Fobie rodzicielskie: "To mój lęk, a nie rzeczywistość" [WYWIAD]

Skąd biorą się rodzicielskie fobie i czy to naturalne, że tak bardzo boimy się o dzieci? Czy nad tym lękiem można zapanować? Karolina Szczęsna-Czernuszczyk, psychoterapeutka, w rozmowie z Karoliną Stępniewską, redaktorką serwisu eDziecko.pl.

Czy moment, w którym zostajemy rodzicami jest takim punktem przełomowym, uruchamiającym lęk?

Na pewno szczególnie dużo lęku pojawia się przy urodzeniu pierwszego dziecka. Myślę, że w dużej mierze jest to spowodowane tym, że jest to nieznana sytuacja i nie wiemy, co nas czeka. To, czego nie znamy, nad czym nie mamy kontroli, bardzo często powoduje w nas lęki. Tam, gdzie mamy poczucie, a nawet złudzenie, kontroli, mniej się boimy. I dlatego, kiedy mamy zostać rodzicami po raz pierwszy, tego lęku pojawia się dużo.

Czy można się przygotować do zostania rodzicami tak, żeby zminimalizować ryzyko wystąpienia lęków i fobii?

Z perspektywy psychoterapeuty i tego, co słyszę w gabinecie, mogę powiedzieć, że tym, co redukuje lęk, jest poczucie kontroli. Ludzie starają się jak najwięcej dowiedzieć na jakiś temat, żeby mniej się bać. Teraz jest to bardzo łatwe, np. dzięki Internetowi, z którego można się bardzo dużo dowiedzieć. Szczególnie popularne są fora dla kobiet spodziewających się dziecka, podzielone tak, że są fora dla pań, które mają rodzić np. w marcu czy kwietniu 2013 roku. Kobiety skupiają się w Internecie w takie grupy, dzięki którym z jednej strony mogą redukować swój lęk, bo zwiększają kontrolę, udzielając sobie wzajemnie informacji, ale z drugiej strony, paradoksalnie, potęgują go, bo szczegółowe relacje innych użytkowniczek forów mogą też budzić niepokój, uświadamiając kobietom, że nie nad wszystkim da się panować.

Na takich forach mamy chwalą się kolejnymi etapami rozwoju swoich dzieci, co często wzbudza niepokój innych matek, bo np. ich dziecko jeszcze się nie uśmiecha albo jeszcze nie siada... Ten lęk o to, czy dziecko rozwija się prawidłowo jest naprawdę bardzo silny.

Matki często rywalizują, chwaląc się osiągnięciami swoich dzieci. Panuje powszechne przekonanie, że jeżeli dziecko szybciej opanuje pewną umiejętność, np. chodzenia, to ostatecznie będzie lepiej rozwinięte. Badania temu przeczą: tempo rozwoju nie ma wpływu na poziom rozwoju osiągnięty w dojrzałości. A jednak faktycznie, jeśli dziecko później zaczyna chodzić albo siadać, to rodzice często się niepokoją, że coś jest z nim nie tak. To błąd, bo na ogół tak nie jest.

Czego rodzice boją się szczególnie mocno?

To zależy od różnych rzeczy. Po pierwsze od etapu, na którym się znajdujemy. Spodziewana zmiana roli społecznej, czyli perspektywa zostania matką lub ojcem, na ogół jest powodem silnego lęku. Pojawiają się obawy dotyczące kompetencji w zupełnie nowym, nieznanym dotychczas obszarze. Pojawiają się pytania: "Czy sobie poradzę?"; "Jak się sprawdzę?". Równolegle pierwszy etap ciąży to jest taki okres, w którym kobieta, a tym bardziej jej partner, nie mają żadnego namacalnego kontaktu z dzieckiem - nie ma jeszcze brzucha, ruchów, na USG niewiele można zobaczyć, a im mniej się wie, tym więcej jest lęku. Czasem jest tak, że pierwsze USG, na którym widać bijące serduszko, redukuje ten lęk. Kolejnym takim momentem jest to, czy czuje się ruchy - tu też kobiety mogą na wspomnianych forach rywalizować: jedna poczuje ruchy w 19 tygodniu ciąży, bo jest bardzo szczupła, albo to jej kolejne dziecko, a inne dopiero po 20. I już zaczynają się bać, że one jeszcze niczego nie poczuły.

