Sabrina: Nastoletnia czarownica

Ciężka sprawa. Oddaję mocz na stojąco i nie słucham Britney Spears. Mam jednak nadzieję, że werdykt będzie obiektywny.

Recenzowanie gier w stylu uniseks, przeznaczonych dla kilkulatków, przychodzi mi zwykle z łatwością, bo wciąż mam w sobie coś z dziecka. Nigdy jednak, niestety(?), nie miałem w sobie nic z podlotka, który popiskuje na widok chłopców z boys-bandów. Ale w końcu jestem profesjonalistą, profesjonalistą, profesjonalistą... Powtarzałem tak sobie z zaparciem dla podbudowy morale, próbując skończyć kolejny poziom jako Sabrina, skądinąd blondynka.

Skąd pomysł na grę? To efekt popularności telewizyjnego serialu z Melissą Joan Hart w roli rzucającej zaklęcia współczesnej amerykańskiej czarownicy Sabriny J. Spellman. W filmie dziewczyna miała bodaj około 16 lat, jednak gra skierowana jest raczej do młodszych dziewczyn, 11-, może 13-letnich. Myślę, że to przede wszystkim one mogą czuć potrzebę wcielenia się w nieletnią bohaterkę reklamowaną hasłem: "Sabrina nie boi się myszy, pająków ani nawet marsjańskich robali!". Wow! To jest coś, co działa na wyobraźnię!

Gra zachowała filmowe konotacje nie tylko dzięki wykorzystaniu głównej postaci serialu. Głosu Sabrinie użyczyła Kaja Paschalska (nawet całkiem do rzeczy ten dubbing wyszedł). Atrakcją polskiej edycji amerykańskiej gry jest także pocztówka ze zdjęciem Paschalskiej. Jak widać, odbiorca produktu został precyzyjnie określony.

Proszę nie myśleć, że popadam w sarkazm. Uważam, że to znakomicie, iż stworzono grę z myślą o nie za dużych dziewczynkach. Też lubią pograć, ale przez producentów multimediów są raczej ignorowane. To się zapewne wkrótce zmieni, bo amerykańskie badania wykazały, że przy komputerze płeć piękna szuka rozrywki nie rzadziej niż mężczyźni. Co prawda, dotąd najchętniej przy pasjansie, saperze lub kierkach, ale to głównie dlatego, że mało kto dziś tworzy gry z myślą o paniach.

Trzeba się więc cieszyć, że zaczynają trafiać na rynek takie gry, jak "Sabrina...". Mimo to, że dwuwymiarowa grafika, choć generalnie niebrzydka, trąci myszką, animacje przyprawiają o zgrzytanie zębów, a sterowanie Sabriną przywodzi na myśl pierwsze przeboje na Atari.

Fabuła nie odbiega od standardu, czasem nawet można pochwalić autorów za poczucie humoru. Z grubsza chodzi o to, że kot Salem podwędził Sabrinie czarodziejską czapkę, bo zamarzył o władzy nad światem. Czapka trafia do rąk Amandy, szwarccharakternej kuzynki Sabriny. Nasza bohaterka, szukając czapki i Salema, odwiedza nawet inne wymiary, po drodze kolekcjonując przepisy na zaklęcia i niezbędne do ich przygotowania składniki, np. zielony groszek lub śmierdzące skarpetki. Zaklęcia będą przydatne, by nie ulec wrażym siłom zła i chaosu. I tak to się toczy.

Najbardziej mnie zirytowało wymuszenie przez grę częstotliwości odświeżania ekranu na toksycznym poziomie zaledwie 60 Hz. Ale być może to jednak wina Windows XP, a w przypadku innych systemów operacyjnych będzie lepiej.

"Sabrina: Nastoletnia czarownica", Simon & Schuster, dystr. CD Projekt, cena 69,90 zł, wymagania: Pentium II 300 MHz, 64 MB RAM

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.