"Colin McRae Rally 3": Nie tylko Ford

Nie pamiętam, kiedy ostatni raz miłośnicy gier samochodowych tak sobie skakali do oczu. Czy "Colin McRae Rally 3" to obecnie najlepszy symulator rajdów samochodowych, czy jeszcze mu trochę brakuje? Cóż, możemy sobie tylko życzyć, aby każda gra wzbudzała podobne emocje.

W dyskusjach, które toczą się na forach internetowych, z obu stron padają fachowe argumenty. Dla niedzielnego "rajdowca", jak niżej podpisany, spory te brzmią jednak równie jałowo i egzotycznie, jak zawiłe akademickie dysputy. Kto zresztą może miarodajnie ocenić, czy dany samochód na konkretnym podłożu ma prawo z takimi, a nie innymi oponami zachowywać się tak, a nie inaczej? Chyba tylko doświadczony kierowca rajdowy. Co ciekawe, "Colin McRae Rally 3" podzielił również to środowisko.

Jako motoryzacyjny laik, co więcej, w głębi serca przekonany, że cztery koła to o dwa za dużo, mogę tylko z rezygnacją stwierdzić, że pewne istotne detale w tej grze zapewne umykają mojej percepcji. Co jednak nie przeszkadza mi nieźle się bawić.

Początki były trudne, bo samochód zbyt często się psuł. Nie zawsze z mojej winy. Część zarzutów związanych z "Colinem McRae Rally 3" ma związek z falstartem, jakim niestety okazała się polska premiera tej gry. Testerzy nie wychwycili paru poważnych błędów. Na szczęście wydawca uniknął blamażu, błyskawicznie wydając CD-ROM z niezbędnymi "łatkami". Płyta ta jest już dołączona do wszystkich egzemplarzy. Rozdaje się je też pechowcom, którzy kupili grę jako pierwsi. W ramach przeprosin CD Projekt dodaje grę "Robin Hood" - skądinąd przyzwoity klon "Commandosa".

Po "załataniu" gry jeździło mi się już bardzo przyjemne. Różnica w prowadzeniu poszczególnych modeli była wyczuwalna, podobnie jak wpływ podłoża na zachowanie się auta. Gdy traciłem panowanie nad pojazdem, wiedziałem, dlaczego tak się dzieje.

Bardzo pomocne są komentarze pilota, dobrze zsynchronizowane z naszą pozycją na trasie, co w grach rajdowych rzadko kiedy się udaje. W polskiej wersji Colinowi - bo wcielamy się oczywiście w skórę słynnego rajdowca - podpowiada sam Janusz Kulig, trzykrotny mistrz Polski i niedawny wicemistrz Europy. Kto chce, może jednak słuchać Nicky'ego Grista.

"Colin McRae Rally 3" oferuje iluzję uczestniczenia w prawdziwym rajdzie. Trasa jest wystarczająco trudna, by stanowić ekscytujące wyzwanie, a zarazem na tyle przyjazna, by dawać satysfakcję z podnoszenia kwalifikacji.

Gdy wreszcie udało mi się okiełznać stado koni mechanicznych pod maską forda focusa, wiedziałem, że prawdziwy sukces nie przyszedłby tak łatwo. Gry komputerowe rządzą się jednak swoimi prawami. "Colin McRae Rally 3" nie jest stuprocentowym symulatorem, jest za to bardzo dobrą grą rajdową. Choć daleką od doskonałości.

Pod względem wizualnym "Colin" trzyma poziom, ale nie na tyle wysoki, by konkurować z rewelacyjnym "RalliSport Challenge". Trzeba jednak przyznać, że plastycy rozsądnie rozłożyli siły. Zadbali o detale w miejscach, na które kierowcy najczęściej zwracają uwagę, dzięki czemu chwilami gra robi olbrzymie wrażenie, np. podczas jazdy w deszczu, gdy krople rozpryskują się o szybę i spływają strugami. Z mniejszym pietyzmem potraktowano otoczenie. Gdyby przyjrzeć się uważniej, można by ponarzekać chociażby na prymitywne modele drzew. Rzecz w tym, że podczas jazdy nie ma czasu na kontemplowanie natury. A trasy na ogół są ciekawe - jeździmy na różnych kontynentach, o różnych porach roku, przy zmiennych warunkach atmosferycznych. Monotonia nam nie grozi.

Projektanci nie zapomnieli, że po zderzeniu z drzewem karoseria nie wygląda już jak nowa. To widać. Poza tym takie zderzenia uszkadzają coś więcej niż blachę, co może mieć wpływ na prowadzenie i zachowanie pojazdu. To jest wyczuwalne. Ortodoksi mają twórcom gry za złe, że naprawy są teraz dokonywane automatycznie, co jest krokiem wstecz w stosunku do "Colina McRae Rally 2" (nie grałem). Co kto lubi - ja z reguły nawet nie zaglądam pod maskę, by zmieniać parametry jazdy. Kto jednak chce spróbować swych sił jako mechanik, ma taką możliwość, choć zakres modyfikacji jest raczej wąski.

Najbardziej irytują ograniczenia w wyborze samochodu w trybie rajdowym (w pojedynczych wyścigach wybór jest całkiem spory). Parafrazując Henry'ego Forda, możemy wystartować autem dowolnej marki, pod warunkiem że będzie to Ford. Myślę, że Ford musiał za to sporo zapłacić, ale nabywca gry, który też płaci niemało, nie powinien z tego tytułu ponosić konsekwencji. Na szczęście problem da się rozwiązać w programie Windows Commander. Wystarczy wgrać we właściwy katalog pliki opisujące samochody innych firm. Reasumując: warto.

"Colin McRae Rally 3"

Producent: Codemasters

Dystrybutor: CD Projekt

Wymagania: Pentium III 700 Mhz, 128 MB RAM, akcelerator 3D

Cena: 99 zł

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.