Jak oni leczą? Co zarzucamy dziecięcym lekarzom

Niesympatycznie traktują małych pacjentów, źle stawiają lub podważają diagnozy, pouczają rodziców i nie informują o szczegółach leczenia - to tylko niektóre zarzuty, jakie stawiają pediatrom polscy rodzice.

Lekarz pediatra to powinien być zawód z powołania. Tak niewątpliwie jest w przypadku wielu lekarzy. Jednak nadal zdarzają się tacy, do których mamy poważne zastrzeżenia. Oto historie rodziców i dzieci, które miały nieprzyjemne doświadczenia z dziecięcymi specjalistami.

Odesłany do domu

8-letni Mikołaj trafił na ostry dyżur do szpitala dusząc się z powodu ostrego zapalenia krtani w samą Wigilię. - Synek długo czekał na pomoc, choć nie było zbyt wielu pacjentów, ale lekarze nie byli skłonni w święta się spieszyć - ubolewa Joanna, mama chłopca z podwarszawskich Marek. Po tym jak zmierzono mu saturację, stwierdzono, że może jeszcze poczekać na niezbędne leki i inhalacje, choć miał typowe objawy groźnego laryngitisu. Lekarze odesłali chłopca po kilku inhalacjach nie będąc pewnymi, że atak minął i gdy tylko skończyło się działanie leków, wrócił do szpitala, już w gorszym stanie. - Tym razem też nie mógł oddychać, dodatkowo miał 40 stopni gorączki, wymagał monitorowania parametrów życiowych - wspomina mama dziecka. Tata wniósł go na rękach na oddział, gdzie spędził tydzień pod maską tlenową i na silnych sterydach. - Gdyby lekarze podali mu więcej leków i dłużej poobserwowali być może nie pogorszyłby się tak bardzo jego stan - mówią rodzice Mikołaja. - Bo za pierwszym razem atak choroby nie został opanowany i ledwo go uratowaliśmy.

To tylko wirusówka!

Podobne zarzuty mają rodzice małego Maksa, który trafił do innego warszawskiego szpitala po tym, jak lekarka nie zdiagnozowała prawidłowo u chłopca poważnej infekcji - zapalenia płuc. - Przez kilka tygodni nie zrobiła mu żadnych dodatkowych badań, choć mały miał cały czas wysoką gorączkę, ciągle twierdziła, że to wirusówka i tego się nie leczy. To słowo-klucz dla większości lekarzy - wszystko jest wirusówką. Zwłaszcza to, czego nie mogą przypisać konkretnej chorobie - mówi 33-letnia Agnieszka, mama chłopca. Następnym razem gdy Maks miał niewyjaśnione dolegliwości, poprosiła lekarkę o badania aby wyjaśnić przyczynę choroby. - Wiem, zbliża się długi weekend i chcą państwo mieć to z głowy - złośliwie podsumowała lekarka.

Podważają diagnozy innych lekarzy

Dodatkowe zamieszanie powstaje, gdy jeden lekarz stawia diagnozę i zalecenia, a drugi stwierdza coś zupełnie innego. Jedni medycy zbyt często i chętnie przepisują antybiotyki, inni traktują je jako zło konieczne, od którego odżegnują się jak mogą. Rodzice często skarżą się, że gdyby lekarz wcześniej przepisał silniejsze leki albo zlecił badania by je lepiej dobrać, to maluch uniknąłby komplikacji. Tak było w przypadku półtorarocznego Kamilka, który zachorował niedawno na zapalenie ucha. Ze zwykłego kataru u maluszka rozwinęło się zapalenie ucha i pomimo terapii antybiotykiem - obustronne zapalenie uszu, choć badało go do tego czasu dwóch lekarzy. - Kto zapisał mu tak małą dawkę antybiotyku? - zapytała rodziców wezwana do dziecka trzecia lekarka i zwiększyła chłopcu dawkę leku aż trzykrotnie. - Pediatrzy czasami podważają metody leczenia swoich kolegów i jak rodzic ma się w tym orientować? Gdyby dawka leku była większa, mały szybciej wyleczyłby problem z uszkiem. Ale skąd to miałam to wiedzieć, nie jestem lekarzem - tłumaczy Kasia, mama Kamilka.

