Napisała anty-poradnik dla matek. "Nie słuchajcie dobrych rad, macierzyństwo jest proste" [ROZMOWA]

Twierdzi, że złe matki są najlepsze. Do tego przekonuje, że nie powinniśmy czytać poradników i słuchać tzw. "dobrych rad" otoczenia. Jaki jest więc przepis na szczęśliwe macierzyństwo według blogerki Matyldy Kozakiewicz?

Natalia Kondratiuk-Świerubska, edziecko.pl: Dlaczego twoja książka wzbudza takie emocje?

Matylda Kozakiewicz, blogerka, autorka książki "Złe matki są najlepsze. Poradnik szczęśliwej mamy": Największym problemem dla wielu osób jest to, że na okładce jestem ustylizowana na Maryję, która karmi duże dziecko piersią. To budzi skojarzenia ze słynną ikoną. Pojawiają się oczywiście uwagi, że obrażam czyjąś wiarę. Zupełnie tego nie rozumiem. To jestem po prostu ja z narzutką na głowie, a nie np. Maryja z odwróconym krzyżem.

A dziecko z okładki nie jest noworodkiem.

- Samo karmienie piersią nie budzi w naszym kraju kontrowersji, o ile robi się to w zaciszu domowym, a dziecko ma nie więcej niż sześć miesięcy. Kobieta, która karmi przez dłuższy czas, jest zazwyczaj bardzo krytykowana. A prawda jest taka, że powinno się karmić piersią przez minimum dwa lata. I nie jest to moja osobista refleksja. Tak twierdzi m.in. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO).

Skąd więc ta krytyka?

- Wynika m.in. z tego, że kiedyś intensywnie promowane mieszanki jako lepszy produkt niż kobiece mleko. Mówiono, że zawierają one dodatkowe witaminy i suplementy, przez co są znacznie zdrowsze. Jednak w tym okresie nie wiedziano jeszcze, że kobiece mleko zawiera cenne komórki macierzyste. Przyznam się, że kiedyś także nie zdawałam sobie z tego sprawy. Przed ciążą byłam jedną z tych osób, które są pewne, że dziecko należy karmić piersią jak najkrócej.

Do tego dochodzi problem karmienia w miejscach publicznych.

- Często posługuję się tu takim przykładem: w sytuacji, gdy matka jest z dzieckiem na mieście, martwi się zazwyczaj nie tylko tym, że nie może nakarmić głodnego dziecka, ale także tym, że odsłoni za dużo ciała. A kuszenie obcych mężczyzn jest ostatnią rzeczą, o jakiej myśli taka kobieta. Żyjemy w ogromnej hipokryzji. W naszym społeczeństwie na kobiece piersi możemy trafić chyba wszędzie! Są używane swobodnie do reklamowania, a  nie mogą być używane do nieskrępowanego karmienia.

Z tej m.in. przyczyny jestem zwolenniczką akcji "Free the nipple" (tłum. uwolnij brodawkę sutkową), która postuluje równość obu płci, jeśli chodzi o odsłanianie ciała. Skoro mężczyźni mogą swobodnie pokazywać swoje torsy, to dlaczego kobiety nie mogą nawet karmić dzieci? Przecież męskie piersi często nie różnią się wielkością od tych kobiecych i także są sferami erogennymi.

Skąd pomysł na twój nie-poradnik?

- To taki paradoks: stworzyłam poradnik, który mówi, żeby nie czytać poradników! Napisałam tę książkę świeżo po urodzeniu dziecka, opierałam się głównie na moim instynkcie, bo wcześniej nie czytałam tego typu książek. Krok po kroku sprawdzałam, jakie rozwiązania działają najlepiej. Starałam się jednak pisać w taki sposób, aby czytelnik nie odczuwał, że musi postępować tak samo, jak ja. W moim przypadku zadziałała dana metoda, a może u kogo innego zupełnie się ona nie sprawdzi? To opis macierzyństwa z perspektywy matki, która już wie, że jej instynkt jest najmądrzejszy.

Czy zawsze tak jest? Czy kobieta, która nie planowała ciąży i nie czuje się stworzona do roli matki, także może zdać się na swój instynkt?

- Czasami zdarzają się jakieś odstępstwa od normy, jednak w zdecydowanej większości przypadków instynkt macierzyński działa. To natura tak nas zaprogramowała. Dzięki niemu wiemy, jak zachować się w konkretnej sytuacji. Często, aby to wyraźnie zilustrować, używam pewnego porównania. Miałam kiedyś sunię, która urodziła szczenięta w nocy bez naszej pomocy. Nigdy wcześniej tego nie robiła. Po prostu je urodziła, a potem przegryzła im pępowiny, wykarmiła i wyczyściła. My mamy podobnie jak ona - nie potrzebujemy żadnych podręczników, bo działają nasze hormony i podpowiadają nam, co mamy robić. A tzw. "dobre rady" innych osób często się nie sprawdzają.

Jak radzić sobie z takimi uwagami otoczenia?

