Społeczeństwo jedynaków? Matki: Jedno i basta!

Demografowie biją na alarm, politycy grożą, że nie będzie miał kto pracować na nasze emerytury, społeczeństwo szepce, że jedynacy to egoiści, którzy wyrastają na trudnych dorosłych. Co na to mamy jedynaków?

Kłopoty finansowe, brak pracy i sensownej polityki prorodzinnej, to tylko niektóre z problemów, którym muszą stawiać czoła współcześni rodzice. Czy decydując się na jedno dziecko, matki nie boją się oceny otoczenia? Zdeklarowane mamy jedynaków opowiadają nam o powodach, dla których podjęły swoje decyzje i o towarzyszących im emocjach. Czy mają wątpliwości? Czy boją się, że ich dziecko wyrośnie na egoistę, nieprzystosowanego do życia w społeczeństwie?

Moje dziecko nie będzie mieć rodzeństwa

Ewa, mama pięcioletniej Niny, nie planuje drugiego dziecka. Pytana o powody takiej decyzji, odpowiada: - Chcę dziecku zapewnić tylko to, co najlepsze. Nie z najwyższej półki, bo na to mnie nie stać, ale dobrej jakości. Dlatego też nie chcę mieć dwójki dzieci na 40m2. Chcę dać dziecku najlepszą na jaką mnie będzie stać edukację, książki, ubezpieczenie, itd. Chciałabym też przeżyć tzw. druga młodość, gdy Nina się usamodzielni. Pożyć trochę dla siebie i partnera. Zwiedzać świat, godnie i w dobrej kondycji się zestarzeć, a to nie byłoby takie łatwe z drugim dzieckiem.

Monika ma dwuletniego syna. Bartek jest chory (autyzm dziecięcy, epilepsja, nieharmonijny rozwój psychoruchowy) i wymaga bardzo troskliwej opieki. - Urodziłam, gdy miałam 26 lat. Byłam po studiach, miałam stabilne zatrudnienie, własne mieszkanie i wówczas wydawało mi się, że to najlepszy czas na dziecko. Teraz jednak, z uwagi na jego problemy zdrowotne, konieczność rezygnacji z pracy i mnóstwa wyrzeczeń, mam wrażenie, że moje życie się skończyło, zanim tak naprawdę się zaczęło. Decyzja o posiadaniu tylko jednego dziecka była dla mnie czymś oczywistym. Sama jestem jedynaczką i nigdy nie odczułam braku rodzeństwa. Mój mąż też jest zdeklarowanym zwolennikiem posiadania jedynaka, mimo że sam ma brata. Czujemy się spełnieni jako rodzice. Poza tym lubimy wygodne życie, a po odchowaniu Bartka, chcemy wreszcie trochę odsapnąć i na nowo cieszyć się życiem. Mieszkamy sami w dużym mieście, oddaleni jakieś 100 km od rodziny, nie mamy nikogo, kto choć na chwilę mógłby nas odciążyć. Nigdy nie mieliśmy wątpliwości, że nie chcemy mieć więcej dzieci. I decyzja ta nie jest spowodowana chorobą Bartka. Została podjęta zanim jeszcze zaszłam w ciążę.

Ania, mama Tomka, miała okazję skonfrontować obraz macierzyństwa z czasopism, książek i opowieści z brutalną rzeczywistością. - Mój syn przez pierwsze 3 miesiące darł się wniebogłosy, dzień i noc, wiecznie wisiał na zmasakrowanym cycku, nie dając mi się nawet wysikać. Miałam takiego masakrycznego baby bluesa, że najczęściej wyłam razem z nim. Jak na zbawienie czekałam z nadzieją, że po pierwszych 3 miesiącach dziecku będzie lepiej (bzdura, mojemu nie było), jak już zacznie siedzieć to będzie się bardziej interesował światem (kolejna bzdura, chciał siedzieć tylko w mamy objęciach), jak zacznie raczkować to zajmie się sobą (raczkowanie było przydatne, żeby w tempie ekspresu przemieszczać się za mamą pędzącą zrobić siku)... Po roku poprawiło się ze spaniem i zabawą, ale zaczęły się drgawki gorączkowe (wiec ja dalej nie sypiam po nocach), miesiąc w miesiąc jesteśmy w szpitalu. Nerwy o zdrowie dziecka zabiłyby wszelkie chęci na kolejne, gdyby takie istniały po przeżyciu pierwszego roku z Tomkiem.

A co na to otoczenie?

