Polskie dzieci są grube? To sprawka rodziców!

Polskie dzieci są otyłe - raport WHO nie pozostawia wątpliwości. Gdzie popełniamy błędy?

"Matko, nie żałuj dziecku cukru! Cukier wzmacnia kości! W każdej postaci: cukierki, marmeladki, czekolada, konfitury, soki, etc. - cukier daje siłę i zdrowie" - taką informację znaleźli 27 lipca 1930 czytelnicy "Nowego Kurjera". Dzisiaj chyba żadna matka nie miałaby wątpliwości, że to stwierdzenie jest mocno naciągane. Zwany "białą śmiercią", cukier jest z pewnością słodki, ale na pewno nie jest zdrowy. Skoro o tym wiemy, jak to możliwe, że polskie dzieci są coraz grubsze?

Co trzeci jedenastolatek ma nadwagę

Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) opublikowała w tym miesiącu wyniki badań, z których jasno wynika, że polskie dzieci są coraz grubsze. 29% jedenastolatków ma nadwagę, co plasuje nas na 7 miejscu pośród 39 krajów Europy i Ameryki uczestniczących w badaniu. Sytuacja jest nieco lepsza w przypadku dzieci starszych, otyłość jest problemem co 4. trzynastolatka oraz 16% piętnastolatków. Badania otyłości wśród polskich dzieci przeprowadza co 4 lata Instytut Matki i Dziecka w Warszawie, ale wyniki nigdy nie były tak złe. Z raportu WHO wynika, że jesteśmy na pierwszym miejscu, jeśli chodzi o procent jedenastolatków uważających się za otyłych (odpowiednio 43% dziewczynek i 33% chłopców). Co najgorsze, okazuje się, że niewielu z nich myli się w ocenie.

To rodzice popełniają błędy

- Bezpośrednią odpowiedzialność za otyłość dziecka ponoszą rodzice - mówi Dorota Barańska, dietetyk dziecięcy. - To oni kształtują nawyki żywieniowe swoich dzieci. Już kiedy dziecko wchodzi świat tych nawyków, popełniamy błąd podając mu kaszki instant lub soki zamiast owoców. Od razu uczymy dzieci jeść rzeczy słodkie, bo wtedy jedzą chętniej, a nam jest łatwiej. Nawet produkty, które chwalą się na etykietach, że nie zawierają cukru, często są słodzone fruktozą! W efekcie dziecko uczy się odrzucać smaki neutralne, bo woli słodkie.

Kolejną sprawą, na którą zwraca uwagę, to używanie jedzenia jako sposobu nagradzania czy karania dziecka: - Takie nawyki są zgubne - przestrzega Dorota Barańska.- Rodzice dają dziecku coś do jedzenia, żeby się uspokoiło, a ono sobie siedzi i podjada. Czego się uczy w ten sposób? Ono musi kontrolować proces jedzenia, a my sadzamy niejadka przed włączonym telewizorem, bo łatwiej go nakarmić, gdy nie zwraca uwagi na to, że je. W ten sposób wyrabiamy w nim nieprawidłowe mechanizmy, które prowadzą prosto do otyłości.

Gruby... jak polski przedszkolak

Dwa lata temu w wybranych rejonach Włoch, Polski i Danii przeprowadzono pilotażowe badanie "Peryskop", które wzięło pod lupę dzieci w wieku przedszkolnym. Wyniki tego badania były równie alarmujące, co doniesienia WHO - 15% przebadanych przedszkolaków w Polsce miało nadwagę! Dane zebrano w oparciu o ankiety wypełniane przez rodziców. Z odpowiedzi wyłonił się obraz dzieci, które mają niezdrowe nawyki żywieniowe - mleko pije codziennie niewiele więcej niż 5% dzieci w wieku 3-6 lat (w porównaniu z niemal połową dzieci we Włoszech i Danii), a słodkie napoje spożywa 19% z nich i to częściej niż 4 razy w tygodniu! W kontekście ilości spożywanego cukru nadwaga przedszkolaków nie jest więc zjawiskiem, które mogłoby zadziwiać.

Przeklęta żywność przetworzona

- Żywienie w przedszkolach i szkołach pozostawia wiele do życzenia - uważa dietetyk dziecięcy. - Coraz rzadziej spotyka się w tych placówkach własne kuchnie, jedzenie często jest dowożone przez firmy kateringowe. Taka żywność musi być wysoko przetworzona, żeby łatwo było ją podgrzać czy przechowywać. W przedszkolu, w okresie, w którym kształtują się nawyki żywieniowe dzieci, dostają one na drugie śniadanie np. wafelki albo pączka. Jeden pączek nie zaszkodzi, ale wyrabia zły nawyk, ucząc, że słodycze to posiłek. Poza tym żywność wysoko przetworzona to jedna z głównych przyczyn otyłości. Ma większą wartość energetyczną, ale mniej wartościowych składników odżywczych, witamin. Taka żywność zawiera dużo łatwo przyswajalnych węglowodanów i relatywnie więcej tłuszczu, dzięki któremu jest smaczniejsza. Ma też mniej błonnika. Wystarczy porównać kaszkę instant z kaszą manną lub gryczaną.

Ruszcie się!

Ważnym czynnikiem, który ma wpływ na nadwagę dzieci jest również brak aktywności fizycznej. Ze wspomnianego badania WHO wynika, że 45% polskich jedenastolatków spędza ponad dwie godziny dziennie przed komputerem. Nasze trzynastolatki pod względem uprawiania sportu znajdują się na 34. miejscu - z 39! W weekendy puszczamy przedszkolakom telewizję, zamiast zachęcać do ruchu. Dorota Barańska twierdzi, że kiedyś wyglądało to inaczej, bo dzieci więcej chodziły, częściej przebywały na świeżym powietrzu, grając w piłkę czy skacząc na skakance.

