"To, co jest opisane jako miód, nie zawsze zasługuje na taką nazwę"

Na przeziębienie, na rozgrzewkę, do herbaty, mięs i sałatek, zamiast cukru lub lekarstwa - miód to kuchenny superbohater. Spożywamy go coraz więcej i coraz chętniej sięgamy po mniej popularne odmiany, zwracając uwagę na pasiekę, z której miód pochodzi. Warto wiedzieć, jak nie dać się naciągnąć oszustom. Oto miodowe know-how.

- Powinniśmy wyrobić sobie nawyk kupowania miodu u zaprzyjaźnionego pszczelarza czy w sprawdzonym sklepie - przekonuje kucharz Grzegorz Łapanowski. - Przecież już teraz często zaopatrujemy się w wędliny, pieczywo albo suszone grzyby na wsi. Zwłaszcza grzybów nie kupujemy w supermarketach i podobnie powinno być z miodem. U pszczelarza możemy kupić dobry miód już za mniej więcej 30 zł za litr. To taniej niż w supermarkecie!

Zgadzają się z nim pasjonaci pszczelarstwa, między innymi Krzysztof Przeborowski, producent wyróżnionego unijnym certyfikatem jakości "Chroniona Nazwa Pochodzenia" wielokwiatowego miodu z Sejneńszczyzny/Łoździejszczyzny. - Najlepiej kupować miód z pewnego źródła, czyli od zaprzyjaźnionego pszczelarza, którego się zna i który potrafi wyjaśnić, jaki miód posiada, jaka szata roślinna jest w jego okolicy, z jakich roślin jego pszczółki zbierają nektar - mówi. - Innym sposobem zakupu dobrego miodu jest mały sklep z ekologiczną żywnością mający dobrą opinię wśród klientów - dodaje.

Nie wszystko złoto

- To, co na słoikach jest opisane jako miód, nie zawsze zasługuje na taką nazwę - podkreśla Zbigniew Szymański, producent miodu kurpiowskiego oznaczonego unijnym znakiem "Chronione Oznaczenie Geograficzne". Niektóre praktyki nieuczciwych sprzedawców bez wahania określa jako ohydne oszustwa. Skala przewinień, jak wyjaśnia, jest różna i nie wszystkie zasługują na pełne potępienie. Do najlżejszych nadużyć zalicza zebranie miodu nie w pełni przetworzonego przez pszczoły: - Wynikać to może z pośpiechu pszczelarza. Taki miód może fermentować i kipieć, to będzie szybko widoczne.

Gorzej, jeśli zebrany miód trafia do dużych beczek, bo tak jest szybciej i mniej pracochłonnie, niż gdyby przelewać go od razu do małych słoików. Tam krystalizuje w ciągu kilku dni (do kilku miesięcy, w zależności od gatunku), a kiedy producent jest już gotowy do zapakowania miodu w słoiki, musi go podgrzać, żeby ponownie uzyskać płynną konsystencję. - Ale podgrzewany miód się psuje - wyjaśnia Szymański. - Ulatniają się związki eteryczne, czyli to, co czujemy nosem. Powyżej 42 stopni Celsjusza ścina się też białko. Można dekrystalizować miód powoli, żeby jak najmniej go zepsuć, ale kto ma na to czas? Trzeba by trzymać taką 200-litrową beczkę w dekrystalizatorze przez trzy, cztery dni... Więc podgrzewa się za mocno, z premedytacją. A wtedy jakość miodu jest gorsza - zdradza.

źródło:ARRźródło:ARR źródło:ARR źródło:ARR

Jego zdaniem dużo gorsze są jednak inne oszustwa. Miód składa się głównie z cukrów prostych, dlatego nieuczciwi pszczelarze podają pszczołom roztwór cukru zamiast nektaru. - Bierze się zwykłą sacharozę, wystarczy to wystawić i pszczoły będą to przerabiać na miód. Można nawet podać im już roztwór przerobiony na cukry proste i włożyć do ula. Po co? To proste: kilogram miodu to 20 zł, a kilogram cukru to 3 zł. Do tego litr wody, słoik i pszczelarza kosztuje to 5 zł - wylicza. - A już szczytem ohydztwa jest karmienie tym pszczół w czasie, kiedy mogą zbierać nektar i zamiast 10 kg zwykłego miodu mamy 20 kg mieszanki pół na pół - mówi Szymański.

