'Wigilia u moich rodziców, czy u twoich'? Ten dylemat powraca co roku. 'U nas od 11 lat tak samo: o 17 - do jego, o 20 - do moich, o 22 - padamy'

Święta to okres rodzinnego ciepła, bliskości, czasu dla siebie. Przynajmniej w teorii i na planie świątecznych reklam. Tymczasem wiele polskich rodzin co roku przeżywa wigilijny dylemat - jak zaplanować ten ważny wieczór i świąteczne dni, unikając gonitwy i rodzinnych niesnasek?

Niewolnicy tradycji

Pomimo dużych zmian w polskich rodzinach, nadal lubimy spędzać świąteczne dni tradycyjnie, w rodzinnym gronie. Staramy się zadowolić wszystkich, zobaczyć z bliskimi z obu stron rodziny i w efekcie święta, zamiast kojarzyć się ze spokojem i odpoczynkiem, są wiecznym maratonem.

Gdy zbliża się moment rozstrzygnięcia odwiecznego dylematu świątecznego, czyli jak spędzić te wyjątkowe dni w roku - u siebie, swojej rodziny, partnera czy obu po kolei - w związkach mogą pojawić się spięcia. Spędzić święta kameralnie czy z liczną rodziną? Jak przeżyć je bez gonitwy i próby pogodzenia oczekiwań wszystkich? Dlaczego wciąż rodzice niechętnie przychodzą do dzieci, bo uważają, że tradycja nakazuje organizować wigilię u rodziców, dopóki żyją, co zazwyczaj oznacza kursowanie między ich domami?

- Mamy własną rodzinę, partnera, a często też dzieci i nagle Święta Bożego Narodzenia, które są w polskiej tradycji chyba najważniejszymi, stają się źródłem rozterek i nerwów zamiast przyjemności - komentuje Dorota Minta, psycholog kliniczny i doradca osobisty.

Wigilijne kursowanie

Do tego nie jest łatwo zaplanować logistycznie odwiedziny u bliskich, zwłaszcza gdy masz małe dzieci. Często trzeba wozić je przez cały wieczór wigilijny w zimowych, czyli trudnych warunkach pogodowych, zamiast siedzieć w ciepełku z kompotem ze śliwek czy grzanym winem w dłoni. Z drugiej strony często mamy ochotę zobaczyć wszystkich członków rodziny, więc wolimy biegać od rodziców do teściów, by podzielić się opłatkiem i wspólnie zasiąść do stołu. Poza tym dla wielu z nas po prostu wypada być u jednych i drugich na Wigilii, ciągnąć maluchy na dwie kolacje, a potem na jeden dzień świąt do każdej pary dziadków. Nadal nie jest popularne organizowanie większych spotkań rodzinnych, gdzie teściowie z obu stron mogliby się spotkać przy świątecznym stole, porozmawiać i zjeść pyszności.

- Od kiedy znam mojego obecnego męża, czyli od 11 lat, schemat wigilijny jest taki sam. O siedemnastej do jego rodziców, o dwudziestej do moich albo na odwrót. Około dziesiątej wieczorem wracamy do domu i nie mamy już na nic siły, zwyczajnie jesteśmy zmęczeni tym jeżdżeniem z dwójką małych dzieci od jednych do drugich - żali się grouse1 na forum eDziecko.pl. - W święta znów powtórka, jeden dzień u jednych, jeden u drugich. O wspólnej wigilii u nas nie ma mowy, bo przecież "na święta to młodzi powinni przyjeżdżać do rodziców".

Ile wigilii, tyle dzielenia się opłatkiem, uroczystych przemów. Ile wigilii, tyle dzielenia się opłatkiem, uroczystych przemów. Fot. Tomasz Waszczuk / Agencja Wyborcza.pl

Sposób na Wigilię

Jedni jeżdżą na dwie wigilie, ale potem święta spędzają już u siebie. Inni odpuszczają i decydują się spędzać święta naprzemiennie - raz u rodziny żony, raz u męża albo "przyporządkować" święta swoim rodzicom - Boże Narodzenie u jednych teściów, Wielkanoc u drugich. Metod planowania rodzinnych spotkań jest bardzo dużo - każdy związek stara się wypracować sobie własne.

- Takich rozwiązań może być bardzo wiele. Możemy się umówić, że zamiennie każdego roku spędzamy Wigilię u jednego z członków rodziny, spotykamy się wszyscy. To może być dom jednych lub drugich rodziców, babci, ukochanej cioci czy rodzeństwa, a w końcu nasz - proponuje Minta. - W wigilijne wieczory można zobaczyć samochody pędzące z jednej wigilii na drugą, usypiające marudne dzieci i przejedzonych dorosłych, bo przecież wszędzie trzeba skosztować tych 12 dań. Po co to robimy? Dlaczego sami taki radosny dzień zamieniamy w kierat i ciężki do spełnienia obowiązek? - zastanawia się psycholożka.

