Beach Life

Jedyne wakacje, na jakie możesz liczyć, to weekendowy wyjazd służbowy do hurtowni na drugim końcu Polski osobowym, bez miejscówki? Zagraj w "Beach Life" - mogło być gorzej.

Mógł cię na przykład pożreć rekin. Mogłeś banalnie utonąć, bo ratownik rozglądał się za panienkami albo zszedł z wieżyczki na drinka. Albo to ty mogłeś pójść na drinka, by potem rozpaczliwie szukać szaletu, o którym nie pomyślał zarządca tego zafajdanego interesu. Albo też - co najgorsze - to ty mogłeś być tym zarządcą...

Turystyka, jak się okazuje, to niełatwy kawałek chleba. Nawet w świecie gry komputerowej, którego nie dotknęła globalna recesja.

"Beach Life" to gra z gatunku symulatorów ekonomicznych. Przewrotna. Podejrzewam, że kilka osób mogło ją kupić w przekonaniu, że to rodzaj plażowych "Simsów", komputerowy substytut niewykorzystanego urlopu. Guzik. Zamiast się bawić i byczyć w promieniach cyfrowo generowanego słońca, my organizujemy zabawę innym. W pocie czoła zagospodarowujemy jedną z dwunastu dostępnych w grze wysp, by klient był zadowolony, nie uciekł i chętnie wydawał pieniądze. I pamiętajmy, że nie tylko o baseny chodzi i nocne kluby, ale i jakże ważną prozę, czyli np. generatory prądu lub wspomniane kibelki. Jest tych budowli kilkadziesiąt, więc można się wyżyć jako architekt krajobrazu i współczesny ekonom.

W dodatku ktoś o ową infrastrukturę musi dbać, konserwować ją, sprzątać. A personel trzeba, nie dość, że opłacać, to jeszcze nadzorować, bo zdarza mu się opieprzać aż miło. Tak zwane zarządzanie zasobami ludzkimi jest jednym z najmniej wdzięcznych zadań stawianych przez grę. Ale jest przecież wiele osób, które kochają podobne wyzwania...

Jak zwykle w takich grach chodzi o to, by osiągnąć Sukces oraz poczuć swą Potęgę. Ocierającą się, notabene, o niemal boską władzę. Bo jaki menedżer może podsłuchiwać myśli? A my możemy. Wystarczy zaznaczyć dowolną postać, by dowiedzieć się, co jej chodzi po głowie. Te kosmate myśli też możemy poznać, czemu nie.

Nie jest to pomysł nowy. To samo oferowała już gra "Tropico" oparta na bardzo podobnym motywie, tyle że oprócz turystyki należało rozwijać w niej także inne gałęzie gospodarki. "Tropico" jednak pozwalało łatwiej wgryźć się w grę dzięki dobremu samouczkowi. W "Beach Life" etap szkoleniowy, zwany "Piaskownicą", to rzucenie na głęboką wodę, bez koła ratunkowego w postaci podpowiedzi i systematycznej nauki podstawowych umiejętności dobrego inwestora. Kto potrafi to przełknąć i lubi się umartwiać, w pocie czoła pracując po to, by bawić mogli się inni, ten będzie z tej gry zadowolony.

Ja jadę w delegację.

"Beach Life"

Producent: Deck Red,

Dystrybutor: Cenega

Wymagania: Pentium II 450 MHz, 128 MB RAM, CD-ROM 4x, karta graficzna 16 MB RAM

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.