"Ale wszyscy już to mają, mamo!" - dzisiejsi rodzice ulegają od razu?

Jednym z zarzutów najczęściej wysuwanych pod adresem współczesnych rodziców jest ten, że zasypują swoje dzieci prezentami, przez co one nigdy nie nauczą się czekać na wymarzoną rzecz. Badania potwierdzają tę obserwację. Co na to rodzice?

To oczywiste, że dzieci mają swoje potrzeby i że chcą przynależeć do grupy. Wśród rówieśników panują mody na zabawki, ubrania i gadżety. Żadna to nowość, większość współczesnych trzydziestolatków pamięta pewnie dekatyzowane dżinsy czy chińskie pachnące gumki do ścierania. Nowym zjawiskiem jest za to łatwość, z jaką dzisiejsze obiekty pożądania trafiają do pokojów, szaf i tornistrów dzieci.

Większość rodziców, z którymi rozmawiałam, przyznaje, że ma problem z odwlekaniem momentu, w którym kupią swoim dzieciom wymarzoną rzecz. - Ja sama nie czekam na wielką okazję, żeby kupić sobie upatrzoną bluzkę - mówi Ania. - Dlaczego więc miałabym kazać czekać synowi do świat na nowe klocki? Stać mnie, to kupuję.

Gratyfikacja w wersji instant

ale co z tym niecierpliwym przebieraniem nogami, tym wyczekiwaniem na wyśniony prezent, upragnioną lalkę, wytęskniony domek dla niej? Czy nasze dzieci potrafią jeszcze odczuwać takie emocje? Myślę o Julii i jej lalkach, mojej córce i rowerze, którego zakup cieszył ją tylko w drodze do sklepu, wspominam Kubę, który ma 7 piłek do gry w nożną (rozpierzchniętych po całym ogrodzie, moknących na deszczu i schnących w słoneczne dni). I trochę mi żal, gdy przywołuję te wspomnienia i obrazy, że nie nauczyliśmy naszych dzieci czekać i marzyć.

Czy już jako dorośli ludzie, także będą oczekiwać natychmiastowej realizacji swoich pragnień? Jak poradzą sobie z rozczarowaniem? - A czy ty kupujesz rzeczy od razu, gdy zechcesz je mieć, czy uznajesz, że musisz na nie najpierw "zasłużyć"? - pyta mój znajomy, ojciec dwójki przedszkolaków. - Dlaczego z dziećmi ma być inaczej? Czasy są inne, konsumpcjonizm to fakt, który w tym samym stopniu dotyczy dzieci, co dorosłych.

"Mamo, ale wszyscy już takie mają!"

Wygląda na to, że natychmiastowa kapitulacja w reakcji na prośbę dziecka o nowe buty, zabawkę czy gadżet elektroniczny to szeroko zakrojone zjawisko. Z badania przeprowadzonego przez brytyjską firmę Skipton Building Society wynika, że z 10 rodziców sześciu od razu kupuje dziecku rzecz, o którą ono prosi. 17 proc. przyznało, że zależy im na tym, by nie rozczarować swoich dzieci, gdy te znajdują się pod tak dużą presją ze strony swoich rówieśników w szkole. 1/3 dorosłych nie chce odmawiać swoim dzieciom z obawy, że ich koledzy mogliby się z nich naśmiewać. 34 proc. rodziców uważa jednak, że to przez taką postawę ich dzieci są rozpieszczone.

Tracy Fletcher, rzeczniczka firmy, która przeprowadziła sondaż, tak tłumaczy w gazecie "The Daily Mail" wyniki badania: "To naturalne, że rodzicom zależy na tym, żeby ich dzieci zawierały głębokie przyjaźnie i czuły się częścią społeczności rówieśników w szkole i poza nią. I jeśli myślą, że mogą pomóc dziecku zdobyć większą popularność w grupie - robią to. Niestety, wygląda na to, że takie działania to po prostu wydawanie wielkich pieniędzy na najnowsze obiekty podwórkowego szału, kolekcje, najświeższe trendy w modzie i gadżety. To natychmiastowe zaspokajanie zachcianek może mieć jednak swoje przykre konsekwencje w przyszłości, bo dzieci będą dorastać bez zrozumienia prawdziwej wartości pieniędzy i nie nauczą się, jak można nimi efektywnie zarządzać".

Halo, jak myślisz?

Dzwonię do Moniki, która ma dwie córki w wieku przedszkolnym. Jestem ciekawa, czy jej zdaniem współczesne dzieci rzeczywiście nie potrafią się już tak cieszyć z prezentów, jak kiedyś robiłyśmy to my. Trochę kręci, a w końcu przyznaje, że może coś w tym jest i że jej dzieci też czasami dostają też prezenty bez okazji: - Niekiedy czekają, aż spełnię ich marzenie zabawkowe - opowiada. - Szczególnie jeśli chodzi o większe zakupy, zwłaszcza takie nieedukacyjne, które mnie samej się nie podobają, np. lalka kąpiąca pieski... To było wielkie marzenie mojej starszej córki i bardzo się ucieszyła, ale bawiła się nią może przez 3 dni... - opowiada.

