Najpierw jedzie mama, potem tata: tak wyglądają rodzinne wakacje w świecie krótkich urlopów

Polscy rodzice często jeżdżą na wakacje oddzielnie - w różnych terminach. Dlaczego?

W ciągu roku szkolnego nasze rodziny funkcjonują jak małe przedsiębiorstwa: wszystko jest doskonale zorganizowane, dopięte na ostatni guzik, zaplanowane. I nagle nadchodzi lato. Ostatni dzwonek, świadectwo i rodzice otrzymują z powrotem swoje dziecko w wieku szkolnym. Rodzinne przedsiębiorstwo dosięga kryzys: co teraz? Kto zaopiekuje się uczniem, gdy rodzic w pracy? Jak pogodzić dwa tygodnie urlopu z dwoma miesiącami wolnego od szkoły?

Problem pojawia się właściwie już w przedszkolu, chociaż tu można posiłkować się letnimi dyżurami placówek. Nie każdy jednak decyduje się na takie rozwiązanie, rodzice często nie chcą wysyłać małych dzieci do nieznanych im przedszkoli, obawiając się, że nowe miejsce i nieznajome twarze to zbyt duży stres dla malucha. Pomysłów na przetrwanie lata jest kilka - obozy, kolonie i półkolonie, pomoc rodziny, zatrudnienie opiekunki. Część czasu spędzamy wspólnie i jakoś udaje się dotrwać do września. Okazuje się, że Polacy coraz częściej decydują się też na wyjazdy wakacyjne w niepełnym składzie: tata i mama jeżdżą osobno. Czy takie rozwiązanie ma swoje zalety?

Cztery małżeństwa

Asia twierdzi, że zna wiele rodzin decydujących się na spędzanie wakacji oddzielnie. Przytacza przykłady czterech małżeństw: - W pierwszym on nie ma urlopu w sezonie, a ona jeździ z dziećmi (15 i 3 l.) sama, z koleżanką lub siostrą. Czasami zostawia nawet dzieci dziadkom i wyjeżdża całkiem sama. Uważa, że samotny urlop nie jest zły, a wręcz należy jej się po tym, jak właściwie przez cały rok zajmuje się domem i dziećmi (mąż wiecznie nieobecny). Druga para jeździ oddzielnie, bo on nie lubi upałów, a ona wręcz przeciwnie. Mają dziecko w wieku wczesnoszkolnym. W czasie, gdy ona jest na wakacjach w ciepłych krajach, on jedzie z kumplami na ryby i "wreszcie ma spokój". Trzecia rodzina jeździ oddzielnie, bo po prostu nie ma z kim zostawić latem dziecka, a nie mają aż dwóch miesięcy urlopu. Małżeństwo numer cztery: ona jeździ ze swoimi rodzicami i dziećmi nad morze. Ma wtedy trochę luzu, gdy dziadkowie raz w roku wykazują się w opiece nad wnukami. On zabiera dzieciaki w góry, ale bardzo się wtedy męczy i po powrocie mówi, że to już ostatni raz.

Smutno jakoś

Agnieszka uważa, że takie oddzielne wyjazdy to przygnębiający pomysł: - Moja koleżanka z mężem tak robią - opowiada. - Mają 13-letnią córę i od kilku lat tak organizują jej wakacje. 2 tygodnie z mamą, 2 tygodnie z tatą, 2 tygodnie z dziadkami, 2 tygodnie na koloniach. To rzeczywiście praktyczne, jak dziecko ma 2 miesiące wolnego, a rodzice tylko 2 tygodnie, ale jakieś takie smutne... Nie dość, że człowiek pracuje całymi dniami, to nawet w wakacje nie może być razem z rodziną... A może nie chce?

Ania natomiast tłumaczy, że przyczyna takiego wyboru jest prosta: - Wysłałam męża z córkami na tydzień do babci. Jeden tydzień urlopu spędziliśmy wspólnie, a pod koniec wakacji znów będę z nimi sama. Powód jest prozaiczny - starsza ma 2 miesiące wolnego i musimy jakoś to łatać...

Nie jest tak źle!

