Bajka o białym Niedźwiadku

Był sobie biały niedźwiadek, który bardzo lubił zjeżdżać na sankach. Pewnego razu wszedł na wielką górę i ruszył w dół. Sanki zjeżdżały coraz szybciej i szybciej. I nagle - siu-u-up! Wjechały na bryłę lodu i poleciały razem z niedźwiadkiem!

Sanki frunęły bardzo wysoko, dookoła było pełno chmur. Niedźwiadek spojrzał w dół i zobaczył morze.

-Sanki, sanki - powiedział - zanieście mnie dalej!

I sanki wylądowały na żółtym piasku. Niedźwiadek zobaczył drzewa bananowe, małpę i żółwie i bardzo się zdziwił.

-A gdzie jest moja mama, biała niedźwiedzica? - spytał.

Małpa podrapała się w głowę i powiedziała:

-Nie wiem... Tu nie ma białych niedźwiedzi. Tu jest Afryka,

Niedźwiadek bardzo się zmartwił, ale przyszedł do niego duży żółw i powiedział:

-Nie martw się, misiu. Twoja mama jest tam, za morzem. Musisz do niej popłynąć.

-Masz rację - ucieszył się miś. - Zaraz zrobię łódkę!

Zerwał z drzewa wielki liść i zrobił z niego żagiel. Potem pożegnał się z żółwiem i z małpą, usiadł na swoich sankach i powiedział:

-Sanki, sanki, płyńcie do domu, do mamy!

I sanki popłynęły jak łódka.

-Poczekaj! - zawołała małpa i dała misiowi banany na drogę.

Niedźwiadek wrócił do domu i zdążył akurat na kolację.

-Nareszcie! - zawołała mama. - Gdzie byłeś, misiu?

-W Afryce! - powiedział niedźwiadek i opowiedział mamie, jak latał na sankach.

-Jesteś bardzo dzielny - powiedziała mama. - Ale następnym razem uważaj i nie zjeżdżaj z gór tak szybko!

A potem upiekła mu tort z bananami i zaprosiła dużo gości. I wszystkie niedźwiedzie i niedźwiadki bardzo się dziwiły, bo jeszcze nigdy nie widziały bananów.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.