Lauren Nordberg już od rana wiedziała, że to nie będzie dla niej i jej 6-letniego syna Elliota najłatwiejszy dzień. Chłopiec, który cierpi na autyzm, miał zaplanowaną wizytę u dentysty, więc Lauren spędziła wcześniej dużo czasu na rozmowie z synem, żeby przygotować go na badanie.
Pani Nordberg obiecała też Elliotowi nagrodę - po wizycie u dentysty miała zabrać go na naleśniki do jego ulubionej restauracji. Niestety tego dnia lokal był bardziej zatłoczony, niż zazwyczaj i ulubiony stolik 6-latka był już zajęty. Choć mama wiedziała, że nawet mała zmiana może wywołać u autystycznego dziecka lęk i niepokój, zdecydowała, że zajmie z Elliotem inne miejsce. Chłopiec marzył o zjedzeniu ulubionego deseru, a Lauren nie chciała odbierać mu tej przyjemności.
Niestety, zmiana stolika sprawiła, że 6-latek dostał ataku histerii. Swoimi krzykami zwrócił uwagę innych klientów, którzy zaczęli szeptać między sobą. Uznali dziecko za niewychowane. Niektórzy goście restauracji radzili Lauren dać mu klapsa. Mama wyprowadziła syna z restauracji, żeby się uspokoił.
Kiedy ochłonął, Lauren wróciła z nim do stolika i poprosiła o rachunek. Chciała jak najszybciej go uregulować i wyjść z lokalu. Zamiast rachunku kelner przyniósł jej jednak wiadomość od nieznajomej kobiety. Poinformował też, że uregulowała ona należność za deser. Na pozostawionej kartce kobieta napisała:
- Miłego dnia! Wykonujesz kawał dobrej roboty! Pozdrowienia od mamy, która wie.
Pani Nordberg popłakała się ze wzruszenia. Wyjaśniła, że życie z autyzmem jest ciężkie dla jej syna. Wiadomość od anonimowej mamy dodała jej otuchy - przypomniała, że istnieją ludzie, którzy wiedzą, jak przejawia się zaburzenie jej syna i nie uważają chłopca za niewychowanego, a jej za złą matkę.
"Nowe przygody Kubusia Puchatka" i inne książki dla dzieci, czyli o potrzebie zabawy słowem [WYWIAD]