W tym roku na tego typu wyjazdy zdecydowały się po raz pierwszy Janka i Justyna. - Starszy ma 2 miesiące wakacji - tłumaczy Justyna. - Moja mama zajmuje się dziećmi w ciągu roku i chciałam, aby odpoczęła w wakacje. Postanowiliśmy więc w tym roku, że na tydzień ja pojadę sama nad jezioro, potem razem nad morze, a następnie mój mąż na tydzień zostanie z nimi w domu i pochodzą po muzeach, parkach, zoo. Tak zrobiliśmy i nie było źle. A pomysł podsunęli nam nasi znajomi, którzy już od trzech lat tak robią.

- My tak robimy w tym roku. Byłam z dziewczynkami w maju nad morzem ze względu na alergię starszej. W tym czasie mąż koordynował remont mieszkania więc upiekliśmy dwie pieczenie na jednym ogniu - śmieje się Janka. - Za to teraz on pojechał z dziećmi na 2 tygodnie w góry, a ja odpoczywam i szykuję drobiazgi dla dziecka, które urodzę we wrześniu. Wspólnie wykorzystaliśmy tylko tydzień urlopu. Trochę mało, ale coś za coś... Poza tym moi rodzice zawsze tak organizowali wakacje, jak byłyśmy z siostrą już w szkole. Uzasadniali to naszym dobrem, ale w ich związku układało się średnio.

"Nie zamieniłabym się w życiu!"

Aga dziwi się głosom krytykującym takie rozwiązanie. - Nie widzę w tym nic okropnego - mówi. - Wręcz przeciwnie! Mój mąż ma za mało urlopu na taki typowy wyjazd (sporo wykorzystuje na bieżąco do opieki nad swoim ojcem), wiec jakiś tydzień spędzamy razem, a resztę ja sama z dziećmi. Nie zamieniłabym się w życiu! Zwłaszcza, że mój mąż przez urlop rozumie bezsensowne leżenie na plaży... Mógłby tak tygodniami, a mnie wystarczy 2 razy po 2-3 godziny i gotowe! Strata czasu!

Ola dodaje, że czasami po prostu nie da się inaczej: - U nas przedszkole jest zamknięte przez miesiąc, a ja mam dwa tygodnie wolnego. Siłą rzeczy mąż miał wolne przez miesiąc i zajmował się córkami. Jak ja miałam wolne, pojechaliśmy wszyscy razem na wakacje. A teraz ja znowu pracuje, a on pojechał z dziećmi do naszego letniego domku. Ja po pierwsze nie mogłam wziąć wolnego, a po drugie nie lubię tam jeździć. Później z kolei on nie będzie mógł wziąć wolnego, a ja bym chciała pojechać do mojej mamy, wiec pojadę sama z dziewczynkami. Znajomi robią podobnie: byli wszyscy razem na wakacjach, ale byli też osobno z dziećmi. Razem to były typowe wakacje plażowe, a osobno albo jedno w domu z dziećmi, albo drugie z dziećmi u swoich rodziców.

Trzeba sobie radzić

Gdy myślimy o lecie, pierwsze skojarzenia to często słońce, morze, odpoczynek. Jednak nie dla wszystkich. Posiadanie niepracującej mamy czy mieszkającej nieopodal babci to coraz rzadszy luksus, dlatego Polacy muszą rozwiązywać problem wakacyjnej opieki nad dziećmi na różne sposoby. A jeśli jednym z nich jest spędzanie wakacji z dzieckiem, ale bez partnera, za to z gwarancją, że nasze dziecko ma dzięki temu zapewnioną opiekę przez dużą część wakacji, to pewnie warto.

W idealnym świecie oczywiście rodzice wyjeżdżaliby razem, siedzieli na kolorowych leżakach, obserwując swoje dzieci bawiące się beztrosko - acz bezpiecznie - na brzegu ciepłego, lazurowego morza. Ich więzi by się zacieśniały, miłość odżywała, jesień witaliby z zapasem nowych sił i optymizmu - w sam raz na wznowienie pracy rodzinnego przedsiębiorstwa. To w idealnym świecie, a w tym trzeba sobie jakoś radzić. W tym świetle wakacyjne wyjazdy dziecka z jednym z rodziców, a w innym terminie z drugim, wydają się całkiem niezłym rozwiązaniem. Rodzinom decydującym się taki model spędzania urlopów często udaje się za to wygospodarować czas i finanse na chociaż jeden wypad weekendowy w pełnym składzie. Dla otarcia łez.

Więcej o:
Copyright © Agora SA