Wychowanie do równości

Jak wychowujemy chłopców, a jak dziewczynki? Opowiadają nam o tym trzy rodziny. Każda z nich ma na to swój sposób.

Ośmioletnia Tosia jest grzeczna, spokojna, obowiązkowa. Lubi lalki Barbie, taniec towarzyski, ma pokój pomalowany na różowo. Sześcioletni Jasiek to z kolei - jak mówią rodzice - typowy chłopak. Energiczny, roztrzepany. Ma pokój z motywami pirackimi i uwielbia piłkę nożną.

- Różnice między nimi pojawiły się samoistnie. Oglądali te same bajki. Mieli identyczne zabawki. Z tym, że Jasiek, zanim umiał mówić i chodzić, ze stosu zabawek wyławiał autka, a Tosia lalki. Gdy Jasiek podrósł, zaczął się garnąć do rozpalania w kominku i majsterkowania. Jego siostra pewnie nie wie, jak wygląda śrubokręt - opowiada Bartek.

Obowiązki po równo

Jagna i Janko, dzieci Justyny, też często robią rzeczy "typowe dla swoich płci". Ona w wolnej chwili czyta książki lub zajmuje się domkiem dla lalek, on urządza wyścigi samochodowe albo konstruuje roboty z lego. Za to obowiązki domowe wykonują po równo.

- Oboje muszą nakrywać do stołu, rozwieszać pranie bez zastanawiania się nad tym, co jest męskie, a co kobiece. Jestem rozwiedziona i, chcąc nie chcąc, wychowuję dzieci genderowo - stwierdza Justyna.

We trójkę sprzątają, gotują, sadzą kwiatki. W kuchni wisi tabelka z rozpiską, co kto ma do zrobienia każdego dnia.

Nie ma "nie wypada"

Czteroletni Maksio obserwował mamę malującą paznokcie. Podstawił do polakierowania swoje paluszki. Na widok kolorowych paznokci wnuka babcia zakrzyknęła: - Tak robią tylko dziewczynki. Monika, mama Maksia, natychmiast zareagowała: - Dlaczego miałby tego nie robić?

Mateusz, mąż Moniki, tłumaczy:

- W naszym domu nie ma tak, że czegoś nie wypada. Nie stawiamy sobie i dzieciom ograniczeń, które wynikają z płci.

Przykład? Mateusz gotuje, bo w przeciwieństwie do żony lubi to robić. Z kolei Monika trenuje sztuki walki. Wychowaniem synów (Maksia i Bruna) i prowadzeniem domu zajmują się oboje. Choć Monika pewnie więcej, bo krócej pracuje.

- Mamy przekonania równościowe. Jesteśmy wyczuleni na stereotypy dotyczące dziewczynek i chłopców. Używamy żeńskich form zawodów. Ale synów nie wychowujemy zgodnie z jakimś programem - deklarują.

Bez przegięć

Bartek, tata ośmioletniej Tosi i sześcioletniego Janka, ma nieco inny pogląd na sprawę wychowania chłopców i dziewczynek:

- Nie mam nic przeciwko długim włosom u chłopca ani tańcom towarzyskim. Ale nie chciałbym, żeby Janek ubierał się w damskie ciuchy czy robił sobie makijaż.

A gdyby syn chciał się bawić tylko lalkami Barbie?

- Nie byłbym zachwycony.

Bartek i jego żona Ola nie muszą się mierzyć z podobnymi problemami. Ich dzieci wpisują się w klasyczny schemat.

Przełom w przedszkolu

- U nas momentem przełomowym było przedszkole - wspomina Justyna. - Wcześniej nie słyszałam od dzieci, że coś jest dziewczyńskie albo chłopackie. A potem nagle Janko zaczął się bawić w wojnę i domagać pistoletu.

Justyna w pierwszej chwili zareagowała na prośbę syna stanowczą odmową. Przeprowadziła jednak kilka rozmów ze znajomymi mężczyznami i zmieniła zdanie:

- Twierdzili, że to naturalne zabawy chłopców.

Janko dostał więc wymarzony pistolet, ale ustalili z mamą, że nie wolno mu celować do ludzi.

