Rollcage 2

Ekstremalne wyścigi czterokołowców. Nie obowiązują tu ani prawa ruchu drogowego, ani prawa fizyki newtonowskiej, ani nawet prawa konwencji genewskiej, bo jeńców się nie bierze. I nikt mi nie powie, że jazda po ścianach i suficie tunelu to normalne sposoby na wyprzedzanie innych kierowców - chyba że w dzikiej, zakorkowanej Warszawie.

Rollcage 2

Olaf Szewczyk

Ekstremalne wyścigi czterokołowców. Nie obowiązują tu ani prawa ruchu drogowego, ani prawa fizyki newtonowskiej, ani nawet prawa konwencji genewskiej, bo jeńców się nie bierze. I nikt mi nie powie, że jazda po ścianach i suficie tunelu to normalne sposoby na wyprzedzanie innych kierowców - chyba że w dzikiej, zakorkowanej Warszawie.

Jeżeli już mówimy o stolicy, potraktujmy ją jako praktyczny punkt odniesienia. Otóż w "Rollcage", tak jak w Warszawie, kierowcy dalecy są od tego, by puścić kogoś przodem. Spiesząc do celu, nie przebierają w środkach. Preferują skuteczne, choć mało finezyjne rozwiązania siłowe. A to zepchną rywala z drogi, a to otworzą do niego ogień z posiadanego akurat na pokładzie imponującego arsenału - tym chętniej że udane działania zaczepne nagradzane są cennymi punktami. Nagroda za agresywną jazdę czasami może być nawet większa niż za zwycięstwo w wyścigu lub za rekordowo szybkie okrążenie toru.

"Rollcage" to wyścigi futurystyczne. Odbywają się w nieokreślonej przyszłości i na nie zawsze określonych ciałach niebieskich. Jeździmy pojazdami o kołach, których średnica jest większa od wysokości płaskiego jak rozwinięty naleśnik kadłuba. Ale też dzięki temu oraz dzięki miłosierdziu roztropnych programistów gra wolna jest od zmory wszelkich innych tzw. symulatorów wyścigów samochodowych - od dachowania. Pojazd nie może przewrócić się na grzbiet, bo jest jak moneta o dwóch awersach, która nigdy nie upadnie reszką do góry.

"Rollcage" jest uroczo nierealny. Trasy biegną szklanymi tunelami wśród chmur, gdzie przemykają czasem statki kosmiczne, na pozbawionych atmosfery mrocznych powierzchniach asteroid, ale i w bardziej swojskich - choć nigdy banalnych - ziemskich plenerach. Scenerie są na piątkę z plusem.

Gra urzeka feerią kolorów, czasami także fantastyczną grą światłem. Sięgając po porównania z wysokiej półki, należałoby powiedzieć, że twórcom gry bliżej było do francuskich impresjonistów z Monetem na czele niż do Vermeera - ten świat bowiem skrzy się i mieni, a nie zastyga w łagodnej, mistycznej poświacie. Gra jest potwornie szybka. Niektóre wozy osiągają nieprawdopodobne przyspieszenie i prędkość. Co więcej, po drodze możemy jeszcze dodać gazu, przejeżdżając nad specjalnie oznaczonymi pasami. Nierzadko umieszczono je na ścianach toru lub jego suficie (tunele zdarzają się często). Czasowym przyspieszeniem obdarzają bonusy, które zgarniamy na trasie. Zestaw jest w większości typowy dla rozgrywek bitewnych: tarcza, karabin maszynowy, bomba, rakiety, groźne pole siłowe otaczające nasz pojazd itp.

Nie strzelanina jednak decyduje o atrakcyjności "Rollcage", ale tempo, w jakim ta gra się toczy. Autorzy zrezygnowali z ostrych zakrętów, tak bardzo spowalniających grę w klasycznych wyścigach samochodowych. Tutaj naprawdę można się rozpędzić i ten pęd upaja.

Grać można w różnych trybach: turnieju, w którym musimy wygrać ligę, by przejść do ligi następnej (nagrodami za zwycięstwa są nowe modele wozów), jazdy na czas, wyścigów na poszczególnych trasach, jazdy zręcznościowej na torze przeszkód.

Nie ma to jednak jak ściganie się z prawdziwym przeciwnikiem albo nawet przeciwnikami! Ekran można bowiem podzielić nawet na cztery części, a to już pretekst do rollcage'owego trans party. Zwłaszcza że podczas jazdy rozbrzmiewa motoryczne techno.

Rollcage 2

Producent : Take 2 / Psygnosis

Dystrybutor: Play-it

Minimalne wymagania: PC Pentium II 233 MHz, 32 MB RAM, akcelerator grafiki 3D

Cena: 159 zł

Copyright © Agora SA