Ewa twierdzi, że nie odczuwa presji ze strony otoczenia. - Moja mama szanuje mój wybór, głównie dlatego, ze sama dokonała podobnego. Mama mojego partnera raczej nie może się z tym pogodzić, chociaż sama jest matką jedynaka.. Niestety dopytuje się o "braciszka" przez Ninę. Mam nadzieję, że następnym razem ugryzie się w język, bo nie chciałabym, żeby ją skrzywdziła takim pytaniem, wiedząc, że mała ma marne szanse na rodzeństwo.

Kasia, mama czteroletniego Kuby, ciągle słyszy pytania o kolejne dziecko, ale zbywa je żartem. - Zawsze odbijamy piłeczkę: a Wy kiedy trzecie, czwarte? W rodzinie też zdarzają się takie przypadki.... Wtedy albo pytamy czy ciocia nam pomoże wychować, albo mówimy, że leczymy się w klinice niepłodności i czy zdaniem cioci in vitro jest zgodne z naukami kościoła.

Monika opowiada: - Rodzina i przyjaciele, zanim dowiedzieli się o chorobie Bartka, twierdzili, że tylko tak mówimy. Od koleżanek słyszałam, że to straszny egoizm. Teraz, jak już nasze najbliższe otoczenie wie o problemach z Bartkiem, w większości popiera naszą decyzję. Uważa, że lepiej dać jednemu dziecku miłość i uwagę, niż dzielić je na dwoje, co mogłoby z niekorzyścią odbić się na młodszym, zdrowym rodzeństwie, bo chore dziecko zawłaszcza cały nasz czas i uwagę. Jednak są i osoby, które uważają, że taką decyzją robimy synowi krzywdę, bo w razie czego, gdy nas zabraknie, nie będzie miał się nim kto zająć i zostanie sam na świecie. Może i jest w tym trochę prawdy, ale my z mężem wiemy, że są i inne sposoby na zagwarantowanie mu bezpiecznej przyszłości i w tym kierunku będziemy w razie potrzeby działać.

Ania: - Zanim Tomek się urodził planowaliśmy kolejne, teraz absolutnie nie. Mąż jest już po wasektomii, wiec nie ma odwrotu od decyzji, ale podjęliśmy ją w pełni świadomie. Najbliższa rodzina zna nasze kłopoty, więc reaguje z pełnym zrozumieniem, a znajomi często pytają kiedy kolejne, ze teraz córeczka by się przydała. Z reguły zbywamy to śmiechem, nie tłumaczymy się.

Ci zepsuci jedynacy

Mamy zgodnie odrzucają zarzuty, że jedynak będzie rozpieszczony i egocentryczny. Ewa mówi krótko: - Bzdura. Jestem jedynaczką, ale absolutnie nie rozpieszczoną. Za to boję się, że Nina będzie samotna, ale mam tez nadzieję, że to co chciałabym jej przekazać, pozwoli jej otoczyć się przyjaźnią pozytywnych osób.

Kasia dodaje: - Wiem po sobie, że jedynacy nie są bardziej egoistyczni, a wręcz przeciwnie, bo mając od dziecka dla siebie to, co chcą, o wiele chętniej dzielą się z innymi. Może to nie jest reguła, ale mam nadzieję, że naszym wychowaniem ukształtujemy Kubie charakter tak, że będzie wiedział ile i kiedy ma dawać od siebie innym.

Joanna, mama Antka, podsumowuje: - Drażnią mnie takie teksty. Jakby jedynactwo było kalectwem! Wszystko zależy od wychowania. A wiem, co mówię, bo jestem jedynaczką, na dodatek córką jedynaka. Kolejne dziecko powinno się mieć z potrzeby serca, a nie dlatego, żeby pierwsze nie było jedynakiem. Chcę rozpieścić swojego syna, ale nie rozpuścić. Dla mnie to duża różnica. Już teraz mój 2-latek pięknie sprząta zabawki i wynosi rzeczy do prania. Uwielbia pomagać przy wszystkich pracach domowych.

Widząc zaangażowanie i miłość rodziców możemy być spokojni, że nawet jeśli prognoza Jolanty Fedak, byłej minister pracy i polityki społecznej z PSL, o czekającym nas społeczeństwie jedynaków miałaby się sprawdzić, wcale nie będzie źle. Dzieci naszych bohaterek wyrosną na mądrych dorosłych, a o emeryturach porozmawiajmy w innym kontekście, na przykład tym o prorodzinnej polityce rządu.

Więcej o:
Copyright © Agora SA