Raczej nie trafimy na takie produkty w sklepach, ale już na straganie czy u ulicznego handlarza, owszem. - Są też jeszcze gorsze oszustwa - dodaje Szymański. - To produkty cukrowe, które leje się do słoików i podpisuje jako miód. Sam widziałem coś takiego na Krupówkach! - oburza się pszczelarz.

źródło:ARRźródło:ARR źródło:ARR źródło:ARR

Dobry, czyli jaki?

Zbigniew Szymański o miodzie opowiada z pasją. Mówiąc o jakości miodów dostępnych w sklepach, ucieka do metafory: - Pszczoły zawsze zrobią pełnowartościowy produkt, a to, co trafia do konsumenta, to już inna sprawa. Jeśli to, co wyprodukują pszczoły, to Himalaje, to to, co ma trafiać do słoików, zgodnie z dyrektywą unijną i rozporządzeniami Ministra Rolnictwa, to Góry Świętokrzyskie - mówi. I zaraz dodaje: - Ale jeśli jest zrobione naprawdę dobrze, to otrzymujemy Karpaty, a nawet Alpy, jak z miodami certyfikowanymi. Po dekrystalizacji mamy za to tylko pagórki na Kaszubach - podsumowuje.

Certyfikowanych miodów jest w Polsce kilka. Unijnym oznaczeniem "Chronione Oznaczenie Geograficzne" pochwalić się mogą miód drahimski, kurpiowski oraz wrzosowy z Borów Dolnośląskich. Z kolei podkarpacki miód spadziowy oraz miód z Sejneńszczyzny/Łoździejszczyzny otrzymały znak "Chroniona Nazwa Pochodzenia". Taki certyfikat to czytelna informacja, że kupujemy miód najlepszej jakości.

- Często kupujemy miód płynny, bo jest wygodny podczas pracy, ale trzeba pamiętać, że naturalny miód krystalizuje się, czyli mówiąc potocznie: scukrza, dlatego jeśli w marcu czy maju, przed zbiorami, kupujemy płynny miód, możemy założyć, że był podgrzewany i przetwarzany - mówi Grzegorz Łapanowski.

Jeśli kupujemy miód skrystalizowany, prawdopodobieństwo, że płacimy za produkt dobrej jakości jest większe. - Miód odebrany pszczołom zawsze jest w stanie płynnym - podkreśla Krzysztof Przeborowski. - Proces krystalizacji rozpoczyna się przy niektórych gatunkach miodu już w kilka dni po odebraniu pszczołom. Miód skrystalizowany świadczy o jego naturalnym pochodzeniu - tłumaczy. Warto orientować się, kiedy kwitną poszczególne rośliny. Wtedy, widząc na przykład płynny miód rzepakowy w lipcu, mamy pełne prawo do podejrzeń, że był on podgrzewany, bo ta roślina kwitnie w maju i uzyskany z jej nektaru miód do wakacji zdąży już się skrystalizować.

Pochodzenie jest ważne

- Kupując miód, warto sprawdzać, czy pochodzi z konkretnej pasieki, a nie jest mieszanką miodów np. z różnych krajów UE. Taki pochodzący z jednego miejsca jest najlepszy - przekonuje Łapanowski. Podobnego zdania jest Krzysztof Przeborowski. - Jeśli kupujemy miód niemiecki, to ma być niemiecki, a nie zawierać informację, że to mieszanka miodu niemieckiego i miodu spoza Unii Europejskiej - przestrzega. Zachęca do czytania etykiet. - Etykieta zawsze musi zawierać wymagane przez prawo informacje. Najlepiej, jeśli zawiera informację o konkretnym pszczelarzu, który ten miód pozyskał od pszczół - podpowiada.

Na etykietach dostępnych w naszych sklepach miodów często możemy znaleźć informację, że produkt pochodzi z krajów UE lub spoza UE. Oznacza to po prostu, że kupujemy mieszankę miodów z różnych krajów i stref klimatycznych. To opłacalne finansowo dla producenta, bo miód z polskiej pasieki jest zwykle droższy. Niestety, odbija się to na jakości produktu. Uważa się również, że w ramach profilaktyki alergii warto spożywać miód, który pochodzi z obszaru naszego zamieszkania, w ten sposób minimalizujemy bowiem ryzyko wystąpienia reakcji uczuleniowej na pyłki roślin, z których go wytworzono.

