Pomimo dużych zmian w polskich rodzinach, nadal lubimy spędzać świąteczne dni tradycyjnie, w rodzinnym gronie. Staramy się zadowolić wszystkich, zobaczyć z bliskimi z obu stron rodziny i w efekcie święta, zamiast kojarzyć się ze spokojem i odpoczynkiem, są wiecznym maratonem.
Gdy zbliża się moment rozstrzygnięcia odwiecznego dylematu świątecznego, czyli jak spędzić te wyjątkowe dni w roku - u siebie, swojej rodziny, partnera czy obu po kolei - w związkach mogą pojawić się spięcia. Spędzić święta kameralnie czy z liczną rodziną? Jak przeżyć je bez gonitwy i próby pogodzenia oczekiwań wszystkich? Dlaczego wciąż rodzice niechętnie przychodzą do dzieci, bo uważają, że tradycja nakazuje organizować wigilię u rodziców, dopóki żyją, co zazwyczaj oznacza kursowanie między ich domami?
- Mamy własną rodzinę, partnera, a często też dzieci i nagle Święta Bożego Narodzenia, które są w polskiej tradycji chyba najważniejszymi, stają się źródłem rozterek i nerwów zamiast przyjemności - komentuje Dorota Minta, psycholog kliniczny i doradca osobisty.
Do tego nie jest łatwo zaplanować logistycznie odwiedziny u bliskich, zwłaszcza gdy masz małe dzieci. Często trzeba wozić je przez cały wieczór wigilijny w zimowych, czyli trudnych warunkach pogodowych, zamiast siedzieć w ciepełku z kompotem ze śliwek czy grzanym winem w dłoni. Z drugiej strony często mamy ochotę zobaczyć wszystkich członków rodziny, więc wolimy biegać od rodziców do teściów, by podzielić się opłatkiem i wspólnie zasiąść do stołu. Poza tym dla wielu z nas po prostu wypada być u jednych i drugich na Wigilii, ciągnąć maluchy na dwie kolacje, a potem na jeden dzień świąt do każdej pary dziadków. Nadal nie jest popularne organizowanie większych spotkań rodzinnych, gdzie teściowie z obu stron mogliby się spotkać przy świątecznym stole, porozmawiać i zjeść pyszności.
- Od kiedy znam mojego obecnego męża, czyli od 11 lat, schemat wigilijny jest taki sam. O siedemnastej do jego rodziców, o dwudziestej do moich albo na odwrót. Około dziesiątej wieczorem wracamy do domu i nie mamy już na nic siły, zwyczajnie jesteśmy zmęczeni tym jeżdżeniem z dwójką małych dzieci od jednych do drugich - żali się grouse1 na forum eDziecko.pl. - W święta znów powtórka, jeden dzień u jednych, jeden u drugich. O wspólnej wigilii u nas nie ma mowy, bo przecież "na święta to młodzi powinni przyjeżdżać do rodziców".
Jedni jeżdżą na dwie wigilie, ale potem święta spędzają już u siebie. Inni odpuszczają i decydują się spędzać święta naprzemiennie - raz u rodziny żony, raz u męża albo "przyporządkować" święta swoim rodzicom - Boże Narodzenie u jednych teściów, Wielkanoc u drugich. Metod planowania rodzinnych spotkań jest bardzo dużo - każdy związek stara się wypracować sobie własne.
- Takich rozwiązań może być bardzo wiele. Możemy się umówić, że zamiennie każdego roku spędzamy Wigilię u jednego z członków rodziny, spotykamy się wszyscy. To może być dom jednych lub drugich rodziców, babci, ukochanej cioci czy rodzeństwa, a w końcu nasz - proponuje Minta. - W wigilijne wieczory można zobaczyć samochody pędzące z jednej wigilii na drugą, usypiające marudne dzieci i przejedzonych dorosłych, bo przecież wszędzie trzeba skosztować tych 12 dań. Po co to robimy? Dlaczego sami taki radosny dzień zamieniamy w kierat i ciężki do spełnienia obowiązek? - zastanawia się psycholożka.
Poza tym wielu młodych rodziców ma ochotę zrobić tę wyjątkową kolację po swojemu i we własnym domu. Forumowiczka Grouse1 pisze, że w tym roku się postawiła i na Wigilię oraz święta zostaje u siebie w domu i jeśli ktoś ma ochotę, to serdecznie zaprasza.
