- Ho, ho! - śmiał się. - Wszyscy się mnie boją! Jestem najstraszniejszym psem na świecie!
I poszedł na spacer. Po drodze spotkał pana listonosza.
- Hau!!! - powiedział.
Pan listonosz rzucił listy i uciekł jak zając. A Pucek poszedł do parku i spotkał tam pana z lodami.
- Hau!!! - powiedział.
Pan rzucił lody i uciekł do domu.
- Ho, ho! - zaśmiał się Pucek. Zjadł lody i poszedł straszyć dzieci w piaskownicy. Ale nie wiedział, że bawi się tam Kuba, największy krzykacz w całej okolicy. Ledwie Pucek zdążył otworzyć pysk, Kuba krzyknął z całej siły:
- Uciekaj, Pucku! Do budy!
Pucek tak się przestraszył, że wlazł do garażu. Tylko ogon mu się nie zmieścił! Siedział tam i drżał tak, że aż dach podskakiwał. Wtedy przyjechał samochodem pan kierowca. Chciał wjechać do garażu, ale garaż był zajęty. Pan kierowca przestraszył się i zadzwonił na policję.
- Halo, halo! Policja? Jakiś kudłaty bandyta wlazł do mojego garażu i nie chce wyjść! Proszę przysłać dużą ciężarówkę! Ciężarówka próbowała wyciągnąć Pucka, ale on nawet nie drgnął! Wtedy policjanci sprowadzili helikopter. Helikopter ciągnął z całej siły, ale Pucek nie ruszył się z miejsca!
- Hej! - zawołał pan kierowca. - Czy jest tu gdzieś Kuba, największy krzykacz w okolicy?
Kuba usłyszał i przyszedł.
- O co chodzi? - spytał.
- Ten pies nie chce wyjść z mojego garażu - poskarżył się pan kierowca.
Kuba podszedł do Pucka i szepnął:
- Pucku! Jak obiecasz, że nie będziesz nikogo straszył, to nie będę na ciebie krzyczał.
- Obiecuję, obiecuję! - powiedział Pucek - Przecież ja nie chciałem nikogo skrzywdzić!
Wylazł z garażu i od tej pory jest bardzo grzeczny. Szczeka tylko na duże ciężarówki i helikoptery.