producentów, zaopatrywać się w stoiskach patronackich, szukać produktów, które mają pozytywną opinię poważanych instytucji (np. CZD). To gwarantuje, że ich receptura jest dostosowana do potrzeb malucha.

* Doc. dr hab. Janusz Książyk jest kierownikiem Kliniki Pediatrii w Centrum Zdrowia Dziecka. Opublikował ponad 120 prac naukowych. Jest jednym z ekspertów, którzy opracowali obowiązujące w Polsce schematy wprowadzania nowych pokarmów do diety niemowlęcia. Członek polskich i zagranicznych towarzystw naukowych.

Więcej o:
Copyright © Agora SA