- Teraz wozimy dzieci wszędzie autem - mówi - więc dziecko przez cały dzień rusza się tylko tyle, co w przedszkolu. Później dochodzi komputer i telewizor, często już w wieku przedszkolnym. Musimy pamiętać, że to rodzice kształtują dziecko we wczesnym dzieciństwie i najlepiej byłoby, gdyby dawali mu wzór swoim zachowaniem, kiedy jeszcze są wzorcem dla dziecka, a nie próbowali dopiero wtedy, gdy wchodzi ono już w fazę buntu. Jeśli małe dziecko nie ma wyrobionego nawyku, to nie wsiądzie nagle na rower, gdy będzie miało 13 lat!

Telewizja, samo zło

W Stanach Zjednoczonych przeprowadzono badania, z których wynika, że czas spędzony przed telewizorem ma bezpośrednie przełożenie na zagrożenie otyłością - każda godzina przed szklanym ekranem zwiększa o około 1-2% ryzyko dołączenia do grona ludzi z nadwagą. Z wyników innego badania dowiadujemy się z kolei, że dziecko, które ogląda telewizję przez 5 godzin dziennie ma średnio o 20% większą szansę na to, że będzie otyłe. Także polskie dzieci, według odpowiedzi na pytania w ankiecie "Peryskop", spędzają zbyt dużo czasu przed telewizorem - ponad 2 godziny dziennie telewizję ogląda 12,2% przedszkolaków, a w weekendy siedzą przed odbiornikami przez prawie połowę wolnego czasu.

Nie chodzi tu tylko o to, że oglądając program często podjadamy niezdrowe przekąski (a nasze dzieci razem z nami!), ale także o wpływ reklam żywności na stan naszej wiedzy o odżywianiu i późniejsze wybory produktów, które uznajemy za zdrowe. - Reklamy wypaczają obraz rzeczywistości - tłumaczy dietetyk. - Rodzice dostają informację, że taka "mleczna kanapka" to samo zdrowie, bo zawiera szklankę mleka, ale nie są już informowani o tym, że zawiera też masę cukru. I później, w dobrej wierze, podają ją dziecku. Współczesne dzieci często jedzą w biegu, na kolanie, przed telewizorem, bo dorośli są zabiegani, nie mają czasu wspólnie spożywać posiłków. W ten sposób tracimy kontrolę nad tym co i kiedy dziecko zjada.

Ma nadwagę i co teraz?

Kiedy okaże się, że nasze dziecko ma nadwagę, warto udać się do dietetyka dziecięcego zamiast czekać "aż z tego wyrośnie". Tymczasem często boimy się takiej wizyty, bo podchodzimy do zagadnienia ambicjonalnie, nie chcemy usłyszeć, że coś robimy źle. Nie lubimy być oceniani. Dorota Barańska mówi, że rodzice trafiają do niej najczęściej z polecenia lekarza, rzadko z własnej inicjatywy. Kiedy jednak zjawimy się już w gabinecie dietetyka, okazuje się, że taka wizyta jest bardzo pomocna. - Rodzic często potrzebuje potwierdzenia, że jego metody są słuszne - wyjaśnia Barańska, - że np. odstawiając słodycze nie krzywdzą dziecka. Im wcześniej zauważymy problem, tym większe prawdopodobieństwo, że dziecko się wyleczy.

W przypadku poważnej otyłości można również pomyśleć o turnusach odchudzających dla dzieci - ma je w swojej ofercie sanatorium w Rabce-Zdroju oraz dom wczasowy Eden w Ciechocinku. Dietetyk nie pozostawia jednak wątpliwości: - Podstawą jest edukacja rodziców - stwierdza Dorota Barańska. - Powinna się zacząć już podczas ciąży. Rodzic musi wiedzieć, jak żywić dziecko i jak nie dać się ogłupić. Trzeba uświadamiać matki i ojców, że część informacji, które otrzymują to reklama i marketing: muszą nauczyć się je rozróżniać od prawdziwych wiadomości.

Pora się ocknąć!

Łatwiej jest obwiniać szkolne stołówki i sklepiki za otyłość naszych dzieci, przerzucając całą odpowiedzialność na czynniki zewnętrzne. Nie oszukujmy się jednak - za nadwagę własnych dzieci w dużej mierze odpowiadamy sami. Wszyscy wiemy, że zdrowe odżywianie jest niezwykle ważne dla rozwoju dziecka, a jednak nadal faszerujemy nasze dzieci lizakami, ciastkami i batonikami. Widok rodziny z dziećmi z wózkiem sklepowym wypchanym chipsami, słodkimi napojami i przetworzoną żywnością, nie należy do rzadkości. Zaryzykowałabym nawet stwierdzeniem, że jest normą.

Dlaczego chcemy mieć grube i niezdrowe dzieci? Może jednak poziom naszej wiedzy zatrzymał się na poziomie z 1930 roku i rzeczywiście wierzymy, że cukier wzmacnia kości? Albo ufamy tym, którzy twierdzą, że dziecko powinno być pulchne, bo wtedy wygląda zdrowo? Brytyjskie dzieci myślą, że babeczka z jagodami to jedna z pięciu wymaganych porcji owoców i warzyw. My nie dajmy się temu zwieść: babeczka to babeczka. Nic więcej. Wyniki raportu WHO nie pozostawiają wątpliwości: pora się ocknąć!

konsultacja: Dorota Barańska, dietetyk dziecięcy

Więcej o:
Copyright © Agora SA