Z drugiej strony zastanawiam się, czy my już nie idealizujemy wspomnień? Monika od razu podchwyciła temat: - Moja mama opowiadała mi, że kiedy dostałam wymarzone rolki, a miałam wtedy 14 lat, założyłam je kilka razy, a później rzuciłam w kąt! To jasne, że dzieci żyjące w dobrobycie nie doceniają tego, co mają, ale co w takim razie mamy robić? Nie dawać im, mimo że możemy? Poza tym dziecko nie żyje w oderwaniu, musi być dzieckiem swojego pokolenia, nawet jeśli te czasy nam się nie podobają. Zresztą myślę, że ten problem w którymś momencie się kończy, bo gdzieś kończą się też finansowe możliwości spełniania wszystkich zachcianek - im dziecko starsze, tym droższych rzeczy pożąda... - przekonuje.

Nie ma już modeli "retro"?

Kiedy pytam ojca dziesięcioletniej Julii, dlaczego kupuje jej tyle rzeczy i czy nie wystarczyłaby jej jedna lalka z kolekcji, on wzrusza ramionami. - A niech ma, lubi te lalki i cieszy się, kiedy je dostaje - mówi. - Teraz wszystkie dzieciaki się tym bawią - dodaje na swoje usprawiedliwienie. "Ta radość to rzecz względna" - myślę po cichu, bo byłam przy Julii w momencie, kiedy wybrała sobie najnowszą lalkę i uderzył mnie jej brak entuzjazmu. Od razu przychodzi mi też na myśl moja pięcioletnia córka, która podczas ostatniej wizyty w sklepie zapytała mnie jakieś 50 razy, czy coś jej kupię (psa w pudełku, naklejkę, plastikowego królika, plastikowego kota, lalkę, klocki, pocztówkę) i wyraźnie traciła zainteresowanie danym przedmiotem zanim jeszcze usłyszała odpowiedź na pytanie..."Teraz fajne jest samo kupowanie" - myślę sobie i postanawiam dalej drążyć temat. Czy rodzice każą jeszcze swoim dzieciom czekać?

Tata Julii nie widział problemu w kupowaniu córce wielu prezentów bez okazji, dzwonię więc do Renaty. Jej syn ma 12 lat - czy on potrafi się cieszyć? Czy ona spełnia jego zachcianki od razu? - No coś ty! - wykrzykuje w słuchawkę. - Nie ma mowy. On jest komputerowcem, najbardziej kręcą go gry. Nie mogę sobie pozwolić na spełnianie jego zachcianek od razu. Zdarza mi się coś kupić na promocji, schować i dać mu w prezencie po jakimś czasie, na jakąś większą okazję. Widzę, że bardzo czeka, że wręcz cierpi, bo tak bardzo chciałby już dostać upragnioną grę - i kiedy ją dostaje to radość jest naprawdę wielka! Nigdy nie kupuję rzeczy pod wpływem emocji lub tego, że moje dzieci akurat obejrzały w telewizji jakąś reklamę i jęczą, że chcą coś dostać. Muszę widzieć, że naprawdę im na tym zależy - tłumaczy.

Nostalgia kontra rzeczywistość

Pamiętam ten stos prezentów, leżący pod choinką, czekający aż zjemy kolację wigilijną i będzie można rzucić się do ich rozpakowywania... Nie mogłam skupić się na wyławianiu grzybowych uszek z barszczu, siłą woli udało mi się przełknąć kilka kęsów karpia. Jak zahipnotyzowana wpatrywałam się w duży przedmiot, zapakowany misternie w kolorowy papier - moja mama zawsze była mistrzynią pakowania prezentów! Kształt pakunku podpowiadał zawartość. Serce biło jak oszalałe: domek? Wymarzony, upragniony, piętrowy domek dla lalek? Nie mogłam doczekać się momentu, w którym upewnię się, że moje przypuszczenia są słuszne.

To jedno z najwspanialszych wspomnień mojego dzieciństwa. Moja córka pewnie nie będzie takiego miała, ale dzisiejsze społeczeństwo jest inne - w erze e-maili, komunikatorów internetowych i przenośnych urządzeń do komunikowania się ze światem, na wiele rzeczy nie musimy już czekać i rzadko to robimy. A dzisiejsi rodzice? Może pamiętają, że konieczność czekania i ciągłego odmawiania sobie przyjemności wcale jednak nie były aż tak fajne i wolą, żeby ich dzieci mogły cieszyć się szybciej, łatwiej i bez konieczności wyrzeczeń? Jednak, paradoksalnie, dając dzieciom tak wiele, coś też im zabierają. A jak wy postępujecie? Ulegacie od razu?

Czy od razu spełniasz zachcianki swojego dziecka?
Więcej o:
Copyright © Agora SA