Ten, ten! - wołała kaczka Katastrofa, machając skrzydełkami - Taki kolorowy!
A może tamten, ze zdjęciami? - pytał pies Pypeć.
Nie! - bzyczała mucha Bzyk-Bzyk i wciąż nic nie było wiadomo.
Stali przed dużą wystawą i patrzyli na kalendarze. Do nowego roku zostało jeszcze trochę czasu, ale Pan Kuleczka powiedział, że czas ma to do siebie, że jest, jest, a potem nagle go nie ma, więc postanowili wybrać się do księgarni właśnie dziś.
No to może ten albo ten, ze zwierzętami? - zapytał znów Pypeć.
Katastrofa spojrzała najpierw na jeden kalendarz, a potem drugi.
- Ładne mi zwierzęta! - powiedziała. - Tylko psy, psy, psy, koty, koty, koty. A z kaczkami nic nie ma!
Pypeć westchnął.
A może właściwie nie musimy wcale kupować nowego kalendarza? - zapytał. - Przecież ten stary jest jeszcze całkiem dobry i wszystkim się podobał.
Rzeczywiście, kalendarz, który do tej pory wisiał u nich w kuchni, lubili wszyscy: Pypeć, bo było w nim dużo zwierząt (w tym parę psów), Katastrofa, bo był bardzo kolorowy, a Bzyk-Bzyk, bo mogła bezkarnie chodzić po namalowanym tam pajączku.
E tam, Pypeć! - wykrzywiła się Katastrofa, zanim Pan Kuleczka zdążył coś powiedzieć. - Przecież na nowy rok potrzebny jest nowy kalendarz. Ten stary był dobry na stary. A nowy ma być dobry na nowy. Jakby tak nie było, to jeden kalendarz starczałby na całe życie. A przecież co roku kupuje się następny.
Pypeć pokiwał głową. Wszystko to było bardzo przekonujące.
No, niby tak - powiedział. - Ale jakoś mi szkoda.
Pan Kuleczka podrapał go za uchem.
Nie lubisz, jak coś się kończy, co? - zapytał.
Nie bardzo - potwierdził Pypeć ze zwieszoną głową.
Katastrofa nie wytrzymała:
No nie, nie mogę! - zawołała, machając skrzydłami. - To się nie nazywa "koniec" tylko "zmiana", rozumiesz?
Pypeć pokręcił głową, zamiatając uszami trochę śniegu z chodnika.
- Zobacz - tłumaczyła rozzłoszczona Katastrofa - wczoraj padał śnieg, prawda? A dzisiaj nie pada. Wiesz, dlaczego? Bo była zmiana. Jakby jej nie było, toby śnieg padał dzisiaj, jutro, pojutrze i codziennie. Aż do końca świata. Żadnej wiosny, żadnego lata, nic! Wyobrażasz to sobie?
Pypeć lekko uniósł głowę. Katastrofa mówiła dalej:
Albo jakbyś dostawał na obiad kość.
Pypeć się uśmiechnął. Ale Katastrofa jeszcze nie skończyła:
Dziś kość, jutro kość, pojutrze kość, przez cały rok, dzień w dzień kość, kość i kość! No przecież na pewno któregoś dnia miałbyś jej dość, prawda? I wtedy chciałbyś, żeby coś się zmieniło. Może wolałbyś nawet dostać szpinak... I z kalendarzem jest tak samo. Ten nasz stary jest świetny. Zawsze był. Ale teraz będzie zmiana. Ufff.
I nabrała głęboko powietrza, bo była to chyba najdłuższa przemowa, jaką kiedykolwiek wygłosiła. Pan Kuleczka patrzył na nią z zaciekawieniem.
- A co powinno być w tym naszym nowym kalendarzu? - zapytał.
Nie wiem - powiedziała Katastrofa. - Ale na pewno coś się znajdzie!
Tylko co? - zapytał Pypeć trochę weselszym głosem.
Sam jestem ciekaw - powiedział Pan Kuleczka. - To tak jak z nowym rokiem. Przecież też nie wiadomo, co nas w nim czeka.
I weszli do księgarni.