Sim City 4: I ty możesz być Giulianim

?SimCity 4?. Ten symulator miasta ma uczyć młódź budowania, zarządzania, koordynacji, słowem - przygotowywać do przyszłej kariery. Pozbawieni złudzeń dorośli mogą jednak z jej pomocą brutalnie odreagowywać traumę, jaką nieuchronnie przynoszą potyczki z biurokracją...

Każdy, kto był zmuszony załatwić cokolwiek w jakimkolwiek urzędzie, dobrze wie, co powinno być kolejnym celem rakiet Tomahawk po zniszczeniu Saddama Husajna. Grając w "SimCity 4", myślałem o moim ulubionym rysunku Mleczki, na którym szef wychyla się zza biurka i wręcza podwładnemu karabin maszynowy, mówiąc: "Malinowski, zróbcie porządek z administracją".

Z prawdziwą satysfakcją stworzyłem więc pełne urzędów city. Przez chwilę wyobrażałem sobie urzędników, którzy przeczołgują mnie po piętrach, żądając przyniesienia mitycznego formularza S4b/36-A lub zamykających okienko na godzinę z powodu przerwy na kawę.

A potem stworzyłem dymiący wulkan, po czym wywołałem ognisty deszcz meteorów. Z opcji inwazji kosmicznego robota nie skorzystałem, gdyż jako apokaliptyczny bicz boży wydał mi się nader trywialny. Uderzenie pioruna uznałem natomiast za lekko passe, w końcu od czasów składania hołdów bogom Olimpu technika śmiertelnych poszła znacząco do przodu i taki Zeus Gromowładny już nam niczym nie zaimponuje. Za to na koniec otworzyłem wody oceanu. Naprawdę nie jestem sadystą, ale to było przeżycie na miarę katharsis.

Czy już napisałem, że w city zwykle mieszczą się też siedziby partii politycznych?...

Im jestem starszy, tym mniej bawią mnie symulatory ekonomiczne, które mimo pretensji do relatywnie wiernego odwzorowywania modeli rzeczywistych nie uwzględniają czynników kluczowych: inercji biurokracji, korupcji, nepotyzmu, zależności od partii rządzących. Z drugiej strony nie sposób takiej gry jak "SimCity 4" nie cenić za motywowanie do działań konstruktywnych, za trening umysłu, jakim faktycznie jest.

Oprócz trybu boskiego, w którym możemy rzeczywiście dokonywać czynów o iście biblijnym rozmachu, "SimCity 4" to logiczna i pełna znoju zabawa w trudy zarządzania miastem. Jesteśmy wtedy nie istotą o władzy nieograniczonej, lecz burmistrzem, który właśnie z ograniczeniami musi sobie dawać radę. I szybko się przekonamy, że doprawdy niełatwo jest być szefem na miarę Giulianiego.

Musimy oczywiście dbać o infrastrukturę. Budować elektrownie, szkoły, sieci komunikacyjne, po prostu wszystko. Dbać o służbę zdrowia, o szkolnictwo, mądrze ustalać wydatki i podatki. Łatwo się przekonać, że zasada "im wyższe podatki, tym lepiej" kompromituje rządzących nie tylko w polskiej rzeczywistości, która swoją drogą coraz bardziej przypomina źle napisany symulator, niestety bez opcji zapisywania stanu gry.

Cokolwiek robimy, musimy pamiętać, że nadrzędnym celem jest zaspokajanie potrzeb społeczności. A te się zmieniają, społeczności bowiem ewoluują. Dobrze jest im zresztą w tym pomagać, inwestując w szkolnictwo wyższe, bo tylko miasto z wyedukowanym społeczeństwem ma szansę osiągnąć zaawansowane etapy rozwoju.

Nie będziemy zresztą ograniczać się do jednego miasta - będziemy stawać przed wyzwaniem zarządzania całymi konglomeracjami, w których miasta łączą pępowiny wzajemnych ekonomicznych zależności. Ba, można nawet zarządzać różnymi regionami położonymi w rozmaitych zakątkach świata.

Największą atrakcją dla wielu będzie zapewne możliwość importowania Simów z gier serii "The Sims". Nigdy nie potrafiłem zrozumieć popularności tych ludzików, dlatego informuję o wspomnianej opcji na chłodno, bez jakichkolwiek emocji, z recenzenckiego obowiązku.

"SimCity 4"

Producent: EA

Dystr. Cenega

Wymagania: Pentium 500 MHz, 128 MB RAM, CD-ROM x4

cena: 139,90 zł.

Copyright © Agora SA