Wiele lęku oczywiście generuje też poród, bo jest takim bardzo pierwotnym, niezwykłym doświadczeniem i w przeszłości przecież kobiety często umierały przy porodzie, z dziećmi też działy się różne rzeczy - teraz to jest bardzo rzadkie, ale nadal wywołuje sporo lęku. A potem następują kolejne etapy rozwojowe i kolejne lęki. Każdy człowiek ma specyficzne obszary, które uruchamiają lęk. Na przykład jeśli w rodzinie było sporo poronień, to kobieta, która jest w ciąży, będzie przeżywać mniej lub bardziej uświadomiony lęk o to, czy uda jej się utrzymać ciążę. Ludzie dość często boją się też, że mogą swoją myślą czy intencją coś sprawić. Usłyszałam kiedyś historię o kobiecie, która gdy była w ciąży, straciła bliską osobę, ale miała takie założenie, że nie może się smucić i płakać, ponieważ będzie to złe dla dziecka. Bardzo mocno zablokowała swoje uczucia, co zaowocowało zmasowanymi objawami, kiedy już urodziła. To przesąd, że to, co my myślimy, może zaszkodzić naszemu dziecku. Oczywiście, wszystko co przeżywamy ma jakiś wpływ na dziecko, ale to nie jest tak, że zablokowanie uczuć siłą woli pozostaje bez konsekwencji. Napięcie związane z tym wyparciem i odsunięciem autentycznych uczuć może bardziej zaszkodzić niż przeżywanie tego, co się z nami dzieje.

Czy to jest tak, że z zasady doświadczamy lęku przy pierwszym dziecku, a przy kolejnym jest on już mniejszy lub nie występuje w ogóle?

Niekoniecznie, bo jeżeli na poziomie świadomym lub nieświadomym u któregoś z rodziców - lub u obojga - jest zakodowane jakieś doświadczenie, że np. z drugim dzieckiem się coś stało, to ten lęk będzie dotyczył drugiego dziecka. Najczęściej rzeczywiście jest tak, że ten lęk dotyczy pierwszego dziecka, ale nie zawsze, to zależy od osobistych doświadczeń.

Odnoszę wrażenie, że wielu osobom udaje się oswoić ten lęk dotyczący dziecka dzięki mijającemu czasowi. Czy w tym przypadku czas rzeczywiście działa na naszą korzyść?

Czas pomaga, ale lęk oswajamy też dzięki temu, że nasze kompetencje zostają potwierdzone: okazuje się, że możemy utrzymać ciążę, urodzić dziecko, wychować je, itd. Znajdujemy potwierdzenie, że my, jako rodzina, jako związek, dajemy temu radę, a to żywe, uśmiechnięte i zadowolone dziecko jest przykładem naszej kompetencji. Dlatego za drugim razem jest już łatwiej, już się tak nie boimy. Chyba że, co warto podkreślić, za tym pierwszym razem coś się nie powiedzie, wtedy za drugim razem jest oczywiście trudniej.

Czy fobie rodzicielskie to domena kobiet?

Nie. Myślę, że i kobieta, i mężczyzna, doświadczają lęku. Ojcowie też się boją. Częściej niż kobiety boją się wziąć noworodka na ręce, obciąć niemowlęciu paznokcie - może im się wydawać, że są nieporadni, niedelikatni. Natura lęków kobiet i mężczyzn jest nieco inna i czego innego dotyczy. Stereotypy są takie, że w ogóle kobiecy lęk, w każdym obszarze jest bardziej uprawniony niż męski.