Ważna kadra

Przedszkole i zmiany, jakie pojawiły się w życiu dzieci, to temat rzeka w każdej z trzech rodzin.

- U nas odpadły nawet jasnoczerwone bluzki - mówi Monika. - Były zbyt podobne do różowych!

Kiedyś Bruno i Maksio mieli wózeczek, którym wozili miśki, używali różowych flamastrów, nosili spodnie z kwiatkami.

Mateusz:

- Dopiero gdy Bruno poszedł do przedszkola, zaczął opowiadać, że dziewczynki nie biegają równie szybko jak chłopcy i bawią się głównie lalkami. Tłumaczyliśmy, że to nie tak. Zawsze dajemy przykłady - sportsmenek, naukowczyń.

Mateusz i Monika mają wrażenie, że dużo zależy od kadry. Ta w przedszkolu Bruna była nastawiona tradycyjnie do podziału ról między kobietami i mężczyznami. Dzieci recytowały wierszyk, w którym tata czyta gazetę, a mama lata ze ścierką.

Monika:

- Uderzyło mnie to. Ale nie skomentowałam tego, tylko przyniosłam pani napisaną przez siebie książkę "O mamie, która połknęła budzik". Tam mama jest matematyczką, zaangażowaną w pracę i nie ma czasu na sprzątanie.

Nauczycielki Maksia są za to bardziej otwarte i wyczulone na kwestie stereotypów, podziału na zabawy dziewczęce i chłopięce.

Kobieca rola

Bartka i Oli nie oburzają piosenki ani teatrzyki pokazujące tradycyjny podział ról. Pochodzą z rodzin, gdzie mama gotowała, a tata miał zawsze ostatnie zdanie.

- Do pewnego stopnia odtwarzamy ten model - mówi Ola. - Ja prowadzę dom, Bartek zarabia i podejmuje większe decyzje. To był nasz wybór.

Bartek dodaje:

- Jesteśmy bardziej elastyczni niż nasi rodzice. Potrafimy się wymieniać, jak ostatnio, kiedy ja opiekowałem się dziećmi, a Ola robiła remont.

A jaka byłaby ich reakcja, gdyby nauczycielka zaproponowała Jaśkowi wystąpienie w żeńskiej roli?

- Zdziwiłbym się. Gdyby potrafiła to jakoś uzasadnić, np. że Jasiek ma predyspozycje, by grać Czerwonego Kapturka, czemu nie? Ale jeśli na siłę, to byłbym przeciwny - mówi Bartek. - Ale jakby mu to pasowało, nie wykluczam, że dałbym się przekonać - dodaje po chwili. - Mój tata też czasami przystawał na moje pomysły. Mam w sobie kanon wartości, którego się trzymam, ale nie wykluczam, że za sprawą dzieci zmienię zdanie.

Zobacz wideo

Wspierać wybory

Jagna, córka Justyny, chciała chodzić na piłkę nożną. Zapisała się na zajęcia i... okazało się, że jest jedyną dziewczynką w grupie. Czuła się tam nieswojo i po pierwszych zajęciach z żalem zrezygnowała. Justyna nie naciskała, choć było jej szkoda córki. Z matematyką było całkiem inaczej. Jagna w pierwszej klasie wbiła sobie do głowy, że to nie dla niej. Bo liczby to domena chłopaków. W trzeciej klasie za sprawą nowej pani Jagna przekonała się do matematyki.

Justyna się z tego cieszy:

- Trzeba wytrącać dzieci ze stereotypowego myślenia. Jestem socjolożką. Znam badania. Kobiety zarabiają mniej, jest ich mniej na kierowniczych stanowiskach. Nie dlatego, że chłopcy są zdolniejsi. To wynika ze sposobu myślenia i wychowania.

Bohaterki na co dzień

Bruno przyniósł ze szkoły modę na zbieranie kart piłkarskich. Wciągnął w to brata. Co na to jego rodzice?

- Pewnie, że mu na to pozwalamy. Tak jak kupowalibyśmy lalki, gdybyśmy mieli córkę. Ale jednocześnie pokazujemy synowi, że można inaczej. Że piłka to nie tylko domena mężczyzn, bo kobieca reprezentacja Polski w piłkę nożną do lat 18 zdobyła mistrzostwo Europy, czego o męskiej powiedzieć się nie da.