źródło:ARRźródło:ARR źródło:ARR źródło:ARR

Miód w kuchennej spiżarni

Grzegorz Łapanowski przyznaje, że miód to jeden z jego ulubionych składników. - Praktycznie zawsze używam właśnie miodu, dużo rzadziej cukru, a jeśli już, to raczej nie białego, tylko ciemnego, np. muscovado lub demerara - mówi. - Miód wspaniale uzupełnia paletę słodkich smaków. To ważne m.in. w kuchni azjatyckiej, która potrzebuje wszystkich pięciu smaków: gorzkiego, kwaśnego, słonego, słodkiego i umami. Oczywiście nie w każdej potrawie można zastąpić cukier miodem, np. w azjatyckich zupach, do których często dodaje się szczyptę cukru, i to raczej białego - tu miód by nie pasował. Ale już w dressingach i glazurach miód jest niezastąpiony - zachwyca się kucharz.

Sięgając po miód, musimy brać pod uwagę to, że ma różne aromaty, które wpłyną na smak potraw. - Ja bardzo lubię używać miodu spadziowego, który jest bardziej wytrawny w smaku, ale też rzepakowego i gryczanego, który ma wyraźną nutę goryczy - wymienia Łapanowski. Lubi dodawać miód do dressingów. - Mieszam go z sokiem z cytryny, dodaję trochę pieprzu, czasem czosnek lub sos sojowy. Do tego dodaję jakiś tłuszcz, w zależności od kuchni: oliwę lub bezsmakowy olej - zdradza przepis. Miód wyśmienicie sprawdza się także w marynatach i glazurze. - Sam często robię właśnie glazurę - mówi Łapanowski. - Podczas pieczenia, smażenia czy grillowania smaruję mięso pędzlem, żeby miód się skarmelizował. Trzeba jednak uważać, żeby się nie przypalił!

Zbigniew Szymański podpowiada, jak najlepiej przechowywać miód. - Nie ma sensu kupować pięciu słoików płynnego miodu - mówi. - Ja zawsze radzę kupić dwa słoiki. Jeden włożyć do lodówki, jeden postawić na szafce. Po dwóch tygodniach oba będą skrystalizowane. Wtedy wyjmujemy ten z lodówki, niech postoi dwa dni, żeby się ogrzał. I teraz możemy skosztować miodu. Ten z szafki będzie tak twardy, że wygniemy lub złamiemy łyżkę, a ten z lodówki będzie miał konsystencję masła. Czyli miód do bieżącej konsumpcji trzymamy na szafce, a miód na później idealnie w temperaturze poniżej 5-10 stopni. Najlepiej, żeby skrystalizowany miód stał w stabilnej temperaturze, obojętne gdzie - w piwnicy, w lodówce. Żeby nie było wahań temperatury - radzi pszczelarz.

Wizyta w pasiece, oprócz oczywistych korzyści z poczynienia zapasów dobrego miodu, może mieć też inne zalety. - Pszczelarz może zainteresowanym pokazać ule lub pracownię pasieczną, w której odwirowuje miód. Często bywa tak, że między stałymi klientami a pszczelarzem zawiązują się przyjaźnie trwające bardzo długo i przechodzące z pokolenia na pokolenie. Tak jest w naszym przypadku - opowiada Krzysztof Przeborowski.

źródło: ARRźródło: ARR źródło: ARR źródło: ARR

Wątróbki indycze faszerowane gruszką i wędzoną szynką z miodem wrzosowym z Borów Dolnośląskich

źródło przepisu: Kampania Trzy Znaki Smaku

Składniki:

600 g wątróbki z indyka

2 gruszki

100 g wędzonej szynki

łyżka masła

3 ząbki czosnku

sól

pieprz

tymianek do smaku

3 łyżki miodu wrzosowego z Borów Dolnośląskich

Metoda przygotowania:

Wątróbkę przelać na durszlaku wrzątkiem i ostudzić. Gruszki obrać, usunąć gniazda nasienne i pokroić w kostkę. Szynkę wędzoną pokroić w kostkę, zeszklić na maśle, dodać czosnek przeciśnięty przez praskę, gruszkę oraz przyprawy do smaku. Wątróbkę przekroić wzdłuż i nadziać farszem. Następnie ułożyć delikatnie na blasze i wstawić do piekarnika nagrzanego do temperatury 180 stopni Celsjusza na 15 minut. Po wyjęciu z piekarnika polać miodem wrzosowym.

Pszczoły potrzebują teraz naszej pomocy. Weź razem z nami udział w działaniach, które poprawiają los zapylaczy w Polsce. Wspólnie będziemy je liczyć i sprawdzimy jak się mają. W prosty sposób możesz pomóc naszym zapylaczom dzięki akcji ADOPTUJ PSZCZOŁĘ , którą wspiera Gazeta.pl!

Copyright © Agora SA