A co z takimi rodzinami, w których jedno z rodziców odczuwa lęk o dziecko, a drugie nie? Czy to może źle wpływać na relacje między tymi ludźmi?

W jakimś sensie to jest to tak naprawdę optymalna sytuacja. Nie możemy zapominać, że lęk jest także wskazówką, że musimy się ratować. Takie sytuacje też. Dzięki partnerowi, który bardziej coś przeżywa, druga osoba może się bardziej uwrażliwić na różne kwestie i odwrotnie: ten rodzic, który bardziej się boi, może czerpać ze spokoju tego, który boi się mniej. Gorzej, kiedy jest dwoje bardzo lękliwych rodziców, bo będą zapewne w tej sytuacji eskalować lęk. To samo z dwójką rodziców, którzy w ogóle niczego się nie boją - jeśli coś się kiedyś wydarzy, mogą nie zareagować adekwatnie do sytuacji, bo poziom lęku jest u nich bardzo niski.

Czy da się oswoić swoje lęki, zracjonalizować fobie?

Moim zdaniem wszystko, co dotyczy naszych emocji, wymyka się technikom, sposobom. Nie wierzę, że można udzielić komuś rady, że ma się nie bać. Próbując odpowiedzieć na to pytanie, mogę podpowiedzieć jedynie, że po pierwsze warto być świadomym tego, co budzi nasz lęk - warto zastanawiać się nad tym i rozmawiać z bliskimi. Dzięki temu możemy zredukować ten lęk, może się okazać, że partner, przyjaciółka czy siostra mieli podobnie i uporali się z tym. To przynosi ulgę. W znakomitej większości przypadków rodzice mogą uporać się z rozmaitymi kłopotami, także z lękiem o potomstwo, korzystając z własnych zasobów, z tego, czym sami dysponują. Jeżeli jednak wydaje się nam, że lęk czy cierpienie, które mu towarzyszy, nas przerasta i jest nieadekwatne do sytuacji, to ja zachęcam do skorzystania z porady specjalistów, np. psychoterapeutów. Czasem wystarczy konsultacja, często przynosi ulgę i pomaga uporządkować sobie różne rzeczy.

Czy takie lęki rodzicielskie mogą mieć wpływ na samo dziecko i na to jakim będzie człowiekiem?

Oczywiście. Jest bardzo prawdopodobne, że dziecko, które doświadcza bardzo dużo lęku swoich rodziców, samo będzie bardzo lękliwe albo będzie wzrastać w poczuciu, że jest bardzo delikatne, że musi na siebie niezwykle uważać.

Czego jeszcze się boimy, oprócz wspomnianych już aspektów związanych z etapami ciąży czy rozwoju dziecka?

Zapytałam niedawno moją przyjaciółkę, która ma trójkę dzieci, czego ona najbardziej boi się dla swoich dzieci i ona spontanicznie odpowiedziała, że choroby. To było zrozumiałe w kontekście jej doświadczeń. Zapytała mnie: "A co ty byś odpowiedziała?", a ja stwierdziłam, że tego, że moje dzieci nie będą szczęśliwymi ludźmi. Odparła: "Zobacz, to też jest związane z twoim doświadczeniem, ponieważ masz w pracy bardzo często do czynienia z ludźmi, którzy są nieszczęśliwi". Pomyślałam, że to jest ciekawe. Można powiedzieć, że boimy się dla naszych dzieci czegoś, co wiemy, że się może wydarzyć, bo już to miało miejsce albo dlatego, że z tym obcujemy. Myślę, że to, co jest ważne, to wiedza, że to jest mój lęk, a nie rzeczywistość.

Karolina Szczęsna-Czernuszczyk - certyfikowana psychoterapeutka Polskiego Towarzystwa Psychologicznego, Pracownia Terapii i Rozwoju w Warszawie.

Warto przeczytać: "Jak wychować szczęśliwe dzieci" - książka Wojciecha Eichelbergera >>

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.