- To naprawdę dosyć trudne zadanie. Przykładowo, w szpitalu od początku jesteśmy obstawione personelem medycznym. Zazwyczaj w pełni ufamy tym ludziom, a tymczasem oni także mogą się w jakichś kwestiach mylić. Bywa, że dwie położne dają nam zupełnie sprzeczne rady dotyczące karmienia piersią. Może zdarzyć się, że np. wybierasz opcję, aby karmić dziecko w ciągu dnia co 3 godziny, a w nocy podawać mu jedynie glukozę. Potem cierpisz, bo okazuje się, że dziecko jest głodne i ciągle płacze, ty z kolei jesteś niewsypana i zdenerwowana. A gdybyś zdała się na instynkt i karmiła dziecko wtedy, gdy jest głodne i gdy twoja intuicja mówi ci, że to ten czas, byłabyś znacznie szczęśliwsza.

W twojej książce pojawia się stwierdzenie podsumowujące pierwsze etapy macierzyństwa: "Nie spodziewałam się, że będzie tak łatwo".

- Teraz wydaje mi się, że bardziej pasuje tu słowo "prosto". Macierzyństwo, mimo że niesie ze sobą mnóstwo wyzwań, jest proste, ponieważ wiesz, co masz robić. Nagle doznajesz oświecenia - tak jakby spłynęła na Ciebie jakaś magiczna wiedza. Coś, co kiedyś wydawało się trudne, po urodzeniu dziecka, jest oczywiste. Przykładowo, ja kiedyś bałam się brać małe dzieci na ręce. Jednak po narodzinach synka nie miałam już tego lęku. Wiedziałam także, jak go myć, przewijać, karmić, ubierać, mimo że nikt mnie tego nie uczył.

Pojawia się także miłość macierzyńska.

- To uczucie, które jest od nas zupełnie niezależne. Po prostu pojawia się w pewnym momencie bez naszej ingerencji. Zdarza się, że niektóre mamy zaczynają kochać swoje dziecko dopiero kilka miesięcy lub nawet rok po urodzeniu. Ważne jest, aby zapewnić mu odpowiednią opiekę, nawet jeśli jeszcze nie czujemy tej miłości. Stąd mój apel do kobiet, które boją się, że nie obdarzą swoich dzieci tym uczuciem: dajcie sobie czas i nie zmuszajcie się do niczego! Przykładowo, ja w okresie ciąży także jeszcze niczego nie czułam, do porodu bałam się, że nie pokocham dziecka. Jednak tuż po narodzinach uczucie pojawiło się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.

Wielu rodziców boi się także, że popełniają zbyt wiele błędów.

- Rodzice czasami mają wyrzuty sumienia, że nie są idealni. A przecież ideały nie istnieją! Powiedziałabym wręcz, że idealny rodzic to zły rodzic. Dziecko musi oswoić się z faktem, że ludzie popełniają błędy i powinni sobie z nimi jakoś radzić. Dobrą szkołą jest więc obserwacja rodziców, którzy starają się naprawiać swoje błędne zachowania.

Skoro to wszystko takie proste to dlaczego nadal wiele osób twierdzi, że ciąża i dziecko burzą dotychczasowe życie?

- W Polsce mamy obecnie dwa obozy ciążowe. Pierwszy mówi, że macierzyństwo zmieni twoje życie na gorsze - po narodzinach wszystko będzie kręciło się tylko i wyłącznie wokół dziecka i kobieta będzie musiała zapomnieć o sobie. Jest także drugi obóz, który twierdzi, że ciąża to najwspanialszy okres, a dziecko nadaje sens naszemu istnieniu. Ja uważam, że żadna z tych stron nie ma racji. Każdy z nas przeżywa to inaczej. Przecież po urodzeniu dziecka nie musimy rezygnować ze swoich pasji. Grunt, aby umieć dzielić się obowiązkami.

Jest to jednak chyba bardzo trudne w przypadku samotnych matek.

 - To szczególnie niełatwa sytuacja. Taka matka zazwyczaj wie, co powinna robić, jednak często nie ma ku temu możliwości. Jako gatunek nie zostaliśmy zaprogramowani do wychowania dziecka w pojedynkę. Bez pomocy ojca macierzyństwo to heroiczna praca. Nie odważyłabym się więc napisać poradnika dla samotnej matki. Jeśli zaś chodzi o pary, które się rozstały, uważam, że nadal powinny dzielić się obowiązkami związanymi z wychowaniem dziecka. Mamy powinny bardziej ufać ojcom, dlatego że mężczyźni uczą się ojcostwa, zajmując się dzieckiem. Jednak miłość nie spływa na nich nagle w niespodziewanym momencie. Te same hormony, które znają kobiety, wytwarzają się u nich w wyniku obcowania z potomstwem.

Zobacz także: "Ty robisz człowieka z dwóch komórek", czyli o tym, że warto zaufać sobie

Matylda Kozakiewicz - od 2005 roku prowadzi bloga Segritta. Pojawiają się na nim teksty związane z tematyką lifestylową, które docierają do milinów czytelników i często wzbudzają duże kontrowersje.

Najukochańsza osoba na świecie oczami dziecka: "Waży 20 kg, wygląda jak Elsa i kocham ją aż do Plutona"

Więcej o:
Copyright © Agora SA