Monika i Mateusz starają się zaszczepić w synach przekonania równościowe na różne sposoby. Gdy chłopcy oglądają ulubione "Gwiezdne Wojny", Monika podpytuje: - A są tu jakieś wojowniczki?

Efekt jest taki, że gdy chłopcy bawią się w Gwiezdne Wojny, często jeden z nich wciela się w postać kobiecą. Nie dziwi ich to, że dziewczyny mogą walczyć. W ich domu to przecież mama ćwiczy karate i ma rękawice bokserskie.

Monika i Mateusz z rozwagą dobierają synom lektury.

- Podsuwamy im książki, w których kobiety są zaradne, silne, mądre. Na szczęście coraz więcej takich w literaturze dla dzieci.

Uważać na słowa

Justyna łapie się czasem na tym, że gdy tylko potrzebuje pomocy w kuchni, w pierwszej kolejności woła Jagnę:

- Pewnie odzywa się stereotyp, że ona jako dziewczynka powinna.

Albo wymsknie się jej: "Jagna, uczesz się, jesteś dziewczynką!". Podczas gdy rozczochrana głowa Janka jej nie przeszkadza.

- Pilnowanie, żeby traktować dzieci jednakowo, to dodatkowy wysiłek - przyznaje Justyna. - Trzeba uważać na słowa i być stale czujnym.

Ona nie tylko namówiła córkę na aikido i zachęca do nauki matematyki, ale też w życiu codziennym dba o to, żeby nie wykluczać jej z niektórych sfer. Janko z własnej inicjatywy towarzyszy swojemu tacie czy partnerowi mamy w naprawianiu roweru. Justyna bierze wtedy Jagnę za rękę i prowadzi do nich.

- Zależy mi na tym, żeby miała szansę się o to otrzeć. Jej także wiedza techniczna może być potrzebna - wyjaśnia.

Jagna czasem się tym zainteresuje, czasem nie.

- Nie chodzi o to, by ją zmuszać do majsterkowania, zabraniać zabawy Barbie, ale by pokazać, że dziewczynki mogą robić inne rzeczy niż tylko zabawa lalkami, w dom i rysowanie.

Płakać każdy może

Bartek nigdy nie powiedział synowi "Przestań płakać, nie bądź baba".

- Jak mam mu tak mówić, skoro sam potrafię się rozpłakać na wzruszającym filmie albo przy pięknej muzyce? Nie uważam, żeby to mi ujmowało męskości.

Kiedy więc Jaśka boli brzuch albo gdy spotka go przykrość, tata pierwszy podaje mu ramię do wypłakania się. Ale podczas uprawiania sportu czy w razie błahego (zdaniem Bartka) problemu zdarza mu się rzucić: "Daj już spokój. Chłopaki nie płaczą".

- Mówię to w takim kontekście, że nie ma co się załamywać, trzeba spróbować jeszcze raz - tłumaczy Bartek.

Czy podobnie postępuje względem Tosi?

- Tak, choć motywuję ją nieco innymi słowami.

Znaleźć swoje miejsce

Monika zastrzega: - To też nie jest tak, że walcząc ze stereotypami dotyczącymi płci, rezygnuję z typowo kobiecych rzeczy. Wręcz przeciwnie, uwielbiam nosić sukienki i malować się.

Justyna jest w kręgu kobiecym. Czasem zabiera córkę na spotkania.

- Ma tam okazję zobaczyć, jak różnorodne są przedstawicielki naszej płci. Od silnych dyrektorek, po subtelne artystki. Możemy gadać o kosmetykach, wymieniać się ciuchami, ale też dyskutować o samochodach i polityce.

W tym czasie Janko ze swoim tatą jadą na wyprawę rowerową. Mają swoją męską przygodę.

- Nie w tym rzecz, żeby przebierać chłopców w sukienki albo dziewczynki w spodnie, tylko żeby poszukać swojego miejsca bez względu na płeć - podsumowuje Justyna.

Więcej o:
Copyright © Agora SA