Rozpętało się piekło

Poza tym wielu młodych rodziców ma ochotę zrobić tę wyjątkową kolację po swojemu i we własnym domu. Forumowiczka Grouse1 pisze, że w tym roku się postawiła i na Wigilię oraz święta zostaje u siebie w domu i jeśli ktoś ma ochotę, to serdecznie zaprasza.

- No i rozpętało się piekiełko, szwagierka stwierdziła, że widzi, że w tym roku każdy sobie rzepkę skrobie i jak tak, to nie kupujemy sobie nawzajem prezentów, bo i tak nie będzie nas na Wigilii. Dziś pewnie powtórzy to teściowej i obraza murowana. Mąż już się wyłamuje z naszej decyzji, bo przecież w święta powinno się jechać do rodziców i wyszło na to, że to ja jestem be. A ja chcę po prostu mieć pierwszą naszą Wigilię i przecież wszystkich zaprosiłam, a że nie mają chęci przyjść, to ich sprawa - tłumaczy grouse1.

- Jeśli mogą przyjść i nie chcą to trudno, sami są sobie winni. U mnie już od dawna jest taki model, że to rodzice i dziadkowie są przywożeni do nas. Oni są szczęśliwi, bo nie muszą się męczyć przygotowaniami, mnie one tak nie wykańczają, a dzieci spokojnie spędzają Wigilię w domu bez gonitwy i pośpiechu. Trzymaj się swojego zdania, ponów serdecznie zaproszenie i pamiętaj, nie ma przepisu, że to "młodsi muszą do starszych" - doradza jej inna użytkowniczka forum.

Sprawdź się w quizie: Bez nich nie ma świątecznych wypieków. Poznasz bakalie na zdjęciach?

Ustalić zasady na początku

- Moim zdaniem klucz do sukcesu bożonarodzeniowego tkwi w asertywnym ustaleniu zasad od samego początku. Jeżeli zaczynamy życie z partnerem, to już przy okazji pierwszej Gwiazdki zastanówmy się, jak chcemy spędzać te dni, nawet jeżeli nie mamy jeszcze dzieci i twardo tej decyzji brońmy - proponuje psycholożka. - Warunkiem aby takie święta były udane, a gospodarze nie przewracali się ze zmęczenia, jest rzetelne podzielenie się obowiązkami i ustalenie zasad dotyczących prezentów. Taka biesiada wielu osób i wielu pokoleń może być naprawdę fantastycznym doświadczeniem.

- Ale nie obawiajmy się też obwieścić bliskim swojej decyzji, że Wigilię czy jeden ze świątecznych dni chcemy spędzić kameralnie, tylko we własnym towarzystwie! To mają być chwile przyjemne, odprężające, a nie spełnianie obowiązku i czyichś oczekiwań na siłę! Tradycja to też to, co my samu tworzymy w naszym domu i rodzinie - podkreśla Dorota Minta.

Pseudorodzinni Polacy?

Jak uniknąć tematów tabu i rodzinnych niesnasek? - zastanawiamy się, przygotowując tradycyjnie prezenty pod choinkę. Bo wiemy, że spotkania z rodziną to nie tylko radość, ciepło i miłe spędzanie czasu, ale niekiedy też okazja do ujawnienia zadawnionych żalów i pretensji.

- Uwielbiam to. Jak co roku pod koniec listopada zaczynają się jazdy rodzinne związane ze świętami, a przede wszystkim Wigilią - rzuca kąśliwie internautka tezee na forum eDziecko.pl. - Kto u kogo musi, a nie ma ochoty, kto jest zmęczony i ma dość, kto się chce wepchnąć na krzywy ryj, obgadywanie za plecami, fochy, dąsy, obrażanie. Nasz polski koszmarek - pomstuje.

- W mojej rodzinie co roku są dąsy, a to bardzo ciepła rodzina generalnie, wszyscy "do rany przyłóż", super fasada. Jednak zawsze o coś chodzi, bo ktoś nie przyjechał, nie przyniósł albo pojechał. Wymuszona polska pseudorodzinność, która wzięła się z biedy i dziadostwa. A przecież ludzie czekają na te kilka wolnych dni głównie po to, by móc złapać oddech, odpocząć chwilę od roboty, wyjechać, spać, dać sobie luz. W Polsce się tak nie da, bo to jest działanie pod prąd. Trzeba się zmuszać do siedzenia przy stole, być zadowolonym z życia na pokaz - podsumowuje.

To także może cię zainteresować:

Ateiści i Boże Narodzenie - dlaczego świętują i co mówią swoim dzieciom? 'Dostajemy bony z pracy jak katolicy'

Jak spędzić święta bez kłótni - 8 podpowiedzi

Z kim święta i ile wigilii, czyli Boże Narodzenie w rodzinie po przejściach

Więcej o:
Copyright © Agora SA