- No i rozpętało się piekiełko, szwagierka stwierdziła, że widzi, że w tym roku każdy sobie rzepkę skrobie i jak tak, to nie kupujemy sobie nawzajem prezentów, bo i tak nie będzie nas na Wigilii. Dziś pewnie powtórzy to teściowej i obraza murowana. Mąż już się wyłamuje z naszej decyzji, bo przecież w święta powinno się jechać do rodziców i wyszło na to, że to ja jestem be. A ja chcę po prostu mieć pierwszą naszą Wigilię i przecież wszystkich zaprosiłam, a że nie mają chęci przyjść, to ich sprawa - tłumaczy grouse1.
- Jeśli mogą przyjść i nie chcą to trudno, sami są sobie winni. U mnie już od dawna jest taki model, że to rodzice i dziadkowie są przywożeni do nas. Oni są szczęśliwi, bo nie muszą się męczyć przygotowaniami, mnie one tak nie wykańczają, a dzieci spokojnie spędzają Wigilię w domu bez gonitwy i pośpiechu. Trzymaj się swojego zdania, ponów serdecznie zaproszenie i pamiętaj, nie ma przepisu, że to "młodsi muszą do starszych" - doradza jej inna użytkowniczka forum.
Sprawdź się w quizie: Bez nich nie ma świątecznych wypieków. Poznasz bakalie na zdjęciach?
- Moim zdaniem klucz do sukcesu bożonarodzeniowego tkwi w asertywnym ustaleniu zasad od samego początku. Jeżeli zaczynamy życie z partnerem, to już przy okazji pierwszej Gwiazdki zastanówmy się, jak chcemy spędzać te dni, nawet jeżeli nie mamy jeszcze dzieci i twardo tej decyzji brońmy - proponuje psycholożka. - Warunkiem aby takie święta były udane, a gospodarze nie przewracali się ze zmęczenia, jest rzetelne podzielenie się obowiązkami i ustalenie zasad dotyczących prezentów. Taka biesiada wielu osób i wielu pokoleń może być naprawdę fantastycznym doświadczeniem.
- Ale nie obawiajmy się też obwieścić bliskim swojej decyzji, że Wigilię czy jeden ze świątecznych dni chcemy spędzić kameralnie, tylko we własnym towarzystwie! To mają być chwile przyjemne, odprężające, a nie spełnianie obowiązku i czyichś oczekiwań na siłę! Tradycja to też to, co my samu tworzymy w naszym domu i rodzinie - podkreśla Dorota Minta.
Jak uniknąć tematów tabu i rodzinnych niesnasek? - zastanawiamy się, przygotowując tradycyjnie prezenty pod choinkę. Bo wiemy, że spotkania z rodziną to nie tylko radość, ciepło i miłe spędzanie czasu, ale niekiedy też okazja do ujawnienia zadawnionych żalów i pretensji.
- Uwielbiam to. Jak co roku pod koniec listopada zaczynają się jazdy rodzinne związane ze świętami, a przede wszystkim Wigilią - rzuca kąśliwie internautka tezee na forum eDziecko.pl. - Kto u kogo musi, a nie ma ochoty, kto jest zmęczony i ma dość, kto się chce wepchnąć na krzywy ryj, obgadywanie za plecami, fochy, dąsy, obrażanie. Nasz polski koszmarek - pomstuje.
- W mojej rodzinie co roku są dąsy, a to bardzo ciepła rodzina generalnie, wszyscy "do rany przyłóż", super fasada. Jednak zawsze o coś chodzi, bo ktoś nie przyjechał, nie przyniósł albo pojechał. Wymuszona polska pseudorodzinność, która wzięła się z biedy i dziadostwa. A przecież ludzie czekają na te kilka wolnych dni głównie po to, by móc złapać oddech, odpocząć chwilę od roboty, wyjechać, spać, dać sobie luz. W Polsce się tak nie da, bo to jest działanie pod prąd. Trzeba się zmuszać do siedzenia przy stole, być zadowolonym z życia na pokaz - podsumowuje.
To także może cię zainteresować:
Jak spędzić święta bez kłótni - 8 podpowiedzi
Z kim święta i ile wigilii, czyli Boże Narodzenie w rodzinie po przejściach