Rozmowa z Janem Kobuszewskim

Aktor podkładał głos pod jedną z postaci gry ?Baldurßs Gate II?

Rozmowa z Janem Kobuszewskim

Aktor podkładał głos pod jedną z postaci gry "Baldur's Gate II"

Marcin Bójko: Podkładanie dialogów w grach komputerowych różni się chyba od nagrywania dźwięku w filmach?

Jan Kobuszewski*: - Ależ oczywiście, to zupełnie inna sprawa. Przed nagraniem, co prawda, zapoznaję się z charakterystyką postaci, którą mam prezentować w grze komputerowej, ale teksty są oderwane od obrazu.

Czy ta praca jest trudniejsza od nagrywania w filmie?

- W filmie mam obraz przed sobą, czyli zawsze w czasie dubbingu w słuchawkach słyszę tekst angielski. Przeważnie podkładałem Jamesa Stewarta, w wielu wspaniałych filmach. Starałem się być z nim zgrany - był świetnym aktorem i jego interpretacja, nawet angielska, była tak zrozumiała, że starałem się w polskiej wersji oddać to, co widzę, i to, co słyszę, więc sprawa była na pewno łatwiejsza - mogłem mieć zaufanie do Stewarta i do siebie. Tutaj też muszę polegać na reżyserze dźwięku. Ale jest to szybka i przyjemna praca.

A film animowany?

- Robiłem sporo takich rzeczy, np. "Wróbelka Ćwirka", który jeszcze do dziś ukazuje się w telewizji - to bardzo przyjemna robota, szczególnie dla dzieci, które są bardzo wymagającymi, ale bardzo wdzięcznymi widzami. Tu zadanie jest dużo prostsze niż w "dorosłym" filmie, bo się tak zwana wargówka nie musi zgadzać. Nagrywanie dźwięku w grach jest jeszcze mniej podobne do filmu, bo tutaj wszystko idzie na płasko, bez obrazu i dopiero reżyser decyduje, w którym miejscu i jak to w grze wstawić.

Czy potem mógł Pan zapoznać się na komputerze z efektami swojej pracy?

- I owszem. Nagrałem już dwie takie gry, jedną sobie przejrzałem u kolegi. Sam w domu nie mam tego typu zabawki.

A czy był Pan zadowolony z tych efektów?

- Tak. Straszę tam strasznie, bo zwykle gram jakieś potwory - gremliny, czarne charaktery utrudniające zwykle grę, no ale to jest zabawne.

Ale chyba dość odległe od Pana charakteru?

- Czy ja wiem? Każdy człowiek ma w sobie coś do ukrycia, więc ja pewnie też. Choć aż taki złośliwy i paskudny jak moje postacie, to na pewno nie jestem. Stwór, którego dzisiaj podkładałem - taki gnom czy krasnolud, też trochę straszy, choć z drugiej strony ma też miłe cechy.

Mimo że gry komputerowe są tak popularne, Pana to nie bawi?

- Wie pan, ja jestem, jak to się mówi, talent niesłychany, tak zwana złota rączka, to znaczy i samochód, i stolarka, i hydraulika, natomiast zawsze byłem nieporadny, jeśli chodzi sprawy techniki elektronicznej. Nigdy nie umiałem naprawić radia i telewizora. Elektryczność tak, elektronika już nie. Zaniedbania wieku dojrzałego spowodowały, że teraz muszę pójść na jakiś krótki kurs, aby pojąć te sprawy, które są podobno bardzo, bardzo proste, ale dla dzieci. Starszym już trudniej.

A może młodsza część rodziny ma szansę podziwiać ojca czy dziadka, grając na komputerze?

- Chyba tak. Ta najmłodsza część rodziny, na razie jeszcze nie - jeden wnuk ma dwa, a drugi osiem lat. Chociaż starszy ma w szkole jakieś zajęcia z komputerami, w domu "maszyny" też są i zaczyna się tym bardzo interesować. Podejrzewam, że już wiele rzeczy umie, ale grami jeszcze się nie bawi.

To trzecia gra, do której nagrywa Pan polską wersję językową. Rynek na gry będzie się powiększać.

- Zobaczymy, jak to pójdzie dalej. Na razie uważam, że trzy gry to i tak bardzo dużo. Wszystko zależy od propozycji i od rynku. Jeżeli będzie zapotrzebowanie, to będą też propozycje od producentów. Nie tylko dzieci bawią się grami, starsi również. Ale ja tego nie rozumiem - ja jestem starszy pan i ten świat wirtualnej, cybernetycznej rzeczywistości jest mi zupełnie obcy. Wolę sobie posiedzieć na tarasie i popatrzeć na listki, ptaszki, drzewka i kwiatki.

*Jan Kobuszewski - aktor znany z wielu ról kabaretowych, telewizyjnych, teatralnych i filmowych. Obecnie pracuje w warszawskim teatrze Kwadrat, przedtem m.in. w Narodowym, Polskim i Nowym w Łodzi. Grał w filmach i serialach telewizyjnych, występował też w kabaretach, m.in. "Wielokropek" i "Dudek". Za telewizyjne "Bajki dla dorosłych" dostał w 1976 r. Złoty Ekran.

rozmawiał: Marcin Bójko

Copyright © Agora SA