Brak leków

Czy to możliwe, że przychodnia dziecięca nie ma w wyposażeniu podstawowych leków? Otóż tak się może zdarzyć. 9-letni Dominik trafił do przychodni niemal w komunijnym garniturku. - Miał 40 st. gorączki i dosłownie słaniał się na nogach a pielęgniarki zaproponowały mu tylko leżankę w korytarzu. Oczywiście, obowiązywały numerki, nikt nie wziął pod uwagę jego stanu. Lekarka, która wyjrzała na korytarz stwierdziła, że i tak nie ma w gabinecie żadnego leku przeciwgorączkowego. Tak więc w XXI wieku w przychodni dziecięcej, podkreślam, lekarka poleciła aby mąż poszukał apteki i kupił zwykły lek przeciwgorączkowy, bo ona nie ma - wspomina Monika, mama chłopca. - Byłam w szoku, ale nie dziwiłam się już więcej, gdy na oddziale alergologicznym w szpitalu nie było połowy leków i maści zapisanych młodszej siostrze Dominika. Musieliśmy je kupić na własny koszt, choć dziecko było leczone w szpitalu i to on powinien zapewnić jej leki bezpłatnie - tłumaczy mama dzieci.

Przysuń się, co tak stoisz!

Bywa, że poza brakiem leków w wyposażeniu, lekarze pokazują także brak zwykłej życzliwości i empatii dla małego pacjenta, a rodziców traktują protekcjonalnie albo oskarżają o złą opiekę. - Niektórzy obchodzą się z dziećmi niesympatycznie, bo są przepracowani albo na nocnym dyżurze, mało zarabiają, mają za dużo pacjentów. Posądzają rodziców o zaniedbania, bo uważają, że niektórych wizyt można by uniknąć gdyby dzieci były lepiej zaopiekowane - mówi Karolina, mama trzyletniej Emilki, która trafiła do przepełnionego stołecznego szpitala. Dzieci były wymieszane wiekowo, nastolatki leżały na sali z niemowlętami a korytarzu leżała otumaniona lekami uspokajającymi dziewczyna z podciętymi żyłami. - Nie muszę leczyć pani dziecka, to pani przyszła po pomoc nie ja! - odburknął agresywnie lekarz, gdy zwróciła mu uwagę, że jest nieprzyjemny dla mocno gorączkującej, "przelewającej się przez ręce" córeczki. - Przysuń się, co tak stoisz! - warczał. Po zwróconej mu uwadze ani słowem nie wspomniał o diagnozie Emilki, tylko rzucił matce wypis karty twierdząc, że sobie sama może przeczytać.

Jak znaleźć dobrego pediatrę

Dlatego wielu rodziców za punkt honoru traktuje znalezienie odpowiedniego lekarza dla dzieci. Jak to zrobić? Poza nagłymi sytuacjami, na które nie mamy wpływu, możemy dziecko leczyć u sprawdzonego specjalisty poleconego przez znajomych, wyguglanego czy też sprawdzonego osobiście. A jakie są cechy dobrego pediatry? Na swoim blogu "Baby under construction /Baby in development" Agata, młoda mama-blogerka z Warszawy pisze: - "Pediatra to nie kat, pediatra to nie władca absolutny, pediatra to partner mamy i dziecka". Jej zdaniem dobry lekarz dziecięcy "ma dobry kontakt z dzieckiem i rozmawia z nim, nie zwala każdej krosty i każdej kupy na alergię. Dobry pediatra nawet jak ma 80 lat to idzie z duchem czasu, wagę i rozwój dziecka traktuje indywidualnie i nie leci schematem, również w żywieniu" - podkreśla blogerka.

Więcej o:
Copyright © Agora SA